A A+ A++

Najnowsza produkcja warszawskiego Teatru Powszechnego, która miała premierę 18 listopada, to adaptacja dramatu włoskiego noblisty Dario Fo. Spektakl zatytułowany “Przypadkowa śmierć anarchisty” wyreżyserował Michał Zadara.

Co nie zdarza się zbyt często na tej scenie, ta realizacja to z założenia komedia. Która zresztą okazała się rzeczywiście bardzo śmieszna. Na dodatek mocno już niestety niedzisiejszy tekst Fo zyskał bardzo aktualną oprawę, pełną odniesień i aluzji do współczesności – te ostatnie bardzo rezonują i podobają się publiczności.

Dobrze grając złych ludzi

Narracyjną osią spektaklu jest fałszywe śledztwo, które przebrana za prokuratorkę anarchistka prowadzi w sprawie innej aktywistki – kilka lat wcześniej została zatrzymana i torturowana na komisariacie, a koniec końców wyrzucona przez policjantów przez okno, żeby upozorować samobójstwo. Bohaterka wodzi za nos kolejnych policjantów i sprawia, że – nie do końca świadomie – mówią jej prawdę o tym, co się stało.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Główną rolę w spektaklu Zadary gra Barbara Wysocka – jej bohaterka jest, jak sama mówi, wariatką, a więc wszystko, co robi, niezależnie od tego, jak bardzo jest absurdalne i szalone, robi ze śmiertelnie poważną, a nawet zaciętą miną. A ta pasuje Wysockiej bardzo dobrze i pozwala skutecznie prowadzić publiczność przez kolejne policyjne gabinety.

Znakomicie radzą sobie też wszyscy teatralni “policjanci” – to właśnie dzięki ich energii i celowym scenicznym wygłupom, często na krawędzi farsy, ten spektakl ma świetne tempo i naprawdę mocno bawi. Uroczo slapstickowy jest Arkadiusz Brykalski, między przemocowym maczyzmem a zaskakującą spolegliwością umiejętnie przechodzi Oskar Stoczyński. Nobliwość wysokiego dowódcy z porywczą impulsywnością – jak w momencie rozrzucania dokumentów po całej scenie – łączy Grzegorz Falkowski, a Artem Manuilov skutecznie buduje postać rozbrajająco tępego policyjnego “trepa”.

Niemal każda scena w ich wykonaniu, każda rozmowa, ujawniająca brak rozsądku, a czasem wręcz zwykłą głupotę, każde kłamstwo, każde fałszowanie zeznań, zmienianie wcześniejszych wersji, każdy akt rozpaczliwej, karykaturalnej agresji, nabiera bardzo mocnego wydźwięku. Bo przecież to wszystko robią na scenie faceci w mundurach polskiej policji.

“Obrażanie munduru”? No bez przesady, przecież to “tylko” teatr. W tym kontekście otwarte żarty z policji – sceny, w których funkcjonariusze nie radzą sobie z czytaniem, liczeniem, a nawet ze zwykłym schowaniem klucza do szuflady – są tylko zabawnym dodatkiem. Tak jak moment, w którym jeden z policjantów zostaje zakneblowany… biało-czerwoną flagą.

Taniec z granatnikiem

Tym, co wywoływało największe poruszenie, a często wręcz głośne wybuchy śmiechu na widowni, były grubymi nićmi szyte aluzje do współczesnej sytuacji w Polsce, a przede wszystkim – polskiej policji.

Zaczęło się już od pierwszej sceny, kiedy padają standardowe, a w tym przypadku arcyironiczne słowa o tym, że “wszelkie podobieństwo do prawdziwych zdarzeń jest przypadkowe”. Wówczas przez scenę przechodzi aktor, trzymający w ręku słynny granatnik – taki sam, jak ten, którym Jarosław Szymczyk, główny komendant policji, kilka miesięcy temu wysadził część pomieszczeń w najważniejszym policyjnym budynku w Polsce.

Piętrowy żart dotyczył pojawiającej się na koniec pierwszego aktu piosenki – farbowana “prokuratorka” – prowokatorka skłania policjantów do zaśpiewania słynnego utworu “Bella ciao”. To znakomita kpina już w kontekście włoskim – to przecież ulubiona piosenka środowisk anarchistycznych z tego kraju.

W polskim spektaklu dochodzi dodatkowy aspekt – “Bella ciao” pojawia się w słynnej rodzimej wersji. Piosenka “Tortury ciało”, nagrana przez zespół Di Libe brent wi a nase Szmate, była hymnem “czarnych protestów” – masowych demonstracji, które przeszły przez cały kraj po zaostrzeniu przepisów aborcyjnych. Były one brutalnie tłumione przez policję. Trudno o lepsze kpiny nawiązujące do tej sytuacji, niż policyjny chór śpiewający te piosenkę ze sceny.

Jest też oczywiście smutny podtekst spektaklu – chodzi o śmierć, którą na skutek działań zatrzymujących go policjantów poniósł w 2016 roku na wrocławskim komisariacie 25-letni Igor Stachowiak. Ze sceny kilka razy padają nawiązania do tej sprawy – hasło “komisariat we Wrocławiu” wraca niemal jak refren.

Duda: “to wariat”

Dużo dosadniej niż proste żarty brzmi ze sceny kilka tekstów będących gorzkim komentarzem do tego, co się działo w Polsce za rządów PiS-u. Bohaterka opisując swoją karierę artystyczną, wspomina o tym, że liczyła na wsparcie ze strony ministra kultury, ale on “wspiera tylko radykalnych faszystów”. Analizując zaś działania policjantów, gorzko stwierdza, że “było zlecenie na zwalczanie lewactwa, a teraz wszystko się odwróciło”.

W jednej ze scen jako rekwizyty pojawiają się wizerunki ważnych PiS-owskich polityków, m.in.: Mariusza Kamińskiego i prezydenta Andrzeja Dudy – ponieważ w portrecie tego drugiego “urywa” się haczyk, niezbyt rozgarnięty policjant trzyma go w ręku. Ale zagapia się i trzyma… do góry nogami. Potem, chcąc ostrzec kolegów przed fałszywą prokuratorką, pisze na nim “to wariatka” – ale tak, że dwie ostatnie litery są w drugim rzędzie, przez chwilę publiczność ogląda więc zdjęcie Dudy z podpisem “to wariat”.

To nie wszystkie prawdziwe postacie, które wspomniane są w spektaklu – w drugim akcie pojawia się dziennikarka. W warszawskiej inscenizacji to, zagrana przez Karinę Seweryn, Dominika Wielowiejska, wieloletnia autorka “Gazety Wyborczej”, często piętnująca w swoich tekstach patologie polskiej policji. W finale rozgrywki między policją, “prokuratorką” i dziennikarką pojawia się z kolei nazwisko Iwony Kuc, policjantki z Komendy Głównej, która często wypowiadała się w mediach.

Jest też aluzja z zupełnie innego rejestru. W jednej ze scen – co w Teatrze Powszechnym zdarza się nie po raz pierwszy – pojawił się drobny żarcik z aktorki, która przez kilkanaście lat była gwiazdą tej sceny. Jedna z postaci opowiada o jakiejś kobiecie, że “przygnębiona, zapala papierosa a’la Krystyna Janda”.

Nowy spektakl Zadary bardzo broni się swoim aktualnym wymiarem. Jego urok może oczywiście blednąć z czasem, wraz z przemijaniem wspomnień po rządach PiS-u, ale policja zawsze pozostaje policją – żarty z jej ślepego podporządkowania władzy i błędów, które pojawiają się w wyniku jej działalności pozostaną nieśmiertelne. Zupełnie, niestety, inaczej niż ludzie, którzy na skutek tych błędów giną.

Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski

W najnowszym odcinku podcastu “Clickbait” rozmawiamy o “Zabójcy” Davida Finchera, “Informacji zwrotnej” z Arkadiuszem Jakubikiem oraz ostatnim sezonie “The Crown”, gdzie, spoiler, ginie księżna Diana. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułJak pobudzić laktację?
Następny artykułAbsurdalne kary Tesli. Ładujesz powyżej 90 procent poj. baterii, płacisz karę