A A+ A++

Z byłym prezydentem Bydgoszczy, obecnie radnym wojewódzkim rozmawiamy o przyszłości województwa kujawsko-pomorskiego. Urząd Marszałkowski opracowuje projekt strategii rozwoju Kujawsko-Pomorskiego. Dokument nosi nazwę Strategia Przyspieszenia 2030+

Roman Jasiakiewicz: To trzecia strategia, którą opracowuje samorząd województwa. A w tej dobie, w której mamy ogromną liczbę niewiadomych związanych z kryzysem i tym, co będzie po kryzysie, wymaga wyjątkowej wnikliwości i dokładnej symulacji, co nam się może zdarzyć. Istotą strategii powinien być rozsądek w wydawaniu pieniędzy i kreowaniu przyszłości.

A tak nie jest?

– Odnoszę wrażenie, że wiele osób, które pracowały nad strategią na własny rachunek, nie prowadziło nawet symbolicznego kiosku Ruchu. Nie widać świadomości, skąd się biorą pieniądze. One się nie biorą z budżetu, tylko z pracy. I to dopiero buduje siłę województwa. Co mnie niepokoi? Pozycja Kujawsko-Pomorskiego po realizacji dwóch poprzednich strategii została w obecnym dokumencie we wszystkich niemal punktach rozwojowych oceniona bardzo krytycznie. Taka jest diagnoza przeszłości. Znajdujemy się między 12. a 16. miejscem wśród regionów w skali kraju we wszystkich sferach życia. Nie znalazłem w obecnej strategii odpowiedzi na kilka podstawowych kwestii. Które dziedziny życia chcemy uczynić motorem regionu i jak je rozruszać, aby wyjść z inercji, w jakiej województwo znajduje się od wielu lat?

Ma pan swoją odpowiedź?

– Przede wszystkim koniec z wzajemnym głaskaniem się po głowach i rozdawnictwem pieniędzy pochodzących przecież w ogromnej większości z Unii Europejskiej, wynikającym z politycznych czy wyborczych kalkulacji. Przesuwamy ten wóz od wyborów do wyborów.

Poda pan przykłady?

– Proszę zważyć, jaki zbudowaliśmy układ komunikacyjny, co jest jedną z najważniejszych funkcji w rozwoju regionu. Spoglądam z zazdrością na woj. pomorskie, gdzie kolej metropolitarna sięga tam od Gdańska do Bytowa i Chojnic. A nam nawet do głowy nie przychodzi, aby tworzyć taką sieć, choćby wokół miast prezydenckich. Wielkim hasłem jest zbudowanie kawałka linii kolejowej przez Trzciniec na lotnisko. To kpina, jeśli przez dwie kadencje tarmoszę się z drogą kolejową nr 356 w kierunku Poznania. To przykład braku zrozumienia dla istoty tej sprawy. Druga rzecz – duży potrzebuje mniej mocy do rozruszania silnika swego rozwoju.

Jak pan to rozumie?

– Nie mamy lidera w województwie.

Mamy dwóch liderów: Bydgoszcz i Toruń. To wynika ze strategii

– Mamy dwustołeczność, bo trudno mówić o równorzędnym liderowaniu w sytuacji, gdy jedno miasto ma 360 tys. mieszkańców, a drugie – 200 tys. Nikomu nie przyjdzie do głowy w Wielkopolsce traktować równorzędnie Poznania z Koninem. W Trójmieście liderem jest Gdańsk, a za nim kroczy Gdynia.

Toruń ma atut. Jest miastem stołecznym.

– To błąd ustrojowy. Dochodzę do trzeciej ważnej rzeczy – tego co nazywam księstwami marszałków. Ustalono, że ośrodkiem, który będzie dzielił środki unijne bez jakiejkolwiek kontroli, jest zarząd województwa, a faktycznie marszałek. Zdaję sobie sprawę, że kiedy ustalano taki porządek, chodziło o tempo, ale po wielu latach doświadczeń pora się głębiej nad tym zastanowić.

Czy to znaczy, że marszałek Piotr Całbecki dzieli unijne pieniądze źle czy niesprawiedliwie?

– Może dzielić lepiej, przekazując je tak, aby stymulowały rozwój województwa. Chcę teraz wrócić do kwestii traktowania Bydgoszczy. Zmianie ulega traktowanie ZIT-ów. Ale w jakim zakresie? Będzie pięć ZIT-ów w obrębie miast prezydenckich i my już w tej sprawie z kolegami radnymi Krupą i Krzemkowskim zadaliśmy pytanie, dlaczego Bydgoszczy zawęża się się obszar oddziaływania ZIT wyłącznie na powiat bydgoski. W ramach udanego Stowarzyszenia Metropolia Bydgoska działa już przecież kilkadziesiąt gmin z ościennych powiatów. Nagle się okazuje, że stowarzyszenie wypada poza ZIT.

Dlaczego tak się dzieje?

– Bo inaczej to Bydgoszcz, w odróżnieniu od pozostałych miast mających tworzyć w regionie ZIT-y, byłaby znacznie silniejsza. Nie ma więc takiej woli, choć pozostaje to w sprzeczności z zasadami Unii Europejskiej, które wyraźnie mówią o zasadzie oddolności i dobrowolności w tworzeniu ZIT-ów. U nas musi być na rozkaz i my, radni z Bydgoszczy, nie mamy wpływu na to. Dlaczego? M.in. dlatego, że nawet liczba radnych nie odpowiada liczbie mieszkańców. W Bydgoszczy jest o dwóch radnych za mało. Mamy i inne kłopoty.

Jakie?

– Wielokrotnie mówiłem o potrzebie budowy wschodniej obwodnicy Bydgoszczy. A co się dzieje? Markuje się w strategii most na Wiśle, budujemy przeprawę promową. W Toruniu ma za to powstać już trzeci most.

Z tego co pan mówi wynika, że w strategii nie uwzględniono odpowiednio mocno roli najliczniejszej i najsilniejszej pod względem potencjału Bydgoszczy. Mówiąc trywialnie, według pana – ogon kręci psem.

– Zważywszy na wielkości, raczej kot. Ale nie mam zamiaru robić zamętu. Chcę tylko zabrać głos w dyskusji na temat rozwoju województwa. Bo powinno być lepiej, a niekoniecznie – tak jak było. Doświadczenie podpowiada, że z tego, jak było, niewiele mieliśmy pożytku. Jeśli więc nie osiągamy pożądanych celów, region nie rozwija się tak, aby nie zajmować miejsc od 12. do 16., należy coś zmienić – buty, zawodników albo lidera. A w każdym razie umówmy się co do lidera, który będzie ten wóz ciągnął. Takiej refleksji nie ma. Łatwiej by się nam rozmawiało, gdyby tzw. dwustołeczność oparta była na komplementarności. Znam nastroje bydgoszczan. Zadowolenia z dwustołeczności nie ma i trzeba wykazać zdecydowanie więcej delikatności i dyplomacji, aby nie utracić województwa.

A to nam grozi?

– Bezmyślność, którą w wielu przypadkach widzę, jest przerażająca. Utwierdzamy bowiem bydgoszczan w przeświadczeniu, że wtedy, gdy nie istniało woj. kujawsko-pomorskie, było lepiej. Przykłady bezmyślności? Mówi się o rozbudowie Filharmonii Pomorskiej i Opery Nova. I co mamy? Zapis w strategii brzmi, że jak będą środki unijne, to rozbudujemy. A w Toruniu buduje się teatr muzyczny. W strategii się pisze, że wybudujemy we Włocławku filharmonię. Czy to jest rozsądne?

Wracamy więc do racjonalnego dzielenia pieniędzy?

– Musi się ono dziś oprzeć na wytworzeniu wartości dodanej, żeby nas przesuwała w skali kraju do przodu w niektórych choć dziedzinach. Weźmy uczelnie. Oba nasze bydgoskie uniwersytety, tak jest zapisane w strategii, mogą stać się wyższymi szkołami zawodowymi. A powinno być wyraźnie nakreślone działanie na rzecz ich uniwersyteckości. Nie ma w niej wzmianki o powstaniu wyższej uczelni medycznej w Bydgoszczy jako priorytetu, szczególnie wobec doświadczeń pandemii.

Podkreśla się rolę UMK w Toruniu jako lidera – wiodącej uczelni w regionie i należącej przecież do czołówki w Polsce.

– Przy całym szacunku dla UMK, w skali regionu i strategii jego rozwoju, to zdecydowanie za mało. Z Polski wyjechało 70 tys. lekarzy, wykorzystajmy szansę na powstanie medycznego uniwersytetu. Projekt jest w Sejmie.

Z tego co pan mówi wynika smutna refleksja, że jednym z hamulców rozwoju województwa jest rywalizacja Torunia i Bydgoszczy?

– Dlatego nakłaniam do komplementarności w rozwoju. Ma polegać na tym, że skoro w jednym mieście mamy cenioną instytucję, zespół, liderów przedsięwzięcia, to ją wspierajmy, zamiast w innym mieście tworzyć w strategii konkurencyjny ośrodek. Przykład z lekkiej atletyki jest znaczący. Budowa konkurencyjnej hali w Toruniu, gdzie tradycje lekkoatletyczne są znacznie uboższe, było bezmyślne.

Ale trudno odmówić Toruniowi takich ambicji i budowy u siebie wielkiej hali sportowo-widowiskowej.

– Lepiej służyłaby w Bydgoszczy. To jest właśnie komplementarność. Nikt nie ma zamiaru zabierać toruńskiego gotyku i historyczności, bo to absurd. A wyskok w strategii z filharmonią we Włocławku to przykład braku komplementarności. Bydgoski obiekt ciągle czeka na pieniądze, więc kombinujmy z tych środków, które mamy, zamiast wymyślać. Podobnie z Operą Nova, kiedy wszystko już było podobno gotowe. A przecież rozbudowa tych obiektów da im i regionowi możliwości zarabiania. Znajdą się wtedy pieniądze np. na darmowe autobusy dla włocławian, którzy przyjadą do wiodących w województwie Opery Nova i Filharmonii Pomorskiej. Nie ma potrzeby, aby takie obiekty były w każdym powiecie.

W jaki sposób widziałby pan nasze województwo i relacje bydgosko-toruńskie za kilka lat, na koniec obowiązywania tej trzeciej strategii rozwoju?

– Bardzo bym chciał, aby brak roztropności przy dzieleniu pieniędzy i zauważaniu istotnych problemów, nie zaważyły w przyszłości na istnieniu województwa. Kompletne lekceważenie lokalnej obywatelskości może mu zagrozić. Ogromny wysiłek został włożony w wiązanie trzech województw: bydgoskiego, toruńskiego i włocławskiego w jeden byt. Źle by się stało, gdyby brak roztropności nie wyciszał konfliktów, ale je potęgował i wywoływał kolejne dyskusje.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZmiana organizacji pracy rudzkiego Urzędu Miasta przedłużona do 3 stycznia
Następny artykułRosja i Irak dyskutują o współpracy naftowo-gazowej oraz modernizacji infrastruktury elektroenergetycznej