A A+ A++

Przypomnijmy krótko: Zespół Przyrodniczo-Krajobrazowy (ZPK) ma obecnie ok. 40 ha. W projekcie uchwały zaproponowano wyłączenie 8,91 ha (to zieleń przydomowa, tereny użytkowane rolniczo, tereny leśne, teren Parku nad Jarem i inne, w tym tereny trawiaste czy sztucznie wykopane stawy), jednocześnie zwiększając obszar o 3,17 ha (do Wisły). Apel członków grupy „Płock dla drzew” i płockiego koła partii Zieloni o zdjęcie uchwały – celem przeprowadzenia konsultacji społecznych – decyzją 14 radnych został odrzucony.

“Usankcjonowanie bezprawia”

– Niedopuszczenie społeczników do konsultacji społecznych jest jedną z bardziej wstydliwych decyzji w historii płockiego samorządu – podkreślał przewodniczący Rady Miasta Płocka, Artur Jaroszewski. – Zmniejszenie obszaru ZPK oznacza usankcjonowanie wielu bezprawnych działań, które działy się na tym obszarze na przestrzeni ostatnich 20 lat.

Radna PiS Wioletta Kulpa dopatrzyła się wykonania nowego uzasadnienia na zasadzie kopiuj-wklej z projektu z 2017 r. Zabrakło jednak pewnych fragmentów, w tym tego: – „Brak środków finansowych w budżecie miasta na wykup gruntów będących w granicach Zespołu oraz na realizację ustaleń miejscowych planów w strefie parkowej i rekreacyjnej przyczyniły się do dalszej presji okolicznych mieszkańców na te tereny, co spowodowało przerwanie ciągów spacerowych oraz zamknięcie (w dwóch miejscach) do nich dostępu. Szczególnie negatywny wpływ miało samowolne (bezumowne) korzystanie z działki (właściciele sąsiadujących z nią nieruchomości powiększali własne ogródki przydomowe – teren zagospodarowano przez place zabaw, nasadzenia, oczka wodne)”.

Radna: – Nie zgadzam się na usankcjonowanie bezprawia, samowolne korzystanie z działek przez właścicieli nieruchomości. Rękami PSL i prawie całego klubu KO próbujecie usankcjonować coś, co było łamaniem prawa.

W internecie radnych nazwali „cwaniackimi skur…”

Tomasz Kominek zagłosował – jako jeden z czworga radnych – za projektem podczas prac komisji inwestycji, rozwoju i bezpieczeństwa miasta. Jego zdaniem większość osób w auli ratusza ma czyste i szlachetne intencje, działając w sprawie drzew dla Płocka. I mówił, że w komentarzach na Facebooku radnych, którzy głosowali za projektem lub wstrzymywali się od głosu, nazwano m.in. „cwaniackimi skur…”.

Kominek oburzał się: – Pamiętam starania o budowę przedszkola przy ul. Kossobudzkiego. Ci sami społecznicy, którzy mieli wgląd do dokumentów, zaczęli uprawiać duży szum medialny, kiedy zgodnie z projektem przyszło wyciąć drzewa. Oczywiście z rekompensatą przyrodniczą. Nie ma mojej zgody, aby ludzi uprawiający politykę na forach nazywać społecznikami, z którymi my, jako Rada Miasta, mamy podejmować konsultacje.

Odniósł się też do projektu uchwały: – Zarzucają nam zmniejszenie obszaru Zespołu, ale co usunięto? Tereny leśne, które chroni ustawa o lasach. Znikną tereny rolnicze, które są prywatną własnością. A co się znajdzie w granicach chronionego obszaru? Zielony teren między Grabówką a Wisłą.

Artur Jaroszewski polemizował: – Brzydkich, niecenzuralnych słów użyła jedna, może dwie osoby na kilkadziesiąt. Nie stosujmy odpowiedzialności zbiorowej. Nie dyskredytujmy tych, którzy np. odnieśli się do sprawy rzeczowo. Wycięcie dużego drzewa i zastąpienie go małą sadzonką to żadna rekompensata. Nic nie stoi na przeszkodzie, by ochrona lasów była dodatkowo wzmocniona.

Kulpa do Kominka: – Jeśli urażenie radnego bierze górę nad dyskusją merytoryczną w temacie, to zastanawiam się, czy to jest odpowiednie miejsce dla takiej osoby. To krzywdzi osoby, które są aktywne w temacie. Osoba czująca się urażona nagle obraża się na wszystkich. Nie tędy droga.

A jeśli spróchniałe drzewo spadnie na człowieka? Społeczników nie ma

– Obrażać to się mogę na swojego psa, że nie podał mi łapy. Nie powiedziałem, że się obraziłem – odpierał Tomasz Kominek. – Uzasadniłem naszą ocenę merytoryczną zaprojektowanego projektu uchwały. Jeszcze nie zdarzyło się, by nie było rekompensaty za wycinkę drzew, często spróchniałych, które nie rokują. W sprawie Rosicy dla mnie kompetentna jest np. ogrodnik miasta, dyrektor Syska-Żelechowska, a nie pewien fotograf [to „wycieczka” pod adresem jednego z aktywistów miejskich – red.]. Na moim osiedlu zatrzymano wycinkę drzewa, chociaż wiedzieliśmy, że ono nie ma szans na przeżycie. Była duża awantura. Na dyżur przyszło siedem osób z pytaniem, dlaczego nie wycinamy suchych drzew. A jeśli takie drzewo spadnie na samochód lub na człowieka? Wtedy już tych społeczników nie ma.

Artur Jaroszewski na to: – Za jedno duże wycięte drzewo przybywa jedna malutka sadzonka…

Tu zaprotestował wiceprezydent Dyśkiewicz. – Nasadzamy drzewa 10- lub 15-letnie. Myślenie o takim „mała sadzonka” jest absolutnie nieadekwatne.

Jaroszewski przyznał: – Widzę, że sadzonki są większe niż kiedyś. Ale to skala nieporównywalna z wyciętymi 50-letnimi drzewami.

“To tylko 2,5 tys. m kw.”

Dyśkiewicz stwierdził: – Niedawno gościliśmy przedstawicieli tych społeczników na spotkaniu. Tematu jaru Rosicy, który tajemnicą nie jest, nie poruszali. Zanim powstał ZPK, zabudowa tego terenu już trwała, pozwolenia były wydawane dużo wcześniej.

Artur Jaroszewski komentował: – Spotkanie ze społecznikami było w grudniu. O projekcie tej uchwały wiedzą raptem od 10 dni.

Dyrektorka wydziału kształtowania środowiska w ratuszu, Maja Syska-Żelechowska, mówiła, że dokonano analizy każdej z działek (jej zdaniem granice we wcześniejszych uchwałach były nieprecyzyjne, naniesione grubą linią flamastra). – W ramach ZPK chcemy wyznaczyć teren naturalny, dlatego granic nie wytyczyliśmy wyłącznie po linii ogrodzeń, tylko linii zadrzewienia, biorąc pod uwagę granice użytków czy granice ewidencyjne działek – informowała.

Przyznała, że już wcześniej doszło do ingerencji w teren. – Może nie chodziło o jakieś spektakularne powierzchnie. To wynikało także z niekonsekwencji zapisów innych dokumentów, gdzie dopuszczano w granicach ZPK np. zieleń ogrodową. Próbujemy to wszystko usystematyzować, chronić to, co jest naturalne.

Głos zabrał również dyrektor wydziału zarządzania nieruchomościami gminy Wojciech Petecki: – Pomiędzy Rosicą a zabudową mieszkaniową od strony Podolszyc występuje niecałe 2,5 tys. m kw. zajętych nieruchomości gminnych na potrzeby ogródków przydomowych. To 17 przypadków i żadnego nie nazwałbym bezumownym korzystaniem. W jednym przypadku skończyła się umowa i nie złożono wniosku o zawarcie kolejnej. Jedna osoba nie była zainteresowana dzierżawą, ogrodzenie usunęliśmy, ale nie odzyskaliśmy terenu pokrytego inną formą niż zieleń naturalna.

Dodawał: – W wyniku analizy zrobionej przed 2017 r. ujawniono czy stwierdzono ileś tam nowych przypadków korzystania z naszych nieruchomości gminnych od strony jaru, o których wcześniej nie wiedziano chociażby z racji trudnego dostępu do tego terenu. Tam nie ma komunikacji. Co do wysokości opłat, nie ma preferencji. Umowy dzierżawy dają możliwość ich rozwiązania, gdyby miasto planowało inwestycję, np. ścieżkę na takim terenie.

Projekt poparli wszyscy radni z KO i PSL, radny Jerzy Seweryniak z PiS. Nie oddali głosu radni PiS: Tomasz Kolczyński i Marek Krysztofiak. Przeciw projektowi uchwały byli pozostali radni PiS.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułJak przebiegają szczepienia w Elblągu? [WIDEO]
Następny artykułSamostrzel Brązowa Szkołą