– Premia będzie tylko wtedy, gdy jednocześnie awansujemy do ekstraklasy. Nie ma premii za zdobycie pucharu. Jest za sam awans, ale niewielka – mówi sternik Białej Gwiazdy.
Jak przyjmuje pan ostatnie rezultaty w lidze? Przed wami finał Pucharu Polski, wielkie święto, ale bezpośredni awans do ekstraklasy wyraźnie Wiśle uciekł.
Jarosław Królewski, większościowy właściciel i prezes Wisły Kraków: Zdecydowanie nie jesteśmy zadowoleni z wyników. Gdybyśmy byli, to cieszylibyśmy się z wyższego miejsca w tabeli, ale celem jest awans. Zeszły sezon nauczył nas, że trzeba podchodzić z pokorą i pracować do ostatniego meczu. W poprzednich rozgrywkach mieliśmy serię dużych zwycięstw, graliśmy bardzo ładną piłkę, wszyscy wręcz się nią zachwycali, wygraliśmy rundę z przewagą kilku punktów, ale skończyło się jak się skończyło. To jest logiczna zagwozdka, bo czasami gramy ładnie i przegrywamy, a wtedy kibice mówią, że nie liczy się styl. W związku z tym celem jest awans do ekstraklasy, a styl nie jest istotny.
Rozumie pan tłumaczenia trenera, który mówił, że drużyna jest zmęczona mentalnie i fizycznie? Podkreślał, że to wynika ze stylu, który preferuje.
To się fajnie „klika”, jeżeli wyrwie się te słowa z kontekstu. Trener miał na myśli przede wszystkim to, że gramy na dwóch frontach, a zawodnicy wracają do gry po wielu kontuzjach. Możemy mówić, że Wisła powinna sobie z tym radzić, liczyć dni pomiędzy meczami, ale to też jest wyzwanie psychiczne dla piłkarzy. Druga rzecz jest taka, że to, co trener powiedział o meczu w Pruszkowie, gdzie Arka również miała swoje wyzwania, jest prawdą. Wisła próbując w wielu meczach burzyć mur postawiony przez rywali, biega o wiele bardziej dynamicznie, bo jest nastawiona na grę, a nie tylko przeszkadzanie. Takie jest moje zdanie w tym temacie i to prezentują dane. Nie jesteśmy zadowoleni z meczu z Resovią, bo mieliśmy go szansę wygrać i byliśmy lepsi, nawet grając poniżej swoich możliwości. W każdej istotnej statystyce dla współczesnego futbolu byliśmy lepszą drużyną, ale widzimy, że bycie lepszym nie wystarczy. Jeżeli mówimy, że styl się nie liczy, to czekamy na ostateczne rozstrzygnięcia.
Dużym problemem jest wejście w mecz. Zespół rozegrał wiele słabych pierwszych połów, gdy piłkarze są wypoczęci.
Jest to też związane z metodyką treningową. Są kluby, co potwierdzają też nasze badania wydolnościowe i inne, w których jest taktyka przygotowania drużyny, by robić różnicę po 60. minucie. W Wiśle to widać bardzo mocno, praktycznie w każdym meczu intensywność jest wyższa po godzinie gry. Problemem u nas jest inny – wcześniej powinniśmy tworzyć sytuacje i utrzymywać koncentrację, nie popełniać tylu błędów indywidualnych, a na końcu zamykać mecze.
Sezon nieuchronnie zbliża się do końca. Czy macie przygotowane dwa scenariusze, zakładające przyszłość klubu w przypadku awansu i jego braku?
Nawet proces licencyjny wymaga od nas zaprezentowania dwóch scenariuszy i odpowiedź brzmi tak.
Czy brak awansu spowoduje przemodelowanie polityki sportowej?
Od kilku miesięcy polityka sportowa idzie w tę stronę, by klub bardzo mocno był oparty na danych. Tak jest teraz, a najbliższe okienko transferowe będzie takie praktycznie w stu procentach. Wszystko, co będzie zgodne z tą strategią, zamierzamy kontynuować, a co nie będzie – zostanie „wycięte”.
W razie braku awansu Kiko Ramirez pozostanie dyrektorem sportowym?
To kwestia do dyskusji, przede wszystkim między mną a Kiko, biorąc pod uwagę jego plany na przyszłość. Mamy strategię, stworzyliśmy potężny system do skautingu, systemy do oceny piłkarzy, modelu gry, strategii rekrutacji. Część z tego opublikujemy w ciągu najbliższego miesiąca, żeby ludzie wiedzieli, jak to w Wiśle wygląda. W tym momencie mamy na liście 281 piłkarzy, którzy potencjalnie mogą nas zasilić w przyszłym sezonie.
Pozostanie w I lidze będzie oznaczało zaciskanie pasa, czy dalej będziecie próbować walczyć o awans?
Klub na pewno czeka reforma finansowa w wielu aspektach, niezależnie od wyniku sportowego. Nie chodzi o optymalizację kosztów, tylko przemodelowanie kilku tematów. Przy braku awansu potencjalne wyzwania finansowe będą większe, więc jest naturalne, że oszczędności także.
Zapytam wprost: czy brak awansu będzie stanowić zagrożenie dla bytu klubu?
Zadajemy sobie to pytanie od pięciu lat, a w czasie mojej prezesury co pół roku. Obietnica, że Wisła będzie dalej funkcjonowała, jest dotrzymywana. Wbrew temu, co się pisze, wykonujemy bardzo wiele wewnętrznej pracy, dzięki której mamy duży budżet, zaufanie wśród sponsorów i partnerów na rynku. Mamy na tyle siły, możliwości i pomysłów, by klub dalej funkcjonował nawet będąc w I lidze.
Jesteście spokojni o licencję? Gracie w finale pucharu, więc trzeba myśleć o ewentualnych występach w europejskich pucharach.
Nie chciałbym wypowiadać się za komisję licencyjną i niczego narzucać. Wydaje mi się, że dobrze się prezentujemy od strony finasowej i innych naszych zobowiązań. Spełnimy wymagania na I ligę i ekstraklasę oraz będziemy walczyć o spełnienie tych, które dotyczą europejskich pucharów.
Latem kończy się umowa z Orlenem, sponsorem strategicznym. Jesteście przygotowani na to, że trzeba będzie znaleźć inny podmiot? Wszystko wskazuje, że po zmianie rządu państwowe spółki mniej będą wspierać choćby kluby.
Bierzemy pod uwagę wszystkie rozwiązania, rozmawiamy z innymi, którzy mogliby zostać sponsorem głównym. Dużo się w tym temacie dzieje, próżni nie będzie.
Zmieni się prezydent Krakowa. Czy po wyborach miał pan kontakt z prezydentem elektem?
Mamy dobry kontakt. Dość jasno wyraziliśmy, co jest dla nas istotne w kontekście budowy modelu dla oceny wsparcia finansowego klubu i będziemy to doprecyzowywać. Nie będziemy przychodzić do miasta z ogromnymi oczekiwaniami, które uderzałyby w mieszkańców. To przede wszystkim jest praca nad tym, by klub wspólnie z miastem nie tylko myślał o optymalizacji, czyli by stadion kosztował mniej albo był proporcjonalnie odbierany względem płatności za czynsz, ale by na siebie zarabiał. Powinniśmy pracować na takich zasadach, by wygenerować dodatkowe przychody, które byłyby w stanie uwierzytelnić współpracę, a nie tylko była ona była w jakiś sposób tuszowana.
Bierzecie pod uwagę scenariusz, w którym zawiązujecie spółkę z miastem, która przejęłaby rolę operatora obiektu i szukała możliwości zarabiania na nim? Chodzi o stworzenia wizji funkcjonowania, której nie ma od kilkunastu lat.
To jest podstawa, musimy również wspólnie poszukać sponsora tytularnego i mam nadzieję, że współpraca będzie dużo lepsza. To nasz cel i obowiązek, który był zaniedbany przez wiele lat.
Finał Pucharu Polski to duże święto. Bardzo dużo kibiców wybiera się do Warszawy i biorąc pod uwagę to, co się dzieje w tym sezonie, będzie to dla nich wynagrodzenie braku obecności na wyjazdach. Wiemy jednak, jak wyglądały finały w poprzednich latach, więc nasuwa się pytanie, czy rozmawiacie z nimi. To może być okazja, by pokazać całej Polsce, że kibice Wisły zasługują na to, by móc wspierać swoją drużynę. To da się zrobić, jeżeli obędzie się bez groźnych incydentów.
Jestem spokojny o naszych kibiców, choć zdajemy sobie sprawę, że po drodze mogą się zdarzać prowokacje i inne dziwne rzeczy. To spora społeczność do zarządzania i nie wszystko jesteśmy w stanie przewidzieć. Myślę, że zaprezentują się bardzo dobrze, podobnie jak piłkarze.
Wierzy pan, że uda się skruszyć ten mur, który stoi przed kibicami Wisły w meczach wyjazdowych w lidze?
Uważam, że inne kluby nie wpuszczą ich do końca sezonu. Rozmawiałem z prezesem Motoru Lublin Zbigniewem Jakubasem, że bardzo zależałoby nam na obecności fanów w przypadu baraży, by nasz zespół był wspierany. Wstępnie wyraził chęć, by popracować nad tym tematem. Finał pucharu jest pstryczkiem dla tych, którzy w nieformalny sposób „zabraniali” bywać kibicom Wisły na meczach wyjazdowych, bo za to będziemy mieć prawdopodobnie 25 tysięcy osób na Stadionie Narodowym.
Osiągnął pan porozumienie z drużyną w sprawie ewentualnej premii za zdobycie pucharu? Zwycięzca otrzymuje aż 5 mln zł.
Jesteśmy po rozmowach. Premia będzie tylko wtedy, gdy jednocześnie awansujemy do ekstraklasy. Nie ma premii za zdobycie pucharu. Jest za awans, ale niewielka w porównaniu z tym, czego dotyczyło pytanie. To wynika m.in. z kontraktów.
Podkreślał pan w swoich wpisach, że chciałby pan kontynuować współpracę z Albertem Rude także w przypadku pozostania w I lidze. Jaka jest jego przyszłość?
Znacie moje podejście do zatrudniania i zwalniania trenerów. Mamy cele do spełnienia i po sezonie sprawdzimy, które zostały zrealizowane i ewentualnie jaki mamy pomysł na przyszłe rozgrywki. Od tego będzie zależała dalsza współpraca. Patrząc na warsztat trenera – jak jest postrzegany, jak pracuje, jaką ma etykę pracy i wiedzę – jestem przekonany, że może dać Wiśle bardzo dużo, nie tylko pierwszej drużynie, ale również w akademii i we wszystkim, co chcemy stworzyć. Patrzę na ten projekt długoterminowo, bo gdyby tak nie było, to nie prowadziłbym długiego procesu przed jego wyborem.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS