Pamiętacie, te sceny z amerykańskich filmów z lat 70. i 80.? Dwóch młodzieńców, z brylantyną we włosach i lucky strike’ami w ustach, wsiada do swoich samochodów przy owacji podpitych kumpli. Rozgrzewają silniki i na sygnał miejscowej piękności ruszają do wyścigu. Na końcu długiej prostej jest urwisko. Kto stchórzy i zahamuje, ten frajer. Wygrywa ten, którego nerwy są ze stali i wytrzyma do samego końca. Cóż, czasem zwycięzca kończy na dnie przepaści, ale – niewątpliwie – imię jego przechodzi do małomiasteczkowej legendy.
Oryginalne źródło: ZOBACZ
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS