A A+ A++

Pamiętacie, te sceny z amerykańskich filmów z lat 70. i 80.? Dwóch młodzieńców, z brylantyną we włosach i lucky strike’ami w ustach, wsiada do swoich samochodów przy owacji podpitych kumpli. Rozgrzewają silniki i na sygnał miejscowej piękności ruszają do wyścigu. Na końcu długiej prostej jest urwisko. Kto stchórzy i zahamuje, ten frajer. Wygrywa ten, którego nerwy są ze stali i wytrzyma do samego końca. Cóż, czasem zwycięzca kończy na dnie przepaści, ale – niewątpliwie – imię jego przechodzi do małomiasteczkowej legendy.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułA1 cała w betonie. Gierkówka przejdzie do historii w piątek 13 sierpnia
Następny artykułChojnice spisane w połowie