Aby dowieźć do centrum miasta kierowców samochodów bez ich samochodów, inni urzędnicy tworzą tymczasowy parking w środku miasta, uruchamiają autobusy i zastanawiają się, dlaczego nikt z tego nie korzysta. Pytanie, jakim cudem półmilionowe miasto wciąż nie ma żadego normalnego parkingu park&ride.
Wiceprezydent Gdańska Piotr Borawski podsumował nowy jarmarkowy pomysł, czyli akcję zostaw samochód pod stadionem i pojedź do centrum specjalnym autobusem: „905 kierowców skorzystało z usługi park & ride podczas Jarmarku św. Dominika. Dla jednych będzie to dużo, dla innych niewystarczająco, ale faktem jest, że to 905 aut mniej zaparkowanych w Śródmieściu w tym gorącym okresie”.
Dla mnie to ani dużo, ani niewystarczająco. Dla mnie to dowód na porażkę miejskich urzędników. I nie chodzi tu tylko o frekwencję, choć ta jest, delikatnie mówiąc, bardzo słaba. Sama liczba 905 nie wygląda może aż tak źle. Ale jak się jej przyjrzeć dokładniej, to już wygląda to dużo gorzej. Jarmark trwał 24 dni, więc średnio 37 samochodów dziennie korzystało z nowej usługi. Każdego dnia autobusy jechały w sumie 24 razy w jednym kierunku. Oznacza to, że każdym autobusem jechało średnio 1,5 kierowcy. GAiT dostaje od miasta ok. 10,5 zł za przejechany kilometr, co oznacza, że wożenie tych tłumów kierowców przez 24 dni kosztowało ok 60 tys. zł, czyli wychodzi 66 zł za jednego kierowcę. Taniej byłoby więc każdemu wynająć taksówkę. Ale porażka tego pomysłu nie jest dziełem przypadku czy złego marketingu. To wyniki wieloletniej pracy miejskich planistów.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS