Japonia po raz kolejny w ciągu ostatniej dekady złagodziła przepisy dotyczące eksportu uzbrojenia i sprzętu wojskowego. Dwoma głównymi czynnikami wymuszającymi zmiany są sytuacja międzynarodowa po rosyjskiej inwazji na Ukrainę oraz nawiązanie współpracy z Wielką Brytanią i Włochami w ramach projektu samolotu bojowego następnej generacji GCAP (Global Combat Air Programme, Globalny Program Walki Powietrznej). Jednocześnie pojawiły się doniesienia o rozmowach ze Stanami Zjednoczonymi w sprawie rewizji dwustronnego sojuszu.
Na początek wyjaśnijmy, jak to jest z tym eksportem japońskiej techniki wojskowej. Fundament to wprowadzona w roku 1967 polityka „trzech zasad” sprowadzająca się do zakazu eksportu uzbrojenia do krajów komunistycznych, objętych embargiem ONZ lub uwikłanych w konflikty. W 1976 przerodziło się to w praktycznie całkowity zakaz sprzedaży uzbrojenia za granicę. Dopiero w roku 2011 złagodzono przepisy. Odtąd Japonia może wyposażać misje pokojowe i humanitarne, a także uczestniczyć w międzynarodowych projektach i konsorcjach zbrojeniowych.
W roku 2014 nadeszło kolejne złagodzenie. Parlament zaakceptował sprzedaż systemów „nieśmiercionośnych”, co konkretnie oznaczało systemy: ratownicze, transportowe, ostrzegawcze, obserwacyjne i trałowania min. Do tego dochodziły jeszcze elementy silników i systemów naprowadzania dla pocisków rakietowych.
Z tak ograniczonym asortymentem trudno spodziewać się oszałamiających sukcesów. Można wymienić jedynie sprzedaż czterech radarów dozoru przestrzeni powietrznej Mitsubishi Electric Horizon 2 Filipinom w roku 2020. Japonia wystartowała też w konkursach na nowe okręty podwodne dla Australii i Indii – i w obu poniosła klęskę. Cały czas też nie mogą zakończyć się rozmowy (czy może to tylko czcze spekulacje?) w sprawie kupna przez Indie samolotów amfibii ShinMaywa US-2i.
飛行艇「US-2」江田島湾から離水する瞬間です。
今回は最大まで寄って撮りました。
3月21日11:30 pic.twitter.com/JHfISWR1mJ— Cafe Lisboa【リスボン】 (@shipyard_lisboa) March 21, 2024
Nie powinno to dziwić. Powiązania i klientów zdobywa się latami, a do tego japońskie koncerny, dla których produkcja zbrojeniowa ma marginalne znaczenie, nie wykazują większego zainteresowania sprzedażą militarnego asortymentu. Istotnym czynnikiem są też obawy o szkody piarowe. Handel bronią może zaszkodzić wizerunkowi firmy u pacyfistycznej rodzimej klienteli, ale również u antyjapońsko nastawionych konsumentów w Chinach i Korei Południowej. Doszło więc do sytuacji, w której głównymi orędownikami zmian są ministerstwo obrony i Siły Samoobrony (Jieitai). Stojący za tym mechanizm jest prosty: większa produkcja oznacza niższą cenę, większe zamówienia można zaś zdobyć przede wszystkim dzięki zagranicznym klientom.
Po napaści Rosji na Ukrainę wzrósł nacisk ze strony Waszyngtonu i europejskich partnerów na dalsze łagodzenie restrykcji. W obliczu rosnących potrzeb frontu i ujawnionego z całą bezwzględnością regresu europejskiego przemysłu zbrojeniowego do poziomu manufaktur zaczęto szukać wszelkich możliwych źródeł zaopatrzenia, zwłaszcza amunicji artyleryjskiej.
Waszyngton wystąpił z propozycją, aby Japonia poszła szlakiem przetartym przez Koreę Południową: dostarczała amunicję pozwalającą uzupełnić amerykańskie magazyny. Tokio dostosowało się do tych życzeń i 22 grudnia premier Fumio Kishida ogłosił dopuszczenie do sprzedaży za granicę „uzbrojenia śmiercionośnego” – przyznano licencję na sprzedaż Stanom Zjednoczonym wyprodukowanych w Japonii pocisków do systemu Patriot. W przepisach oznacza to zgodę na eksport sprzętu produkowanego na licencji do kraju licencjodawcy.
Kolejnym, istotnym z punktu widzenia samej Japonii, punktem nacisku okazał się program GCAP. Kiedy w grudniu 2022 roku doszło do połączenia programów japońskiego F-X i brytyjsko-włoskiego Tempesta, pojawiło się ważne, ale to bardzo ważne pytanie: jak pogodzić restrykcyjne japońskie przepisy ze wspólnym rozwojem konstrukcji, produkcją i ewentualnym eksportem?
26 marca rząd Kishidy ogłosił nowe wytyczne dla stosowania cały czas obowiązujących „trzech zasad”. W myśl zrewidowanych przepisów GCAP został częściowo wyjęty spod ograniczeń. Przyszłe myśliwce nie będą mogły być przekazywane krajom, gdzie prowadzone są operacje bojowe. Oprócz tego eksport będzie ograniczony jedynie do państw, z którymi Japonia ma podpisane umowy o transferze uzbrojenia i technologii. W grupie tej znajduje się obecnie piętnaście państw, w tym, oprócz Wielkiej Brytanii i Włoch, także USA, Niemcy, Francja, Indie i Australia.
Tak pokrętne postawienie sprawy jest efektem targów wewnątrz japońskiej koalicji rządzącej. Było to maksimum na jakie zgodził się Komeito, młodszy partner Partii Liberalno-Demokratycznej (LDP). Jako partia buddyjska i zdeklarowanie pacyfistyczna Komeito najchętniej widziałoby utrzymanie zimnowojennych przepisów. W teorii LDP mogła szukać i znaleźć poparcie wśród opozycji, zwłaszcza u postrzeganej w Japonii jako alt‑rightowa Nippon Isshin, będącej ciekawą formą prawicowego ruchu miejskiego, wymusiłoby to jednak inne targi i kompromisy, który groziłyby stabilności koalicji i aż nazbyt poważnym przemeblowaniem na japońskiej scenie politycznej.
Na tym nie koniec
Jako się rzekło, w Japonii nie brakuje także zwolenników całkowitej rewizji przepisów dotyczących eksportu uzbrojenia. Pierwszy szef rady bezpieczeństwa narodowego Shōtarō Yachi uważa, że sprzedaż broni za granicę powinna zostać nie tylko dopuszczona, ale także stać się elementem polityki bezpieczeństwa państwa. To właśnie za kadencji Yachiego zaczęły się podchody do przekazywania japońskiego używanego sprzętu, jak morskie samoloty patrolowe P-3C, państwom takim jak Wietnam, zmagającym się z chińską ekspansją na Morzu Południowochińskim. Podchody, których koniec jest dziś równie daleki jak na początku całej tej epopei.
W rozmowie z magazynem Nikkei Asia Yachi wskazuje na konieczność rozbudowy przemysłu zbrojeniowego, jako jeden z warunków przygotowania na ewentualność przedłużającego się konfliktu. Przytacza także przykład Korei Południowej. Ostatnie sukcesy eksportowe południowokoreańskiej zbrojeniówki przyjęto w Japonii z pewnym zaskoczeniem. Jak widać, zmusiły one niektórych do myślenia. Yachi nie mówi tego wprost, ale dość jasno sugeruje, że wypracowana w trakcie zimnej wojny polityka nie przystaje już do rzeczywistości.
Łagodzenie przepisów eksportowych to jedna strona medalu. Drugą jest zaostrzanie kontroli. Paradoks? Nic z tych rzeczy. Japonia jest jedynym państwem G7, w którym nie ma certyfikatów bezpieczeństwa. Było to pokłosiem bardzo lekkomyślnego podejścia do kwestii bezpieczeństwa, tak w administracji, jak i w przemyśle. Sytuację zmieniło w ciągu ostatnich kilku lat coraz bardziej natarczywe, niekiedy niemal jawne szpiegostwo przemysłowe, głównie ze strony Chin.
Na tym jednak nie koniec. Braki są też widoczne w technologiach podwójnego zastosowania. Tym sposobem w roku 2016 przy niewielkim wysiłku Chiny kupiły suszarnię rozpyłową. Urządzenia tego typu są wykorzystywane w przemyśle farmaceutycznym, chemicznym i spożywczym, mogą jednak zostać wykorzystane do produkcji broni biologicznej i z tego powodu ich sprzedaż objęta jest teoretycznie restrykcjami. Z powodu dziurawego systemu kontroli japońskie obrabiarki miały także trafiać do rosyjskich zakładów zbrojeniowych.
Pod koniec stycznia tego roku ministerstwo gospodarki, handlu i przemysłu (METI) zapowiedziało wprowadzenie w tym roku zaostrzenia kontroli eksportu dóbr i urządzeń podwójnego zastosowania. Nie chodzi tylko o sprzedaż przez japońskich producentów, ale także możliwość trafienia przez pośredników do państw trzecich. W myśl aktualnych przepisów zgoda METI jest wymagana w przypadku sprzedaży za granicę zaawansowanych materiałów i precyzyjnych obrabiarek. Lista ta ma zostać rozszerzona między innymi o sprzęt telekomunikacyjny i większe spektrum obrabiarek.
W zakresie sprzedaży sprzętu wojskowego i okołowojskowego Japonia dzieli obecnie państwa na trzy kategorie: objęte embargiem ONZ, mające odpowiednią kontrolę eksportu (grupa ta liczy 27 państw, w tym USA, Wielką Brytanię i Koreę Południową) i całą resztę. W tej ostatniej grupie są chociażby Rosja i Chiny. Restrykcje jej dotyczące mają zostać sprowadzone do poziomu państw objętych sankcjami, jak Korea Północna. Chociaż brzmi to groźnie, Tokio nie przeciera szlaków, a jedynie podąża za przykładem Waszyngtonu i wielu państw europejskich.
Pod koniec lutego rząd przedstawił wreszcie wstępne założenia certyfikatów bezpieczeństwa dla pracowników sektora państwowego i prywatnego mających do czynienia z informacjami poufnymi. Procedura przyznania certyfikatu ma obejmować sprawdzenie historii kryminalnej, zażywania narkotyków, narodowości członków rodziny i tak dalej. Także tutaj zmiany wymusiła nie tylko sytuacja międzynarodowa, ale może przede wszystkim udział w programie GCAP. Brak certyfikatów bezpieczeństwa dla Japończyków stwarzał bardzo istotne problemy we współpracy z Brytyjczykami i Włochami.
Kolejna rewizja sojuszu
Według informacji uzyskanych przez Financial Times podczas zaplanowanej na 10 kwietnia wizyty premiera Kishidy w Waszyngtonie ogłoszona ma zostać rewizja dwustronnego sojuszu. Samo w sobie nie jest to żadnym zaskoczeniem – od momentu podpisania w roku 1960 amerykańsko-japoński układ bezpieczeństwa był już kilkakrotnie rewidowany, ostatni raz za drugiej administracji Baracka Obamy. Za każdym razem chodziło o to samo: przyjęcie przez Japonię większej odpowiedzialności za swoje bezpieczeństwo. Na dobrą sprawę cały czas w przypadku ataku na Japonię USA są zobowiązane wystąpić w ich obronie, natomiast zobowiązania Tokio w przypadku ataku na amerykańskie siły w regionie pozostają niezbyt precyzyjne.
Od czasów premiera Shinzō Abe nie ma na tym polu wątpliwości. W związku z polityką Chin, a zwłaszcza sytuacją wokół Tajwanu, Japonia sama zaczęła deklarować większą wolę wypełniania sojuszniczych zobowiązań. Jak twierdzą źródła FT, rewizja sojuszu będzie największa w dotychczasowej historii i będzie koncentrować się na strukturze dowodzenia. Wzorem ma być, po raz kolejny, Korea Południowa. Może wydawać się to zaskakujące, ale od roku 1960 Japonia i Stany Zjednoczone nie dorobiły się wspólnego dowództwa odpowiadającego strukturom NATO czy sojuszu amerykańsko-południowokoreańskiego właśnie. W myśl traktatu między Tokio i Waszyngtonem w przypadku agresji na Japonię USA mają wystąpić w jej obronie, ale siły amerykańskie będą walczyć sobie, a Jieitai sobie.
Taki stan rzeczy jest krytykowany przez Pentagon, jednak Japończycy przez lata sprzeciwiali się powołaniu wspólnego dowództwa, obawiając się ograniczenia własnej niezależności. Coś drgnęło po japońskiej stronie w roku 2011 po tsunami i katastrofie w Fukushimie. Okazało się wówczas, że szef połączonych sztabów jest zbyt przeciążony obowiązkami. Musiał wówczas jednocześnie kierować siłami uczestniczącymi w misjach ratunkowych i usuwaniu skutków katastrofy, koordynować ich działania z Amerykanami oraz współpracować z rządem, kierującym działaniami służb cywilnych.
Gdy w kolejnych latach Chiny zaczęły być traktowane jako główne zagrożenie dla bezpieczeństwa Japonii, a w grę zaczął wchodzić nawet wybuch wojny o Tajwan, uznano, że japońskie połączone sztaby nie podołają tylu zadaniom na raz. Pojawiła się więc koncepcja powołania dowództwa odpowiadającego za działania operacyjne Jieitai i ich współpracę z Amerykanami. Decyzję zatwierdziła Strategia Bezpieczeństwa Narodowego z roku 2022. Formowanie nowego dowództwa ma rozpocząć się w roku 2025, a cały proces miałby zakończyć się w roku 2027. Dowódca japońskiego dowództwa operacyjnego miałby ściśle współpracować z amerykańskim dowództwem Indo-Pacyfiku (INDOPACOM).
Sugerowane zmiany zakładają częstsze spotkania kierownictwa Sił Samoobrony z INDOPACOM-em i ściślejszą współpracę z dowództwem sił USA w Japonii (USFJ). Tutaj zaczynają się problemy. Japończycy chcieliby bowiem, aby na czele USFJ stanął czterogwiazdkowy generał lub admirał. Pentagon nie mówi wprost „nie”, nawet wykazuje zainteresowanie rozbudową dowództwa. Natomiast Kongres nie jest już tak chętny do wprowadzania zmian, które wiązałyby się ze wzrostem wydatków. Zdaniem senatora Jacka Reeda, przewodniczącego senackiej komisji sił zbrojnych, obecna struktura USFJ jest „adekwatna”.
Hunini, Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS