Dzisiaj, 30 sierpnia (13:11)
– Wyrok sądu oznacza, że przez 20 lat w Warszawie oddano setki nieruchomości i wypłacono setki milionów złotych odszkodowania ludziom, którzy nie mieli żadnego tytułu prawnego, aby się o to ubiegać – mówi w rozmowie z Interią Jan Śpiewak, działacz miejski od lat zajmujący się kwestią dzikiej reprywatyzacji. To komentarz do wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego, z którego wynika, że handlarze roszczeniami nie mogli domagać się zwrotu nieruchomości.
Decyzja sądu to pokłosie działań komisji weryfikacyjnej, która powstała w marcu 2017 r. i zajęła się sprawą reprywatyzacji nieruchomości w Warszawie. To właśnie jej członkowie podjęli decyzję, z której wynikało, że niektóre z nieruchomości mają wrócić we władanie warszawskiego ratusza. Te decyzje zaskarżyli niektórzy handlarze roszczeń oraz władze Warszawy, a do ich argumentacji przychylił się Wojewódzki Sąd Administracyjny.
Naczelny Sąd Administracyjny, który w poniedziałek rozpatrywał cztery skargi kasacyjne, wydał jednak wyrok, z którego wynika, że handlarze roszczeniami nie mogli domagać się zwrotu nieruchomości. Orzeczenie jest prawomocne i odnosi się do nieruchomości znajdujących się przy: ul. Senatorskiej 7 i 9, ul. Szarej 3, 5, 7, i 9 oraz ul. Rozbrat 42 oraz gruntów przy ul. Szarej i Czerniakowskiej.
Przeczytaj także: Brakuje tysięcy nauczycieli. Jest dwa razy więcej wakatów, niż rok temu
– To jest sprawa precedensowa. Sąd spojrzał na dekret Bieruta, który został zapisany na jednej stronie i powiedział, że z dokumentu wynika, że stroną postępowania może być tylko właściciel nieruchomości oraz jego spadkobiercy. Zaznaczył, że spadkobiercą nie jest osoba, która kupiła roszczenia. To oznacza, że handlarze roszczeniami nie powinni być beneficjentami decyzji reprywatyzacyjnych – mówi w rozmowie z Interią Jan Śpiewak, działacz miejski od lat zajmujący się kwestią dzikiej reprywatyzacji.
Sam Śpiewak był jedną ze stron postępowania przed Naczelnym Sądem Administracyjnym. Chodzi o sprawę Ogrodu Jordanowskiego znajdującego się przy ul. Szarej. – To była jedna z pierwszych spraw, którą jako miejscy aktywiści się zajęliśmy w 2013 r. Ten teren został zreprywatyzowany przez handlarza roszczeniami, który chciał tam wybudować apartamentowiec. Wtedy podjęliśmy decyzję, że trzeba o ten teren zawalczyć – opowiada miejski aktywista.
Zobacz: Pomarańczowe rzeki i niebieskie drzewa w Jaworznie
Jak przyznaje, decyzją sądu był zaskoczony. – Nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy. Wyrok sądu oznacza, że przez 20 lat w Warszawie oddano setki nieruchomości i wypłacono setki milionów złotych odszkodowania ludziom, którzy nie mieli żadnego tytułu prawnego, aby się o to ubiegać – przyznaje. I opowiada, że z jego obserwacji dekret Bieruta przez lata był interpretowany w taki sposób, aby sprzyjać osobom, które handlowały roszczeniami.
– Dekret wydano po to, aby odbudować miasto po wojnie. Miasto, które było ruiną. A przez lata ten dekret był wykorzystywany do masowego uwłaszczania się handlarzy roszczeniami na majątku publicznym. Choć, jak się okazuje po latach, nie mieli do tego żadnego tytułu prawnego. To jest największa afera III RP. Tutaj tysiącom ludzi zniszczono życie, wyrzucając ich na bruk. Reprywatyzacja to zbrodnia bez kary – mówi.
– Jak to się stało, że przez tyle lat kolejni prezydenci Warszawy, w tym Hanna Gronkiewicz-Waltz, profesor prawa, nie umiała przeczytać dekretu, który liczy jedną stronę A4. To jest nieprawdopodobne. Moim zdaniem jej miejsce jest na ławie oskarżonych. Tymczasem była prezydent wykłada … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS