A A+ A++

Jak wynika z raportu JLL, sprzedaż w II kwartale 2020 roku na sześciu największych rynkach w kraju zmniejszyła się w porównaniu z poprzednim kwartałem o ponad 64 proc. Natomiast spadek liczby mieszkań, których sprzedaż rozpoczęto był zdecydowanie mniejszy i wyniósł niecałe 19 proc. Czy takie wyniki można powitać z optymizmem? W opinii ekspertów JLL – tak.

Autor: housemarket.pl 13 sierpnia 2020 08:01

Trzy miesiące temu można było się obawiać, że rynek mieszkaniowy zniesie uderzenie pandemii dużo gorzej. Nic dziwnego, że obecne nastroje uczestników rynku są nieporównanie lepsze niż na początku kwietnia.

Jak wynika z raportu JLL “Rynek mieszkaniowy w Polsce 2 kwartał 2020”, łącznie na sześciu największych rynkach w analizowanym okresie sprzedanych zostało około 6,9 tys. mieszkań. Było to ok. 60 proc. mniej niż przeciętna kwartalna sprzedaż w ostatnich trzech latach (2017-2019). Eksperci zaznaczają, że na ten wynik wpłynął wprowadzony “lock down”. Przez większą część kwartału obowiązywały przepisy ograniczające przemieszczanie się poza miejscem zamieszkania i większość osób stosowała się do tych regulacji.

– Dzięki danym uzyskanym w przeprowadzonym dodatkowo w połowie maja 2020 r. monitoringu rynku wiemy, że spadek sprzedaży miał miejsce przede wszystkim w pierwszych 6-7 tygodniach. W drugiej połowie kwartału, zwłaszcza w czerwcu, sprzedaż zaczęła dynamicznie rosnąć – czytamy w raporcie.

Z raportu wynika, że 10,6 tys. mieszkań, których sprzedaż rozpoczęto w okresie kwiecień – czerwiec, z kwartalną średnią z trzech ostatnich lat, różnica wynosi blisko 36 proc. Trzeba zauważyć, że choć w wielu przypadkach deweloperzy napotkali problemy z utrzymaniem założonych harmonogramów realizacji, to generalnie prace budowlane nie były wstrzymane, a firmy wykonawcze zgłaszały gotowość do rozpoczęcia kolejnych inwestycji. 

Ponad to, w ciągu minionego oferta zwiększyła się o 10 proc. JLL wyjaśnia, że wynikało to nie tylko z relatywnie dobrego poziomu wprowadzeń, ale było związane także z rezygnacjami niektórych nabywców z rezerwacji dokonanych w poprzednim okresie.

– To zjawisko miało jednak umiarkowaną skalę, mniejszą niż można było zakładać. Pomogło elastyczne podejście wielu deweloperów, którzy w nowych okolicznościach dali swoim klientom więcej czasu na podjęcie ostatecznej decyzji, albo na fizyczne pojawienie się w biurze sprzedaży. Pomogło elastyczne podejście wielu deweloperów, którzy w nowych okolicznościach dali swoim klientom więcej czasu na podjęcie ostatecznej decyzji, albo na fizyczne pojawienie się w biurze sprzedaży. W sumie oferta na sześciu rynkach zbliżyła się do 49 tys. lokali, ale wciąż jest nieco niższa niż przeciętny poziom oferty notowany w ostatnich latach – podaje raport. 

Zadowalająca podaż

W większości analizowanych przez JLL miast liczba mieszkań wprowadzonych do sprzedaży w minionym kwartale wyraźnie przekroczyła sprzedaż.

– Oferta wzrosła najbardziej – o ponad 22 proc. – w Krakowie, ale też tam była w relacji do sprzedaży bardzo niska kwartał wcześniej. Także w porównaniu z II kwartałem 2019 r. wzrost w tym mieście był najwyższy. W Warszawie, Wrocławiu i Łodzi wzrost poziomu oferty utrzymał się w przedziale 11-14% k/k. Liczba mieszkań dostępnych na rynku pierwotnym w Poznaniu praktycznie nie zmieniła się, a w Trójmieście nawet nieznacznie zmniejszyła. Jednocześnie, mimo tak istotnego procentowego zwiększenia poziomu oferty, poza Łodzią i Krakowem wszędzie wybór mieszkań był na koniec czerwca mniejszy niż przed rokiem – podaje raport. 

JLL zaznacza w raporcie, że porównując obecną sytuację na rynku z tym, co działo się w latach 2017-2019 trzeba pamiętać, że minione trzy lata były okresem wyjątkowym – czasem boomu spowodowanego równoczesnym wystąpieniem szeregu czynników umożliwiających rekordowy wzrost popytu i dość płynną na niego odpowiedź po stronie nowej podaży.

Raport podkreśla, że trudno w obecnej sytuacji wnioskować o relacji popytu i podaży w oparciu o stosowany zazwyczaj wskaźnik porównujący wielkość bieżącej oferty ze sprzedażą z ostatnich czterech kwartałów. Nie można też oczekiwać, że sprzedaż wróci szybko do rekordowych liczb. Ale też trudno zakładać, że w drugiej połowie bieżącego roku utrzyma się na bardzo niskim poziomie z „covidowego” drugiego kwartału.

– Gdyby uśrednić rezultat z dwóch pierwszych kwartałów roku i założyć, że drugie półrocze przyniesie podobną sprzedaż do tej z pierwszych sześciu miesięcy, to przy utrzymaniu obecnego poziomu produkcji (wprowadzeń) najlepsza dla deweloperów sytuacja miałaby miejsce w Warszawie, gdzie można by nadal mówić o lekkiej nadwyżce popytu, a w Krakowie, Trójmieście i Łodzi rynek byłby bliski równowagi – czytamy. 

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPiS chce zmian. Bezkarność za łamanie prawa “w celu przeciwdziałania Covid-19”
Następny artykułDW929: wiadukt do rozbiórki. Zamkną drogę