Z jednej strony rewolucja społeczno-technologiczna i ogromny postęp medycyny, ale z drugiej, uchodźstwo klimatyczne, brak wody i zanieczyszczone powietrze – tak w największym skrócie maluje się przyszłość naszych dzieci. Jej losy ważą się właśnie tu i teraz.
Statystyczne prognozy są dla obecnych młodych pokoleń optymistyczne. Demografowie od lat odnotowują bowiem wzrost średniej długości życia ludzi i długości trwania w zdrowiu. Według prognoz waszyngtońskiego Instytutu Pomiaru i Oceny Zdrowia (IHME) długość życia na świecie w 2040 r. wzrośnie średnio o 4,4 lat. W Polsce do tego czasu kobiety mają żyć średnio 85,7 lat, a mężczyźni – 79,6 lat. Pokrywa się to z przewidywaniami Głównego Urzędu Statystycznego, który zakłada, że w 2040 r. – w najgorszym wariancie – kobiety będą żyły średnio 85,9 lat, mężczyźni – 79,5 lat. W 2050 roku będzie można dodać już nawet dwa lata.
Tyle że te prognozy oparte są o statystyki z poprzednich lat i zakładają kontynuację trendów. Pochodzą jeszcze sprzed czasów pandemii COVID-19 ci wybuchu wojny w Ukrainie. Uwzględniają tylko część czynników, a nie biorą pod uwagę nagłych zmian. Wśród tych uwzględnianych próżno szukać czynników związanych ze stanem środowiska naturalnego.
Żaden kraj na świecie nie chroni dzieci przed kryzysem klimatycznym
Złudzeń nie pozostawia natomiast opublikowany w 2020 r. raport „Przyszłość dzieci na świecie”, który przygotowali eksperci ze Światowej Organizacji Zdrowia, UNICEF i czasopisma naukowego „The Lancet”. Autorzy przedstawili ranking dobrostanu dzieci i prognozę ich przyszłości w odniesieniu do 180 krajów. Ich główny wniosek brzmi: Przyszłość dzieci jest zagrożona, bo żaden kraj na świecie nie chroni ich przed pogłębiającym się kryzysem klimatyczno-ekologicznym. O ile w ciągu minionych 20 lat odnotowano ogromną poprawę zdrowia dzieci na świecie, o tyle teraz ten trend wyhamowuje i raczej ulegnie odwróceniu.
– Największym problemem i zagrożeniem jest obecnie emisja gazów cieplarnianych – mówi dra Marta Jermaczek-Sitak, biolożka, ekolożka, edukatorka. – W ciągu 200 lat od epoki przedindustrialnej wprowadziliśmy do atmosfery węgiel, który wcześniej gromadził się pod ziemią przez miliony, a nawet miliardy lat. Przyroda – nawet gdyby nie była konsekwentnie przez ludzi niszczona – nie jest w stanie wchłonąć takiego nadmiaru gazów. Ten ogromny nadmiar nas grzeje. Choć wiadomo o tym od kilkudziesięciu lat, emisja cały czas rośnie.
Na razie nie pomaga podpisane w 2015 r. przez państwa UE porozumienie paryskie deklarujące osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2050 r. i ograniczenie do 2030 r. emisji gazów do poziomu 55 proc. z roku 1990. Raport „Przyszłość dzieci na świecie” wylicza 25 krajów (w tym Polskę), które w przeliczeniu na mieszkańca emitują dwutlenek węgla w ilościach przekraczających poziom wyznaczony na 2030 r. Jeśli emisja nie zostanie ograniczona, średnia globalna temperatura powietrza nadal będzie niebezpiecznie wzrastać. Naukowcy szacują, że w takiej sytuacji globalne ocieplenie przekroczy do 2100 r. cztery stopnie Celsjusza. A to przyniesie katastrofę dla następnych pokoleń.
Przyszłe pokolenia będą zmagać się z suszami, pożarami, uchodźstwem klimatycznym i chorobami
– Wizja przyszłości naszych dzieci nie jest radosna – mówi Magdalena Zając, aktywistka z ruchu Rodzice dla Klimatu. – Jeśli nie powstrzymamy obecnego tempa wzrostu temperatury, w 2050 roku nie zobaczą np. lodowców i zaśnieżonych gór, rafy koralowej, części rzek (również w Polsce), części rodzajów ryb, zwierząt, ptaków. Z powodu suszy na pewnych obszarach Afryki nie będzie można żyć, więc nastąpi migracja klimatyczna. W wyniku m.in. topnienia lądolodów znikną pod wodą wyspy Pacyfiku, które już teraz są regularnie zalewane. Znikną ogromne obszary lasów, co dziś obserwujemy w Brazylii, Indonezji, Nigerii. Dostęp do świeżej wody będzie ograniczony (co dzieje się dziś w 68 proc. polskich gmin latem). To są zmiany, których w większości nie da się już powstrzymać. Możemy tylko wyhamować ich tempo i zakres, ale do tego potrzebne są działania tu i teraz – dodaje.
Biolożka i ekolożka dra Marta Jermaczek-Sitak również wskazuje, że przyszłych pokoleń nie dotkną zupełnie nowe problemy, bo one w wyniku katastrofy klimatycznej dzieją się już teraz. Nie zawsze da się połączyć występujące zjawisko bezpośrednio ze zmianami klimatu, a jednak okazuje się, że istnieje pośrednie powiązanie. Tak jest chociażby z brakiem śniegu zimą i coraz większą suszą latem. Bo w naszym klimacie większość zasobów wód jest uzupełniania przez topniejący śnieg.
– Przyszłe pokolenia na pewno będą mierzyć się z uchodźstwem klimatycznym, ale – znów – ucieczki ludzi z różnych części globu nie zawsze będą w oczywisty sposób powiązane z klimatem – tłumaczy biolożka. – Ludzie zaczną wyprowadzać się z nabrzeży mórz, bo z powodu topniejących lodowców woda będzie zalewać im domy. Z kolei z powodu suszy ucierpi uprawa ziem, więc rolnicy zaczną przeprowadzać się do miast, w których wystąpi przeludnienie, a co za tym idzie – lokalne lub nawet szersze, domowe konflikty. Już dziś uchodźstwo ekonomiczne jest pośrednio wywołane przez zmiany klimatyczne. Musimy nauczyć się patrzeć na te zjawiska bardziej holistycznie.
Potwierdza to również raport „Przyszłość dzieci na świecie”, którego autorzy wyliczają, że na skutek konfliktów, klęsk żywiołowych i zmian klimatu tylko w 2018 r. na świecie przesiedlono 40 mln osób. Przewidują, że do 2030 r. 2,3 mld ludzi będzie żyć w niesprzyjających warunkach, co przyniesie ogromne konsekwencje zdrowotne dla przyszłych pokoleń.
– Człowiek będzie częściej chorował, pojawią się nowe, egzotyczne choroby – mówi Magdalena Zając z ruchu Rodzice dla Klimatu. – Zanieczyszczenia powietrza będą jeszcze dotkliwiej niż teraz dotykać głównie dzieci i osób starszych. Wystarczy tylko wspomnieć badania dra Piotra Dąbrowieckiego, które wykazały, że dzieci mieszkające w zanieczyszczonym powietrzu czterokrotnie częściej łapią infekcje wirusowe, częściej mają astmę i alergie (dwie ostatnie dotykają co drugiego dziecka na Śląsku).
Młody aktywista: Wychowujemy się w wizji końca świata
W związku z tymi zagrożeniami coraz częściej mówi się o zjawisku depresji klimatycznej. Definiuje się ją jako chroniczny, paraliżujący lęk przed katastrofą związaną z globalnym ociepleniem. Udziela się zarówno osobom dorosłym, jak i młodym ludziom.
– Jesteśmy bardzo świadomym ekologicznie pokoleniem, co z jednej strony, dobrze o nas świadczy, ale z drugiej, niesamowicie nas przytłacza – przyznaje w jednym z odcinków podcastu „Po co to eko?” Beniamin Bożek, aktywista Młodzieżowego Strajku Klimatycznego z Górnego Śląska. – Samo to, że wychowujemy się w wizji końca świata i walki o butelkę wody za kilkadziesiąt lat jest przerażające. To zwyczajnie niesprawiedliwe, że takie problemy dotykają nastolatków. A często mamy wrażenie, że tylko my zauważamy kryzys klimatyczny i tylko my się nim przejmujemy, bo dotknie nas najbardziej.
Impulsem do utworzenia ruchu Rodzice dla Klimatu była właśnie chęć wsparcia Młodzieżowego Strajku Klimatycznego. Jej działacze organizują różne spotkania, warsztaty, edukują, a także próbują wpłynąć na decydentów politycznych. Wierzą, że jeszcze nie wszystko stracone. Murem stają za młodymi ludźmi.
– Nie jestem optymistką w odniesieniu do przyszłości naszych dzieci. Staram się jednak nie upajać apokalipsą, a skupiać na rzeczach, na które mam wpływ, czyli m.in. wychowaniu dzieci w miłości do planety. Chciałabym, aby w polskich szkołach wprowadzono obowiązkowe zajęcia terenowe z leśnikami, przyrodnikami. Ważne, aby były finansowane przez państwo, bo inaczej dojdzie na tym polu do wykluczeń – mówi Magdalena Genow-Jopek prowadząca na Instagramie konto Madka Natura, pomysłodawczyni lokalnej akcji edukacyjnej „Wildeckie randki z przyrodą” realizowanej w 2022 r. w Poznania.
Eksperci nie mają złudzeń – przyszłe pokolenia będą musiały przemodelować działanie różnych sfer życia. Chodzi np. o sposoby transportu i przemieszczania się, przemysł, rolnictwo, pozyskiwanie energii. Zdaniem aktywistki Magdaleny Zając, przy tak pędzących zmianach klimatycznych nikt w przyszłości nie pozwoli sobie na dwa samochody w rodzinie, hodowanie zwierząt na masową skalę, zabieranie pozostałych jeszcze naturalnych obszarów pod tereny rolnicze i przemysłowe, a także dalsze wydobywanie paliw kopalnych.
– Najpiękniejszym prezentem jaki możemy dziś dać dzieciom i wnukom jest opamiętanie się i poszanowanie środowiska. Podarujmy im czyste powietrze, wodę, stabilny ekosystem. Niech symbolem wolności będzie dla nich dziki las czy góry, a nie samochód – podsumowuje Magdalena Zając (na zdjęciu).
(Fot. Konrad Skotnicki)
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS