Zafira A i B przypominają ojca i syna. Swoje odpracowali, następców się dorobili, więc czas posiedzieć i pogadać. Jak ojcu i synowi na emeryturze?
Opel Zafira A: przestronny dziadek
Wsiadam do Zafiry A i od razu przypominam sobie, że wcale nie muszę się schylać. Bardzo to wygodne, zwłaszcza dla starszych osób. Pozycję za kierownicą również można określić jako wysoką. Przód jest krótki, ale gdyby wystawał jeszcze mniej, można by pomyśleć, że siedzimy w szoferce ciężarówki. De facto trochę tak jest. Samochód Opla miał nie tylko zapewniać komfortową podróż w siedem osób (dzięki systemowi Flex 7), ale po latach służył również jako auto do zadań specjalnych czy transportu towarów.
Rozglądam się po wyposażeniu. Choć to słowo może być trochę na wyrost. Manualna klimatyzacja, radio z cyfrowym wyświetlaczem nad konsolą centralną oraz sterowane elektrycznie przednie szyby i lusterka. Cóż więcej potrzeba było na początku tego tysiąclecia, by podróżować w komfortowych warunkach? Przestrzeni. Tej jest pod dostatkiem. Obszerne kieszenie, w których zmieszczą się butelki z wodą (z mlekiem też, jeśli mamy małe dzieci). Przednie fotele są oddalone od tylnej kanapy o przysłowiowy dzień drogi. W drugim rzędzie foteli nie zabraknie zatem miejsca na kolana – nieważne czy podróżują dwie, czy trzy osoby. Co prawda, tunel środkowy należy do dość wysokich, ale miejsca po bokach jest tyle, że zmieszczą się nawet dwie pary nóg.
Bagażnik w 5-osobowej konfiguracji oferuje 550 litrów. Pojemność, która zadowoli czteroosobową rodzinę, kiedy zechce wyjechać na wakacje. Nie można jednak odebrać Zafirze A właściwości transportowych, ponieważ po złożeniu drugiego rzędu siedzeń do dyspozycji jest już 1700 litrów. To rozmiary małej kawalerki. Zanim jednak ktoś zdecyduje się na porzucenie mieszkania i zamieszkanie w starym Oplu, musi też wiedzieć o tym, że po rozłożeniu trzeciego rzędu siedzeń, bagażnik właściwie nie istnieje. Zmieszczą się w nim co najwyżej mała torebka i złożony wózek dla dziecka. Komfortowo w ostatnim rzędzie mogą podróżować dzieci.
Zafira B: więcej znaczy lepiej
Przesiądźmy się do następcy. Od razu widać, że Opel Zafira B jest niżej zawieszony, niż poprzednik. Niemniej wsiada się do niego równie komfortowo. Fotele okazują się wygodne, a do tego widoczność jest jeszcze lepsza niż w Zafirze A. Czuję się, jakbym stał przed ekranem w kinie. Oczywiście Zafira B urosła względem poprzedniczki. Czuć to w środku. Jeśli miejsca w poprzedniku było mnóstwo, w tym jest go ,,mnóstwiej” (ogromne kieszenie, schowki w podłokietniku, pod nim).
Jeśli chodzi o wyposażenie, to podobnie jak w poprzedniczce: elektrycznie sterowane przednie szyby (pasażerowie z tyłu w obu egzemplarzach muszą zadowolić się systemem korbotronic), manualna klimatyzacja i radio z wyświetlaczem nad konsolą centralną są niemalże rynkowym standardem dziś. Cyfrowy ekran jest prawie tak samo zaprojektowany jak w poprzedniej generacji. Różnicą jest to, że w Zafirze B znajduje się bardziej na środku i można obsługiwać go za pomocą przycisków na kierownicy.
Nie będzie zaskoczeniem, że z tyłu miejsca jest bardzo dużo. Kanapa okazuje wygodna, a odległość kolan od tylnych foteli znowu imponuje. Denerwuje znowu tunel środkowy, choć tak naprawdę miejsca po bokach jest tyle, że nie powinno być z nim większego problemu.
Zajrzyjmy do bagażnika. Zafira urosła również i tutaj. Ma prawie 100 litrów więcej niż w poprzedniej generacji w konfiguracji ,,domyślnej” – czyli 650 litrów. Po złożeniu foteli, przestrzeń rośnie do 1820 litrów (mała kawalerka z niewielkim salonem). Najważniejszego Opel jednak nie zmienił. Przestrzeń bagażowa po rozłożeniu ostatniego rzędu siedzeń wciąż pozwala na zapakowanie (nieco większych) torebki i wózka. Tylko że to właściwie ciężko uznać za zarzut. Zafira to minivan zbudowany na bazie segmentu C, a nie bus.
Opel Zafira: dwa diesle z typowo dieslowskimi przebiegami
Dziadek ma do dyspozycji dwulitrowy silnik DTI o mocy 101 KM. Następca dysponuje motorem 1.9 CDTI z mocą 120 KM. Wybór pierwszego, którym będę jeździł jest raczej oczywisty.
Siadam do słabszego, żeby później móc poczuć poprawę osiągów. Zegary są bardzo czytelne i dostarczają najpotrzebniejszych informacji. Włącznie z przebiegiem: grubo ponad 200 tys. km. Można by pomyśleć, że samochód, który wiele lat po swojej młodości mógł spędzić jako auto typowo transportowe, będzie bardzo zmęczony. Tymczasem radzi sobie świetnie. Jest żwawy. Pamiętajmy jednak, że ,,żwawy” w przypadku Opla Zafiry A i Porsche 911 to zupełnie dwa różne odczucia. Nasz emeryt rozpędza się do 100 km/h w 14 s. Złośliwi mogą powiedzieć, że szybciej poruszają się nawet płyty tektoniczne, ale jak na kilkunastoletniego vana, jestem zupełnie satysfakcjonujący. Całość całkiem nieźle współpracuje z 5-biegową skrzynią manualną. Zawieszenie dobrze tłumi wyboje. Nawet wyciszenie, jak na diesla jest niezłe. Oczywiście kręcenie silnika powyżej 3 tys. obrotów mocno pogarsza komfort akustyczny.
Spalanie w cyklu mieszanym może wahać się między 6.5 a 7 litrami. Świetny wynik. Na autostradach można zejść jeszcze niżej. Jak na swoje rozmiary, Zafira A jest stosunkowo oszczędnym autem. Fotele nie trzymają dobrze ciała kierowcy. Mamy do czynienia z vanem i warto o tym cały czas pamiętać. I uwaga ta dotyczy też pokonywania zakrętów. Układ kierowniczy jest czuły i komunikatywny, ale wysokość tego auta powoduje, że na łuku mam wrażenie, jakby zaraz miało się przewrócić.
Zafira A: auto do zadań specjalnych
Wyższość pierwszej generacji nad drugą nie leży w szybkości, a większej wszechstronności. Dzięki wyżej zawieszonemu przodowi, pierwsza generacja nie ma problemu ze zjechaniem z drogi asfaltowej na leśną, a nawet bezdroża. Do Toyoty RAV4 nie może się równać (ze względu na brak napędu na cztery koła), ale i tak radzi sobie zaskakująco pewnie. Świetnie tłumi napotkane na drodze kamienie, wystające korzenie i dołki. Bez reduktora, napędu 4×4 Zafira spokojnie, w typowy dla siebie powolny sposób, prze do przodu po leśnych duktach.
Zimą na wsiach jest różnie z przejazdem. Kierowcy, mający do dyspozycji jedynie eleganckie sedany, są na straconej pozycji. Muszą ze łzami w oczach pokonywać kolejne metry często wątpliwie odśnieżonej drogi. Zafira A tymczasem bez większych problemów przedziera się przez kolejne zaspy i wdzięcznie pokonuje nierówności zamarzniętego śniegu na drodze. Zawieszenie zniesie wiele, a nawet jeżeli nie, części zamienne są śmieszne tanie.
No i oczywiście bagażnik. Możemy wrzucić tam wszystko, kilka worków cegieł, cementu, kosze z jabłkami. Nic się nie stanie ani plastikom w kufrze, ani autu. Co do wnętrza, również nie mamy się o co martwić. Nie ma tam skomplikowanej elektroniki, którą można uszkodzić. Większość ewentualnych rzeczy da się naprawić, mając kilka kluczy.
Opel Zafira B: jak w pociągu
Przesiadam się z wolnego, choć upartego emeryta do jego następcy. Pierwsze wrażenia? Jest dużo ciszej niż w Zafirze A, a kierownica działa lżej. Zawieszenie jest zestrojone miękko, ale i tak czuję co dzieje się z kołami. Wchodzenie w zakręty sprawia dużo większą przyjemność, ponieważ auto jest nieco niżej zawieszone i dłuższe od poprzednika. Ani ja, ani samochód nie przechylamy się na boki. Denerwują mnie manetki za kierownicą, które są sterowane kliknięciem i wracają do ustawienia podstawowego. Próba wyłączenia przypadkowo uruchomionej funkcji to jednak syzyfowa praca. Auto uruchomi wszystko, co ma do dyspozycji (spryskiwacze, kierunkowskazy, wycieraczki) i przechodzień obok może pomyśleć, że albo kierowca, albo on sam oszalał.
Najśmieszniejsze jest jednak to, że prowadząc ten samochód, ze względu na wysoką pozycję i ogromną przednią szybę, czuję się jakbym prowadził pociąg. Zwłaszcza po równiej drodze. W porównaniu z polskimi pociągami, ten się jednak nie spóźni, bo zawsze mamy go pod ręką. Przyspiesza bardzo jednostajnie. Cały czas czujemy, że prędkość przyrasta, ale nie wciska nas w fotel. Bardzo przyjemnie i w luksusowych warunkach po 12.2 s. od startu, na prędkościomierzu pojawia się liczba 100.
Niewątpliwą radość i przyjemność z użytkowania daje manualna skrzynia biegów ze względu na jej położenie i liczbę przełożeń. Nie muszę, tak jak w poprzedniku sięgać w dół i szukać lewarka. Tutaj przekładnia jest wysoko umiejscowiona i zapewnia to szybsze zmiany biegów. Z kolei – 6 przełożeń daje dużo większą frajdę z prowadzenia. Satysfakcję da nam również spalanie. W cyklu mieszanym to ok. 6 litrów na 100 km. Biorąc po uwagę ceny paliw, wizyta na stacji nie będzie częsta i nie zwiąże się z nieprzyjemnościami.
Minusem tej generacji jest jej niski przód. Nie wykorzystamy jej w takich celach jak Zafirę A. Będzie nam szkoda. Zafira B wciąż jest czymś pomiędzy autem użytkowym, a samochodem reprezentacyjnym. Wiąże się to ze stosunkową świeżością konstrukcji oraz relatywnie wysokimi cenami, jakich możemy się spodziewać po wystawieniu tego auta na sprzedaż.
Zafira i Zafira: mogą niedomagać
Wraz z wiekiem pojawiają się różne problemy obu modeli. Zafira A może walczyć z niesprawną pompą wspomagania elektrycznego układu kierowniczego, korozją, uszkodzonymi przegubami półosi napędowych. Usterki mogą dotyczyć również układu hamulcowego. Znane są przypadki zapiekających się zacisków i szybciej zużywających się tarcz. Czujnik poziomu oleju albo systemu ABS też może przedwcześnie odmówić posłuszeństwa.
Silnik pracujący pod maską Zafiry B, może mieć kłopoty z filtrem cząstek stałych i zaworem EGR. Nie licząc silnika, egzemplarze tej generacji borykają się ze szwankującą elektryką. Warto też zwracać uwagę na stan manualnej skrzyni (luzy, stukanie).
Zafira A vs. Zafira B – podsumowanie:
Wiele wskazuje na to, że przedstawiciele tego samego modelu będą miały różną starość. Zafira A (wciąż służąca wielu rodzinom za jedyny pojazd) jest autem niesamowicie wszechstronnym i praktycznym. Jej następczyni to samochód równie praktyczny jednak nie będzie raczej wykorzystywana do jazdy poza asfaltem. Swoją emeryturę spędzi w większości w miastach i na trasie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS