Krzyki, wrzaski, czarna rozpacz, groźby wyprowadzki, walka z użyciem nunczako i gwiazdek ninja, a nawet pisanie kolejnych tekstów do piosenek Nickleback – to tylko jedne z wielu mniej lub bardziej niebezpiecznych zachowań, z których obronnie korzystają dzieci, gdy tylko rodzice zawiadamiają, że:
„Już koniec oglądania bajek”
„Czas się skończył, odłóż tablet”
„Musimy już iść, wyłącz telewizor”
Jak więc zamienić te niekoniecznie najprzyjemniejsze chwile w naszym życiu na takie, które byłyby w pełni akceptowalne (i które nie zakłada porzucenia elektroniki i migracji do jaskiń)?
Geneza
Najpierw musimy zrozumieć dlaczego dzieci tak bardzo walczą o ten czas przed ekranem, gdy słyszą, że trzeba kończyć. Otóż najczęściej walczą dlatego, że nie skończyły jeszcze tego, co w danym momencie robiły. W sensie albo nie skończyły jeszcze w grze tego co sobie zaplanowały albo np. oglądana bajka się jeszcze nie skończyła.
Tymczasem my, jako rodzice spoglądający nieco z boku, dość często oczekujemy natychmiastowego podporządkowania się i nie rozumiemy dlaczego to jest dla dziecka takie trudne. Przecież mówimy już trzeci raz! A do tego wszystkiego się przecież „umówiliśmy”!
I tu przechodzimy do kolejnego punktu.
Umawianie się z dzieckiem
Najczęściej, z tego co słyszę, rodzice umawiają się z dzieckiem na określony czas przed ekranem, czy to z grą czy z bajką. Problemem jednak jest to, że dla większości dzieci (tak mniej więcej w wieku od 2 do 150 lat), czas nie jest w tej sytuacji najlepszym rozwiązaniem.
Wyobraźmy sobie sytuacje, w której oglądamy film i nagle przed jakąś istotną sceną telewizor się wyłącza, bo skończył nam się czas (pomijając szpitale i telewizję na monety, bo to jest skrajna patologia i już zgłosiłem ich do MOPSu)? Czujecie, Titanic uderza w górę lodową i wtedy pojawia się wielki napis na czarnym tle „jeśli chcesz wiedzieć czy przeżyli, wróć jutro o tej samej porze”.
„Dość” czasu
Dlatego też pierwszym co może nam zdecydowanie pomóc w rozwiązaniu tematu złości po „odłączeniu” dziecku od ekranu, to jest umawianie się na konkretne rzeczy, a nie na konkretny czas. Jak opisałem wcześniej, nawet dla dorosłych mógłby to być problem, a jeśli dodamy do tego, że dla wielu dzieci (szczególnie mniejszych) czas jest pojęciem jeszcze abstrakcyjnym i nie do końca go rozumieją, to mamy kumulację (prawie jak wygrana na loterii, tylko zamiast pieniędzy dostajemy tyle samo razy obuchem rzeczywistości).
Zamiast więc umawiać się na 20 minut bajki, lepiej umówić się na jeden lub dwa odcinki (no chyba, że Masza i Niedźwiedź, to wtedy trzy albo i cztery wejdą, bo to krótka i dobra bajka jest). Przy graniu podobnie – zamiast umawiać się na 20 minut grania, lepiej umówić się na dwa dni w czasie gry albo na dwa etapy (wszystko zależy od gry). Tutaj oczywiście może to spowodować, że czasami gra będzie trwała 15 minut, a czasami 30 minut, ale taki już urok gier.
To nie wszystko
Druga rzecz, którą możemy zrobić i która pomoże niezależnie od tego czy zdecydowaliśmy się na poprzednią metodę, to wejście do świata dziecka, zanim postanowimy je „odłączyć”.
To trochę tak jak w sytuacji, w której chcemy kogoś pocieszyć, kto jest smutny. Niestety skakanie z radosną miną nie zawsze zadziała – czasami trzeba usiąść obok, wyrazić współczucie, zrozumienie i dopiero po pewnym czasie można rozpocząć zmienianie nastroju na inny. Taka dyfuzja emocjonalna. Tutaj musimy podejść podobnie. Małymi kroczkami.
Najpierw wchodzimy do świata dziecka, sprawdzamy co robi, na jakim jest etapie (emocjonalnie i wirtualnie), zaczynamy rozmawiać, sprawdzamy grunt i wtedy szukamy punktu zaczepienia, który pomoże nam znaleźć wyjście (np. jak skoczysz Małyszem jeszcze trzy razy, to kończymy, bo tyle skoków zostało do końca Puchary Świata).
Wejście do świata dziecka zawsze dobre
Zresztą nie ma co ukrywać. Wiedza na temat tego co dziecko ogląda czy w co gra, jest dość istotna i to nie zależnie od tego czy chcemy, aby akurat kończyło czy nie. Bo bez tego później słyszymy jak to 8 latek grał w GTA V i Wiedźmina, gdyż rodzice nie wiedzieli co to za gry.
Poza tym wiele bajek czy gier jest też fajnymi punktami zaczepnymi do rozmów na temat tego jak wyglądają interakcje między ludźmi, dlaczego niektórzy postępują tak czy inaczej albo np. na temat emocji i tego co mogą przeżywać w danym momencie wybrani bohaterowie (a wiem, że często rodzice pytają kiedy i jak wprowadzać rozmowy o emocjach).
Także większa świadomość w zakresie tego co robi nasze dziecko na pewno nam nie zaszkodzi.
A może pomóc
Także podsumowując: pierwsze co możemy zrobić to zmienić nasze podejście do limitowania czasu przed komputerem (chociaż tutaj jeszcze dodam, że samo limitowanie, a już szczególnie traktowanie komputera jako nagrody też może wzmacniać u dziecka chęć do spędzania przed nim czasu i niechęć do kończenia).
Z kolei drugie, w mojej ocenie znacznie ważniejsze, to wejście do dziecięcego świata, zanim postanowimy dokonać w tym świecie zmian. Nawet jeśli niespecjalnie nas interesuje to, co ogląda, bądź w co gra nasze dziecko, dobrze jest znać chociaż podstawy tego co robi.
To pomaga nie tylko w tej jednej opisanej sytuacji, ale i w codziennym kontakcie z dzieckiem. Dzieci w pewnym wieku zaczynają rozumieć, że rodzice nie muszą mieć dokładnie takich samych zainteresowań jak one, ale i tak jest im miło, gdy czasami mogą z nami porozmawiać o tym, co lubią. Warto więc być gotowym zarówno słuchać, jak i czasami obserwować.
Prawa do zdjęcia należą do .
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS