Wiele zwierząt zjada przedstawicieli własnego gatunku, niektóre nawet potomstwo. Człowiek w zasadzie nie, choć “ludożerca” jest powszechnnie obecny w kulturze. Śmiejemy się z dowcipów o kanibalach lub nazywamy tak człowieka będącego w najgorszym stadium zdziczenia. Zakładamy, że człowieka można zjeść z powodów religinych, z własnej woli lub bez jej udziału, tak jak klienci Józefa Cyppka ze Szczecina, który po wojnie, na Pogodnie, sprzedawał żywność wyprodukowaną z zamordownych przez siebie ofiar. A co, jeśli do aktów kanibalizmu zmusza człowieka życie, a właściwie instynkt przeżycia?
Wśród najchętniej oglądanych teraz filmów na platformie Netflix znajduje się “Śnieżne bractwo” – chilijsko-urugwajsko-hiszpańsko-amerykańska koprodukcja o katastrofie wiozącego drużynę rugby, urugwajskiego samolotu w Andach, w 1972 roku.
Z 45 pasażerów i członków załogi uderzenie w górski szczyt przeżyło 29 osób, a ocałało 16. Reszta zmarła z zimna lub zimna i odniesionych obrażeń, w ciągu 72 dniowej gehenny, w lodowym piekle wysokich gór.
Nie licząc kilku konserw i garści suchego prowiantu byli bez jedzenia, a wypadek zastał ich w tym, co mieli na sobie, wsiadając do samolotu i licząc na rychłe lądowanie w ciepłym Chile. Akcję ratowniczą szybko zarzucono, więc powinni zginąć. A jednak 16 osób przetrwało ponad trzy miesiące, i znalazło ratunek.
Ile wytrzyma człowiek? “Trzy minuty bez powietrza, trzy dni bez wody, trzy tygodnie bez jedzenia” – usłyszeli rozbitkowie od jednego ze swoich współtowarzyszy, tuż po katastrofie. Ale tym co mogło ich zabić już pierwszej nocy było zimno. Temperatura w górskiej dolnie, gdzie zatrzymała się część kadłuba samolotu, spadała w nocy poniżej -20 stopni. Przetrwali, uszczelniając rozbity kadłub i ogrzewając się wzajemnie, zbici w ciasną grupę. Maszyna spadła w śniegu, więc nie było problemu braku wody. Topili ją na zmyślnie wygiętym kawałku blachy i gromadzili w butelkach. “Gdy grozi ci śmierć, stajesz się bardzo sprytny” – powiedział w wywiadzie po ocaleniu jeden z rozbitków, więc po wyczerpaniu skromnych zapasów żywności próbowali jeść skórzane elementy odzieży i wyposażenia samolotu, a nawet mech porastający granitowe skały. Niebawem stało się jasne, że grozi im śmierć głodowa.
Nieistotne jest kto pierwszy zaproponował jedzenie zwłok zmałych ofiar katasrofy – najbardziej zdesperowany, głodny, czy odważny. Tak. Mimo oporów religijnych i moralnych, rozbitkowie jedli ludzkie mięso.
Zimno, ból od ran, wycieńczenie organizmu, to wszystko umiemy sobie, lepiej czy gorzej, wyobrazić. Pisał o tym James Fenimore Cooper, pisali o tym Centkiewiczowie. Nie przypomminam sobie natomiast książki, czy filmu, o kanibaliźmie białych ludzi.
Uprzedzam, z tego filmu nie dowiecie się jak smakuje człowiek. Usłyszycie tylko, że kęsy da się przełknąć ze śniegiem.
Jestem ogromnie wdzięczny twórcom filmu., że nie epatują szczegółami. To co dzieje się z umysłem człowieka, który uświadamia sobie jak graniczną sytuacją jest spożywanie mięsa bliźniego, jest wystarczająco mocnym doznaniem. Podejrzewam, że moja wyobraźnia nawet nie zbliżyła się do tego, co czuli rozbitkowie, zjadając ciała współtowarzyszy. Musiała działać tam potężna chemia mózgu, inaczej nie umiem sobie wytłumaczyć dlaczego ta szczęśliwa 16-tka nie oszalała. “Szczęśliwa”, bo w końcu, po 72 dniach znaleźli ocalenie i wrócili do normalnego życia. Na tyle normalnego, że byli w stanie rozmawiać o tym, co ich spotkało.
Ta autentyczna katastrofa jest dobrze udokumentowana fotograficznie. Zdjęcia robił jeden z ocałałych pasażerów. Twórcy filmu wiernie odtworzyli materialną sferę tragedii. Czy udało im się pokazać dramatyzm nieuniknionych, straszliwych wyborów? Wydaje mi się, że tak, dzięki temu, że nie ulegli pokusie dosłowności i pozwolili widzowi uruchomić wyobraźnię i empatię. Film godny polecenia jako eksperyment na samym sobie, przeprowadzany w bezpiecznym laboratorium ciepłego fotela.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS