Dobra umowa biznesowa to taka, która reguluję współpracę w sposób wyczerpujący. A do tego jest napisana prostymi i krótkimi zdaniami. Jak to zrobić? Poniżej wskazówki.
Na temat umów, w tym umów biznesowych (tzw. umów o współpracy handlowej), w polskiej literaturze prawniczej są tysiące opracowań i analiz. Można powiedzieć, że o umowach, sposobie oraz skutkach się umawiania przez strony wiadomo wszystko.
Można by, gdy tymczasem życie dostarcza ciekawych historii, które zaskakują co do praw i obowiązków jak i skutków prawnych.
Brak reżimu umownego
Polskie prawo cywilne w postaci kodeksu cywilnego daje dużą swobodę do układania wzajemnych relacji między osobami fizycznymi, osobami fizycznymi a przedsiębiorcami oraz między samymi przedsiębiorcami. Nie ma jednego przepisu, który by nakazywał wszystkie stosunki regulować pisemną umową.
Kodeks cywilny lub inne akty prawne wymagają pisemnej umowy lub konkretnego zapisu w niej dla ściśle określonych zdarzeń. Poza tym wyjątkami umowa może mieć formę ustną.
CZYTAJ TAKŻE: FTA. Umowy wielkiego strachu i wielkich możliwości
Przedsiębiorcy mają więc możliwość układania wzajemnych relacji (stosunku prawnego) w postaci umowy o współpracy handlowej, która należy do kategorii umów nienazwanych (nie ma jej jako typu umowy w kodeksie cywilnym; umową nazwaną jest np. sprzedaż, najem, darowizna). Ten rodzaj umowy dotyczy często bardziej skomplikowanej relacji, niż gdyby umowa została zawarta z osobą fizyczną (choć umowa o świadczenie usług telekomunikacyjnych z operatorem czy kredytu bankowego potrafi zaskoczyć stopniem złożoności).
Z faktu, że ogólną regułą prawną jest swoboda umów, wynika, że umowa o współpracy handlowej może mieć tyle wersji, ilu jest przedsiębiorców. Tak mówi teoria. A tymczasem praktyka pokazuje inną stronę dbania o własny interes prawny, ekonomiczny czy finansowy.
Każdy jest ekspertem
Można śmiało powiedzieć, że w Polsce jest najwięcej prawników i lekarzy. Bo kogo by nie spytać, to doskonale potrafi ocenić, czy dane postępowanie w sprawie prawnej jest prowadzone prawidłowo, albo czy zastosowana procedura medyczna jest odpowiednia. Polacy mają genetyczną umiejętność oceny i sformułowania niemal ostatecznych opinii w mgnieniu oka w tych dwóch sferach. To oczywiście tzw. wiedza pospolita z gatunku „ ja wiem najlepiej”. Bo gdy przychodzi co do czego, to wiedzy i umiejętności brak.
Niemniej to powszechne przekonanie dla adwokatów i radców prawnych – z punktu widzenia ich interesów ekonomicznych – jest najlepszym podejściem do spraw prawnych. Bowiem zapewnia im ono stały dopływ nowych klientów.
CZYTAJ TAKŻE: Biznes na styku Ameryk
Dla sądów zaś ta ogólnonarodowa swoista „mądrość” jest źródłem zatorów, bo niektóre sprawy przypominają poprawianie dyktanda, a wykazane błędy są przedmiotem analizy i oceny, do której – gdyby strony poświeciły więcej czasu – zwyczajnie by nie doszło. Co zaoszczędziłoby czas i pieniądze wszystkich. W efekcie opinia o polskim sądownictwie również byłaby lepsza.
Niestety prawdziwa wiedza i umiejętności przegrywają z internetem. Polacy, w tym profesjonalne podmioty, jak przedsiębiorcy (małe i średnie przedsiębiorstwa; MŚP) na potęgę i – jak życie pokazuje – bezkrytycznie korzystają z informacji i rad, jakie zostały opublikowane w sieci.
Kilka kliknięć
Nie jest złe to, że z eksperckich stron pobieramy wzory umów, projekty statutów, przykłady pism procesowych. Ale to, że samodzielnie dokonujemy ich skrótów, korekt, uzupełnień, często nadając pobranym pismom nową treść, konstrukcję. Oczekując jednocześnie, że zachowują one swój pierwotny charakter. Robimy to sami, bo uważamy, że damy radę, bo to łatwe. Często można znaleźć ucięte przepisy, gdzie to aż razi grozą.
Życie jest więc bogate w ciekawe prawne konstrukcje. A sądy są zapchane sporami dotyczącymi umów w kwestiach, które można było bardzo łatwo wyeliminować na samym początku.
CZYTAJ TAKŻE: Sztuka zarządzania wartością produktu eksportowego
Nie inaczej jest w przypadku dokumentów o charakterze konstytutywnym. Gdy się przegląda np. statuty działających w Polsce fundacji i stowarzyszeń, można odnieść wrażenie, że pisała je jedna osoba. No, góra kilka. Co łatwo stwierdzić, bo powtarzane są te same błędy.
Źródło pochodzenia dokumentu, opublikowanego na stronie internetowej przedsiębiorstwa, fundacji lub stowarzyszenia, wskazują metadane. Wystarczy kilka kliknięć i wszystko wiadomo.
Częste błędy
Co ciekawe identyczne treści umowy oraz, co gorsza błędy, można znaleźć w wielu umowach spółek (cywilnych i handlowych).
Już w ogóle nie jest zrozumiałe to, że umowy zawierające widoczne gołym okiem błędy są podstawą rejestracji w sądzie rejestrowym.
Przykładowo w przypadku fundacji i stowarzyszeń dość częstym błędem jest wadliwa regulacja dotycząca członków (rodzaje) i członkostwa (niejasność co do praw i obowiązków). Zaś w przypadku umów spółek – np. sposób reprezentacji.
Umowa umowie nierówna
Każda umowa jest informacją, która odpowiada na pytania: kto, co, kiedy, gdzie i dlaczego.
Zgodnie z tym kodeks cywilny wymaga, by każda umowa zawierała: podmioty i przedmiot, datę i miejsce zawarcia, obowiązki i prawa, zakończenie umowy oraz podpisy. To co wyróżnia jedną umowę od drugiej to przedmiot, a nie podmiot.
CZYTAJ TAKŻE: Eksport poza UE nie taki straszny jak go malują
Innymi słowy, to z treści umowy wynikają prawa i obowiązki dla stron. I tego samego nie da się zastosować, ani do innej umowy podobnej w treści, ani do pozostałych umów dotyczących innych zdarzeń, rzeczy, praw itd.
Ochrona własności intelektualnej
Niekiedy w związku rozpoczynaną współpracą z nowym partnerem biznesowym (firmą) zachodzi konieczność zadbania o własne dobra niematerialne, szczególnie własność intelektualną (własność przemysłową) oraz prawa autorskie.
W Polsce, w biznesie, nie ma tradycji lub inaczej mówiąc przezorności dbania o swoje dobra niematerialne. A dość często stanowią one większą wartość niż park maszynowy.
W praktyce większość właścicieli, menedżerów widzi majątek jedynie w urządzeniach. Oczywiście to jest zrozumiałe, bo wszak zostały zainwestowane dość często duże środki finansowe.
CZYTAJ TAKŻE: W Chinach własności intelektualnej trzeba strzec jak własnej źrenicy
Wielu przedsiębiorców, szczególnie małych, nie dostrzega wartości intelektualnej w jakimś własnym wzorze, konstrukcji, rozwiązaniu. Trudno orzec o przyczynach tego stanu rzeczy. Być może to jest skutkiem braku lub słabego rozeznania we własnej materii, co skutkuje niedostrzeganiem ekonomicznej mocy tkwiącej w określonych rzeczach niematerialnych.
Tymczasem np. u producenta ciastek sposób zawinięcia ciasta, dający określony układ, może być wybijającym się wzorem w branży, dającym pierwszeństwo (cechę indywidualności). Inny przykład: papierowa torebka ze względy na grafikę oraz krój może mieć w sobie mocny, niepowtarzalny charakter.
Dziwi opinia niektórych w stylu moja firma to nie Apple, nie mamy iPhone’a, więc nie mamy czego chronić. Idę o zakład, że znalazłaby się co najmniej jedna rzecz.
Absurd tajności
Nie brakuje też skrajności innego rodzaju, które ocierają się o absurd lub nim są. Polskie prawo daje możliwość zastrzeżenia, że strony zobowiązują się bezterminowo nie ujawniać osobom trzecim treści zawartej umowy o współpracy, a szczególnie informacji, które kwalifikują się jako tajemnica przedsiębiorstwa. Tę kwestię reguluje art. 11 ustawy z dnia 16 kwietnia 1993 r. o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji (t.j. Dz. U. z 2019, poz. 1010, 1649).
Prawo (art. 11 ust. 2 ustawy) definiuję je jako informacje techniczne, technologiczne, organizacyjne przedsiębiorstwa lub inne informacje posiadające wartość gospodarczą, które jako całość lub w szczególnym zestawieniu i zbiorze ich elementów nie są powszechnie znane osobom zwykle zajmującym się tym rodzajem informacji. Albo nie są łatwo dostępne dla takich osób, o ile uprawniony do korzystania z informacji lub rozporządzania nimi podjął, przy zachowaniu należytej staranności, działania w celu utrzymania ich w poufności.
Ten ostatni zwrot „w poufności” jest kluczowy. Niektórzy jednak mają fantazję w jego rozumieniu i w umowach o charakterze cywilnoprawnym, jakim są umowy handlowe, interpretują głębiej i wpisują w nią klauzulę o tajności.
Co o tajności mówi prawo
Problematykę, co jest, a co nie jest tajne, reguluje ustawa z dnia 5 sierpnia 2010 roku o ochronie informacji niejawnych (t.j. Dz. U. z 2019 r. poz. 742). Organami państwowymi odpowiedzialnym za realizację tej ustawy są Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Służba Kontrwywiadu Wojskowego.
Ustawa o ochronie informacji niejawnych również posługuje się pojęciem poufności. Ale w żaden spos … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS