55 minut temu
Masło jest ostatnimi czasy jednym z najszybciej drożejących produktów spożywczych. Jego ceny potrafią zwalić z nóg. Szok może być większy, gdy okaże, że zapłaciliśmy za masło, a otrzymaliśmy produkt masłopodobny. Jak rozpoznać prawdziwe masło? Do jakich sztuczek uciekają się producenci i sprzedawcy? Na jakie elementy zwrócić uwagę, by mieć pewność, że jemy dobre masło?
Fałszowana żywność to problem, z którym od lat próbuje się uporać Unia Europejska. W związku z tym wydano wiele dyrektyw i rozporządzeń, a nawet stworzono specjalne organy zajmujące się wykrywaniem podróbek. Prawo unijne stoi między innymi na straży prawdziwości masła. W przepisach jasno sprecyzowano właściwości, które musi posiadać produkt, aby mógł być nazywany “masłem”.
W rozporządzeniu nr 1308/2013 Parlamentu Europejskiego i Rady Unii Europejskiej ustanawiającym wspólną organizację rynków produktów rolnych z dnia 17 grudnia 2013 roku czytamy, że masło to:
W tym samym dokumencie zaznaczono, że aby masło mogło być nazywane “tradycyjnym”, musi być zrobione z mleka bądź śmietanki. Natomiast zgodnie z decyzją Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej opublikowaną w Komunikacie Prasowym nr 63/17 z 2017 r. nazwy takie jak masło, mleko, ser, śmietana czy jogurt zarezerwowane są wyłącznie dla produktów pochodzenia zwierzęcego. Innymi słowy, nie mogą na rynku unijnym funkcjonować takie terminy jak “masło roślinne”, “mleko sojowe” czy “ser tofu”.
Jeśli w składzie smarowidła do chleba znajdują się wyłącznie tłuszcze roślinne, powinno być ono nazywane margaryną lub tłuszczem do smarowania X proc. Jeżeli receptura zawiera zarówno tłuszcze zwierzęce, jak i roślinne — jest to miks.
Prawo Unii Europejskiej jest bezwzględne w kwestii surowca, z którego powstaje masło – nie może ono zawierać ani grama tłuszczu roślinnego. Niestety produkcja smarowideł do chleba opartych na olejach jest tańsza, toteż nieuczciwi producenci dodają je do swoich wyrobów.
Proceder fałszowania żywności jest ścigany prawem. Kontrole Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta oraz Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych mają za zadanie wykrywać nieuczciwe praktyki w tym zakresie. Jeśli producent celowo fałszuje masło, to w składzie podanym na opakowaniu znajdziemy wyłącznie tłuszcze zwierzęce. Dopiero analiza chemiczna może ze stuprocentową pewnością potwierdzić skład smarowidła.
Jednak gospodynie z doświadczeniem znalazły domowe sposoby na ocenę “prawdziwości” masła. Jeśli po roztopieniu produktu na patelni w żółtej cieczy pływają białe lub jasnożółte „oczy” to z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że do składu masła zostały dodane tłuszcze roślinne — produkty typu miks czy margaryna mają bowiem nawet trzykrotnie wyższą temperaturę topnienia niż masło. To oznacza, że rozpuszczony płyn to tłuszcz zwierzęcy, a pływające w nim “plamy” są utwardzonymi olejami.
Fałszowana żywność nie ujdzie uwadze domowych cukierników. Masa do ciasta czy krem na bazie masła, tylko wówczas mogą się udać, jeśli produkt jest prawdziwy. Ucieranie masła zawierającego oleje, sprawia, że masa staje się wodnista i łatwo może się zwarzyć.
Testem prawdziwości produktu może być też jego wygląd po wyjęciu z lodówki. Masło powinno być twarde i trudno rozsmarowywać się na chlebie. Dobre masło trzeba pokroić, by nałożyć je na kanapkę. Jeśli możemy kromkę bez trudu posmarować smarowidłem zaraz po wyjęciu z lodówki — to znak, że mamy do czynienia z podróbką.
Niestety opisane metody działają, dopiero gdy kupiony produkt zostanie przetestowany w domu. Pozostaje jedynie zapamiętać nazwę nieuczciwej firmy i nigdy więcej nie sięgać po jej produkty.
Nie wszyscy producenci decydują się na tak śmiały krok, jak fałszowanie żywności. Przede wszystkim dlatego, że wiąże się to z konsekwencjami prawnymi i wysokimi karami. Natomiast liczne firmy stosuje inny zabieg, który w świetle prawa nie jest nielegalny. Marketing wielu producentów opiera się na wprowadzaniu w błąd mózgu i wykorzystywaniu nieuwagi konsumentów.
Większość branż od lat stara się oferować wyroby w atrakcyjnych opakowaniach, które mają przyciągnąć uwagę klientów. Jednak w segmencie produkcji masła wciąż dominują stare, wręcz peerelowskie etykiety — dlaczego? To nie przypadek! Przez dziesięciolecia producenci przyzwyczaili Polaków, że kostka zapakowana w złoty papier kryje w sobie prawdziwe masło z mleka, biały pergamin z nadrukiem jest zaś symbolem masła śmietankowego. W efekcie większość klientów, widząc takie opakowania, odruchowo po nie sięga w przekonaniu, że kupują prawdziwe masło.
Podobnym zabiegiem jest formowanie produktów masłopodobnych w kształt osełki. Wielu konsumentów kojarzy tę formę z bardzo dobrą jakością i bez zastanowienia kupują — często o wiele droższą niż inne — margarynę w osełce.
Grafika na opakowaniu także może dawać klientowi błędne przekonanie, że kupuje masło. Krowa, zielona łąka, bańki czy wiadra z białym płynem — wszystko to sugeruje, że zawartość pergaminu powstała z mleka. Tymczasem na opakowaniu powinien być raczej słonecznik, bo po dogłębnym przestudiowaniu składu niejednokrotnie okazuje się, że produkt powstał na bazie tłuszczy roślinnych.
Do grupy nieuczciwych praktyk maślanego marketingu należy zaliczyć też cały arsenał napisów na opakowaniach, które podsuwają niezgodne z rzeczywistością skojarzenia. Częstym zabiegiem wśród producentów jest wyróżnianie na opakowaniu wysokiej zawartości tłuszczu — co ma zasugerować konsumentowi, że produkt, który trzyma w dłoni to masło. Jednak po uważnej lekturze, zapisanych mikroskopijnymi literami składników, można się przekonać, że ów tłuszcz jest pochodzenia roślinnego. Wówczas konsument może być pewien, że trzymamy w ręku margarynę, tłuszcz do smarowania lub w najlepszym razie — miks.
Nie warto także sugerować się nazwami. Bardzo często producenci na opakowaniach umieszczają słowa: “Ekstra”, “Wiej … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS