A A+ A++

Michael Claesson, generał szwedzkich sił zbrojnych, pełniący funkcję Szefa Połączonych Operacji oraz Zebulon Carlander, dowódca oddziału piechoty, obecnie w rezerwie, opublikowali na łamach specjalistycznego portalu War on the Rocks artykuł, w którym poruszają niezwykle interesującą, również z naszej perspektywy kwestię, a mianowicie jak zmiany technologiczne, które już odcisnęły swe piętno na przebiegu nowoczesnych konfliktów zbrojnych, wpływają na możliwości małych i średnich państw, stojących wobec zagrożenia ze strony większych i silniejszych sąsiadów.

Czwarta rewolucja technologiczna

Są oni zdania, że mamy do czynienia z rewolucyjnymi zmianami, które w gruncie rzeczy mogą zmienić „zasady gry” dając małym i mniej zasobnym państwom nowe możliwości, którymi te wcześniej nie dysponowały, ale trzeba mieć świadomość istniejących zagrożeń i nie przesadzić z „podejściem rewolucyjnym”. Szwedzcy oficerowie są zdania, że takim czynnikiem rewolucyjnie zmieniającym realia na współczesnym polu boju wyrównującym szanse średnich państw w starciu z wielkimi są możliwości, które daje zastosowanie zachodząca właśnie czwarta rewolucja technologiczna. „Wchodzimy teraz w to – argumentują – co zwykle nazywamy czwartą rewolucją przemysłową, która charakteryzuje się fuzją technologii i nowych platform w formie ‘systemu systemów’. Nowa technologia umożliwiając szybszy transfer danych przez ulepszone sieci komórkowe (5G), połączone ze sobą komponenty („internet rzeczy”), systemy autonomiczne, produkcję addytywną (druk 3D), biotechnologię i sztuczną inteligencję wspieraną przez naukę maszynową z możliwością do przetwarzania dużych ilości danych. Te ewolucje i rewolucje mogą doprowadzić do dramatycznej i szybkiej transformacji wszystkich ludzkich działań, w tym operacji wojskowych”. Kwestią otwartą, w opinii szwedzkich ekspertów jest to, który kraj jako pierwszy będzie w stanie znaleźć wojskowe zastosowania rysujących się zmian, głownie generowanych przez sektor cywilny i jak zrobić aby transfer ten przebiegał bezporoblemowo.

Ale istnieją też zagrożenia, i to poważne, na które Claesson i Carlander zwracają uwagę, używając zresztą przykładu zmian, które miały miejsce w szwedzkich siłach zbrojnych w latach po zakończeniu Zimnej Wojny. Porzucono wówczas koncepcję totalnej obrony (Total Defence Concept) znacząco redukując zarówno wydatki na siły zbrojne jak i ich liczebność, a w konsekwencji również zdolności. Jednym z głównych motywów jakimi się wówczas kierowano, oczywiście obok chęci oszczędzania i oceny sytuacji w zakresie bezpieczeństwa było, jak piszą, rozpowszechnione w kręgach wojskowych i cywilnych ekspertów zajmujących się tym obszarem, przekonanie o dziejącej się rewolucji w wojskowości określanej mianem „sieciocentrycznej” (Network Center Defence). Czasy po zakończeniu Zimnej Wojny sprzyjały takiemu podejściu i eksperymentowaniu w zakresie przeniesienia na grunt Szwecji pomysłów ekspertów amerykańskich zajmujących się „rewolucją w sprawach wojskowych”. Tylko, że, jak piszą Szwedzi, prócz znaczącego zmniejszenie tradycyjnych sił zbrojnych niczego nowego nie osiągnięto. „Jednak obietnica nowych przełomowych możliwości nigdy się nie zmaterializowała – argumentują – chociaż koncepcja ta była nadal wykorzystywana do motywowania dalszego zmniejszania” (liczebności armii – przyp. MB). Do roku 2014, który w Sztokholmie uznano za dzwonnej alarmowy, czyli do rosyjskiej agresji na Ukrainę, szwedzkie siły zbrojne reorganizowano po to, aby były one w stanie uczestniczyć w misjach stabilizacyjnych i w zamorskich interwencjach, a nie myślano o obronie własnego terytorium przed potencjalną agresją, która wydawała się wówczas mało prawdopodobna.

Budowanie nowych zdolności sił zbrojnych w Szwecji

W Szwecji odejście od polityki zmniejszania sił zbrojnych i budowania ich nowych zdolności zaczęło się po roku 2014, jednak dotychczasowe doświadczenia pokazują jak trudnym procesem jest odbudowa potencjału i zdolności, które w poprzednich latach zostały utracone. Znacząco zwiększono nakłady na armię, która w roku budżetowym 2015 kosztowała szwedzkiego podatnika 4 mld dolarów rocznie, obecnie w 2021 roku jest to 6 mld, a docelowo w 2025 roku będzie to 9 mld dolarów. W 2018 roku zdecydowano się przywrócić pobór powszechny, co nie oznacza, że wszyscy młodzi ludzie osiągnąwszy odpowiedni wiek podlegają przeszkoleniu. Jak niedawno powiedział w wywiadzie dla Defence News generał Micael Bydén dowodzący szwedzkimi siłami zbrojnymi z liczby 100 tys. poborowych, zarówno mężczyzn jak i kobiet, którzy rocznie osiągają odpowiedni wiek, przeszkoleniu, bo takie są możliwości i plany armii, podlega 5,5 tys. osób. Docelowo, w ciągu 10 lat, liczebność sił zbrojnych Szwecji ma wzrosnąć w wyniku tego działania z obecnych 55 tys. do 90 tys. Już obecnie powiększane są istniejące jednostki, zmieniane są też ich miejsca stacjonowania i obszary odpowiedzialności. I tak np. pułk K 4 z Arvidsjaur jest rozbudowywany do wielkości batalionu i ma przekształcić się w drugi Batalion Komandosów Arktycznych. Docelowo Szwecja planuje utworzenie trzech nowych batalionów piechoty, batalion desantowy i dwa bataliony artylerii.

Jak zauważają Claesson i Carlander „jest ogromnym wyzwaniem przekształcenie wojska, które przez 20 lat koncentrowało się na interwencjach za granicą, w siłę zdolną do zmagania się z większym przeciwnikiem lub z wielkim mocarstwem. Ta zmiana ma wpływ na wszystko, począwszy od zasobów ludzkich po ramy koncepcyjne”. Jednak zasadniczym pytaniem, które szwedzcy eksperci stawiają w swym artykule, jest kwestia czy państwa o takiej wielkości i potencjale są w stanie w ogóle w sposób symetryczny zmagać się ze znacznie większym przeciwnikiem. Innymi słowy czy na współczesnym polu boju mogą skutecznie zmagać się z mocarstwem w rodzaju Rosji? Jest to ich zdaniem możliwe o ile uniknie się kilku podstawowych zagrożeń. Pierwszym, jak argumentują, jest zgubna wiara w „rewolucję w wojskowości”, takie zmiany o charakterze technologicznym, ale również nowe rodzaje broni i uzbrojenia, które zmienią rachunek sił na korzyść państw średnich. Nic takiego się zazwyczaj nie dzieje, a zaniechań w szkoleniu i rozwoju tradycyjnych zdolności, o co tym łatwiej jeśli czeka się na zmiany o charakterze rewolucyjnym, nie jest łatwo nadrobić. W ich opinii zmiany w siłach zbrojnych są konieczne, ale wyłącznie o charakterze ewolucyjnym. Należy je wprowadzać stopniowo, biorąc pod uwagę obecny ich stan i możliwości. Wojsko nie lubi rewolucji, ich implementowanie przez polityków najczęściej prowadzi do zmniejszenia, a nie zwiększenia potencjału obronnego. Podejście tego rodzaju jest szczególnie istotne w przypadku małych i średnich państw. W ich przypadku „strategiczna pomyłka” może być bardziej kosztowna niż kiedy błędy popełnia duży gracz międzynarodowy czy mocarstwo. Z tego też powodu szwedzcy wojskowi formułują kilka rad dla państw średniej wielkości, które czując się zagrożone chcą rozbudowywać swój potencjał wojskowy. Oto one: Po pierwsze nowe technologie wojskowe, ale również nowe, rewolucyjnie zmieniające możliwości, systemy winny być wprowadzane stopniowo. Trzeba brać pod uwagę istniejące zdolności, stopień wyszkolenia i możliwości implementowania nowych rozwiązań. Naiwna wiara w możliwość dokonania rewolucyjnego skoku w związku z pozyskaniem nowych technologii, często kończy się bolesnym rozczarowaniem. „Jest to ustrukturyzowany sposób – argumentują – na stopniowe zwiększanie możliwości operacyjnych i jednoczesne budowanie wiedzy na temat korzystania z nowej technologii. Uzyskana wiedza stanowiłaby wówczas naturalną podstawę do podejmowania decyzji dotyczących głównych zmian technologicznych w celu wsparcia bardziej wszechstronnego ruchu w celu budowania i wdrażania nowych zdolności. To stopniowe podejście może również wspierać budowanie zaufania, nie tylko wśród decydentów, ale także wśród szerszej populacji danego kraju”. Podejście ewolucyjne jest niezbędne również, i to drugi argument Szwedów, z innego punktu widzenia. Zmiany trzeba wpisać w istniejącą w każdym kraju kulturę strategiczną, prawną i polityczną. Nie ma niczego takiego jak „rewolucja odgórna” w wojskowości. Musi ona wynikać z oceny sytuacji strategicznej, zmieniającej się sytuacji, tego co społeczeństwo jest w stanie zaakceptować i wreszcie odpowiedzieć na pytanie jakiego rodzaju „dziury” w systemie obronnym nowe rodzaje broni czy technologie są wstanie wypełnić, nie zmieni się bowiem, bez negatywnego wpływu na zdolności, całego systemu za jednym zamachem. Po trzecie, projektując zmiany i wprowadzenie do sił zbrojnych nowych technologii trzeba uwzględnić fakt, że obecnie głównymi ośrodkami innowacji są firmy i instytucje z sektora cywilnego, o zupełnie innej kulturze organizacyjnej niźli siły zbrojne. Tempo zmian w sektorze cywilnym jest już niesłychanie szybkie, a będą one postępowały jeszcze szybciej. Biurokracja publiczna, nie mówiąc już o wojskowej, trudno adaptuje się do tego rodzaju realiów. Ale w przyszłości fuzja cywilno-wojskowa w niektórych domenach stanie się niezbędna, co oznacza, że już należy się zacząć do tego przygotowywać. „Jest wiele dobrych powodów – argumentują Claesson i Carlander – by małe i średnie kraje były otwarte na nowe technologie. Nie należy jednak po prostu próbować kopiować możliwości innych krajów i potencjalnych przeciwników bez właściwej analizy wymagań konkretnego kontekstu strategicznego, a także innych parametrów w rzeczywistym środowisku operacyjnym”. To, że inne państwo, nawet nasz sojusznik i przyjaciel zbudowało swoje siły zbrojne w oparciu o dane platformy technologiczne i jest zadowolone z osiągniętych rezultatów nie oznacza wcale, że przenosząc ich rozwiązania, sprzęt i myśl wojskową do siebie będziemy mieć podobny sukces. Wreszcie, jak zauważają, każde państwo winno pracować nad rozwojem własnej bazy naukowej i technologicznej. Jest to sprawa kluczowa, bowiem „państwa, którym brakuje zinstytucjonalizowanego sposobu budowania odpowiedniego poziomu wiedzy i doświadczenia w zakresie nowych technologii, są często zagrożone całkowitym uzależnieniem od producentów zewnętrznych. Może to stworzyć strategiczne zależności, które mogą ograniczyć zdolność do samodzielnego podejmowania decyzji, zwłaszcza w czasie kryzysu lub wojny”.

Lektura artykułu szwedzkich ekspertów, którzy zresztą napisali na ten temat książkę, skłania do wniosku, iż w wojskowości nie ma czegoś takiego jak kopiowanie rozwiązań innych. Można korzystać z doświadczeń i rozwiązań, adaptując je do własnych, odmiennych, możliwości i realiów. Próba mechanicznego przeniesienia na własny grunt tego, co okazało się skutecznym w innych realiach, najczęściej kończy się źle – destruuje się dotychczasowy system, nie zastępując go nowym. Per saldo tego rodzaju podejście oznaczać może zmniejszenie, mimo dobrych chęci, możliwości wojskowych kraju, który chce korzystać w budowaniu swego systemu obronnego w możliwie dużym stopniu z rozwiązań innych państw. Warto o tym pamiętać.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWarszawa. Nocny pościg za piratem drogowym. Gruzin zdemolował kilkanaście aut
Następny artykułOd jutra wyższe mandaty. Zobacz, co się zmieni