A A+ A++
  • W latach 40. Michał Białoguski, lekarz z Wilna, zgłosił gotowość współpracy z australijskimi służbami specjalnymi
  • Na początku lat 50. Białoguski poznał przypadkiem oficera radzieckich służb specjalnych Władimira Pietrowa i przygotował jego werbunek
  • W 1954 roku Władmimir Pietrow zdezerterował i wraz z żoną przekazał Australijczykom bezcenne informacje o operacjach radzieckiego wywiadu
  • Tzw. „afera Pietrowa” pozostaje największą aferą szpiegowską w historii Australii. W jej wyniku doszło do skandalu i poważnego rozłamu w Australijskiej Partii Pracy

On miał na imię Władimir, ona – Jewdokia. Pracę w ambasadzie ZSRR w Australii rozpoczęli w 1951 roku – on jako konsul, a ona jako księgowa. Wtajemniczeni wiedzieli jednak, że Władimir Pietrow, będąc pułkownikiem radzieckich służb specjalnych, jest mało zainteresowany obowiązkami zwykłego dyplomaty. Do jego faktycznych zadań należało m.in. odszyfrowywanie ściśle tajnych instrukcji nadsyłanych z Moskwy, opracowanie metod kontroli obywateli ZSRR, rozpracowanie organizacji wrogo nastawionych do komunistów i stworzenie siatki sprawdzonych agentów.

Żona Pietrowa symulowała natomiast zainteresowanie rachunkowością, aby jak najlepiej zakamuflować fakt, iż w rzeczywistości jest kapitanem MGB (Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego ZSRR, poprzednika KGB) i do Australii wysłana została, aby szyfrować ściśle tajne depesze.

Lekarz, muzyk, szpieg

Zaledwie parę miesięcy po przyjeździe Władimirowi Pietrowowi poszczęściło się, bowiem poznał idealnego kandydata do werbunku. Był nim dr Michał Białoguski – trzydziestoparoletni lekarz i muzyk pochodzący z Wilna, człowiek mający silną pozycję. Pietrowowi z łatwością przychodziło zacieśnianie znajomości z kandydatem na szpiega. Mimo różnicy wieku (Rosjanin był o 10 lat starszy) nie mieli problemu ze znalezieniem wspólnego języka.

Obaj lubili spędzać czas w barach, a Polak nie miał nic przeciwko temu, aby Pietrow nocował w jego mieszkaniu po ciężkim wieczorze. Przy okazji mężczyźni prowadzili działalność, którą Pietrow utrzymywał w tajemnicy przed swoimi przełożonymi w Moskwie. Do obowiązków Rosjanina z pewnością nie należał bowiem handel alkoholem, którzy dyplomaci mogli kupić po niskich cenach.

Pietrow nie wiedział, że dr Białoguski nie tylko leczy, gra na skrzypcach, dyryguje i sprzedaje alkohol, ale jest też agentem ASIO (kontrwywiadu australijskiego) o pseudonimie „Diabolo”. Polak miał doświadczenie w prowadzeniu ryzykownych działań zdobyte jeszcze przed przyjazdem do Australii – do Sydney przedostał się podczas II wojny światowej używając fałszywych dokumentów.

W dodatku interesował się tematem szpiegostwa, w czasie wojny spędził pewien czas w więzieniu za protesty przeciwko działaniom Czerwonej Armii, więc kierując się nienawiścią do systemu komunistycznego jeszcze w latach 40. zgłosił się do australijskich służb specjalnych z propozycją współpracy.

Kontrwywiad przyjął propozycję i nakazał Polakowi skupić się na pozyskiwaniu informacji od imigrantów z ZSRR. Gdy parę lat później Białoguski przypadkiem poznał nie imigranta, a radzieckiego dyplomatę – ani on sam, ani jego zwierzchnicy nie mieli wątpliwości, że zbieg okoliczności warto wykorzystać.

Plan działania ustalony z oficerami australijskich służb zakładał, że nienawidzący komunistów Białoguski będzie starał się przekonać otoczenie, iż jest dokładnie na odwrót. Mężczyzna … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTwórcy historii – Stonehenge
Następny artykułMiliarder rzuca wyzwanie Trumpowi. Bloomberg ogłosił start w wyborach prezydenckich