A A+ A++

”Potrzebujących jest zdecydowanie więcej. Przed pandemią, dziennie wydawano średnio około 200-250 posiłków. W momencie wybuchu pandemii ta liczba wzrosła prawie dwukrotnie. Ostatnio rekord dzienny wyniósł ponad 550 posiłków” – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl, brat Szymon Janowski z Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów. Wspólnota prowadzi w Warszawie Dom bł. Aniceta, w którym ciepły posiłek i niezbędną pomoc mogą otrzymać ludzie biedni i bezdomni.

wPolityce.pl: Czym jest dom bł. Aniceta prowadzony przez Zakon Braci Mniejszych Kapucynów?

Brat Szymon Janowski OFMCap: Dom bł. Aniceta, to miejsce, które w ten sposób istnieje dopiero od kilku lat, ale kontynuuje tradycje bł. Aniceta, który w dwudziestoleciu międzywojennym właśnie tutaj na ulicy Miodowej mieszkał. Był kapucynem niemieckim, który przyjechał do Polski i bardzo tutaj się zaangażował w pomoc ubogim. Rozwinął bardzo dużą siatkę pomocy charytatywnej dla osób ubogich, bezdomnych, dla biednych robotników w Warszawie. Potem już jako Polak w obozie Auschwitz-Birkenau został zabity przez Niemców, więc to też taki paradoks historii, ale też taka wielka postać, która łączy kapucynów niemieckich i polskich. Dla nas jest bardzo ważną postacią i też inspirującą. Po tym co było też po wojnie, bo kapucyni zawsze w jakiś sposób byli z ludźmi ubogimi, troszczyli się o nich, ale ta postać Aniceta w jakiś sposób szczególny zarysowała się też w naszej historii. Kontynuowaliśmy jego misję po wojnie i w latach 80-tych, kiedy było bardzo ciężko w klasztorze, to tutaj była grupa wolontariuszy i bracia, którzy tymi bezdomnymi, ubogimi zajmowali się. Z tego właśnie potem wyrosła też Fundacja Kapucyńska, która już bardziej fachowo troszczy się o rozwój tej pomocy. To taki krótki rys historyczny tej naszej działalności, też we współpracy z Towarzystwem Charytatywnym św. Ojca Pio, który był także kapucynem. Więc to wszystko w tej naszej rodzinie zostaje i tutaj kontynuujemy tą posługę.

Jak wygląda życie codzienne w domu bł. Aniceta?

Pandemia właściwie przerwała naszą codzienność, bo teraz ta pomoc jest bardzo ograniczona do tego minimum, koniecznego do przeżycia na ulicy. Posiłki są wydawane codziennie przez cały rok. Przekazujemy też plecaki, ciepłą odzież, która pomaga przetrwać na ulicy. Codziennie wydajemy ok. 400 l. zupy, ponad 200 bochenków chleba, różne artykuły spożywcze. Przed pandemią były to też różne warsztaty, spotkania z kulturą, ale też działania duszpasterskie. Była także cotygodniowa Msza Święta odprawiana specjalnie dla bezdomnych, cotygodniowe spotkania ze Słowem Bożym i również taka indywidualna formacja tych osób, które są bardziej zainteresowane taką pracą. Pandemia sprawiła, że niestety nie możemy nikogo wpuszczać do środka, do budynku. Ta pomoc jest doraźna i te obiady wydajemy na zewnątrz.

Czy wielu bezdomnych zgłasza się po pomoc w czasie pandemii?

Potrzebujących jest zdecydowanie więcej. Przed pandemią, dziennie wydawano średnio około 200-250 posiłków. W momencie wybuchu pandemii ta liczba wzrosła prawie dwukrotnie. Ostatnio rekord dzienny wyniósł ponad 550 posiłków. To było bardzo zaskakujące dla braci i wolontariuszy, bo takich liczb nie notowaliśmy a widać, że pandemia w jakiś sposób wzmogła ubóstwo. Pojawiają się też emigranci, którzy jakoś nie odnaleźli się w tej sytuacji i wylądowali na ulicy. Szczególnie jest to spora liczba osób ze wschodu. Widać wyraźnie i obserwujemy ten wzrost osób potrzebujących, więc dzisiaj ta liczba to jest około 400 osób dziennie, które tutaj przychodzą. Czasem jest to mniej, czasem trochę więcej, ale te liczby rzeczywiście są bardzo duże.

Z jakimi jeszcze problemami związanymi z pandemią przyszło zmagać się braciom?

Z powodu wybuchu pandemii były i cały czas są surowe wytyczne sanitarne i obostrzenia. To sprawiło, że mamy grupę ludzi, którzy są cały czas. Na początku pandemii, przez te pierwsze miesiące to była grupa kilku osób, które codziennie przychodziły jako wolontariusze. Chcieliśmy jak najbardziej ograniczyć liczbę osób, które się tutaj pojawiają, żeby po prostu nie zamykać jadłodajni w sytuacji, kiedy ktoś zachoruje. Więc tutaj bardzo dbamy o to i właściwie teraz nie możemy nikogo zapraszać do współpracy. Musimy ograniczać liczbę wolontariuszy i osób, które są wewnątrz budynku, żeby nie dopuścić do sytuacji, w której to miejsce zostanie zamknięte na kwarantannę. Więc tak jak mówię nie zapraszamy nikogo do pomocy w Domu bł. Aniceta, ale jeżeli rzeczywiście ktoś chciałby pomóc to na pewno może to zrobić poprzez przekazanie 1% podatku. Za taką pomoc jesteśmy bardzo wdzięczni, bo to jest realne wsparcie Fundacji Kapucyńskiej i Domu bł. Aniceta. Można też po prostu zrobić zakupy w sklepiku na stronie internetowej fundacji, można również wpłacić dobrowolną ofiarę na działalność fundacji i Domu bł. Aniceta. To jest taka najbardziej realna pomoc dla nas – właśnie w tej formie pieniężnej.

Skąd zakon pozyskuje artykuły spożywcze, które następnie są wydawane potrzebującym? Są to dary od osób prywatnych, czy raczej jest to pomoc instytucjonalna?

Mamy umowy z dużymi sklepami i firmami, które dostarczają nam jedzenie na paletach. Współpracujemy z Bankiem Żywności i z dużymi dyskontami, które dzięki nowej ustawie mogą przekazywać artykuły spożywcze na granicy ważności. To jest ogromne wsparcie dla takich miejsc jak nasze, bo rzeczywiście dostajemy bardzo dobre produkty w dużych ilościach, z  których możemy przygotować posiłki dla potrzebujących.

A jak wygląda ta pomoc, jeśli chodzi o odzież i artykuły pierwszej potrzeby?

W tej chwili działamy na zasadzie mediów społecznościowych, dlatego że magazyn ma ograniczone możliwości. W tym momencie mamy pełny magazyn po zbiórkach zimowych, dlatego też teraz nie zachęcamy do przekazywania, ponieważ nie mielibyśmy gdzie tego pomieścić. Ale zachęcamy do obserwowania naszych mediów społecznościowych – Facebooka, Instagrama. Tam są przekazywane na bieżąco informacje i w momencie kiedy potrzeba plecaków, butów, kubków, itp. wrzucamy ogłoszenie na te media i bardzo szybko jest odzew. Te braki są bardzo szybko uzupełniane.

Z jakimi historiami przychodzi mierzyć się braciom? Jest ich zapewne bardzo wiele.

Takich historii rzeczywiście jest troszkę i one są bardzo różne, bo każda z tych osób jest inna i ma swoje doświadczenia. Są bardzo bogate, ale pełne też przykrych rzeczy. Jest tam mnóstwo przemocy, chorób, dysfunkcji. Ale są też momenty takie bardzo piękne jak np. jakiś czas temu mieliśmy chrzest jednego z podopiecznych Fundacji, który miał ponad 70 lat. Został ochrzczony, potem przyjął Pierwszą Komunię Świętą. To są takie momenty bardzo poruszające, bo widać, że tutaj nie chodzi tylko o sprawy ciała. Nie troszczymy się tylko o ciało, ale też o ducha naszych podopiecznych i potem widzimy tego piękne owoce. Są też osoby, które wychodzą z bezdomności i angażują się w działanie domu bł. Aniceta, są wolontariuszami, przygotowują obiady. Ci, którzy sami borykali się z bezdomnością i z tymi problemami, teraz służą potrzebującym. Takich historii nie brakuje. Myślę, że jest to taka pokusa myślenia, że ten Dom jest po to, żeby wyciągać tych ludzi z bezdomności, bo tego byśmy chcieli. Nam się wydaje, że dla nich to jest coś lepszego niż to co mają, ale okazuje się, że oni częściej potrzebują po prostu relacji z drugim człowiekiem, jakiejś więzi. To, co jest ogromnym cierpieniem bezdomnych, to właśnie fakt, że tak jak sami mówią, dla ludzi stają się niewidzialni. Czują się tak jakby społeczeństwo po prostu udawało, że ich nie ma i jest to dla nich bardzo bolesne. W Domu bł. Aniceta widać to, że powstają takie więzi, że faktycznie bracia, którzy bezpośrednio pracują z tymi osobami, które przychodzą do nas, znają ich po imieniu, znają ich historie. Gdzieś tam zagadują, rozmawiają, jeśli trzeba angażują się w jakieś osobiste sprawy. Tak jak mówię tych historii jest bardzo wiele i ciężko tutaj jakąś jedną podać. Czasami są to też trudne przeżycia, gdy dowiadujemy się o śmierci któregoś z podopiecznych z powodu wyziębienia lub pobicia.

A jak w tegoroczne święta Wielkanocne będzie wyglądać pomoc osobom potrzebującym?

Niestety, tak jak wcześniej wspomniałem pandemia sprawiła, że nie możemy przyjmować nikogo z zewnątrz. Więc nie będziemy mogli świętować Wielkanocy w ten sam sposób, w jaki świętowaliśmy dotychczas. Ale też dużo innych uroczystości, bo w ciągu roku takich uroczystych spotkań było znacznie więcej. Obchodziliśmy je rzeczywiście hucznie, włącznie z taką czerwcową imprezą, którą nazywamy Artystami dla Bezdomnych lub imieninami bł. Aniceta. Niestety pandemia sprawia, że nie możemy tego organizować w takiej normalnej formie, podobnie jest właśnie ze świętami Wielkanocnymi. Normalnie było tak, że w czasie Wielkiego Postu były drogi krzyżowe prowadzone przez bezdomnych, rekolekcje specjalnie dla nich organizowane, które też cieszyły się bardzo dużą popularnością. Było bardzo dużo osób, które przychodziły po prostu posłuchać rekolekcji. W tym roku ograniczamy świętowanie Wielkanocy po prostu do przygotowania takich uroczystych, wielkanocnych paczek. Będą się różnić od tych codziennych, dlatego, że będą zawierały żur z białą kiełbasą, będą ciasta, owoce, słodycze. Będzie też wydawana gorąca kawa i herbata. Nie możemy nikogo wpuścić do środka z oczywistych względów, ale staramy się, żeby przez te specjalne paczki wielkanocne zaznaczyć to wielkie święto. Chcemy pomóc też świętować w takich warunkach, w jakich każdy może pomimo doświadczenia bezdomności, żeby rzeczywiście to jedzenie było takie wielkanocne.

Jak brat patrzy na ostanie ataki na Kościół? Czy dotknęły także wspólnotę Braci Mniejszych Kapucynów w Warszawie?

To rzeczywiście mocne i wyraźne zjawisko, które jest nowe w Polsce. W czasie jesiennych Strajków Kobiet także na naszym kościele pojawiły się napisy różnego rodzaju. Nie było ich bardzo dużo, ale jednocześnie pojawiła się w mediach reakcja na to. Chyba w samym środowisku Strajku Kobiet wywołało taką konsternację, że jest atakowane miejsce, które od lat w Warszawie znane jest jako miejsce pomocy bezdomnym. Pojawił się taki wydźwięk, że ludzie dziwnie się czuli uderzając w Dom bł. Aniceta. Przecież niektórzy wiedzieli, że pomagamy tutaj bezdomnym i wszystkim potrzebującym, właściwie bez wyjątku. Ci, którzy przychodzą do nas po sakramenty i jedzenie, zawsze będą mieli możliwość otrzymania takie wsparcia. Widziałem gdzieś w komentarzach na Facebooku i w mediach społecznościowych, że niektórzy nas bronili, że to nie to miejsce, nie tutaj jest ten atak skierowany. To było też ciekawe do obserwowania. Wspomniał pan o tych atakach na Kościół. Różnie można rozumieć, co oznacza ten atak na Kościół, bo odpalenie racy w stronę kościoła jest już rzeczywiście takim znakiem bardzo niepokojącym. Rozumiem krytykę i takich głosów staram się słuchać, żeby rozumieć o co chodzi i zwrócić uwagę na to, co jest do poprawienia i co wymaga nawrócenia nas jako Kościoła. Dlatego te głosy krytyki, jeśli są sensowne i rzeczowe to warto ich wysłuchać, żeby umieć spojrzeć na siebie z innej strony. Ale jeżeli ktoś wchodzi przerywać nabożeństwo i zachowuje się wulgarnie, czy rzuca w kościół racą no to nie ma na to mojej zgody. Ja tego nie rozumiem i uważam to za przemoc i jakąś postać terroru po prostu. Widać czasami takie formy, które będą nazwane wyrazem artystycznego działania, jakieś plakaty czy zachęty do podpalania kościołów. Takie rzeczy pojawiły się gdzieś w internecie, także mnie coś takiego przeraża i ja się czegoś takiego boję. Nie akceptuje takiej formy dyskusji, bo to nie jest żadna dyskusja, tylko terror. Jestem gotowy do słuchania, konfrontacji, rozmowy i dialogu. Ale w momencie, kiedy wchodzą pięści to już jest język, którego ja nie rozumiem i od którego po prostu chcę uciekać. Nie mam też środków obrony przed czymś takim, także to jest rzeczywiście coś trudnego.

Czy dostrzegalny jest kryzys nowych powołań? Ilu chętnych zgłasza chęć dołączenia do zakonu?

Co roku pojawiają się kandydaci zainteresowani dołączeniem do naszej wspólnoty. Trudno podać tutaj konkretne liczby, ale jest to na pewno kilkadziesiąt osób w ciągu roku. Nie wszyscy spełniają po prostu warunki konieczne do przyjęcia do zakonu. My też badamy naszych kandydatów, w tym sensie, że mamy z nimi kontakt zanim chcą do nas wstąpić. Spotykamy się z nimi, rozmawiamy, staramy się jak najbardziej rozeznać zdolność do życia w zakonie takiego kandydata. Efekt jest taki, że tych osób przyjmowanych jest trochę mniej. Czy jest kryzys? Trudno powiedzieć. Na pewno jest to jakaś mniejsza liczba wstępujących młodych ludzi, tak jak było jeszcze 10-15 lat temu, kiedy przychodziło dosyć dużo młodych chłopaków po maturze. Teraz już po maturze nie zgłasza się właściwie nikt. To są osoby około 25-30 letnie. Widać, że ten wiek podejmowania decyzji przesunął się znacznie w górę o kilka lat. Widzimy też ciekawą rzecz, że niektórzy kandydaci po prostu wracają z emigracji do Polski i wtedy rozeznają swoje powołanie. To też jest dla nas taki znak, że Pan Bóg ściąga ich gdzieś tam z zagranicy z powrotem do Polski, do zakonu. Zainteresowanie naszą wspólnotą cały czas jest w jakiś sposób. Nie są to jakieś oszołamiające liczby, bo to jest raptem kilku kandydatów przyjętych co roku we wrześniu kiedy rozpoczynamy postulat. Dlatego cieszymy się i dziękujemy Panu Bogu za to co jest i modlimy się też o nowe powołania.

Czego życzy brat czytelnikom portalu wPolityce.pl z okazji Wielkanocy w tym trudnym czasie pandemii?

To są święta życia. I tego chciałbym życzyć wszystkim, żebyśmy w Panu Bogu odkrywali źródło swojego życia, źródło nadziei, bo on jest tym, który przychodzi rozświetlić ciemności naszego serca. Przychodzi, by rzucić światło na nasze życie, żeby pokazać jaki jest sens naszego życia. Papież Franciszek powiedział w orędziu na Wielki Post, że w tym czasie mówienie o nadziei może wydawać się prowokacją. I faktycznie tak jest, bo doświadczamy ogromnego trudu i zmęczenia pandemią, tym siedzeniem w domu i brakiem możliwości normalnego kontaktu między ludźmi. Wielu z nas choruje, cierpi, niektórzy umierają, więc jest to wszystko bardzo trudne. Ta sytuacja jest napięta i daje się odczuć wszystkim, więc papież w tym kontekście twierdzi, że to mówienie o nadziei i wzywanie do radości to brzmi jak prowokacja. Ale rzeczywiście Pan Jezus taki jest, że czasem nas prowokuje, żeby nas wyciągnąć z takiego marazmu i przynieść coś nowego, dać nam nowe życie. Więc tego chciałbym życzyć na te święta i na cały rok dla każdego, żeby faktycznie doświadczyć nowego życia w Chrystusie.

Zachęcamy do wspierania inicjatywy Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów. Poniżej znajdą Państwo strony internetowe, przez które można udzielić pomocy finansowej, która zostanie wykorzystana na pomoc osobom ubogim i bezdomnym.

Home

Strona główna

mm

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułCracovia – Lech Poznań. Czy Lechowi należał się rzut karny?
Następny artykułUSA: Zmarł Antoni Chrościelewski. Miał 97 lat