Odczytywany dzisiaj w kościołach opis ustanowienia Eucharystii podczas Ostatniej Wieczerzy (J 13,1-15) zostaje przez św. Jana przedstawiony zupełnie inaczej. Zamiast, jak u pozostałych ewangelistów, skupić się na słowach, Jan ukazuje przede wszystkim, czym ma być Eucharystia i jak może ona przemieniać ludzkie życie. Jezus „wstał od wieczerzy i złożył szaty. A wziąwszy prześcieradło, nim się przepasał. Potem nalał wody do miednicy. I zaczął umywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany”.
Jak dawać miłość w konkrecie codzienności?
To, co się wydarzyło, jest szokujące. Samo umywanie nóg w gorącym, piaszczystym klimacie śródziemnomorskim było czymś oczywistym. Jednak Nauczyciel umywający nogi swoim uczniom, ten, którego oni nazywają Panem, pochylony w geście służącego… Tego gestu nie da się w żaden sposób zrozumieć, nie przywołując wcześniejszych słów Jezusa: „umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował”. Nie tylko mówił o miłości („przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali”), nie tylko okazywał tę miłość gestami i całym sobą, ale wszedł najgłębiej w to świadectwo o miłości, ponosząc jednocześnie wszelkie konsekwencje kochania człowieka. „Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem”. Odpowiedzią na miłość Boga do mnie nie jest tylko zachwyt, ucieszenie się tą dobrą nowiną (choć jest ona nie tylko dobrą, ale i najważniejszą). „Abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem” – słowa pozostające ciągłym wyzwaniem dla mnie, aby moja miłość do drugiego (każdego!) stawała się czymś więcej niż pobożnym uczuciem. „…jak Ja wam uczyniłem” – ucz mnie Jezu przyjmować (czasem to jeszcze trudniejsze!) miłość bezinteresowną i niezasłużoną, ale ucz mnie także dawać miłość w konkrecie codzienności.
Pochyleni nad stopami
Patrząc na stopy i zajmując się nimi, trzeba się pochylić. Kiedy widzę dzisiaj Jezusa obmywającego nogi uczniom, dociera do mnie, że Bóg chce się nade mną pochylić. Pochyla się na krzyżu aż po pył śmierci. Stopy są dla mnie symbolem mojego związku ze światem. Bywa, że stąpając po nim, brudzę się. Jezus, dotykając moich stóp, chce mnie z tego brudu obmyć. Przebaczenie przypomina mi o tym, jak daleko (jak nisko!) sięga miłość Boża. Dla chodzących boso ludzi antyku stopa była najbardziej narażona na zranienia. Obmywający nogi sługa często wtedy właśnie opatrywał rany i nacierał olejkiem, by rana się zagoiła. Umierając na krzyżu, Jezus dotyka naszych ran. W Jego ranach jest nasze uzdrowienie.
Praktyczna propozycja: Dzisiaj usiądę boso przed krzyżem Jezusa. W modlitwie pokażę Mu te sfery mojego życia, gdzie czuję się zabrudzony i zraniony. Poproszę Go o dar czystego serca, dziękując za okazaną miłość.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS