Kolejnym etapem leczenia było dwumiesięczne naświetlenie obu piersi i codzienne dojazdy dwoma autobusami na te zabiegi. Ale i to pani Krystyna dzielnie znosiła, nie chcąc nazbyt obarczać bliskich swoją chorobą. Dla zabicia czasu a raczej wypełnienia pustki w głowie robiła bukiety z liści klonowych, które rozdawała zarówno wśród personelu szpitala, jak również w sąsiedztwie. Jak mówi to wsparcie, które otrzymywała od innych było nieocenione.
Szczęśliwie po roku, udało się zakończyć pani Krystynie cały proces leczenia. Po roku wróciła do domu i powoli wraca do dawnych aktywności, choć jest świadoma swoich ograniczeń. Dzięki temu, że kiedyś czynnie udzielała się na rzecz Uniwersytetu Trzeciego Wieku, regularnie gimnastykowała, szybciej wróciła do sprawności i może sama o siebie zadbać.
– A przecież mogło być inaczej, gdybym wcześniej została właściwie zdiagnozowana, nie przeszłabym tego piekła na ziemi, tego bólu, wylanych łez. Dostałam jednak nowe życie i pragnę go wykorzystać najlepiej, jak tylko potrafię. Po tym, co przeszłam uświadomiłam sobie, jak kruche jest życie. Człowiek nie wie, jaki scenariusz mu ono napisze i kiedy nastąpi koniec ziemskiej wędrówki. Apeluję do kobiet w różnym wieku, tych młodych również, badajcie się i walczcie z tym niechcianym „przyjacielem”. Jak tak robiłam i jak na razie, jako zodiakalny byk, zwyciężyłam, czego i Wam z całego serca życzę.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS