Co do zasady, że bezpieczeństwo dzieci jest priorytetem, zgodzą się władze każdego miasta. Ale tempo zmian, które mogłyby zagwarantować ochronę najmłodszym użytkownikom ruchu drogowego, jest różne.
Jak to robią w Wiedniu
Najszybciej działa Wiedeń. To w stolicy Austrii zrodziła się idea Schulstrasse, czyli czasowego zamykania ulic pod szkołami na czas docierania uczniów. Gdy co piąte dziecko odwożone było samochodem przez mamę lub tatę, pod placówkami robiło się zamieszanie. Rodzice parkowali w niedozwolonych miejscach, co generowało korki, spaliny i inne uciążliwości. Po wprowadzeniu zmian o kilka procent wzrosła liczba docierających do szkoły na rowerze, hulajnogą, a także transportem miejskim, a liczba samochodów podjeżdżających bezpośrednio pod szkołę spadała w niektóre dni nawet o połowę.
Pomysł w swojej istocie wydawał się być prosty w realizacji i przynoszący same korzyści. I tak dwa lata temu pojawiła się koncepcja, by go przeszczepić na grunt krakowski. Chęci były spore. Zarząd Transportu Publicznego widział w tym szansę na ograniczenie ruchu samochodów w porannych szczytach, a projekt uchwały w tej sprawie przygotowali także miejscy radni.
Kraków pozostał w blokach startowych
Nie chcąc wzbudzać zbyt dużych kontrowersji, w mieście mówiono nie jako o “zakazie”, ale zapowiadano pilotaż, konsultacje z rodzicami, ze szkołami, z dzielnicami. Na chęciach się jednak skończyło i w tym wyścigu po bezpieczeństwo Kraków pozostał w blokach startowych.
Chyba największą przeszkodą okazała się opinia prezydenta Jacka Majchrowskiego, który stwierdził, że „ograniczenie ruchu, które miałoby na celu głównie wymuszenie zachowań komunikacyjnych, budzi wątpliwości prawne”. Na nic zdały się potem tłumaczenia, że nie chodziło o zamykanie ulic na masową skalę, ale przetestowanie rozwiązania w skali mikro.
Dziś można zastanawiać się, czy gdyby nie pandemia i zamknięcie szkół, krakowscy urzędnicy i radni do pomysłu nie zechcieliby wrócić. Ale takie gdybanie nie zmienia faktu, że to nie Kraków, a Warszawa zwiększyła tempo działania. I to stolica będzie miała swoją pierwszą Schulstrasse, czyli “szkolną ulicę”.
Prezydent Rafał Trzaskowski powołuje się na dane: 1 na 5 badanych uczniów w ciągu ostatnich dwóch lat doświadczył niebezpiecznej sytuacji drogowej. I zapowiada, że we wrześniu przy szkole na Ursynowie ruszy pilotaż polegający na ograniczeniu ruchu samochodów przed lekcjami. To element szerszej akcji “Drogi na szóstkę”, w ramach którego Zarząd Dróg Miejskich prowadzi audyt bezpieczeństwa pod szkołami i na podstawie jego wyników wprowadza zmiany mające poprawić bezpieczeństwo.
W czasie pandemii przesiedliśmy się do samochodów
W Krakowie w ostatnich latach wprowadzono sporo propieszych zmian i naprawiono błędy z czasów, gdy “nie dało się” czegoś wprowadzić, zmienić, zlikwidować. Chociaż pomysł rodem z Wiednia nie zdołał się przyjąć na grunt krakowski, to może właśnie teraz jest dobry moment, by do tematu wrócić.
Wyniki badań pokazują, że w czasie pandemii przesiedliśmy się do samochodów. Jeżeli ten trend utrzyma się, gdy za oknem będzie plucha, a dzieci zamiast przed komputerami będą uczyły się w szkolnych ławkach, poranne dojazdy z mamą lub tatą w roli taksówkarza mogą okazać się koszmarem. Jakakolwiek próba ograniczenia ruchu samochodów w porannym szczycie może być nie tylko receptą na poprawę bezpieczeństwa, ale antidotum na paraliż miasta.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS