Zdarzyło ci się kiedyś zgubić 5 złotych, które to chomikowałeś w kieszeni licząc, że za tę obłędną kwotę kupisz sobie dwa Harnasie? Taka strata zawsze boli. Szczególnie wtedy, kiedy okoliczności utraty gotówki są wybitnie głupie. W 1999 roku doszło do najbardziej idiotycznego w historii zaprzepaszczenia wyjątkowo dużej fortuny. Jedną nieprzemyślaną decyzją NASA na oczach całego świata pozbyła się 125 milionów dolarów!
Był rok 1998. Media na całym świecie trąbiły o jednym z najbardziej zaawansowanych projektów kosmicznych w historii. Mowa o Mars Surveyor ’98. Składały się na niego dwa przedsięwzięcia. Pierwszym było wysłanie w kierunku Czerwonej Planety sondy Mars Climate Orbiter. Za pomocą tego niewielkiego urządzenia naszpikowanego zaawansowaną aparaturą badawczą planowano monitorować marsjańską pogodę i szczegółowo badać atmosferę.
Sonda miała utrzymywać też kontakt z innym elementem tej misji, czyli z Mars Polar Landerem. Zadaniem tego ostatniego było pobrać próbki powierzchni planety, a przede wszystkim sprawdzić, czy pod warstwą pyłu pokrywającego południowy biegun Marsa znajduje się, jak twierdzili niektórzy uczeni, lodowa skorupa. Przy okazji chciano też poszukać oznak zmian klimatycznych, jakie zachodziły na Marsie w ciągu ostatnich milionów lat.
Sonda miała odbierać za pomocą fal radiowych informacje przekazywane przez lądownik, a następnie z pomocą 1,3-metrowej anteny mikrofalowej wysyłać wszystkie dane na Ziemię.
Jak widzicie, projekt ten był niezwykle ambitny. Towarzyszyła mu medialna wrzawa. Aby zainteresować marsjańską misją dzieciaki, NASA zorganizowała nawet akcję nazwaną „Wyślij na Marsa swoje imię”. W praktyce polegało to na tym, że w lądowniku umieszczono nośnik CD z zapisanymi na nim imionami małolatów z całego świata.
Pomocą w budowaniu tych zaawansowanych technologicznie urządzeń zajął się Lockheed Martin – jeden z najpotężniejszych koncernów zbrojeniowych w USA. Oprócz produkcji nowoczesnych myśliwców, systemów antyrakietowych i pocisków balistycznych, firma ta specjalizuje się też w konstruowaniu sztucznych satelitów, więc wieloletnie doświadczenie w tej branży sprawiło, że NASA chętnie nawiązała współpracę z tym potentatem.
11 grudnia 1998 roku z Centrum Lotów Kosmicznych im. Johna F. Kennedy’ego wystartowała rakieta Delta II, która to wyniosła ważącą 338 kilogramów sondę w podróż w stronę Czerwonej Planety. Przebycie odległości prawie 670 milionów kilometrów zajęło Mars Climate Orbiterowi ponad 9 miesięcy. Zgodnie z planem sonda weszła w tzw. cień radiowy planety. Uczeni z NASA spodziewali się tej krótkotrwałej utraty łączności, jednak ku ich zdziwieniu ta nastąpiła kilkadziesiąt sekund wcześniej, niż się spodziewali. Coś poszło nie tak. Pytanie tylko co? Nie udało się już nawiązać łączności z Orbiterem. Jak się wkrótce okazało – sonda zamiast na wysokość ok. 150 kilometrów od Marsa zeszła na 57 kilometrów (czyli o jakieś 25 km niżej od wysokości, na której większość urządzeń pracowałaby poprawnie), a niedługo potem runęła w dół, ostatecznie spalając się w atmosferze.
Obecnie niektórzy uczeni sugerują, że Orbiter wcale nie musiał spaść, a prawdopodobnie “odbił się” po wejściu w atmosferę i wyruszył w dalszą podróż w stronę Słońca!
W opublikowanym niedługo po tym wydarzeniu raporcie NASA z wielkim wstydem przedstawiła powód swej karygodnej wtopy i aż do dziś wiele osób zastanawia się jak wielkiego pecha trzeba mieć, aby w tak zaawansowanym projekcie „potknąć się” o… system miar.
W 1791 roku Francuzi zaproponowali wprowadzenie do obiegu “metra” – jednostki miary liczonej jako 0,0000001 długości mierzonej od równika do bieguna, wzdłuż południka przechodzącego przez obserwatorium w Paryżu. Metr dołączył do innych form zapisu m.in. odległości, wagi i temperatury, tworząc XIX-wieczny system MKS, na bazie którego w 1960 roku ustalono Międzynarodowy Układ Jednostek Miar, znany bardziej jako SI.
Większość państw zaakceptowała to ujednolicenie. No, właśnie – większość, ale nie wszystkie. Obywatele USA nie za bardzo chcieli rezygnować ze swoich przyzwyczajeń. Tam, mimo że używanie SI jest jak najbardziej dopuszczone, w dalszym ciągu królują funty, stopy, galony i jardy. Ba! Temat zmiany jednostek miar stał się powodem zaciekłych protestów, podczas których zwolenników systemu metrycznego nazywano komunistami!
W 1975 roku amerykański kongres zaadoptował SI, ale jednocześnie nie zlikwidował poprzedniego systemu. Taki misz-masz przysparzał trochę problemów np. kierowcom samochodów. Niektóre auta zaczęto bowiem produkować z licznikami pokazującymi prędkość w km/h, a nie w mph, jak było dotąd.
Państwa, które oficjalnie nie używają systemu metrycznego
Takie małe wtopy, jak błędne odczytanie tempa jazdy pickupa i tłumaczenie się stróżowi prawa ze swej pomyłki, były nieistotnym drobiazgiem w porównaniu z tym, co zrobili inżynierowie z Lockheed Martin podczas programowania trajektorii lotu Mars Climate Orbitera. Nie zdawali sobie oni sprawy z tego, że programy w komputerach kontrolujących sondę na Ziemi korzystały ze starego systemu amerykańskich miar, natomiast sama sonda operowała już w SI. Uczeni operowali więc funtami, a sonda dostawała informację w… niutonach. W efekcie tor ruchu Orbitera odchylił się o prawie 170 kilometrów i w końcowym etapie swej podróży nieszczęsne urządzenie znalazło się zbyt blisko planety.
Kiedy sonda spalała się w atmosferze, z dymem poszło 125 milionów dolarów wpakowanych w zbudowanie jej i wysłanie w tak daleką podróż! Przez ten fatalny błąd nie dało się nawiązać połączenia z Mars Polar Landerem, który miał wylądować na Marsie dwa i pół miesiąca później. Zresztą i tak nie byłoby to możliwe, bo w wyniku błędnego przetworzenia danych komputer na pokładzie lądownika zdecydował się wyłączyć silniki rakiet hamujących opadanie urządzenia już na wysokości 40 metrów od powierzchni planety. Mars Polar Lander miał więc bardzo twarde lądowanie. Kontakt z nim został bezpowrotnie utracony, a straty NASA zwiększyły się o kolejne dziesiątki milionów dolarów!
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS