A A+ A++

Śmierć radzieckiego tyrana, który w końcowych latach życia popadał w coraz większą paranoję i obłęd, rozpoczęła proces dekompozycji systemu nazwanego jego imieniem. Stalinizm w swoim powojennym wydaniu – wraz z zaostrzającą się zimną wojną – ogarnął około 1948 roku Związek Radziecki oraz całe czerwone imperium rozciągnięte w wyniku wojny na pół świata: od Berlina do Pekinu. W Polsce, tak jak w innych krajach, które znalazły się po 1945 roku pod okupacją radziecką, nastanie stalinizmu oznaczało rządy terroru politycznego, który dosięgał zarówno zwykłych ludzi, jak i aktyw rządzącej partii. Działacze uznani za zbyt niezależnych, tacy jak Władysław Gomułka, byli usuwani i wtrącani do więzienia, a władzę sprawowali usłużni – w Polsce Bolesław Bierut. Sytuację pogarszały fatalne warunki życiowe całego społeczeństwa i świadomość całkowitego podporządkowania kraju dyktatowi z Moskwy, szczególnie bolesna w Polsce.

Śmierć Stalina pozbawiła ten patologiczny system jedynej podpory, na której się utrzymywał. Gdy po długiej nocy stalinowskiej zaczął nad blokiem wschodnim wstawać świt, nie było jeszcze jasne, jaki kształt przybierze. W tym czasie połączyły się losy dwóch krajów leżących na przeciwległych krańcach imperium komunistycznego – Polski i Chin.

Czytaj też: Szczucie na Niemców, czyli jak towarzysz Gomułka walczył z Krzyżakami

Zaczął Chruszczow

Jako pierwsza zbuntowała się w Polsce przeciw stalinizmowi sama komunistyczna elita, która z zemsty i strachu doprowadziła do upadku bierutowskiego aparatu bezpieczeństwa, niegdyś terroryzującego kraj. Polscy staliniści skupieni wokół Bieruta stopniowo tracili pozycję, pod wpływem walk frakcyjnych oraz rosnącego niezadowolenia społecznego. Już w 1956 roku nastroje w kraju stały się widocznie niestabilne, a protesty na tle gospodarczym wykazywały niepokojące dla władzy tendencje do szybkiego przeradzania się w antykomunistyczne demonstracje.

Momentem przełomowym w rozpadzie stalinizmu okazała się słynna przemowa Nikity Chruszczowa na XX Kongresie Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego pod koniec lutego 1956 roku. Nowy radziecki przywódca skrytykował w niej otwarcie Stalina i system przez niego stworzony oraz ujawnił publicznie jego zbrodnie. Chruszczow zrobił to, aby obezwładnić – też moralnie – opór jego przeciwników partyjnych, którzy pozostawali zwolennikami stalinizmu. Nie przewidział jednak piorunującego efektu, jaki jego przemowa wywarła w krajach satelickich ZSRR.

Wizyta rządowej delegacji Chin w Polsce. Od lewej: Aleksander Zawadzki, Zhou Enlai, Władysław Gomułka i Józef Cyrankiewicz, 1957 r


Wizyta rządowej delegacji Chin w Polsce. Od lewej: Aleksander Zawadzki, Zhou Enlai, Władysław Gomułka i Józef Cyrankiewicz, 1957 r

Fot.: CAF/PAP / PAP

Ferment i krytyka, które mowa ta wywołała wśród aparatu partyjnego w Warszawie, przyprawiły przebywającego w Moskwie Bieruta o śmiertelny zawał serca, a wraz z jego odejściem przyspieszyły znacznie rozkład stalinizmu w Polsce. W marcu z poparciem Moskwy przywództwo w polskiej partii objął Edward Ochab, chwalony niegdyś przez samego Stalina przedwojenny komunista, który okazał się jednak niezdolny do przeprowadzenia kraju przez kryzys. Gdy w czerwcu 1956 roku protesty robotników w Poznaniu zamieniły się w polityczne zamieszki, a następnie otwarte antykomunistyczne powstanie, Ochab pogodził się ze świadomością, że jedynym ratunkiem dla systemu komunistycznego w Polsce mogła być tylko dramatyczna zmiana we władzach i polityce partii, ku większej autonomii od Moskwy oraz własnej „drodze do socjalizmu”.

Na ratunek Chiny?

Taką zmianę przeprowadzić mógł tylko Gomułka, który już pod koniec 1954 roku został zwolniony z więzienia. Było jednak oczywiste, że Chruszczow oraz reszta sowieckiego przywództwa nie zaakceptują znanego z niechęci do dyktatu radzieckiego Gomułki ani tym bardziej nie pozwolą Polakom na własną rękę wybierać swoich liderów. Jedyną szansą na sukces było uzyskanie poparcia kraju, któremu tak samo jak Polsce zależało na ograniczeniu moskiewskiego dyktatu w bloku wschodnim – kraju, z którym Chruszczow musiałby się liczyć. Takim potencjalnym sojusznikiem była Chińska Republika Ludowa pod przywództwem Mao Zedonga, który po śmierci Stalina pragnął uzyskania formalnej równości z przywódcami radzieckimi.

Narastający w Polsce kryzys nie umknął uwadze Mao, który dostawał od swojej placówki dyplomatycznej raporty sugerujące, że ewolucja sytuacji politycznej nad Wisłą może służyć interesom ChRL.

W tym samym czasie doszło do ocieplenia relacji polsko-chińskich, za sprawą szybkiego zniesienia wiz dla przedstawicieli rządu oraz ułatwienia transportu poczty dyplomatycznej. Być może te subtelne sygnały wpłynęły na kalkulacje Ochaba, który wiedział, że będzie potrzebował wsparcia międzynarodowego.

Żądanie równych praw dla Warszawy w relacjach polsko-radzieckich oraz pełnej autonomii w urządzaniu polskiego socjalizmu wewnątrz polskich granic oznaczało konieczność rzucenia otwartego wyzwania Moskwie. Efekty tej konfrontacji miały potencjał, by ustanowić nowe standardy relacji w bloku wschodnim, a co za tym idzie, musiały stać się sprawą międzynarodową i przyciągnąć uwagę największych sił w obozie. Ochab wspominał, że w połowie 1956 roku jedynym państwem bloku wschodniego, które wydawało mu się zainteresowane ograniczeniem dyktatu radzieckiego i które posiadało odpowiednią do tego siłę, były właśnie Chiny pod przywództwem Mao.

We wrześniu nadarzyła się okazja, aby podjąć sekretną próbę uzyskania poparcia Chin, gdy delegacja PZPR pod przywództwem Ochaba wybrała się do Pekinu na zjazd Chińskiej Partii Komunistycznej. Na miejscu, zgodnie ze starą stalinowską praktyką, ambasador radziecki w Chinach nie odstępował polskiego przywódcy na krok, uniemożliwiając mu podjęcie niezależnych działań w sekrecie przed Rosjanami. Polakowi udało się jednak zasugerować między wierszami swoim chińskim rozmówcom, że w Polsce zachodzą zmiany o wielkiej wadze dla przyszłości bloku wschodniego.

Nikita Chruszczow prezentuje raport Komitetu Centralnego na XX Zjeździe KPZR, Moskwa, luty 1956 r


Nikita Chruszczow prezentuje raport Komitetu Centralnego na XX Zjeździe KPZR, Moskwa, luty 1956 r

Fot.: Gino Mercantali / Getty Images

Tuż przed odlotem delegacji polskiej do Warszawy, gdy ambasadora radzieckiego nie było już na lotnisku, okazało się, że doszło do przypadkowej „awarii” samolotu, która zmusiła Ochaba do kilkugodzinnego postoju w towarzystwie Zhu De, marszałka Chin i trzeciej najwyżej postawionej osoby w państwie. Korzystając z uzyskanej w ten sposób prywatności, Ochab opowiedział Zhu o sytuacji w Polsce oraz planowanych zmianach na rzecz większej suwerenności, jednocześnie zapewniając o swojej oraz Gomułki lojalności wobec bloku. W świadomości, że zrobił wszystko, aby uprzedzić Chiny i starać się o ich poparcie, Ochab powrócił do Polski, gdzie w ciągu kilku tygodni doszło do punktu szczytowego kryzysu.

Ten numer nie przejdzie

17 października Warszawę obiegły sensacyjne wieści. Do wiadomości publicznej wyciekł nowy skład Biura Politycznego Komitetu Centralnego PZPR, de facto najwyższej władzy w Polsce, który miał zostać zatwierdzony przez Komitet Centralny otwierający swoje obrady dwa dni później. Wśród nowych członków znajdował się zrehabilitowany Władysław Gomułka, nie było natomiast czołowych stalinistów, w tym marszałka Konstantego Rokossowskiego, znienawidzonego w Polsce Rosjanina polskiego pochodzenia, którego Stalin osadził na czele polskiej armii. Wywołało to wielkie poruszenie w całym kraju, który ogarnęły manifestacje wyrażające poparcie dla Gomułki i sprzeciw wobec ZSRR. Prawdopodobnie lista została upubliczniona przez samych autorów zmian, aby wywołać spodziewaną falę poparcia w społeczeństwie i wzmocnić pozycję reformatorów.

Na Kremlu natomiast ogłoszone z zaskoczenia zmiany musiały wyglądać jak otwarte wypowiedzenie posłuszeństwa przez satelicki kraj i wywołały natychmiastowe żądanie zawieszenia wyborów nowych władz. Gdy Polacy je odrzucili, ambasador radziecki poinformował swoich gospodarzy, że delegacja na czele z samym Nikitą Chruszczowem zjawi się w Warszawie niezaproszona 19 października rano, kilka godzin przed zaplanowanym posiedzeniem Komitetu Centralnego. Wizyta przywódcy Związku Radzieckiego w takim momencie była nie tylko jawnym lekceważeniem polskiej suwerenności, ale także niezawoalowaną groźbą.

Czytaj też: Poznański czerwiec. Największa masakra ludności w historii PRL

W czasie, gdy Chruszczow lądował rankiem na lotnisku w stolicy i witał Ochaba publicznym wygrażaniem pięścią oraz krzykami, że „ten numer nie przejdzie!”, do polskich przywódców dotarły pogłoski, że wojska radzieckie stacjonujące w Polsce wyszły ze swoich baz i kierują się na Warszawę. W czasie zaaranżowanych na szybko rozmów delegacji sowieckiej z kierownictwem polskim w pałacu belwederskim, Rosjanie potwierdzili te doniesienia. Znany ze swej impulsywności radziecki przywódca odgrażał się Polakom: „zdecydowani jesteśmy brutalnie interweniować w wasze sprawy!”.

Polskie kierownictwo, prowadzone przez Gomułkę i Ochaba, wykazało się jednak odwagą i spokojem, stanowczo odrzucając rosyjskie groźby i utrzymując żądanie pełnej autonomii dla Polski, a jednocześnie zapewniając o swojej lojalności wobec bloku wschodniego. Gomułka podkreślał przy tym, że cały reżim komunistyczny oraz nieuznane wówczas przez Niemcy zachodnie granice Polski zależą od wsparcia radzieckiego, co gwarantuje jego osobistą lojalność. Po południu Polacy zarządzili przerwę w rozmowach, aby otworzyć obrady KC, mimo protestów Chruszczowa, który żądał ich wstrzymania.

Po powrocie Polaków i trwających całą dobę dramatycznych rozmowach wczesnym rankiem 20 października Chruszczow zadecydował o powrocie do Moskwy, udzielając Gomułce tymczasowego błogosławieństwa do sprawowania władzy i odsuwając nieco niebezpieczeństwo wojny.

Czy przyczyniły się do tego Chiny? Zapewne tylko pośrednio. Jak wynika z ostatnich badań historycznych, Mao Zedong nie został poinformowany o planowanej interwencji radzieckiej w Polsce, a o przewrocie Polaków, ruchach wojsk radzieckich i wizycie Chruszczowa dowiedział się ze względu na trudności w przepływie informacji dopiero kilka godzin po powrocie delegacji radzieckiej do Moskwy. Nie mógł więc bezpośrednio wpłynąć na decyzje Sowietów przebywających w Warszawie.

Zasługa w dużej mierze leży tutaj po stronie partyjnych przywódców polskich, którzy nie przestraszyli się gróźb radzieckich, zademonstrowali poparcie społeczne oraz przekonująco zapewniali, że w ich planach nie leży zwrot w stronę NATO, a tylko i aż pełna autonomia wewnętrzna dla Polski.

Chruszczow musiał jednak myśleć tamtego dnia o Chinach. Wewnątrz bloku wschodniego było wiadomo, że Mao Zedong domaga się od Moskwy równego traktowania i konsultacji najważniejszych decyzji, a nowemu przywódcy ZSRR zależało na poparciu azjatyckiego partnera. Dodatkowo w chaosie warszawskich wydarzeń krążyły niepotwierdzone plotki o poparciu Chin dla Polski, pogłębiające niepewność odciętego od informacji Chruszczowa. Sowiecki przywódca musiał liczyć się z tym, że jawna interwencja ZSRR w bratnim kraju bez konsultacji z Chinami mogłaby doprowadzić do rozłamu w bloku wschodnim.

Chruszczow godzi się na Gomułkę

Powrót radzieckich przywódców do Moskwy nie zakończył jednak polskiego kryzysu. W kraju dalej dochodziło do antyradzieckich demonstracji, a wojska ZSRR co prawda zatrzymały się, ale nie wróciły do baz, oczekując w gotowości pod Warszawą. Kreml wciąż mógł podjąć decyzję o inwazji i utopieniu polskich niepokojów we krwi, do czego nakłaniali Chruszczowa stalinowscy przywódcy państw sąsiadujących z Polską, obawiający się podobnych wydarzeń w swoich krajach.

Trumna z ciałem I sekretarza Bolesława Bieruta wystawiona w gmachu KC PZPR. Pierwszy z prawej stoi I sekretarz KC Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego Nikita Chruszczow, Warszawa, 14 marca 1956 r.


Trumna z ciałem I sekretarza Bolesława Bieruta wystawiona w gmachu KC PZPR. Pierwszy z prawej stoi I sekretarz KC Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego Nikita Chruszczow, Warszawa, 14 marca 1956 r.

Fot.: CAF / PAP

Równie dobrze pretekstem lub przypadkowym impulsem do interwencji mogły stać się napięcia antyradzieckie w jednym z polskich miast. W Krakowie kolumny wojsk sowieckich przejeżdżały wówczas podejrzanie blisko studenckich demonstracji, jakby prowokując polską młodzież. Manifestanci maszerujący z Politechniki Warszawskiej na ambasadę radziecką zostali w ostatniej chwili powstrzymani przez robotników z fabryki FSO na Żeraniu, aby zapobiec przemocy i nie dawać Sowietom pretekstu do użycia siły, jak wspominał towarzyszący im późniejszy opozycjonista Karol Modzelewski. W tych niezwykle napiętych dniach los Polski ważył się zarówno na ulicach polskich miast, gdzie nowe władze starały się opanować nastroje społeczne i nie dopuścić do rozlewu krwi, jak i na Kremlu, gdzie trwała gra Chin i Związku Radzieckiego o przyszłość bloku wschodniego.

Dzień po powrocie do Moskwy Chruszczow zwołał na 23 października naradę państw socjalistycznych o sytuacji w Polsce, na którą nie zostały zaproszone jedynie Polska oraz pogrążone we własnym kryzysie Węgry. Po delegację z Chin wysłano ze Związku Radzieckiego specjalny samolot. 21 października, w dniu otrzymania zaproszenia do Moskwy, władze chińskie przeprowadziły wewnętrzne rozmowy, na których zadecydowano o poparciu nowych władz Polski i potępieniu „wielkoruskiego szowinizmu” Moskwy. 22 października Mao przekazał to stanowisko ambasadorowi ZSRR, skąd od razu trafiło na Kreml. Był to pierwszy raz, gdy przywództwo radzieckie oficjalnie poznało zdanie Chin.

Następnego dnia, gdy delegacja wysłana przez chińskiego przywódcę przybyła do Moskwy, Chruszczow oznajmił na powitanie, że zdecydował się w duchu tolerancji dla socjalistycznej autonomii zaakceptować przywództwo Władysława Gomułki. To samo powtórzył innym przybyłym do Moskwy delegacjom, które następnie odprawił do domu bez konsultacji, podczas gdy Chińczycy pozostali, aby rozmawiać w duecie z Sowietami o sytuacji na Węgrzech. Dopiero 24 października rankiem Chruszczow zadzwonił do Gomułki, aby poinformować go o swoim poparciu i wycofaniu wojsk do baz, co faktycznie zakończyło ryzyko interwencji w Polsce.

Oznacza to, że przywódca radziecki wstrzymał się z podjęciem ostatecznej decyzji do momentu komunikacji ze swoim najważniejszym partnerem. Konsultacje w Moskwie były jedynie pretekstem, aby uzyskać czas na wybadanie stanowiska Chin. Po poznaniu go Chruszczow nie protestował i pogodził się z autonomią Polski, która zdawała się nie zagrażać fundamentalnie istnieniu bloku wschodniego. Jednocześnie Chińczycy uzyskali status partnera Związku Radzieckiego, co zostało natychmiast potwierdzone, gdy jako jedyni w całym bloku usiedli do stołu, aby z ZSRR współdecydować o losie Węgier. Nie oznacza to więc, że Mao poparł Polaków z przekonania o słuszności ich postulatów.

Polacy dowiedzieli się o poparciu Chin dopiero 27 października, gdy napięcia w kraju były nadal duże, ale wojska sowieckie powróciły już do baz.

Pierwszy usłyszał o nim Mieczysław Marzec, działacz PZPR, który wracał z kurtuazyjnej podróży po Chinach. Tuż przed startem samolotu z Pekinu do Warszawy został poproszony o przejście do loży lotniska, gdzie ku jego wielkiemu zaskoczeniu przywitali go wszyscy najważniejsi przywódcy Chin poza samym Mao. Przekazali mu wyrazy poparcia dla przemian w Polsce, mówiąc, że Chiny są z Polską „całym sercem”. Podobne deklaracje usłyszał ambasador PRL w Pekinie od Mao Zedonga tego samego dnia. Chiński przywódca powiedział wówczas, że w Moskwie istniały między 19 a 22 października pewne wątpliwości co do sytuacji w Polsce. Zapewnił jednak, że Chiny udzieliły Warszawie pełnego poparcia. Dwa miesiące później Mao nie przebierał już w słowach i oznajmił polskiemu ambasadorowi, że Związek Radziecki był zdeterminowany, aby interweniować i jedynie sprzeciw Chin uratował Polskę.

Po co Chinom Polska?

Fakty przeczą jednak tak jednoznacznemu stawianiu sprawy. Gdyby celem Mao była obrona polskich reform i autonomii, nie zwlekałby do czasu faktycznego zakończenia kryzysu z bezpośrednim przekazaniem poparcia Polakom. Jaki mógł być inny powód takiego opóźnienia, jeśli nie to, że przedwczesny, bezpośredni akt poparcia mógł ośmielić Polaków i okazać się obciążeniem dla Chin, gdyby rozgrywki Mao z Chruszczowem miały w końcu doprowadzić do zgody Chin na interwencję? Podobny wniosek płynie z raportu o rozmowie Frola Kozłowa z Dengiem Xiaopingiem w 1960 roku, podczas której radziecki polityk wypominał Chińczykom hipokryzję względem Polski sprzed kilku lat.

Dowody wskazują na to, że Chinom zależało przede wszystkim na byciu traktowanym przez Związek Radziecki jako równy partner, współdecydujący o sprawach bloku wschodniego. Wystąpienie w obronie autonomii Polski okazało się drogą do tego celu, ale poświęcenie Polaków również pozostawało opcją aż do momentu, gdy Chruszczow dał Chińczykom to, czego chcieli.

Ostatecznie Chiny i Polskę połączyły w 1956 roku interesy geopolityczne. Oba kraje wykonały sprawne manewry, aby wykorzystać ten zbieg okoliczności w okresie rozpadu porządku stalinowskiego do realizacji swoich priorytetów – w obu przypadkach kosztem Związku Radzieckiego.

Lekcją i dziedzictwem polskiego Października jest m.in. realizm w polityce międzynarodowej, którym wykazali się zwykli Polacy i przywódcy PMZPR.

Gra wówczas nie toczyła się o upadek komunizmu ani wyzwolenie spod władzy radzieckiej – było to niemożliwe. W najważniejszych latach zimnej wojny ZSRR dysponował setkami tysięcy wojsk rozmieszczonych w Polsce oraz sąsiednich krajach i nie pozwoliłby na zmianę systemu nad Wisłą. Jak pokazał równoczesny kryzys węgierski zakończony brutalną radziecką interwencją, Stany Zjednoczone nie miały wtedy środków ani chęci, aby ruszyć Europie Wschodniej z pomocą, a nasi sąsiedzi pod rządami reakcyjnych stalinistów chętnie poparliby interwencję także i w Polsce. Kryzys październikowy mógł się skończyć tylko w jeden inny sposób.

Gdyby społeczeństwo pozwoliło sobie na zamieszki antyradzieckie lub Gomułce i Ochabowi nie udało się z pomocą Mao powstrzymać najgorszych instynktów Chruszczowa, doszłoby do inwazji wojsk radzieckich na Polskę. Skutkiem byłyby rzeź i emigracja tysięcy Polaków oraz wprowadzenie na dekady znacznie bardziej autorytarnego i surowego reżimu niż ten, który w rzeczywistości nastał po 1956 roku.

W 1956 roku kraj nasz dysponował bardzo słabymi kartami na planszy geopolitycznej, ale udało się rozegrać je mądrze i skutecznie, wspólnie z Chinami i z własnych motywacji. Byliśmy wówczas w tragicznej sytuacji, która nie dawała nadziei na wyzwolenie, a jedynie na poprawę losu. Polacy przyjęli te realia ze zrozumieniem i wykazali się wielką odwagą i wstrzemięźliwością. Dzięki temu w 1956 roku nie polało się znacznie więcej polskiej krwi, a w kraju nastał względnie słaby i nieortodoksyjny reżim, pod którym mogła wykształcić się niezależna opozycja.

Tak więc, gdy sytuacja geopolityczna zmieniła się pod koniec lat osiemdziesiątych, a Związek Radziecki stał się gotowy oddać władzę nad Europą, my jako pierwsi byliśmy w stanie sięgnąć po wolność. W tym sensie moim zdaniem poprzez uratowanie kapitału narodowego od bezsensownej rzezi polsko-chiński gambit roku 1956 położył podwaliny pod rok 1989.

Czytaj też: Architekt władzy. Zmieniały się władze, mody i style, a Bohdan Pniewski wciąż dostawał zlecenia i oklaski

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułDworzec za 21 mln zł czeka na lepsze czasy. PKP nie jest w stanie go otworzyć
Następny artykułWypalanie traw. Płonące stosy drewna i jedna osoba poszkodowana! (ZDJĘCIA)