A A+ A++

Muszę wam zdradzić coś wstydliwego zza kulis: od momentu przeprowadzki z Wrocławia do Warszawy nie mieliśmy stałej platformy testowej. Poważnie.

Nie jestem z tego bynajmniej dumny, ale warunki były, jakie były. Dość niekomfortowe, delikatnie rzecz ujmując. Tak naprawdę każdy kolejny test lub recenzja, czy to sprzętu czy oprogramowania, w tym gier, powstawał w nieco innej metodologii. Redakcja musiała bowiem bazować na komponentach, które akurat w danym momencie do niej trafiły. Słowem, rotację mieliśmy nie gorszą niż piłkarscy pierwszoligowcy w wyjściowym składzie.

Równolegle uparcie wizytował mnie najmilszy malkontent tego kraju w osobie Barnaby Siegela z siostrzanej Polygamii. Że w strukturach organizacji już jeden serwis filmowy mamy, a gry jednak wypadałoby oceniać przy wyższej niż kinowa częstotliwości animacji. No dobra, zmyśliłem to, aby podkręcić dramaturgię, ale fakt faktem pecet do gier też był potrzebny.

Klamka zapadła, składamy

Tyle że wbrew pozorom wcale nie jest to takie oczywiste, jakie mogłoby się w pierwszej chwili wydawać. To znaczy, nie róbmy z samego składania peceta rocket science, ale już pogodzenie instytucji platformy testowej sprzętu ze zoptymalizowanym zestawem do recenzowania gier i oprogramowania to inna kwestia. Zwłaszcza jeśli chce się podejść do tego nieco bardziej elegancko niż metodą brutalnej siły, wrzucając wszystkie najdroższe części.

Zacznijmy od kwestii tak podstawowej, jak wybór platformy. Z punktu widzenia testera sprzętu, lepiej postawić na procesor AMD, jako że kontroler PCI Express 4.0 jest niezbędny przy testach najwydajniejszych nośników. Tymczasem w przypadku software’u zdecydowanie bezpieczniejsze rozwiązanie stanowi Intel, którego kompilatory, co by nie mówić, wciąż dominują.

Jak na ironię, hitowy “Cyberpunk 2077” jest tego żywym dowodem. Dzieło CD Projekt Red ma osobliwe problemy z obsadzaniem wątków SMT na Ryzenach, co efektywnie ogranicza komfort zabawy. W sieci opisano już co prawda rozwiązanie, ale przygotowujący premierową recenzję dziennikarz, działając pod presją czasu, nie może sobie pozwolić na nadprogramowe fikołki. I nie, nie chodzi o to, aby kogoś pchać pod ścianę straceń. Takie są po prostu fakty i tyle. Zatem, Core i9-10850K.

Idąc tropem Cyberpunka 2077

Sprawa numer dwa, ale wcale nie mniej istotna, to wybór płyty głównej. W warunkach domowych wybiera się zazwyczaj konstrukcję, która zapewni stabilną bazę dla docelowej konfiguracji. Tylko i wyłącznie. My jednak mieliśmy kilka życzeń ekstra.

Chcąc zbudować symetryczny dual boot Windowsa 10 i Ubuntu 20.04 LTS, potrzebujemy co najmniej dwóch slotów M.2 o pełnej prędkości. Tutaj Gen3 x4. Do tego osprzęt, w tym ułatwiającą logistykę sieciówkę Wi-Fi, który ma sterowniki zarówno dla Windowsa, jak i Linuksa. Mając na uwadze testy nośników przenośnych, warto również zadbać o USB 3.2 Gen 2 (10 Gb/s), a zbawienny przy częstych eksperymentach bywa jeszcze podwójny BIOS. Najlepiej z możliwością szybkiego resetu i przywrócenia. A to nie wszystko.

Kontynuując, sekcja zasilania musi sprostać overclockingowi, a kropkę nad i stanowi sama jakość wykonania poszczególnych elementów. Tak elektronicznych, jak i mechanicznych. Mówiąc obrazowo, w domu nikt raczej nie wymienia karty graficznej czy pamięci RAM kilkukrotnie na dzień, ale już w laboratorium testowym to chleb powszedni.

Ostatecznie padło na płytę Gigabyte Z490 Aorus Master, która prócz cech już wymienionych ma bardzo sensowny podsystem diagnostyczny, z dziewięcioma sensorami temperatury i fizycznymi przyciskami ratunkowymi na czele. Obsłuży ponadto przyszłe procesory z rodziny Rocket Lake, co oczywiście daje dobrą perspektywę na przyszłość.

Z RTX-ami nawet prasa ma pod górkę

Przechodząc do pamięci, 16 GB DDR4 to obecnie standard. Do gier wystarcza. Naturalnie, niesionym ułańską fantazją, można szybko taki podsystem wykończyć, ale zachowajmy rozsądek. Redakcyjna platforma testowa nie służy do tego, by odpalić setkę kart w Chromie, jednocześnie pracując na RAW-ach i z kilkoma wirtualkami. Daleko idący multitasking jest de facto zbędny. Zwłaszcza, że mógłby zaburzać wyniki nadrzędnych pomiarów.

Pragmatycznie zdecydowaliśmy się podejść również do kwestii nośników danych, bo gry i oprogramowanie trzymamy głównie na szybkich nośnikach zewnętrznych, takich jak Samsung T7, a materiały audio i wideo trafiają na NAS-y. Internet w biurze to totalny ślimak, przez co lepiej przenosić dane lokalnie niż każdorazowo pobierać. Stąd 2x 256 GB załatwia temat.

Mniej oczywisty okazał się za to wybór karty graficznej. Nowe Radeony to łakomy kąsek, ale jednak Nvidia dysponuje już drugą generacją chipów ze wsparciem dla ray tracingu i siłą rzeczy zapewnia zgodność tego efektu z szerszą bazą gier (ponownie patrz.”Cyberpunk”). Przy czym jeśli ktokolwiek z was myśli, że sprzętu nie ma tylko dla konsumentów, ale media mają rurociąg z RTX-ami, to tkwi w błędzie. Kart w ogóle nie ma na rynku.

Plan wykorzystania modelu RTX 3080 spalił na panewce i finalnie udało się zdobyć tylko RTX 3070, ale za to w bardzo solidnej, trzywentylatorowej wersji Gaming OC. Chłodzenie Windforce 3X stanowi gwarancję wysokiej kultury pracy, a sam chip spełnia podstawowe założenie. Mianowicie pozwala odpalić wymagające tytuły w rozdzielczości 1440p i 60 fps. Zresztą, do takich właśnie ustawień jest przez twórców “Cyberpunka 2077” rekomendowany.

Na dobreprogramy wracają testy

Co zrozumiałe, tak skrojony zestaw trzeba jeszcze odpowiednio schłodzić, no i oczywiście zasilić. Kultowej Noctua’y NH-D15 nikomu chyba przedstawiać nie trzeba. Ponad 1,3 kg miedzi i aluminium swoje robi. A dlaczego nie kompaktowe chłodzenie cieczą? – ktoś zapyta. Bo tego typu układy nie nadają się do pracy pasywnej, a bywa to niezbędne, gdy trzeba sprawdzić poziom hałasu generowany przez pojedynczy komponent, najczęściej kartę grafiki. Wentylatory można na chwilę wyłączyć bez obaw o stabilność, pompkę LC niekoniecznie.

Zasilacz – Gigabyte P750GM. Stabilna, w pełni modularna jednostka z 732 W mocy na pojedynczej linii +12 V, sprawnością na poziomie 90 proc., japońskimi kondensatorami Nippon i półpasywnym trybem pracy. Krótko: cicha, a zarazem w pewnym sensie głupotoodporna, gdyż – w odróżnieniu do jednostek wieloliniowych – nie narzuca sposobu aranżacji okablowania.

Do sedna. Na dobreprogramy będą mogły wrócić testy sprzętu z prawdziwego zdarzenia, a zespół redakcyjny Polygamii otrzyma przy tym sensowny sprzęt do grania. Sytuacja win-win. Spodziewajcie się również kolejnych materiałów o samej platformie, bo w końcu trzeba ją jeszcze złożyć i dokładnie przetestować. A będzie się działo, bo robimy przemeblowanie na open space’ie w WP 😉

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSondaż dla RMF FM i “DGP”: Ponad 60 proc. Polaków uważa, że po szczycie UE pozycja Ziobry uległa osłabieniu
Następny artykułWOT Kolejne powołanie ochotników w szeregi 2 LBOT