Leadership Academy for Poland to apolityczna i bezstronna inicjatywa edukacyjna na rzecz rozwoju dobrego przywództwa w Polsce i na świecie. Poniższe prognozy to prywatne opinie autorów — nie reprezentują stanowiska pracodawców ani organizacji, z którymi autorzy są związani.
Prawa człowieka
Wirus zredaguje prawa człowieka na zawsze
Koronawirus zmieni nas jako społeczeństwo, niekoniecznie na sposób, w jaki byśmy sobie tego życzyli. Jednym z bardziej istotnych skutków pandemii będzie wspólnota ludzi połączonych tym samym doświadczeniem. Wspólnota, której w takiej skali świat nie pamięta od czasów II wojny światowej: wspólnota izolacji, codziennego śledzenia pogarszających się informacji o liczbie chorych, wspólnota strachu, nadziei, niepewności, gniewu. To nie doświadczenie transformacji roku ’89, które połączyło pokolenia Polek i Polaków, ale z którym ciężko było się utożsamić Zachodowi; to nie kryzys finansowy 2008, podczas którego Polska pozostała zieloną wyspą.
Koronawirus tworzy wspólnotę globalną — a ta, po uniwersalnym doświadczeniu zagrożenia, zmieni moralny punkt widzenia na wiele kwestii. 75 lat temu wspólnota zachodniego świata, połączonego traumą II wojny światowej, oparła nowy ład na koncepcji, że wszystkich łączą uniwersalne prawa człowieka. Stworzono Organizację Narodów Zjednoczonych, by nikt nie był już nigdy pozbawiony w sposób bezprawny życia, wolności, jedzenia, obywatelstwa. W późniejszych latach — w miarę rozwoju społeczeństw zachodnich — katalog praw człowieka poszerzano. O jakie dobra będzie dbała post koronawirusowa wspólnota?
Myślę, że odejdzie od panującego od dekad kultu praw jednostki na rzecz praw społeczeństwa.
Na pewno zadba o prawo do zdrowia. Presja wyborców nałoży na rządzących zobowiązanie szczególnych nakładów na szpitale. Prawdopodobnie również o prawa socjalne i ekonomiczne w obliczu nadchodzącej recesji. Realistycznie należy spodziewać się, że wobec koniecznych oszczędności budżetowych i zmiany priorytetów, cofniemy się w standardzie ochrony jednostki przed dyskryminacją i w poziomie zapewnienia godnego życia osobom z niepełnosprawnościami czy osobom w kryzysie bezdomności.
Odpłynięcie zainteresowania społecznego tymi tematami będzie na rękę władzy wykonawczej, budującej swą siłę na strachu przed powrotem koronawirusa. Odmiana polska tej zmiany będzie miała wydźwięk konserwatywny. Niczym w doktrynie szoku Naomi Klein, rządzący Polską wykorzystają okazję, by zrobić zwrot w stronę tradycyjnego ładu społecznego. Dlatego teraz, gdy korona w pełni, warto powtarzać mądrość Camusa, że wszystko, co człowiek może wygrać w grze dżumy i życia, to wiedza i pamięć. Pamiętajmy, jak daleko zaszliśmy w walce o prawa człowieka. Każdego człowieka.
Zuzanna Rudzińska-Bluszcz — absolwentka Leadership Academy for Poland — apolitycznej i bezstronnej inicjatywy edukacyjnej na rzecz rozwoju dobrego przywództwa w Polsce i na świecie. Radczyni prawna, główna koordynatorka ds. strategicznych postępowań sądowych w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich, organizatorka okrągłego stołu przy RPO do walki z patotreściami w internecie.
Społeczeństwo / ideologie
Kryzys osłabi liberalizm
Przez ostatnie dwieście lat zachodnia myśl polityczna rozwijała się w trójkącie liberalizm-socjalizm-konserwatyzm. Liberalizm przypominał, że człowiek zasługuje na wolność w zamian za wzięcie odpowiedzialności za własne życie, że prawa są przyrodzone, że wartość człowieka nie wynika jedynie z jego pożytku dla innych. Socjalizm — że jesteśmy naczyniem połączonym, że skrajne nierówności degenerują, że nie wszystko powinno być na sprzedaż. Konserwatyzm — że nie możemy zapominać skąd pochodzimy, że ewolucja jest skuteczniejsza od rewolucji, a w słynnym cytacie Herberta, tak ważnym dla środowisk prawicowych („rzekach nazbyt leniwych, nieskorych do potopów”), drzemie pewien geniusz.
Zmiany historyczne wzmacniały jeden bok trójkąta kosztem dwóch pozostałych. Taką zmianą był paxamericana: pokój związany z totalną dominacją jednego państwa. Nietypowy, historycznie długo trwający okres pokoju, dobrobytu i postępu technologicznego, wyostrzył myślenie, że człowiek jest jedynym kowalem swojego losu. Przecież zawsze może zmienić pracę i wziąć kredyt.
Obecny kryzys osłabi liberalizm i wiarę w rynek jako najlepszy mechanizm regulujący.
Jednak to, który z pozostałych boków trójkąta zostanie wzmocniony, będzie zależało od rozwiązań systemowych. Konserwatyzm — w formie dominującej dzisiaj w Polsce — może wzmocnić granice wspólnoty narodowej, a socjalizm — wspólnotę losu ekonomicznego.
Liberalizm osłabnie z trzech powodów. Po pierwsze, wirus umyka logice zbrodni i kary, a przez to nie grzęźnie w dyskusjach na temat tego, kto zasługuje na pomoc. Nie traktujemy poważnie problemów społecznych, takich jak bezdomność czy ubóstwo, gdy uważamy, że ludzie znaleźli się tam z powodu błędów indywidualnych i są odpowiedzialni za własne zmartwychwstanie. W sytuacji pandemii nie chcemy jednak, aby rynek decydował, kto zasługuje na pomoc. Ma on bowiem niezmienną odpowiedź na to pytanie: ten, kto może za nią zapłacić.
Po drugie, wirus jest bardziej demokratyczny od innych kryzysów: budowę odporności grupowej zaczął od kilku premierów. Ustanawia wspólny front przy braku geograficznego wroga. Prowadzi do tego, że USA i ISIS wydają spójne rekomendacje (myj ręce i unikaj Europy). W ten sposób zmusza decydentów do potraktowania problemu poważnie, co przekłada się na uruchomienie aparatu państwa: logiki alternatywnej do rynku. Ta również ma gotową odpowiedź na pytanie, kto zasługuje na pomoc: ten kogo zauważy biurokracja.
Po trzecie, pandemia pokazuje jak bardzo jesteśmy jednocześnie połączeni i bezbronni indywidualnie. Ludzie są bardziej empatyczni na potrzeby innych, gdy wyobrażają sobie, że sami mogliby znaleźć się w ich sytuacji. W tym sensie może wykuwać się nowa odpowiedź na pytanie, czym wypełnić lukę w sytuacji, gdy rynek jest okrutny a państwo niewydajne: zwykłą ludzką solidarnością.
Anna Gromada — absolwentka Leadership Academy for Poland — apolitycznej i bezstronnej inicjatywy edukacyjnej na rzecz rozwoju dobrego przywództwa w Polsce i na świecie. Badaczka PAN, współzałożycielka Fundacji Kaleckiego, doradza rządom i organizacjom międzynarodowym w kwestiach polityki publicznej.
Społeczeństwo/globalizacja
Globalizacja słabnie, władza hierarchiczna rośnie
Twardy reset systemu, jaki zafundował nam COVID-19, pozwala na gorzką diagnozę rzeczywistości, w jakiej od dawna funkcjonujemy. Widać teraz, ile skomplikowanych sieci oplotło naszą planetę, ale również to, jak w gruncie rzeczy są one kruche. Skomplikowany podział pracy, długie łańcuchy dostaw — cały świat działa(ł) w oparciu o długie przepływy strategicznych zasobów, tzw. connectivity. Gdy jednak przylatuje Czarny Łabędź — zdarzenie nagłe i nieprzewidywalne — każdy ratuje samego siebie. Rządy działają na własną rękę i odpowiadają w sposób, jakby globalizacja nigdy nie miała miejsca. Misternie tkane sieci międzykontynentalne natychmiast pękają. Okazuje się, że najważniejsze jest poczucie bezpieczeństwa, które muszą zapewnić obywatelom. Symbolicznie widać to za sprawą zamknięcia przestrzeni lotniczej i granic.
Pandemia, z którą się zmagamy, z natury rzeczy jest zjawiskiem niehierarchicznym i rozproszonym. Wirusa rozprzestrzeniają nasze wzajemne interakcje. On sam nie zważa na zastałe struktury, czy rangę w strukturze społecznej. Z kolei zwalczanie COVID-19 opiera się niemal wyłącznie na działaniach władzy centralnej i służb. My sami, w niestabilnej sytuacji pełnej niewiadomych i lęków o przyszłość, orientujemy się na to, co pewne i trwałe. O ile w życiu prywatnym pielęgnujemy bardziej relacje poziome, tak przy zewnętrznym zagrożeniu oczekujemy reakcji władzy.
Państwo wkracza więc z całą swoją siłą i narzędziami, w które sami je wyposażyliśmy.
W chwili, kiedy globalne sieci pękają, jedynym panaceum dysponuje władza hierarchiczna, która w związku z tym będzie właśnie przechodzić swój renesans.
Krzysztof Kępa — absolwent Leadership Academy for Poland — apolitycznej i bezstronnej inicjatywy edukacyjnej na rzecz rozwoju dobrego przywództwa w Polsce i na świecie, prawnik i ekonomista.
Społeczeństwo / kapitał społeczny
Zmienimy oczekiwania od władzy
W reakcji na kryzys obserwujemy wysyp społecznych akcji pomocowych. Warto przyjrzeć się bliżej temu zjawisku, by zrozumieć jego znaczenie. Z mojej perspektywy widać w nim przede wszystkim szanse na pojawienie się nowej jakości w polskim życiu publicznym. Poza chęcią wspierania bliskich, swoich społeczności i lokalnych biznesów (takie relacje są zawsze pogłębiane w czasie kryzysu), za akcjami wsparcia stoi przekonanie, że musimy o wiele ważnych podstaw zadbać sami, bo rząd i instytucje tego nie zapewnią.
Działania obywatelskie w sektorze zdrowia, opieki społecznej i w edukacji są pokłosiem braku zaufania do instytucji. Pojawiają się one bowiem dlatego, że ludzie wiedzą, iż instytucje pozostawione bez pomocy, nie poradzą sobie. Nie są elastyczne, nie są kreatywne, nie są decyzyjne. I nie jest to zaskakujące, bo administracja nie jest do tego, aby być twórcza i agile’owa. Mogłaby być efektywna, ale nie jest, bo nie było wyzwań, które by to na niej wymusiły.
W kontekście centralnego ośrodka władzy obecny kryzys dokładnie pokazuje, kto pływa bez majtek. Ujawnia, za kim stoją czyny, a za kim plastikowy wizerunek i puste hasła. W związku z tym rośnie świadomość rozbieżności między osobistymi doświadczeniami, a zapewnieniami rządzących prezentowanymi w mediach, a także tego jak powszechne są akty zaklinania rzeczywistości.
Z tego braku zaufania do skuteczności państwa i jego struktur, braku wiarygodności aparatu władzy oraz propagandowych przekazów medialnych, powstanie wyższe oczekiwanie obywateli wobec władzy publicznej.
Wzrośnie potrzeba opierania się na faktach, na nauce i na sprawdzonych źródłach. Priorytetem stanie się to, co ważne dla dobrego działania państwa. A to może zmniejszy tolerancję i popyt na populizm.
Andrzej Kuśmierz — absolwent Leadership Academy for Poland — apolitycznej i bezstronnej inicjatywy edukacyjnej na rzecz rozwoju dobrego przywództwa w Polsce i na świecie. Współtwórca Warszawskiego Akceleratora Technologicznego WAW.ac, wykładowca w Katedrze Strategii Akademii L. Koźmińskiego, absolwent programu TOP500 Innovators. Wspiera innowacje i doradza w budowie firm.
Społeczeństwo/życie online
Społeczeństwo coraz bardziej open source’owe
Gdy internet zjawił się w Polsce, rozróżnialiśmy “real” i “wirtual”. Niektórzy wieszczyli, że prawdziwe życie ucieknie do wirtualnego świata. Szybko jednak zrozumieliśmy, że ten realny ma się dobrze, tylko coraz bardziej przenikają go technologie cyfrowe.
Dwa tygodnie temu nasz cały świat społeczny nagle przeniósł się do internetu. “Real” został chwilowo zamknięty. Od tego momentu żyjemy w tworzonym naprędce zdalnym społeczeństwie cyfrowym. Oczywiście są ludzie, którzy nadal pracują normalnie, wykonując czynności niezbędne dla trwania życia społecznego. Jednak dla wielu z nas jest teraz tylko dom, a poza nim –internet.
W społeczeństwie zdalnym przyjdzie nam żyć raczej miesiące niż tygodnie, a sposoby korzystania z technologii, które wypracujemy, zostaną z nami na dłużej. Na dobre i na złe.
W czasie kryzysu uwypuklają się wybory, których musimy dokonywać, stosując technologie cyfrowe. Możemy pójść drogą chińską i widzieć w internecie i komórkach przede wszystkim system kontroli. Wówczas zawiesimy w czasach pandemii część z naszych praw, a ludzie zgodzą się na nadzór — skoro ten ratuje życie.
Ale alternatywą jest też inna ścieżka — wykorzystanie internetu jako technologii współpracy i otwartej wymiany. Dziś naszą największą szansą na przetrwanie są działania genetyków, otwarcie dzielących się wiedzą w sposób, który do niedawna byłby nie do pomyślenia. Dzięki drukowi 3D i ograniczeniu praw własności przemysłowej możemy redukować braki niezbędnego sprzętu medycznego. Wikipedia — jak zwykle — dostarcza nam wiarygodnej wiedzy i walczy z dezinformacją wspólnymi siłami tysięcy wolontariuszy.
To wszystko przykłady oddolnej, partnerskiej współpracy, której metody były wypracowywane w internecie przez ostatnie dwadzieścia lat. Kryzys jest szansą, by te pozytywne doświadczenia spopularyzować. Poziome, demokratyczne sieci współpracy i wzajemnego wsparcia będą niezbędne, by przetrwać ten kryzys. Oraz by zaprojektować technologie tak, by służyły ludziom i społeczeństwom, gdy już kryzys będzie dawno za nami.
Alek Tarkowski — absolwent Leadership Academy for Poland — apolitycznej i bezstronnej inicjatywy edukacyjnej na rzecz rozwoju dobrego przywództwa w Polsce i na świecie. Prezes Fundacji Centrum Cyfrowe, socjolog internetu i technologii.
Społeczeństwo/Filantropia
Pandemia nauczy nas myślenia systemowego
Obecność tego samego zagrożenia dla wszystkich osób na świecie zdarza się po raz pierwszy w historii homo sapiens. Dzięki tej sytuacji zrozumiemy jako społeczeństwa i jako pojedyncze osoby, że dla rozwiązywania problemów, które dotyczą nas wszystkich, niezbędna jest współpraca wielu aktorów społecznych.
Dotychczasowa koncepcja “outsourcowania” zadań — niezwiązanych z biznesem — do innych podmiotów, takich jak organizacje pozarządowe, samorządy, czy nawet administracja publiczna, po prostu nie zdaje egzaminu. Ktoś robi testy, ktoś za nie płaci, ktoś je dystrybuuje, ktoś zarządza danymi, ktoś informuje, ktoś leczy, ktoś karmi — „wszyscy muszą pracować, mój maleńki kolego” — pisał Tuwim. Każdy problem, z którym się borykamy: osoby w kryzysie bezdomności, przemoc domowa, głód, zanieczyszczenie środowiska naturalnego — wymaga podejścia systemowego i współdziałania wielu instytucji, firm, organizacji, ekspertów.
Ta oczywistość odkryta właśnie dzięki COVID-19, przełoży się na to, w jaki sposób zajmiemy się w przyszłości innymi problemami społecznymi.
Osoby zaangażowane w filantropię, darczyńcy gotowi przekazywać swoje pieniądze na walkę z wyzwaniami, zrozumieją, że te zadania nie mogą być jedynie rozwiązane przez pozostawione same sobie organizacje pozarządowe.
Jeśli uruchomi to środki finansowe na systemowe rozwiązania, pojawia się potencjał na niezwykły postęp.
Agata Stafiej-Bartosik – absolwentka Leadership Academy for Poland — apolitycznej i bezstronnej inicjatywy edukacyjnej na rzecz rozwoju dobrego przywództwa w Polsce i na świecie. Prowadzi w Polsce oddział międzynarodowej sieci innowatorów społecznych Ashoka.Innovators for the public. Jako wykładowczyni w Wyższej Szkole Psychologii Społecznej i w Akademii im. L. Koźmińskiego uczy podejścia systemowego do rozwiązywania problemów społecznych.
Społeczeństwo / NGO
Organizacje społeczne będą uciskane przez władzę
W skutek pandemii COVID-19 będziemy mieli do czynienia z akceptacją silnej władzy polityków przy jednoczesnym braku zaufania do instytucji państwa. Politycy będący u władzy będą się starać utrzymać rozszerzone uprawnienia, forsując wybór między prawami człowieka a bezpieczeństwem.
Organizacje społeczne, które wezmą na siebie rolę strażniczą, będą pilnowały, czy po ustaniu epidemii władza oddała dodatkowe uprawnienia i czy przestrzega praw człowieka. Ale będą mieć na to jeszcze mniejsze zasoby niż wcześniej więc prowadzony przez nich monitoring będzie miał charakter niepełny, cząstkowy.
Prorządowe media i politycy będą nerwowo reagować na ujawnienia przypadków łamania praw człowieka i zasad praworządności oraz przejawów dyskryminacji. W związku z tym będą próbować oczerniać lub ośmieszać organizacje i media ujawniające naruszenia.
Skuteczne okażą się te organizacje społeczne, które nagłośnienia przypadków łamania praw człowieka będą łączyć z działaniami solidarnościowymi i budowaniem wspólnoty. Wiele z nich myśli w kierunku przekształcania solidarnościowego zrywu podczas kryzysu w bardziej trwałe działania. Pojawią się inicjatywy budujące na doświadczeniu pandemii, która jasno pokazała współzależności globalne, także w obszarze praw człowieka.
Draginja Nadaždin – absolwentka Leadership Academy for Poland — apolitycznej i bezstronnej inicjatywy edukacyjnej na rzecz rozwoju dobrego przywództwa w Polsce i na świecie. Antropolożka kultury, dyrektorka Amnesty International w Polsce, członkini Rady Społecznej przy Rzeczniku Praw Obywatelskich.
Społeczeństwo / Fikcja futurystyczna
Przepowiednia Obywatelska
Piątego maja liczba zachorowań na COVID-19 zacznie spadać. Kilka dni później odbędą się w Polsce wybory, a obywatele przystąpią do negocjacji swobód.
W skutek kryzysu COVID-19 obywatele stracą zaufanie do władzy. Rząd, który ukrywał część informacji i nieumiejętnie przygotował plan antykryzysowy, aby utrzymać władzę, skręci w kierunku inwigilacji i zaciskania kontroli. Obywatele zmagający się z brakiem dochodów, sypiącą się infrastrukturą publiczną i ograniczeniem swobód przystąpią do cyberaktywizmu. Wybory po wypłaszczeniu krzywej zachorowań odbędą się przy frekwencji około 30 procenti ze wsparciem żołnierzy obrony terytorialnej. Osoby powyżej 60. roku życia zagłosują korespondencyjnie, ale akcja rozdawania i zbierania kart do głosowania nie przebiegnie sprawnie. Będzie zamieszanie, z którego nie wyniknie jasno, że Andrzej Duda zwyciężył.
Wyborcy zapłacą za zrujnowany system opieki zdrowotnej. Szpitale przetrwają dzięki zbiórkom pieniędzy, szwalniom i drukarniom 3D. Szkoły pozostaną częściowo przy nauczaniu on-line, chociaż nie wszyscy będą mogli w nim uczestniczyć, ale doświadczenie e-edukacji zbuduje na nowo autorytet nauczycieli. Kryzys ekonomiczny dotknie zarówno sektor prywatny, jak i publiczny. Część właścicieli firm zmieni model zarządzania, dzieląc się odpowiedzialnością, ale i bardziej dbając o pracowników, jako zespół.
Lokale użytkowe będą świeciły pustkami, a zubożałe samorządy będą miały kłopot z utrzymaniem podstawowych usług — z wywozem śmieci i sprawnym transportem publicznym włącznie.
Zainspirowany przykładem Chin rząd, wykorzysta zagrożenie wirusem i pod pozorem bezpieczeństwa, zwiększy monitoring obywateli z użyciem termowizyjnych kamer. Kwarantanna zamieni się w formę aresztu politycznego dla osób działających przeciwko interesom władzy.
W reakcji na to, uśpiony do tej pory świat mody i rozrywki internetowej obudzi się do aktywności społeczno-politycznej. Influencerzy, aktorzy i youtuberzy poprowadzą bojkoty, kampanie i demonstracje dla nowego pokolenia aktywistów.
Róża Rzeplińska — absolwentka Leadership Academy for Poland — apolitycznej i bezstronnej inicjatywy edukacyjnej na rzecz rozwoju dobrego przywództwa w Polsce i na świecie. Etnografka, prezeska Stowarzyszenia 61, prowadzi zespół MamPrawoWiedziec.pl.
Społeczeństwo / Solidarność
Kryzysowa integracja społeczna to tylko zryw
Podczas pandemii korona wirusa w głębokim interesie społecznym leży promowanie dwóch pozornie przeciwstawnych wzorców zachowań. Z jednej strony #zostańwdomu, czyli izolacja, która stała się przejawem odpowiedzialności społecznej. Z drugiej, solidarność wyrażająca się w inkluzji społecznej grup takich jak seniorzy, osoby chore, samotne. Co z tego dualizmu pozostanie w nas po epidemii?
Kiedy uznamy, że zagrożenie ustało, jako społeczeństwo przesuniemy się początkowo w kierunku integracji, ale tylko w ramach lokalnych społeczności, w których doświadczyliśmy solidarności w czasie epidemii. Nieznacznie wzrośnie poziom zaufania społecznego (choć nie instytucjonalnego), docenimy wolność i ludzi wokół. Dobry nastrój koreluje pozytywnie z chęcią niesienia pomocy, więc będziemy przejawiać więcej drobnych zachowań prospołecznych na co dzień — zapytamy starszą sąsiadkę o zdrowie, czy zrobimy przelew na rzecz chorego dziecka. Część inicjatyw wypracowana jako interwencja kryzysowa w dobie pandemii — na przykład zakupy dla seniora czy telefony zaufania — zostaną utrzymane i przez jakiś czas będziemy się w nie wolontaryjnie angażować.
Obok ulgi z odzyskanej wolności doświadczać będziemy lęku związanego z widmem powrotu epidemii. Konieczność zmierzenia się z nową rzeczywistością — m.in. kryzysem gospodarczym — zmusi nas do egocentrycznego zadbania o własne potrzeby. Jako społeczeństwo przesuniemy się wówczas na kontinuum z integracji w stronę izolacji i walki o byt — tym razem ekonomiczny.
Spadnie liczba zachowań prospołecznych, rzadziej też otworzymy portfele na dobroczynność, a pomagać będziemy raczej tym, z którymi łączą nas silne więzi zgodnie z teorią doboru krewniaczego.
Za jakiś czas, kiedy gospodarczo znów staniemy na nogi, wrócimy do stanu sprzed pacjenta zero. Po COVID-19 pozostanie pamięć zwykłej ludzkiej solidarności, jak po powodzi w 1997 roku.
Anna Wilczyńska — absolwentka Leadership Academy for Poland — apolitycznej i bezstronnej inicjatywy edukacyjnej na rzecz rozwoju dobrego przywództwa w Polsce i na świecie. Psycholog, coach, trener, była Prezes Stowarzyszenia WIOSNA, organizatora takich projektów społecznych jak Szlachetna Paczka czy Akademia Przyszłości.
Społeczeństwo / Rozwarstwienie
Dramat europejskich Romów
W połowie marca słowacki burmistrz Koszyc Jarosław Polacek ostrzegał w mediach społecznościowych, że koronawirus może się rozprzestrzeniać z powodu zachowań „osób niezdolnych społecznie” na osiedlach romskich, w których nie przestrzega się nowych zasad wprowadzonych w czasie epidemii. W innych słowackich miastach mieszkańcy wezwali władze do przyjęcia „specjalnych środków” karnych przeciwko segregowanym osadom romskim.
Gęsto zaludnionych slumsów, w których trudno przestrzegać zaleceń związanych z higieną i izolacją, jest w Europie wiele. Takie miejsca są również w Polsce. Konsekwencje COVID-19 będą dla ich mieszkańców drastyczne.
Tym bardziej, że nawet w najlepszych czasach, nierówności społeczne zbierały tam żniwo widoczne w większej od przeciętnej śmiertelności, chorobach przewlekłych i krótszym okresie życia.
W świecie po COVID-19 będzie jeszcze gorzej. Następstwa nadchodzącej recesji dotkliwie odczują ci, którzy od dawna borykają się z problemami społecznymi i uznawani są za innych, czy obcych. Jeszcze głośniej wybrzmią głosy podważające wsparcie dla mniejszości, uchodźców czy imigrantów. Ponadto walka o zasoby, stabilność i płynność finansową nie tylko wzmocni złowrogą różnicę między klasami społecznymi, ale zaostrzy również negatywne postawy wobec inności, dyskryminację, mowę nienawiści oraz rasizm.
Już teraz, w czasie walki z epidemią, widać dualistyczne postawy związane z akceptacją i solidarnością społeczną. Z jednej strony chętniej pomagamy starszym i chorym, obserwujemy wysyp inicjatyw, które mogą wspomóc biznes czy inną działalność zawodową w tych trudnych czasach, a z drugiej strony pojawia się niechęć wobec Azjatów, uchodźców i ubogich oskarżanych o roznoszenie wirusa. Obawiam się, że w nowej rzeczywistości nie znajdzie się miejsce na dyskusję o otwartości, szacunku dla odmienności oraz solidarności z wykluczonymi „innymi”. Kryzys po pandemii przełoży się na sposób myślenia o tym kogo i dlaczego powinniśmy wspierać.
Na samym dole hierarchii potrzeb znajdą się te grupy, które jeszcze przed COVID-19 postrzegane były jako problematyczne, obciążające budżet państwa oraz burzące porządek i stabilność społeczną. Nie ma wątpliwości, że Romowie są wśród nich i że w tej rozgrywce na pewno przegrają. Skutki epidemii dla 80% żyjących w skrajnym ubóstwie Romów mogą okazać się tragiczne.
Joanna Talewicz-Kwiatkowska — absolwentka Leadership Academy for Poland — apolitycznej i bezstronnej inicjatywy edukacyjnej na rzecz rozwoju dobrego przywództwa w Polsce i na świecie. Adiunkt w Instytucie Studiów Międzykulturowych UJ, członkini Rady Społecznej przy RPO, założycielka i prezeska fundacji W Stronę Dialogu.
Klimat
Po pandemii susze i początek prawdziwych działań na rzecz klimatu
Pierwszy raz odkąd ujrzeliśmy swoją planetę jako Błękitną Kulkę, zostaliśmy prawdziwe zjednoczeni. Pierwszy raz widzimy ludzkość tak wyraźnie połączoną wspólną sprawą. Koronawirus dał nam namacalność kryzysu niezbędną, by wywołać emocje połączenia, ale też pilnej potrzeby działania.
Przez lata, w odpowiedzi na bezprecedensową mobilizację świata nauki, biznes i rządy odpowiadały, że nie da się radykalnie interweniować w gospodarkę ani podjąć kroków broniących ludzkości przed najgorszymi efektami szóstego wymierania i globalnego ocieplenia. Koronowarus pokazuje jasno, że głęboka interwencja i współpraca na poziomie globalnym są jednak możliwe.
Dobrze, że dzieje się to w przedletnich miesiącach.
Po pierwszej zimie bez śniegu susza w tym roku dotknie Polskę wyjątkowo dotkliwie. Pojawią się braki w dostępie do wody w coraz większej liczbie miejscowości, szczególnie na wyższych piętrach. Ceny żywności skoczą do góry, zwłaszcza warzyw i owoców. Pojawią się być może braki w dostępie do prądu.
To będzie nerwowe lato — w upale trudno zachować higienę, której się właśnie nauczyliśmy, ale także spokój.
Przyroda zacznie teraz dyktować coraz szybsze tempo. Będziemy z napięciem śledzić prognozy rolnicze i wiązać je bezpośrednio ze stanem portfela i możliwością wartościowego odżywiania. Przed ruchami klimatyczno-ekologicznymi wyzwanie, aby wykorzystać mentalny ślad pandemii do budowania większej świadomości katastrofy klimatycznej.
Koronawirus mocno upowszechnił zagrożenie, stawiając na ostrzu noża pytania o to, kto ma płacić prawdziwą cenę za zatrzymania pędu. Koszty kryzysu ekologicznego są jeszcze wyższe, na szali stawiając egzystencję ludzkości.
Teraz, pierwszy raz musimy się uporać z wyzwaniem, niezależnie od krajowego PKB czy położenia. Międzynarodowe instytucje dostaną więc nowy mandat. To jest wreszcie czas na nową opowieść. Na nową etykę czasu zagłady, nową ekonomię, nowe stosunki międzyludzkie. A może powrót do najstarszych wartości — Frans de Waal dowodzi, że naczelne są z gruntu altruistyczne. Chcę to zobaczyć.
Katarzyna Jagiełło — absolwentka Leadership Academy for Poland — apolitycznej i bezstronnej inicjatywy edukacyjnej na rzecz rozwoju dobrego przywództwa w Polsce i na świecie. Aktywistka klimatyczna, ekspertka ds. różnorodności biologicznej. Współtwórczyni akcji „Adoptuj Pszczołę”, obrończyni Puszczy Białowieskiej.
Kultura
Czeka nas powolne wychodzenie z zapaści
Wybuch pandemii i konsekwentne wstrzymanie działalności kulturalnej postawiło sektor kreatywny przed koniecznością radykalnej reorientacji. Stawianie pytań o kulturę teraz, gdy priorytetem jest ochrona zdrowia i życia ludzi, może wydawać się trywialne. Przestaje jednak być błahe, gdy pomyślimy o znaczeniu kultury w rozwoju społeczno-gospodarczym, o twórcach, animatorach i menedżerach kultury, których kryzys doświadcza najdotkliwiej, i wreszcie, gdy spróbujemy sobie wyobrazić przymusową izolację bez dostępu do książek, filmów, muzyki.
Wymuszona zagrożeniem kwarantanna oznacza wielowymiarową stratę: dla twórców i widzów — wzajemnego kontaktu, dla publiczności — integracji we wspólnym przeżyciu, dla artystów — możliwości tworzenia i zarobkowania, dla organizatorów życia kulturalnego — sposobności do realizowania swojej misji i zadań.
Powstałą pustkę w przyspieszonym tempie zapełniła feeria estetycznych doznań online: streamingi koncertów, wirtualne wizyty w galeriach, warsztaty artystyczne i spotkania autorskie. To, co kiedyś było ciekawostką, eksperymentem, teraz stało się tak koniecznością, jak i substytutem, który pomaga przetrwać, kiedy życie kulturalne i społeczne zamarło. Nawet najdoskonalsza technologia nie zastąpi na dłuższą metę żywego kontaktu ze sztuką, wspólnotowego charakteru i ulotności przeżycia, jednak do tej protezy trzeba się będzie przyzwyczaić.
Kultura dostępna online, bez barier czasowych, geograficznych, z egalitarnym charakterem uczestnictwa i oferty artystycznej, będzie stanowić dodatkowy krwiobieg kultury na długo po zniesieniu ograniczeń.
Sektor kulturalny wyjdzie z kryzysu pokiereszowany, wiele organizacji i inicjatyw artystycznych zniknie, a ekonomiczna kondycja społeczeństwa spowoduje czasowy spadek uczestnictwa i konsumpcji dóbr kultury. Doświadczenie jednak uczy, że kultura wyjdzie i z tego kryzysu. Potrzeba ekspresji artystycznej i wola tworzenia silniejsze niż przeciwności losu sprawią, że powstaną nowe dzieła, a artyści twórczo skomentują i przetworzą doświadczenie pandemii, pomagając nam z czasem zrozumieć, oswoić i nadać mu znaczenie.
Olga Brzezińska — absolwentka Leadership Academy for Poland — apolitycznej i bezstronnej inicjatywy edukacyjnej na rzecz rozwoju dobrego przywództwa w Polsce i na świecie. Menedżerka kultury, prezeska Fundacji Miasto Literatury, dyrektor programowa Festiwalu Miłosza i Dni Tranströmerowskich. Kulturoznawczyni, europeistka, wykładowczyni akademicka. Członkini zespołów przygotowujących strategie dla kultury na poziomie regionalnym, ogólnopolskim i międzynarodowym.
Edukacja / Szkoły
Szkoła straci monopol na edukację
Kwarantanna spowodowana pandemią koronawirusa zamknęła przed uczniami i nauczycielami drzwi szkół i wymusiła przejście na edukację zdalną. Kiedy wrócimy, przyjdziemy z doświadczeniem innej edukacji. To osłabi moc przekonania, że procesu uczenia nie da się zmienić i że może go prowadzić tylko szkoła.
Przymuszeni okolicznościami zaczęliśmy się rozglądać za innymi źródłami wiedzy i umiejętności. Choć już wcześniej, obok szkoły, szukaliśmy korepetytorów, teraz ten katalog się znacznie powiększył — nie tylko podręczniki, ale rówieśnicy, MOOCi czy nawet YouTube stały się źródłem wiedzy, a niektórzy futurystycznie sięgają po aplikacje wirtualnych nauczycieli oparte na AI.
Część zauważy, jak bardzo ich nauczyciele im pomagali, część — jak mało. Niektórzy z uczniów i nauczycieli zobaczą, jak efektywna może być samodzielna praca i że czas w szkole nie zawsze jest dobrze wykorzystany.
Z tymi doświadczeniami zostaniemy. Na początku w wielu miejscach wrócimy do tego, jak było. Ale zaczyn, który się wytworzył, zostanie. Przekonanie, że da się uczyć inaczej, utrwali się zarówno po stronie tych, co zarządzają szkołami, uczą, jak i uczniów oraz rodziców. Zostanie również doświadczenie współpracy z organizacjami i firmami, które ruszyły na pomoc i z których produktów oraz usług miliony uczniów i nauczycieli skorzystało w czasie epidemii.
Poszukiwania nowych rozwiązań i korzystanie z nich dało firmom i organizacjom nowe zasoby i otworzyło rynek, który wcześniej był niedofinansowany oraz hermetyczny.
Oczekuję, że po pandemii wrócimy do szkół, które będą stawały się zróżnicowane, do uczniów, którzy zaczną postrzegać szkołę jako jedno z wielu źródeł wiedzy oraz do nauczycieli, którzy doświadczyli innego sposobu pracy.
Na pewno, jeśli dla dużej części osób edukacja była synonimem szkoły, to dla wielu to rozumienie się poszerzy i zobaczą, że edukacja to dużo większy ekosystem. Szkoła straci monopol. Pozostanie pytanie: czy skorzysta na tym większość czy nieliczni?
Marcin Szala — absolwent Leadership Academy for Poland — apolitycznej i bezstronnej inicjatywy edukacyjnej na rzecz rozwoju dobrego przywództwa w Polsce i na świecie. Edukator, dyrektor akademicki w Akademeia, współredaktor książki: Tutoring. Teoria, praktyka, studia przypadków.
Edukacja / System
Stara szkoła z nowymi narzędziami
W dobie kwarantanny, w publicznym systemie edukacji widoczne jest dążenie do jak najszybszego i jak najskuteczniejszego powrotu do tego, co było do tej pory. W związku z tym nowe technologie i wdrażane właśnie narzędzia do pracy on-line są — i będą — używane w stary sposób i do realizacji starych celów.
Przy takim podejściu za „sukces” zostaną uznane nie rozwój i weryfikacja sensowności podejmowanych działań, ale raczej jak najszybsze przełożenie dotychczasowych sposobów funkcjonowania na platformy on-line i dotarcie z lekcjami do jak największej liczby uczniów. To takie wlewanie młodego wina do starych naczyń. Presja, jakiej poddani są nauczyciele, również nie sprzyja namysłowi i innowacji, lecz raczej jak najprostszemu odtworzeniu stanu sprzed epidemii.
Z uwagi na wszechobecny chaos i napięcie jest spora szansa, że gdy znów otworzą się drzwi szkolnych budynków, wiele osób odetchnie z ulgą, że mogą wrócić do dawnego życia. Jeśli tak się stanie, będzie to zmarnowana okazja do przyjrzenia się fundamentalnym pytaniom: czemu ma służyć edukacja? W jaki sposób możemy ją realizować skutecznie i wydajnie?
Edukatorzy, którzy zadadzą sobie dzisiaj fundamentalne pytania o sensie szkoły zaczną tworzyć wyspy innowacji, podczas gdy ogromna większość systemu ugrzęźnie w złudnym poczuciu, że ważna, paradygmatyczna zmiana już nastąpiła.
Najsilniejszą motywację mają teraz małe alternatywne projekty i placówki, dla których znalezienie adekwatnej odpowiedzi na potrzeby ich klientów jest kwestią przetrwania. Część tych organizacji upadnie, ale inne wyjdą z kryzysu wzbogacone o nieznane wcześniej rozwiązania. Z uwagi na małą skalę żadna z nich nie stanie się jednak źródłem systemowej zmiany.
Przewiduję, że publiczny system edukacji wyjdzie z pandemii koronawirusa ze wzmocnionym przekonaniem o ważności własnej roli w życiu społeczeństwa. Jednocześnie, pojawi się myląca narracja głosząca, że wydarzył się ważki krok do przodu w postaci wdrożenia technologii e-learningu. Narzędzia te będą jednak używane do realizacji starych celów, co w rezultacie opóźni wprowadzanie realnych i potrzebnych zmian w polskiej szkole. W ten sposób drogi szkół systemowych i alternatywnych będą się rozchodziły jeszcze szybciej.
Tamya Olszańska — absolwentka Leadership Academy for Poland — apolitycznej i bezstronnej inicjatywy edukacyjnej na rzecz rozwoju dobrego przywództwa w Polsce i na świecie. Psycholog, trener i facylitator. Pionierka edukacji demokratycznej w Polsce.
Służba zdrowia / Telemedycyna
Medycyna na dystans może okazać się lepsza
Zdalna porada lekarska jeszcze niedawno budziła niechęć i była niezgodna z prawem, a już niedługo będzie nie tylko akceptowalna, ale wręcz pożądana. Niezwykle trudno będzie ponownie „zmusić” pacjenta do przyjścia po receptę czy zwolnienie. Wpłynie to na rozszerzenie możliwości pracy zdalnej na inne grupy lekarzy, niż aktualnie działający w ten sposób radiolodzy. Pod tym względem czeka nas rewolucja w gabinetach lekarzy rodzinnych i poradniach specjalistycznych.
Jest też szansa, że skoro ruszą konsultacje online i analiza danych, to może też uda się zdalnie przeprowadzić triage (ocenę wstępną). Może nie lekarz, tylko wyszkolony pracownik medyczny albo nawet czat-bot, telefonicznie ustali wskazania do dalszych działań nie tylko w przypadku pogotowia ratunkowego? To by uwolniło ogromne zasoby w systemie i poprawiło znacznie jakość opieki. Być może pandemia da na to społeczne przyzwolenie.
W czasach pandemii papier jako potencjalne medium infekcji zaczyna być wrogiem, a nie najważniejszym elementem systemu. Elektroniczne systemy dokumentacji, podpis elektroniczny, elektroniczne zlecenia na badania czy konsultacje, potwierdzanie zleceń sygnaturą głosową lub inną formą bezdotykową, zyskają duże znacznie.
Już niedługo system opieki medycznej będzie znacznie bardziej na dystans, znacznie bardziej elektroniczny i znacznie bardziej efektywny przez nie tylko gromadzenie, ale również użycie ogromnych ilości danych i mocy komputerów. Czy będzie przez to mniej ludzki? Wątpię — to boty staną się bardziej ludzkie od przemęczonych i zawalonych papierami medyków, których kojarzymy z dnia dzisiejszego.
Przez pandemię zmieni się praca medyków na zawsze. Pozwoli im skupić się na leczeniu, dzięki temu nie będą grzęznąć w procedurach i sprawozdawczości, które dziś już widzimy, że mogę być prostsze lub robione innymi rękami.
Cieszy mnie również jeszcze jedna zmiana — ludzie na powrót uwierzą w naukę. Jeśli ktoś nas uratuje przed globalną katastrofą, to prędzej wirusolodzy niż celebryci. Jeśli coś ma nam pomóc to raczej szczepionka niż działania Towarzystwa Płaskiej Ziemi. Społeczeństwo (od)zyska autorytety i nowych bohaterów w zmarłych lub pokiereszowanych traumą medykach.
Michał Nowakowski — absolwent Leadership Academy for Poland — apolitycznej i bezstronnej inicjatywy edukacyjnej na rzecz rozwoju dobrego przywództwa w Polsce i na świecie. Chirurg, nauczyciel akademicki, naukowiec. Pracownik jednego ze szpitali COVID-19. Od lat zaangażowany w zmienianie polskiej edukacji medycznej i systemów opieki zdrowotnej.
Służba zdrowia / Telemedycyna
Sztuczna inteligencja i boty odbarczą służbę zdrowia
Służba zdrowia wyruszyła w krętą, wyboistą i nieoznaczoną drogę spersonalizowanej telemedycyny opartej na sztucznej inteligencji, z której nie ma odwrotu.
Ludzkość zamieszkująca Ziemię od milionów lat, w ciągu kilkunastu dni dokonała znaczącego postępu w elementarnym dbaniu o swoje zdrowie. Masowo nauczyliśmy się prostych metod zapobiegania przenoszenia zakażeń poprzez mycie rąk i bardziej świadome wchodzenie w interakcje w sklepie, restauracji, taksówce, metrze, a także szpitalnej poczekalni. Przebiło się też do szerszej świadomości, że pobyt w szpitalu sam w sobie niesie zagrożenie zakażenia.
W tych warunkach pojawienie się rozwiązań technologicznych jest potrzebne i nieuniknione. Już część opieki medycznej zagościła w procesorach i algorytmach sztucznej inteligencji. Chat-boty zapewniają wielokrotnie większą dostępność do wiedzy medycznej, przy jednoczesnym ograniczeniu niebezpieczeństw związanych z fizyczną wizytą.
Z tej drogi nie da się już zawrócić. Dzięki zdalnym konsultacjom zapewnimy sobie większe bezpieczeństwo — również, gdy pandemia minie.
Nie chcąc wchodzić w niepotrzebne interakcje międzyludzkie w poczekalni, już korzystamy z dokładnie wyznaczonych godzin i miejsc wykonania badań diagnostycznych i leczenia.
Od dziś, chętniej niż w szpitalu, zaczniemy leczyć się w domu, gdzie nie tylko mamy zapewnione wygodne łóżko, ale i zindywidualizowaną opiekę. Ograniczymy bezpośredni kontakt ze służbą zdrowia jedynie do tych obszarów, gdzie jest on konieczny.
Dzięki temu zasoby w szpitalach będą mniej obciążone, przepływ cennej wiedzy i informacji od lekarzy do pacjentów sprawniejszy i cała organizacja służby zdrowia zyska nowy wymiar profesjonalizmu.
Marcin Maruszewski — absolwent Leadership Academy for Poland — apolitycznej i bezstronnej inicjatywy edukacyjnej na rzecz rozwoju dobrego przywództwa w Polsce i na świecie. Lekarz, kardiochirurg, doktor nauk medycznych. Współzałożyciel CompassMedica (ekspertowe systemy wspomagania decyzji w medycynie). Ekspert NCBiR, FNP, Horizon 2020 MSCA/EF oraz MFiPR (InnovationCoach). Wcześniej dyrektor Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA w Warszawie.
Służba zdrowia / Innowacje
Nowe leki i sprzęt medyczny będą pojawiały się szybciej
Jak byśmy nie patrzyli na COVID-19, jest on dla medycyny impulsem do szybszego rozwoju, która dzięki temu otrzymała dostęp do nowej aparatury i wielkiej liczby królików doświadczalnych — nas wszystkich. Świat po pandemii, to będzie inny świat również dla tej dziedziny nauki.
W czasach przed pandemią tworzenie leków, szczepionek czy urządzeń medycznych ciągnęło się latami. W ostatniej dekadzie mówiło się nawet, że na horyzoncie nie widać żadnych ciekawych przełomów w terapii. Firmy farmaceutyczne wycofywały się z rozpoczętych badań nad lekami np. na chorobę Alzheimera. Organizacje międzynarodowe — w dobrej wierze — spowalniały procesy rejestracji nowych wyrobów, bo to wydawało się bezpieczniejsze dla chorych. W dobie pandemii natomiast znacznie częściej stosuje się „szybką ścieżkę” wdrażania odkryć medycznych, bo to może być jedyna droga do wygrania z wirusem.
Zaledwie kilka tygodni temu rozpoczął się wyścig, w którym w tej chwili bezprecedensowo prowadzi się ponad 200 badań (wg. clinicaltrial.gov, 28.03.20) w kierunku wykrycia leku i szczepionki na COVID-19. W czasach przed pandemią produkty stosowane w lecznictwie musiały posiadać atesty, być zgodne z normami, czy przejść certyfikację. W tym momencie w wielu miejscach w Polsce, ale też i na świecie, stosuje się drukowane 3D przyłbice, maski wielorazowego użytku, czy nawet (o zgrozo dla EMA, czy FDA!) drukowane elementy do respiratorów.
Trzy miesiące temu w Niemczech było 25 tysięcy łóżek respiratorowych, już za parę dni ta liczba zostanie podwojona. Na potęgę szpitale są doposażane w mały sprzęt diagnostyczny (termometry, pulsoksymetry, ciśnieniomierze), którego zawsze brakowało. Jeżeli już jesteśmy przy urządzeniach medycznych — przed koronawirusem ich projektowaniem i produkcją zajmowały się firmy posiadające odpowiednie doświadczenie i certyfikaty.
W tym momencie do produkcji respiratorów przygotowuje się fabryka Tesli, czy znany z konstruowania designerskich odkurzaczy James Dyson.
Posłowie: w Polsce, paradoksalnie, ten czas będzie nie tylko zmianą ewolucyjną. Myślenie o systemie służby zdrowia będzie prawdopodobnie musiało też przejść regres — na nowo do łask wrócą oddziały zakaźne, laboratoria diagnostyczne czy medycyna tropikalna.
Paweł Soluch — absolwent Leadership Academy for Poland — apolitycznej i bezstronnej inicjatywy edukacyjnej na rzecz rozwoju dobrego przywództwa w Polsce i na świecie. Przedsiębiorca, neuropsycholog, konsultant Kliniki Neurochirurgii WUM, założyciel firmy med-techowej NeuroDevice. Interesuje się nowymi technologiami w medycynie i służbie zdrowia oraz podejściem patient-centredcare.
Leki / Biotechnologia
Pojawi się mnóstwo absurdalnych projektów naukowych
W przeciągu 12–15 miesięcy powstanie gotowa szczepionka na SARS-CoV-2. Może być ona wprowadzona w Polsce poprzez tzw. procedurę scentralizowaną, wspólną dla wszystkich krajów Unii. Wtedy opinię na temat preparatu opracowuje Europejska Agencja Leków (EuropeanMedicinesAgency — EMA) i na jej podstawie Komisja Europejska wydaje pozwolenie na dopuszczenie do obrotu w całej UE. Równolegle, wiele leków stosowanych w leczeniu innych chorób będzie przebadanych u pacjentów z COVID-19 i znajdą się kompozycje łagodzące objawy choroby i poprawiające stan chorych.
Sporo badań klinicznych nowych leków na inne niż przeciwwirusowe wskazania ma opóźnienia z powodu epidemii, więc przesuną się w czasie rejestracje nowych terapii innych chorób.
Szczególnie ucierpią pacjenci z chorobami rzadkimi, na które nie ma dostępnych terapii lub stosowane leki nie są skuteczne.
Pojawi się w Polsce mnóstwo projektów rozwoju nowych leków przeciwwirusowych, testów molekularnych wykrywających wirusy, programów analizy potencjalnych mutacji wirusów w kierunku takich, które mogą potencjalnie zagrażać zdrowiu i życiu człowieka itp. Część z nich nie będzie rzetelnie ocenianych i uzyskają finansowanie dzięki atrakcyjności tematu i obiecująco brzmiącym tytule. Powstanie w związku z tym nowa grupa projektów, która dołączy do wcześniejszych „osiągnięć” tej kategorii, takich jak preparaty komórek macierzystych z rogów jelenia, czy też nowe leki przeciwnowotworowe bazujące na wyciągu z dżdżownic rażonych prądem. Absurdy finansowane ze środków publicznych.
Chwilowo wzrośnie świadomość dróg przenoszenia chorób i podstawowych zasad higieny związanych choćby z myciem rąk, ale przed kolejną falą epidemii lub przed następnym sezonem grypowym, te nawyki zdążą osłabnąć. Dopiero po kilku poważniejszych epizodach epidemiologicznych Polacy utrwalą sobie zasady właściwego postępowania i oswoją się z życiem w nowej normalności.
Karolina Dzwonek — absolwentka Leadership Academy for Poland — apolitycznej i bezstronnej inicjatywy edukacyjnej na rzecz rozwoju dobrego przywództwa w Polsce i na świecie. Doktorbiologii molekularnej, manager projektów rozwoju nowych leków.
Miasta
Fala bezdomności i powrotów do rodziców
W miarę jak koronawirus usuwa zasłony pozorów z obecnego systemu polityczno-ekonomicznego, coraz trudniej będzie przykryć jego prowizorki. Dlatego dla wielu Polaków i Polek dominujące dziś pytanie to nie jak długo będziemy musieli zostać w domu, ale czy — kiedy już z niego wyjdziemy po kwarantannie — będziemy mogli do niego wrócić.
Badania sytuacji mieszkaniowej Polaków od lat pokazują dwa problemy: ciasnotę i przeludnienie (które czynią obecną kwarantannę bardziej uciążliwą) oraz niepewność. Znaczną część polskiej klasy średniej od bezdomności dzielą 2–3 niespłacone raty kredytu lub tyleż niezapłaconych prywatnemu właścicielowi czynszów. W sytuacji spodziewanej redukcji zarobków i miejsc pracy, wizja ta okazuje się nieznośnie bliska. Obecne programy pomocowe rządu nie podchodzą do tego problemu poważnie, proponując co najwyżej odroczenie, a nie anulowanie długu — tak jakby kilka miesięcy później miał wydarzyć się cud ekonomiczny.
Jeśli rząd nie zaproponuje poważnej polityki mieszkaniowej na czas kryzysu, po kwarantannie możemy spodziewać się smutnej fali wyprowadzek i eksmisji — i to pomimo tego, że ceny wynajmu również tymczasowo spadną.
Nowa bezdomność będzie częściowo ukryta, gdyż wiele młodych dorosłych wprowadzi się z powrotem do rodziców. Tym samym wskaźniki przeludnienia w mieszkaniach znów skoczą (co jest zresztą niebezpieczne epidemiologicznie i utrudnia promowaną obecnie pracę zdalną).
Ponieważ kredytobiorcy i wynajmujący mieszkania w dużych miastach to często przyjezdni, przymusowy powrót do rodziców może również oznaczać odcięcie od rynku pracy lub stałe już przestawienie się na pracę zdalną. W dłuższej perspektywie może to spowodować powrót mieszkańców do mniejszych miast — trend, który mógłby być pozytywny, jeśli zachęcać by do niego marchewką przemyślanych polityk regionalnych, a nie traumatyzującym kijem eksmisji.
Joanna Kusiak — absolwentka Leadership Academy for Poland — apolitycznej i bezstronnej inicjatywy edukacyjnej na rzecz rozwoju dobrego przywództwa w Polsce i na świecie. Socjolożka i badaczka miast z (opustoszałego obecnie) Uniwersytetu w Cambridge.
Góry
Rozkwit w Tatrach
Ze środowiskowego punktu widzenia obecna sytuacja okazuje się dobra. Jeśli spojrzeć na satelitarne mapy zanieczyszczeń, to łatwo zauważyć, że poziom emisji CO2 jest dużo mniejszy. Coś, co wydawało się nierealne, czyli ograniczenie emisji, nagle stało się faktem. Pomijając oczywiście bardzo smutne okoliczności — przyroda z pewnością odetchnie od ludzi.
Tatry stały się swego rodzaju poligonem badawczym — będziemy mogli obserwować, jak zwierzęta reagują na ten darowany im spokój i nieobecność ludzi. Wiosna to ważny czas dla tatrzańskiej fauny — gody, uzupełnianie tkanki tłuszczowej po zimie.
Przewidujemy duży sukces rozrodczy w nadchodzącym roku oraz, u gatunków, które są zmuszone do koegzystencji z człowiekiem (np. kozice), odnotujemy mniejszą ilość hormonu stresu.
Już dziś głuszce i cietrzewie dosyć często tokują w sąsiedztwie szlaków, więc na pewno te kuraki będą się cieszyły większym spokojem. Obserwujemy też więcej tropów przecinających szlaki, co oznacza, że zwierzęta przemieszczają się swobodniej. Dużo też łatwiej będzie polować drapieżnikom, bo „zwiększyła się” przestrzeń w związku z nieobecnością ludzi.
Mimo tych pozytywów, sam Tatrzański Park Narodowy będzie się zmagał z kryzysem, ponieważ jest to jednostka, której 80% przychodów pochodzi z turystyki. A spodziewamy się, że liczba turystów odwiedzających Tatry po COVID-19 spadnie, choćby z powodu trudnej sytuacji materialnej, w jakiej znajdą się nasi rodacy. W ostatnim roku liczba wejść do TPN sięgała 4 mln. W tym roku tak z pewnością nie będzie. Do tej pory ok. 10% turystów przyjeżdżało z zagranicy, więc i tu pewnie odnotujemy znaczny spadek. To istotne, ponieważ wpływy z biletów wstępu czy innej działalności na terenie Tatr, wspierają budżet utrzymujący infrastrukturę — a szczególnie szlaki, które ze względu na zwykle ogromną liczbę turystów i gwałtowne zjawiska pogodowe, wymagają systematycznego nadzoru i remontów. Ta praca może się teraz okazać niezwykle trudna.
Patrzę jednak daleko do przodu i wiem, że będzie dobrze. A tymczasem: głowa do GÓRY. Tatry poczekają.
Szymon Ziobrowski – absolwent Leadership Academy for Poland — apolitycznej i bezstronnej inicjatywy edukacyjnej na rzecz rozwoju dobrego przywództwa w Polsce i na świecie, dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego (TPN), przedsiębiorca, współzałożyciel Stowarzyszenia im. Stanisława Wyspiańskiego.
Media / Zaufanie
Decydująca zwrotnica dla mediów
Od dawna nie było w mediach krajowych tak spójnego przekazu na ważny, globalny temat, jak w przypadku koronawirusa, co jest dowodem na ich niesłabnącą siłę w Polsce. Wraz z rozwojem sytuacji obserwujemy jednak pojawienie się cenzury i propagandy sukcesu w informacjach na temat kryzysu. Teraz stoimy przed zwrotnicą, która zdeterminuje przyszłość mediów w Polsce.
Cenzura zaczęła się od zakazu wypowiadania się w mediach personelu medycznego na temat sytuacji w szpitalach. A rządowa propaganda sukcesu o tym, że Polska władza radzi sobie świetnie z kryzysem, skrzętnie pomija oddolne inicjatywy obywateli, które mają niebagatelny wpływ na polepszenie sytuacji. Są to momenty, kiedy rzeczywistość prezentowana w mediach, przechodzi silne zderzenie z tą, która otacza nas na co dzień. Wcześniejsze manipulacje i szerzenie kłamstw na przykład o kryzysie uchodźczym było relatywnie łatwe w Polsce, ponieważ naszego kraju kryzys de facto nie dotyczył. Teraz o wiele trudniej będzie mediom odzyskać zaufanie obywateli jeśli będą kłamać na tematy, których odbiorcy sami będą na co dzień doświadczać.
Utrzymany przez dłuższy czas taki sposób manipulowania treściami doprowadzi do stanu, w którym „nikt nic nie rozumie, ale każdy wie najlepiej”. To działanie popularny chociażby w krajach bałkańskich.
„Ośmiornice medialne” służą do kreowania alternatywnej rzeczywistości, która ma utrzymać odbiorcę w stanie kompletnego zagubienia i braku zaufania do jakichkolwiek mediów, co prowadzi do informacyjnego obłędu i utraty wiary w prawdziwość nawet potwierdzonych informacji. Istnieje realne ryzyko, iż w Polsce takie mechanizmy rozwiną się w ramach obecnego kryzysu.
Alternatywny scenariusz mogą stworzyć rzetelne publikacje pozytywnych treści na temat ludzkiej solidarności i sprawnej samoorganizacji w czasach kryzysu. Takie materiały, których już jest wiele, mogą wzmocnić zaufanie do mediów i szerzyć konstruktywną postawę samoorganizowania się w świecie, który niejako będziemy układać na nowo.
Natalia Zaba – absolwentka Leadership Academy for Poland — apolitycznej i bezstronnej inicjatywy edukacyjnej na rzecz rozwoju dobrego przywództwa w Polsce i na świecie. Dziennikarka, autorka filmu dokumentalnego The Game, ekspertka ds. Bałkanów, obecnie współpracująca z Al Jazeera Balkans, KRIK, The Global Initiative Against Transnational Organized Crime.
Media / Reklama
Nowy język marketingu
Znaleźliśmy się na dziwnej antywojnie. Toczymy walkę, która ma na celu ochronę ludzkiego życia i zdrowia. To powoduje, że — inaczej niż na wojnie — postrzeganie ludzkiego życia jako wartości bardzo wzrasta. Chcemy działać na rzecz innych, pomagać, troszczyć się, doceniamy to, co drobne, codzienne, zwykłe. Marki właśnie zdały sobie sprawę, że komunikacja, jaką budowały w czasach przed COVID-19, w całości jest nieaktualna i musi się zmienić.
Wiele marek ograniczy teraz swoją komunikację, a te, które ją utrzymają, spróbują odwołać się do emocji, które dzisiaj ludzie przeżywają w swoich domach i wykorzystać je w prostej, zwykłej, ludzkiej „rozmowie” ze swoimi klientami.
Aby taka rozmowa była wiarygodna, firmy włączą się w realne działania na rzecz rozwiązywania konkretnych problemów, z którymi przyjdzie nam się mierzyć. Dużo lepiej wypadną tutaj te, które społeczne działanie wpisały już w swoje DNA i prowadziły prawdziwy CSR zanim nastał kryzys. Inne spróbują zrobić to teraz, rozumiejąc, że tego właśnie oczekuje konsument w czasach, gdy wartość ludzkiego życia ceni się bardziej. Jest szansa, że tego rodzaju odpowiedzialne zachowania biznesu będą nie tylko bardziej widoczne, ale zostaną z nami na dłużej, bo wzmocnią te firmy, które w niepewnych czasach zdecydują się na działania prospołeczne.
Taka zmiana ma szansę być ożywcza także dla kreatywności branży komunikacyjnej. Zachowania świadczące o realnej trosce o dobro wspólne komunikuje się w inny sposób, z większą wrażliwością i delikatnością. W trudnych czasach, gdy wiele firm ograniczy swoje budżety marketingowe, poczucie uczestniczenia w ważnych społecznie działaniach może być paliwem, pomagającym utrzymać zespoły, które jeszcze niedawno utrzymywano tylko dzięki wysokim pensjom. To prawdziwe wyzwanie dla branży, która nieczęsto stawiała wartości w centrum.
Tu także wygrają ci, którzy zrozumieją, że dzisiaj biznes opiera się — dużo bardziej niż jeszcze przed chwilą — na wartościach. Zbudowane w trudnej rzeczywistości biznesowe relacje mogą przynieść nie tylko wzmocnienie tych, którzy zrobią to szybciej, ale także nadać komunikacji marketingowej bardziej ludzki wymiar.
Julian Dworak — absolwent Leadership Academy for Poland — apolitycznej i bezstronnej inicjatywy edukacyjnej na rzecz rozwoju dobrego przywództwa w Polsce i na świecie. Dyrektor Klubu Producentów Reklamowych SAR.
Media / Prasa
Kryzys nadejdzie po latach chudych — nadzieja w cyfryzacji
Wydawcy prasowi w Polsce weszli w okres pandemii mocno ekonomicznie poturbowani. Przed branżą stanęło wyzwanie utrzymania płynności finansowej wobec możliwej zapaści na rynku reklamowym i globalnego kryzysu gospodarczego.
Niektóre tytuły połączą się z innymi, inne zrezygnują z poszczególnych dni wydawniczych lub całkiem wstrzymają wydania papierowe, część zniknie z rynku.
Wspólnym wyzwaniem stanie się przyspieszona transformacja cyfrowa w warunkach ograniczonych zasobów. Tylko część wydawców wykorzysta kilkukrotny wzrost ruchu w serwisach internetowych i sprzedaży cyfrowych wydań i poradzi sobie z szybkim dostosowaniem swojej oferty, zadbaniem o długofalową relację z odbiorcami opartą o modele subskrypcyjne i partnerstwa e-commerce.
Apele do czytelników o ratowanie prasy nie przyniosą efektów, jeśli będą służyć wyłącznie rozwiązaniu problemów wydawców, bez wyjścia naprzeciw zmieniającym się potrzebom czytelników. Wyzwaniem newsroomów będzie zapewnienie jakościowego, unikalnego dziennikarstwa cyfrowego, dedykowanych treści dla precyzyjnie określonych odbiorców, poradnictwa, dziennikarstwa śledczego i specjalistycznego. Najwolniej z przemodelowaniem swoich struktur na wzór firm technologicznych będą radziły sobie duże redakcje. Będą musiały szybko wprowadzać do zespołów umiejętności spoza branży. Najsilniejsze z kryzysu wyjdą wyraziste mediowe marki, które przekonają do siebie nowych odbiorców i to nie tylko newsami.
Czeka nas czas poważnych rozmów z jednej strony o prywatności w sieci i zasadności zbierania danych, a z drugiej o wielkich możliwościach wykorzystania modeli predykcyjnych czy AI. Wydawcy będą bardziej skłonni do renegocjacji relacji z wielkimi platformami. Facebook i Google będą dalej fundować granty, by wspierać tworzenie i sprzedaż treści oraz oswajać wydawców z „membership economy”. Testem siły branży będzie wdrażanie w 2020 roku europejskiej dyrektywy o prawach pokrewnych.
W latach po COVID-19 rynek pracy w mediach będzie bardzo trudny dla pracownika, ale środowisko zjednoczy się na trudne czasy, a zawód dziennikarza zyska na prestiżu. Tradycyjne media odegrają kluczową rolę w asystowaniu społeczeństwu w czasie pandemii, nadchodzącego gospodarczego kryzysu, odbudowy gospodarki i walki z dezinformacją. Te zasługi będą szczególnie wielkie w tytułach lokalnych, które jednak wyjątkowo będą potrzebować pomocy państwa i lokalnych społeczności.
Marcin Kowalczyk — absolwent Leadership Academy for Poland — apolitycznej i bezstronnej inicjatywy edukacyjnej na rzecz rozwoju dobrego przywództwa w Polsce i na świecie. VP, Head of Subscription Solutions w Deep.BI, poprzednio Dyrektor Generalny ds. Komercyjnych i Head of Digital w Gremi Media („Rzeczpospolita”, „Parkiet”). Ekspert rynku mediów specjalizujący się w strategiach monetyzacji treści i „membership economy”.
Rozwój / Wiedza
Konferencje przejdą do internetu
Świat do jakiego zaczynamy się przystosowywać za sprawą pandemii, może na stałe zadomowić w naszej percepcji internet jako pełnoprawną, alternatywną przestrzeń do budowania międzynarodowych wydarzeń szybciej, taniej i o szerszym zasięgu.
To już się dzieje. Pod koniec lutego w Bazylei miała się odbyć konferencja nt. innowacji na kilka tysięcy osób. Organizatorzy, jako jedni z pierwszych, przenieśli ją całkowicie do internetu. 23 marca współtworzyłam Boma COVID-19 Global Summit– światową konferencję na temat wyzwań związanych z koronawirusem z udziałem ponad 60 ekspertów z całego świata. Wydarzenie odbyło się całkowicie online, za darmo i trwało bez przerwy 24 godziny, nadawane kolejno z wirtualnych studiów w kilkunastu krajach na pięciu kontynentach, w tym w Polsce. Konferencja była „lekka”, czyli tania do zmontowania, powszechna i powstała szybko. Również w marcu, moi koledzy z Estonii stworzyli internetowe wydarzenie „Hack the Crisis” — maraton pomysłów na walkę z koronawirusem. Inicjatywę wsparł rząd Estonii, a formułę adaptuje już kilka innych krajów, w tym Polska.
W podobny sposób tradycyjne konferencje będą przyszłości poszerzać dostęp do swoich wydarzeń w tak zaawansowany sposób, że oglądanie ich online już nie będzie “biletem drugiej kategorii”.
Te wszystkie zmiany, jakie zachodzą na naszych oczach, zapowiadają rozwój technologii pozwalających na budowanie wysokiej jakości wirtualnych studiów konferencyjnych „prosto z naszego domowego salonu”, jak również nowatorskich narzędzi networkingowych. Czeka nas zatem światowa rewolucja w wydarzeniach publicznych, która będzie miała bezpośredni wpływ na to, jak będą wyglądały tego typu przedsięwzięcia w Polsce.
Zuzanna Lewandowska — absolwentka Leadership Academy for Poland — apolitycznej i bezstronnej inicjatywy edukacyjnej na rzecz rozwoju dobrego przywództwa w Polsce i na świecie. Managerka, partnerka w Boma Poland, części Boma Global. Wcześniej szefowa relacji międzynarodowych w „Przekroju” i współzałożycielka platformy edukacyjnej The Kings Foundation.
„Tekst powstał dla Leadership Academy for Poland – apolitycznej i bezstronnej inicjatywy edukacyjnej na rzecz rozwoju dobrego przywództwa w Polsce i na świecie.” .
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS