Dzisiaj, 1 września (08:00)
Pierwszy dzień września to zbieg dwóch ważnych wydarzeń: rocznicy wybuchu drugiej wojny światowej oraz początek nowego roku szkolnego. Uczniowie siądą w ławkach, aby przez następne dziesięć miesięcy uczyć się między innymi o… historii. W tym roku będzie to gorący temat, ze względu na wejście nowego przedmiotu o nazwie Historia i Teraźniejszość. Wiele osób niesłusznie uważa, że historia jest nudnym i trudnym przedmiotem, na którym trzeba zapamiętywać tylko konkretne daty. Czy da się inaczej? Przekonuje nas o tym nauczycielka historii z jednej z warszawskich szkół, Karolina Sternik, która w edukacji chętnie wykorzystuje nową technologię i media społecznościowe, a jej uczniowie zajmują pierwsze miejsca w międzynarodowych projektach, konferencjach i to już w podstawówce!
Karol Kubak, Interia: Chociaż dzisiaj nasza rozmowa będzie koncentrowała się na historii, to ty uczysz nie tylko tego przedmiotu.
Karolina Sternik: – Zgadza się, uczę historii, WOS-u, geografii, przyrody i informatyki.
Czy tak duża ilość przedmiotów nie stanowi dla ciebie problemu?
– To, że uczę tylu przedmiotów sprawia, że od jakiegoś czasu idę w kierunku interdyscyplinarności. Uważam, że właśnie tak powinien wyglądać polski system edukacji. Według mnie podstawa programowa powinna być tak napisana, aby zagadnienia na przedmiotach się łączyły. Jeśli na chemii jest mowa o wybranym zagadnieniu, to na historii mogłoby być o tym, ale pod kątem historycznym.
Żeby rozwiązać ten problem, dogaduję się z innymi nauczycielami i wspólnie ustalamy pewne tematy. Współpracując z nauczycielem chemii na przykład powstał projekt o tym, co jedzono na przestrzeni dziejów, jak to wpływało na człowieka. Połączyliśmy to pod kątem społecznym, chemicznym, biologicznym, geograficznym, historycznym z wykorzystaniem nowoczesnych narzędzi, aplikacji.
Czy na lekcjach historii można korzystać z nowoczesnych technologii?
– Zawsze staramy się iść w tym kierunku, żeby projekty, nowości wprowadzane na lekcjach miały szerszy kontekst. Młody człowiek, który idzie do szkoły ponadpodstawowej, powinien mieć umiejętność napisania dłuższej pracy, wyszukani potrzebnych aplikacji czy obsługi programów. Aby na przykład miał umiejętność obsługi map Google oprócz map tradycyjnych, papierowych.
Na lekcjach historii brakuje mi jednak możliwości nakładania map z różnych okresów. Jeśli omawiam treści sprzed I wojny światowej, to chciałabym mieć możliwość nałożenia mapy przedstawiającej ten okres na mapę przedstawiającą obszar po I wojnie światowej.
Młodzi ludzie często nie lubią historii, albo uważają ją za trudną ze względu na ogromną liczbę dat i faktów do nauki. Czy spotykasz się z takim podejściem?
– Pytanie: – po co nam historia?, po co uczyć się historii? – towarzyszy nam od zawsze. Wtedy powtarzam uczniom to, co powiedział Piłsudski: – Naród, który nie zna swojej przeszłości, nie zasługuje na swoją przyszłość. – Tak naprawdę przyszłość jest kształtowana przez przeszłość. To jest punkt wyjścia.
Szukam sposobów, żeby historia była dla uczniów ciekawa. Na moich lekcjach są interaktywne aplikacje, pomoce, filmiki, animacje. Jest wiele narzędzi do wykorzystania, np. oferowane przez IPN, jak Niepodległa, która oferuje wiele gier i animacji online. Można zrobić je w formie grywalizacji na lekcji.
Część nauczycieli przekazuje wiedzę, a później ją egzekwuje. Niektórzy jednak, w myśl zasady “uczymy się od tych, których lubimy”, stawiają na tworzenie relacji w szkole. Jakie metody są ci bliższe?
– Staram się słuchać i obserwować moich uczniów. Dzięki temu wiem czego chcą i mogę dostosować projekty tak, żeby mogli się wykazać. Bez tego nie wygralibyśmy międzynarodowej konferencji, nie jechalibyśmy do Sopotu odebrać nagrody. To nie znaczy, że mamy robić to, co każą. My jesteśmy drogowskazami, które ich prowadzą. Nie każda lekcja musi być też super, odjechana w kosmos. Czasami musi być trochę nudno.
Bywa też, że uczniowie nie wierzą w siebie. Trzeba ich motywować, pokazywać różne możliwości. Uczyć ich, ze jeśli nie udało się jedno, trzeba próbować dalej. Nie udało się pojechać do Bonn, ale wygraliśmy konferencje w Sopocie. Jedziemy, odbieramy nagrodę. Jak nie drzwiami, to oknem. Jak nie tą drogą, to inną.
Uczniowie często mają po trzy sprawdziany w tygodniu i codziennie kilka kartkówek. Czy można sprawdzić wiedzę uczniów rezygnując jednocześnie z klasycznych metod jak np. odpytywanie czy prace klasowe?
– Ja częściowo zrezygnowałam ze sprawdzianów. Tak naprawdę chodzi o to, żeby uczniowi zostało coś w głowie, a niekoniecznie, żeby to była forma kartkówki czy odpowiedzi. Bardzo często robię różne projekty, np. konferencję z uchwalenia Konstytucji 3 maja. Dzieci wchodzą w role, wcielają się w Kołłątaja, Poniatowskiego. Odtwarzają wydarzenia na podstawie faktów historycznych.
Robiłam też dzień z powstania warszawskiego czy dzień z II wojny światowej. Uczniowie, na podstawie materiałów które przygotuję, np. wspomnień, pamiętników, zdjęć, opisów wydarzeń, tworzą swoje prace. Wychodzą fantastycznie. Oczywiście, niektóre są mocno odwzorowane na materiałach, które otrzymują, np. oparte są na postaciach historycznych, które przesyłam, ale niektóre postacie są tworzone od zera. Aby nie marnować papieru, niezbędne materiały koduję im za pomocą kodów QR, które wklejają do zeszytu.
Czasem ich praca zaliczeniowa to gra planszowa. Muszę przyznać, że te gry planszowe są genialne. Co najmniej raz w roku koło dydaktyki Uniwersytetu Warszawskiego zaprasza mnie, żeby szkolić studentów, opowiedzieć im coś o edukacji. Zaniosłam im w tym roku gry stworzone przez uczniów. Studenci grali, bawili się i byli tymi grami zachwyceni. Ich poziom jest bardzo wysoki. W czwartej i piątek klasie robimy też teatrzyk. Uczniowie robią swoje pacynki i tworzą scenariusze na podstawie wiedzy historycznej o Słowianach, o Mieszku I i Dobrawie, o Bolesławie Chrobrym, o Bolesławie Wielkim. To naprawdę są fantastyczne prace. Rozmawiając z rodzicami wiem, że i oni są zadowoleni. Uważają, że więcej ich dzieciom zostaje w głowie, kiedy naprawdę na coś poświęcą czas.
Jeśli już robię sprawdziany, to uczniowie często dziwią się, że jest tak mało dat. Zazwyczaj daję te daty, które są najważniejsze i kluczowe. Nie każdy uczeń musi znać dokładną datę co do dnia. Nie o to chodzi. Żyjemy w XXI wieku, możemy wyjąć telefon i to sprawdzić. Na lekcjach powtórzeniowych z kolei robię turnieje. Dzielę uczniów na 3-4 osobowe grupy, i wykorzystując aplikacje robimy rozgrywki. Czasami również robię escape roomy, jako lekcję powtórzeniową. Muszą rozwiązać daną zagadkę, żeby dotrzeć do kolejnej czy chociażby pucharu. Jak robiliśmy escape room w klimacie starożytnej Grecji, uczniowie musieli znaleźć złotą amforę, w której był klucz. Dzieci bardzo mocno się angażują. Jeden wie to, drugi co innego, a trzeci to złoży w całość. To jest super.
Jak w takiej sytuacji oceniasz uczniów?
– Tak naprawdę u mnie nie ma przegranych. Oczywiście, jeśli ktoś zdobywa w każdej rundzie 100 procent to wiadomo, że dostanie szóstkę za tę rywalizację. Ale jeśli komuś poszło nieco gorzej, bo ma dwa razy 100 a raz 70, czy 80 procent, to dostanie piątkę, czy piątkę z plusem. Jeżeli komuś już naprawdę nie poszło, bo na przykład to nie jest ich dzień, nie jest ich ulubiony temat, to dostają plusy. To też jest fajne, że dzieciaki widzą, że zawsze warto się starać.
Wydarzenia, które miały miejsce w przeszłości, często mają wpływ na to, co dzieje się wokół nas. Czy na lekcjach jest czas aby nawiązać do bieżących wydarzeń?
– W tym roku robiliśmy projekt, który był połączeniem wielu przedmiotów: informatyki, historii, WOSu i trochę geografii. Wiadomo, co się teraz dzieje – mówię o wojnie na Ukrainie, która nie wiadomo, kiedy się skończy. Tyle razy mówiliśmy – nigdy więcej wojny. – Ale ta wojna jest. Bliżej, dalej, ale jednak jest, czyli cały czas, ktoś nie odrobił lekcji historii. Kiedyś zadałam uczniom pytanie: – Jak uczyć tej historii, skoro świat nie wyciąga wniosków? Co jeszcze można zrobić? Jak to zrobić, żeby ta lekcja była u wszystkich odrobiona. – Niektórzy uczniowie się zdziwili: – Pani nas pyta, jak uczyć historii?
Powiedziałam im, że to oni są odbiorcami. Widząc, że uczniowie wyciągają wnioski wiem, że ja tę lekcję odrobiłam, ale nie jest tak u wszystkich. Za naszą wschodnią granicą, w Rosji tej lekcji ktoś nie odrobił. Ok, tam jest indoktrynacja, jest trochę inaczej. Puściłam na lekcji dokument, na podstawie którego zastanawialiśmy się, co zrobić, żeby nie dochodziło do wojen. Finałem było stworzenie przepięknych kolaży inspirowanych obrazem Guernica, który Picasso stworzył jako manifest przeciwko wojnie domowej w Hiszpanii.
Uczniowie zrobili coś w podobnym stylu, manifest przeciwko wojnie w Ukrainie. Ta prace są fantastyczne. Takie edukowanie przez sztukę jest jak najbardziej czymś ciekawym. Historia to nie tylko suche fakty i wydarzenia, ale także sztuka. Rzeźba, obraz.
W siódmej klasie omawiamy powstanie listopadowe, styczniowe, kiedy one są nieudane. Oni od razu mówią że to jest bez sensu. Po co oni w ogóle rozpoczynali to powstanie? Nie mieli tyle broni, byli w mniejszości. Po co? Odpowiedź na to pytanie jest bardzo trudna. Jesteśmy w innym momencie historii. Dzieci, które teraz uczymy, nie znają pojęcia niewola. Kolokwialnie mówiąc, nie wiedzą, z czym to się je. Być może mają kolegów z Ukrainy, którzy przyjechali i mówią im jak tam jest, ale to nie jest ich doświadczenie. To jest w dalszym ciągu doświadczenie przez obserwację. Bardzo trudno wytłumaczyć, jak to jest brać do ręki broń, bo nie ma już innego wyjścia. Kiedy tak bardzo brakuje wolności, że ten człowiek w danym momencie nie widzi innej możliwości. Ciekawe, że uczniowie widzą, że wtedy, podobnie jak dzisiaj, nie było tej jednomyślności.
Uczysz również informatyki. Powiedz, jak można łączyć ten przedmiot z historią?
– Interakcja z informatyką jest dla mnie bardzo ważna. W trakcie lekcji korzystamy z popularnych programów graficznych, zarówno bezpłatnych jak i darmowych opcji, dzięki którym tworzymy osie czasu i grafiki komputerowe. Przykładowo, możemy wgrać swój obraz, przy użyciu programu usunąć tło, wgrać swój obraz i stworzyć grafikę z diagramami czy grafami. W przyszłym roku planuję wprowadzić zakładki z kodami QR do każdego działu, pod którymi zapisane będą ciekawe animacje, najważniejsze daty.
Jak uczyć historii Polski, żeby była ciekawa dla ucznia?
– Czasami tworzymy na lekcjach mapy. Zaznaczamy na nich wybrane miejsca, możemy do nich dodawać daty, miejsca bitwy, dowódcę, wynik bitwy. To pokazuje dzieciom, że na danym obszarze kiedyś była Polska, Rosja, czy Szwecja, a teraz jest zupełnie inny kraj. Miejscowość może mieć zupełnie inną nazwę niż dawniej. Dzięki temu możemy nawiązać również do geografii. Pokazać, że granice nie są i nigdy nie były stałe.
Robiłam też projekt “kulinaria na przestrzeni dziejów”. Wchodziliśmy wtedy także w historię Polski, zastanawialiśmy się, co taki Jagiełło jadł, jak to wpływało na niego Swoją drogą to bardzo ciekawa postać, bo wina i piwa nie pił. Wolał wodę źródlaną, a wiemy, że wtedy uważano, że woda nie jest zdrowa (było dużo zanieczyszczeń), ludzie woleli różne popitki piwne.
Innym przykładem jest kuchnia PRL. Co w tej Warszawie i innych częściach Polski jedzono, co było najbardziej popularne np. przed wojną. Okazuje się że… raki. To był rarytas, ale nie tak jak dzisiaj, uważamy to za coś ekskluzywnego … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS