Banki zaczęły wydzielanie i sprzedaż zdrowych aktywów, pozostawiając w strukturach wyłącznie toksyczne kredyty. Efekt: kredytobiorcy mogą zostać podwójnie oszukani. Mogą nie być w stanie wyegzekwować zasądzonych roszczeń. Dotyczy to zwłaszcza tych, którzy spłacili już więcej niż kapitał otrzymanego kredytu oraz tych, którzy w sądach dochodzą jedynie nadpłat.
W najgorszej sytuacji są klienci ex GE Money, który zakłada upadłość w razie konieczności restrukturyzacji. Po sprzedaży zdrowych aktywów banku BPH do Alior Bank w 2016 roku, w tzw. małym BPH pozostały tylko toksyczne kredyty. Stanowią one 90 proc. aktywów banku, a bank ten nie prowadzi istotnej działalności operacyjnej poza windykowaniem należności z toksycznych kredytów i prowadzeniem spraw sądowych z kredytobiorcami oraz innymi wierzycielami. Jednocześnie według sprawozdania finansowego za 2018 rok, wartość spraw sądowych z udziałem tego banku jako pozwanego wynosi ponad 250 mln zł, z czego wartość spraw frankowych to ponad 155 mln zł.
Oczywistym jest, że jeśli bank zacznie przegrywać te sprawy, to niczego nie zapłaci – zwłaszcza, że według sprawozdania finansowego za 2018 rok bank przewiduje w ramach ewentualnej przymusowej restrukturyzacji po prostu ogłoszenie upadłości. Oznacza to, że nikt nie przejmie toksycznych aktywów i odpowiedzialności za nie wobec kredytobiorców. Innymi słowy, aby kredytobiorca byłego banku GE Money otrzymał to, co zasądzi mu sąd – inni kredytobiorcy muszą spłacać kredyty. Przykładowo, tylko za 2018 rok bank złożył 207 pozwów przeciwko kredytobiorcom na kwotę 54 mln zł, z czego zabezpieczonych hipotekami jest 33 mln zł.
– W procesach sądowych bank dąży do przewlekania spraw, bo każdy miesiąc zwłoki to kolejne raty kredytobiorców – których już nie odzyskają i bank doskonale o tym wie. Interes banku jest zgodny z interesem pełnomocnika procesowego – który stosuje różne procesowe sztuczki, aby przedłużać te sprawy. Sąd Okręgowy w Gdańsku powinien dostrzec ten proceder. Przecież sądy na gruncie art. 76 Konstytucji RP mają chronić obywateli – konsumentów. Takie zaś przewlekanie procesów służy jedynie generowaniu nielegalnych zysków przez korporacje z nielegalnych umów – kosztem obywateli polskich, a w konsekwencji kosztem polskiej gospodarki” – wskazuje mec. Barbara Garlacz, która prowadzi kilkadziesiąt spraw tzw. frankowiczów byłego banku GE Money.
Przed kredytobiorcami ucieka też Deutsche Bank Polska, który po przeniesieniu jesienią 2018 roku zdrowych aktywów do Santandera pozostał w większości z toksycznymi kredytami denominowanymi do CHF.
Także Raiffeisen Bank Polska – po przekształceniach i sprzedaży zdrowych aktywów do BGŻ – zatrzymał toksyczne kredyty w ramach struktury spółki–matki z siedzibą w Austrii.
Z punktu widzenia braku możliwości odzyskania zasądzonych kwot w najgorszej sytuacji są kredytobiorcy, którzy globalnie spłacili tytułem kapitału i odsetek więcej niż otrzymany kapitał. Wówczas – w razie stwierdzenia nieważności umowy – to bank będzie dłużnikiem kredytobiorcy.
Nieciekawa jest też sytuacja tych, którzy dochodzą tylko tzw. nadpłat, gdyż w razie ich prawomocnego zasądzenia może być problem z egzekucją – w zależności od momentu, kiedy się ona rozpocznie i stanu finansowego banku. Kredytobiorcy, którzy jeszcze nie spłacili kapitału powinni sprawdzić, w jakim tempie spłacą kapitał i być może rozpocząć walkę w sądzie, która potrwa kilka lat – tak, aby na koniec procesu wyjść na zero.
– Moim klientom, którzy już złożyli pozwy, nie doradzam czy płacić czy nie płacić. Przedstawiam fakty. Każdy kredytobiorca powinien zadać sobie pytanie: co się stanie, gdy sądy zaczną masowo stwierdzać nieważność umów lub zasądzać nadpłaty i jaki to może mieć efekt dla podmiotu formalnie odpowiedzialnego? – dodaje mec. Barbara Garlacz.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS