Jagoda Gruszczyńska i Aleksandra Wachowicz w miniony weekend wywalczyły 5. miejsce w turnieju Beach Pro Tour Challenge w brazylijskiej Saquaremie, a już za tydzień – dokładnie 26. kwietnia – przystąpią do kwalifikacji w turnieju rangi Elite16 w Uberlandii. – – To nad czym chcemy głównie pracować to adaptacja do przeciwnika – tak, aby mieć kontrolę nad piłką i nie zawsze grać tak samo, tylko tak jak aktualnie jest potrzebne – ze względu na przeciwnika czy warunki pogodowe – mówiła Jagoda Gruszczyńska.
Za wami pierwszy turniej Beach Pro Tour. W Saquaremie zajęłyście wysokie 5. miejsce. Jesteście usatysfakcjonowane takim otwarciem?
Jagoda Gruszczyńska: – Oczywiście został mały niedosyt po ostatnim meczu, bo było blisko, ale ogólnie jesteśmy zadowolone za całego turnieju – byłyśmy w kwalifikacjach i mamy 5. miejsce, a turniej był dobrze obsadzony. Praktycznie w tym turnieju turnieju grały wszystkie pary poza drużynami, które koncentrują się tylko na Elite, a spośród tych, którzy jeżdżą na Challenge byli prawie wszyscy.
Warunki w Saquaremie nie rozpieszczały… Ulewny deszcz, porywisty wiatr i trochę słońca, jak to wyglądało z waszej perspektywy? Jak wam się grało w takich zmiennych warunkach?
Aleksandra Wachowicz: – Pogoda była zmienna, szczególnie w piątek podczas rozgrywania fazy grupowej. Rano grałyśmy w normalnych warunkach, a później zaczął lać deszcz…
Jagoda Gruszczyńska:- … nawet była tam burza.
Aleksandra Wachowicz: – Trzeba było się bardzo szybko adaptować i zmieniać trochę nasz styl gry, dostosowując go pod warunki pogodowe. Do tego dochodziły straszne opóźnienia meczów. Grałyśmy swoje spotkanie o 22:30 [baraż o 1/8 vs Sinisalo/Parkkinen – przyp. red.]! Niełatwo było się do niego przygotować mentalnie i pod kątem żywienia, regeneracji, dlatego jesteśmy zadowolone z tego jak ten dzień udźwignęłyśmy. A następnego dnia rano, kiedy grałyśmy było już gorąco i parno.
Jagoda Gruszczyńska: – To było praktycznie 12 godzin później, bo skończyłyśmy mecz o 23, a następnego dnia o 10:30 grałyśmy 1/8 finału. Poszłyśmy spać po północy, już bez kolacji, bez niczego. Po prostu wróciłyśmy do pokoju po meczu i poszłyśmy spać, a następnego dnia rano musiałyśmy zagrać kolejny mecz.
Aleksandra Wachowicz: – Jesteśmy dumne z tego jak – poza odpoczynkiem, który musimy sobie ogarniać – udało nam się analizować nasze mecze i przeciwników, przygotowując się do kolejnych spotkań. Robimy bardzo wiele poza samym stawieniem się na boisku i zagraniem meczu. Dobrze to rozegrałyśmy.
Jagoda Gruszczyńska: – To prawda. Późne mecze plus zmiany pogody, nie było łatwo, a my dobrze rozwiązałyśmy to mentalnie – nie zastanawiałyśmy się za dużo tylko wychodziłyśmy na boisko i grałyśmy, starając się jak najszybciej zaadaptować do warunków.
Aleksandra Wachowicz: – A ostatni mecz [ćwierćfinał vs Andressa/Vitoria – przyp. red] był przy strasznie zmiennej pogodzie. Najpierw była wielka wichura, potem zaczęło padać, a na koniec się uspokoiło. W tym meczu najgorzej nam poszła ta adaptacja.
Jagoda Gruszczyńska: – Zabrakło tutaj naprawdę paru piłek i mecz mógł się skończyć w drugą stronę. A przy tych warunkach, gdzieś trochę szczęście nam nie dopisało, gdzieś zabrakło dokładności w kluczowych momentach w prostych elementach.
Aleksandra Wachowicz: – Ale to był też nasz szósty mecz, a Brazylijki grały dopiero trzeci.
Bardzo zaimponowałyście w meczu z Amerykankami Kolinske/Harward, który rozgrywałyście po tak krótkim odpoczynku, a choć wasze rywalki prowadziły z przewagą kilku punktów, wy koncertową grą w końcówkach setów rozstrzygnęłyście go na swoją korzyść..
Aleksandra Wachowicz: – Amerykanki miały dużą przewagę do połowy seta, nie poddawałyśmy się i grałyśmy dalej…
Jagoda Gruszczyńska: – … cierpliwie robiłyśmy swoje i poprawiałyśmy z akcji na akcje jakieś pojedyncze elementy, dostosowałyśmy się do przeciwnika. I koniec końców udało się oba sety wyciągnąć. A naprawdę nie było łatwo odrabiać takie pięciopunktowe straty. A przed tym meczem obejrzałyśmy tylko ich jeden mecz, bo najwięcej nie miałyśmy czasu.
A jak wyglądał wasz okres przygotowań do tego turnieju?
Aleksandra Wachowicz: – Jagoda przyleciała do mnie do Stanów w marcu na trzy tygodnie. Na kilka dni przed King of the Court w Miami trenowałyśmy w St. Petersburgu na Florydzie, zagrałyśmy „Kinga”, a później dwa tygodnie trenowałyśmy razem. Na koniec zagrałyśmy jeszcze lokalny turniej w Myrtle Beach w Południowej Karolinie, który wygrałyśmy. Śmiesznie, bo tam ostatni mecz skończyłyśmy o 21:30 po ciemku i stwierdziłyśmy, że tak późno jeszcze nigdy nie grałyśmy i chyba nigdy nie zagramy.
Jagoda Gruszczyńska: – Po czym w Saquaremie nam udowodnili, że zagramy (śmiech). Potem na tydzień wróciłam do Polski i przyleciałyśmy do Brazylii na kilka dni przed Saquaremą. Trenowałyśmy w Rio i teraz zostałyśmy tutaj, żeby wykorzystać ten czas, bo nie miałyśmy go aż tyle żeby razem trenować, więc nie wracamy pomiędzy turniejami do Polski i zostajemy tutaj potrenować, a w przyszłym tygodniu gramy następny turniej w Uberlandii.
Aleksandra Wachowicz: – Teraz jesteśmy w Rio, ale już w czwartek lecimy do Uberlandii bo mamy tam poumawiane treningi z różnymi parami.
Jagoda – w Saquaremie imponowałaś swoimi obronami, Ola – ty swoją zagrywką i blokiem. Czy jest teraz jakiś element na którym się skupiacie? Który chcecie poprawić?
Aleksandra Wachowicz: – Chyba wystawa..
Jagoda Gruszczyńska: – To nad czym chcemy głównie pracować to adaptacja do przeciwnika – tak, aby mieć kontrolę nad piłką i nie zawsze grać tak samo, tylko tak jak aktualnie jest potrzebne – ze względu na przeciwnika czy warunki pogodowe. Żeby inaczej grać z wysokimi blokującymi, inaczej z niskimi i żeby to kontrolować. Nad tym będziemy teraz dużo pracować.
Grałyście w tym roku dwa turnieje King of the Court, o których bardzo pozytywnie się wypowiadałyście. W Miami zajęłyście wysokie 6. miejsce. Czy taki nietypowy format pomaga wam ulepszyć grę?
Aleksandra Wachowicz: – Traktujemy te turnieje jako dodatek, który może pomóc naszej grze, dlatego chętnie bierzemy w nich udział. W przypadku dwóch pierwszych turniejów, czyli Utrechtu i Doha, byłyśmy bardzo pozytywnie nastawione, ale nam nie wyszło. W Miami się przełamałyśmy i grałyśmy „Kinga” w taki sposób jaki powinnyśmy, czyli bez większej analizy i myślenia, tylko od razu side-outem – odważnie i mocno.
Jagoda Gruszczyńska: – Ten format jest dynamiczny, a nasza gra się opiera na trochę innych elementach. Dlatego uważam, że to dobry format dla nas, bo musimy wyjść ze swojej strefy komfortu, gdzie lubimy grać i układać taktykę pod przeciwnika, skupiać się na jego błędach i słabościach i je wykorzystywać. A tutaj nie da się tego robić. Tutaj jest tylko side-out i trzeba być bardzo dobrym i regularnym, więc to na pewno wnosi dużo do naszej gry. Musimy grać odważniej i się nie zastanawiać. To na pewno zaprocentuje w przyszłości.
Uberlandia to wasz kolejny przystanek, turniej Elite 16. Zagracie w kwalifikacjach, jakie stawiacie sobie cele na ten turniej?
Jagoda Gruszczyńska: – Cieszymy się z tego, że jesteśmy w kwalifikacjach, bo to turniej Elite, więc bardzo trudno się tam dostać. Poziom jest teraz taki, że zespoły, które były w pierwszej czwórce w poprzednim turnieju teraz np. przegrały w eliminacjach albo odpadały w grupie. Na ogół trzy-cztery pary wchodzą do pierwszej ósemki z eliminacji – w Meksyku trzy pary z kwalifikacji były nawet w czwórce. Tak, więc poziom jest naprawdę wyrównany, więc skupiamy się na każdym meczu jaki jest, bo każde zwycięstwo dużo daje. Celem będzie na pewno zakwalifikowanie się do turnieju głównego.
A jakie cele stawiacie sobie na ten sezon?
Jagoda Gruszczyńska: – W tym roku na pewno mistrzostwa świata i Europy – celem jest zakwalifikować się na nie i tam jak najlepiej zagrać. A poza tym zagrać jak najlepiej każdy turniej i zbierać punkty do rankingu olimpijskiego, ile się da. Naprawdę poziom jest taki, że trzeba skupiać się na każdym turnieju.
Aleksandra Wachowicz: – Dokładnie, bo na turniejach nie ma kwot narodowych…
Jagoda Gruszczyńska: ... a na igrzyskach mogą grać tylko dwie pary z jednego kraju. Na turniejach Challenge i Elite nie ma żadnych limitów krajowych, więc mamy w turnieju głównym Elite cztery pary z USA, cztery pary z Brazylii – a z nich tylko po dwie pojadą na igrzyska. Dlatego może się okazać, że każda runda więcej to jest naprawdę dużo, więc trzeba walczyć.
Aleksandra Wachowicz: – Ktoś może pomyśleć „o tylko 5. miejsce albo 9.”, a się okaże, że pozbieramy punkty za takie lokaty, czy nawet za sam występ w kwalifikacjach i nagle to będzie oznaczało, że pojedziemy na igrzyska.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS