Wczoraj, 24 września (22:35)
To wydawało się niewyobrażalne, a jednak stało się faktem! Pogrążona w kryzysie Jagiellonia Białystok pokonała 1-0 rozpędzonego lidera ekstraklasy Lecha Poznań, dla którego jest to pierwsza porażka w tym sezonie. Tego jedynego gola strzelił Jesus Imaz.
Jagiellonia nie wygrała żadnego z sześciu ostatnich spotkań w lidze i Pucharze Polski, posada jej trenera Ireneusza Mamrota nie była, delikatnie mówiąc, najpewniejsza. A teraz do Białegostoku przyjechał niepokonany Lech, na dodatek opromieniony rozbiciem Wisły Kraków aż 5-0. Po raz kolejny jednak okazało się, że Podlasie to dla “Kolejorza” ziemia przeklęta. Nie wygrał tam już od ośmiu lat, to było jedenaste spotkanie z rzędu bez radości z trzech punktów.
Pierwsza połowa nie wskazywała jednak na to, że Lech może mieć problemy ze zdobyciem trzech punktów. Poznaniacy od początku atakowali wysokim pressingiem – bardzo skutecznie, odzyskiwali większość piłek po pierwszym czy drugim zagraniu rywali. Jagiellonia w ataku niemal nie istniała, broniła się całym zespołem przed swoim polem karnym. Robiła to jednak skutecznie, a trzeba też przyznać, że Mamrot trafił z ustawieniem defensywy, w której zabrakło Błażeja Augustyna.
Gospodarze biegali blisko siebie, dobrze ustawieniem kierował Michał Pazdan. Lech stwarzał sytuacje, ale nie miał ich tyle co w starciu z Wisłą. Ba, poznaniacy mieli problem z trafieniem w bramkę Pavelsa Šteinborsa. Udało się to jedynie w dwukrotnie Joao Amaralowi (ten strzał z 14. minuty dobił skutecznie Mikael Ishak, ale był na spalonym). Poza tym – same pudła. Te największe w wykonaniu Adriela Ba Loua w 20. minucie, Amarala w 37. minucie oraz Karlstroema tuż przed przerwą.
Jagiellonia bardzo długo nie mogła oddać strzału na bramkę Filipa Bednarka, a nawet dostać się w okolice jego pola karnego. Za to jak już przeprowadziła kontratak, to zapachniało golem. W 36. minucie Přikryl dośrodkował z prawego skrzydła, a akcję na dwunastym metrze – stojąc tyłem – zamknął Fedor Černych. Piłka minęła o centymetry słupek. W 43. minucie Jesus Imaz, który w tym meczu harował także w defensywie, znalazł się sam na sam z Bednarkiem, ale bramkarz gości wyszedł z tego obronną ręką. Mógł być w tej sytuacji spalony, ale ponieważ gol … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS