„Największy kłopot z budowaniem jednej, stabilnej opozycyjnej formacji przeciwstawianej PiS-owi, będzie chyba właśnie właśnie ze strony Polski 2050” – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Arkadiusz Jabłoński, socjolog, wykładowca KUL w kontekście sondażu Social Changes dla portalu wPolityce.pl.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: NASZ SONDAŻ. Co Polacy sądzą o wspólnej liście całej opozycji spod znaku III RP? Czy taka konstrukcja wygrałaby wybory?
wPolityce.pl: Z badania Social Changes na zlecenie portalu wPolityce.pl wynika, że koncepcję wspólnej listy czterech partii popiera 32 proc. ankietowanych. Przeciwnego zdania jest 36 proc., a aż 32 proc. nie ma w tej sprawie zdania. O czym świadczy taki podział? Czy opozycja startując ze wspólnej listy ma szansę na zwycięstwo nad Zjednoczoną Prawicą?
Prof. Arkadiusz Jabłoński: Świadczy to o tym, że większość albo nie widzi szans na to, że opozycja może wygrać te wybory jako zjednoczona siła i nie widzi szans na zjednoczenie. Tą jedną trzecią społeczeństwa, która udziela odpowiedzi, że nie wie, że nie ma zdania, należy wliczyć właśnie do tych zdezorientowanych. Myślę, że najbardziej zdecydowani są ci, którzy popierają Platformę Obywatelską, część Lewicy, która także liczy na wspólną listę. Może również część wyborców Hołowni, którzy także w zjednoczonej opozycji widzą szansę zwycięstwa. Ale jak powtarzam ten projekt jest zbyt amorficzny. Trudno powiedzieć, na jakich konkretnych osobach miałby się opierać, gdy idzie o przyszłe rządy, gdy idzie o wspólne przedsięwzięcia, a nawet możliwość zbudowania wyborczej narracji, czy też narracji będącej przekazem dla ludzi, którzy widzieliby w tym jakąś szansę na pozytywną zmianę z ich punktu widzenia.
Czy po doświadczeniach eurowyborów i Koalicji Europejskiej opozycja będzie skłonna powtórzyć ten sam zabieg i startować z jednej listy?
To ich dużo kosztowało. To kosztowało PSL utratę wiarygodności. To także kosztowałoby wiele zwłaszcza ruch pana Hołowni, który od razu w pierwszych potyczkach wyborczych nie występuje samodzielnie, a szuka jakiegoś dobrego schronienia pod skrzydłami silniejszej formacji politycznej – to byłoby dla nich mało komfortowe. Poza tym ta matematyka wyborcza jest taka, że rzeczywiście silny obóz zjednoczony, gdyby wygrał, ma szansę na zdobycie większości głosów, ale to będzie trudne, aby na tych jednych listach całą opozycję z sukcesem przepchnąć do Sejmu, więc niektórzy mówią „raczej zsumujmy głosy, spróbujmy z różnymi”. Ale to jest kolejne ryzyko, że tak jak to było już w 2005 roku, któraś z tych formacji, tak jak Lewica wtedy, nie przekroczy tego progu, który gwarantuje wejście do Sejmu i wtedy cała ta kalkulacja, że się połączymy już po wyborach, będzie zawodzić. Zatem są trochę postawieni w rozkroku. Te racje są jednak po stronie tych, którzy na przykład tak jak ruch Hołowni, mają szansę wejść do Sejmu, co daje partii, która w ogóle nic na razie nie ma, po pierwsze znaczenie jako realnej siły politycznej, po drugie konkretne finanse, przysługujące tym partiom politycznym, które się dostaną do Sejmu i jakieś możliwości nawet rozgrywania politycznego swojej szeroko rozumianej obecności w rządach w Polsce.
Tym bardziej, że partia pana Hołowni nie miała jeszcze szansy zaprezentować się na forum sejmowym i jakakolwiek przedwyborcza koalicja – start ze wspólnych list z KO i z innymi partiami, które już przeszły weryfikację wyborczą i funkcjonują w przestrzeni publicznej mogłaby się jednak okazać zgubna dla Hołowni i być może ugrupowanie to koniec końców podzieliłoby los Nowoczesnej Ryszarda Petru?
Tak, i to jeszcze przed wyborami, bo Ryszard Petru przynajmniej wszedł ze swoją Nowoczesną do parlamentu, nawet wydawało się, że stanie się realną konkurencją dla Platformy Obywatelskiej, ale okazało się to, co się okazało. Natomiast pan Hołownia nie dałby sobie takiej szansy, żeby wejść do sejmu jako samodzielny byt, a potem ewentualnie zawiązywać jakieś sojusze. Także tak, to jest duży argument przeciwko jakimkolwiek aliansom przedwyborczym ruchu Hołowni. Oni muszą się przedrzeć jako prawdziwa siła polityczna, stanąć w szranki wyborcze, pokazać realnie swoją pozycję na scenie politycznej i wtedy można budować jakieś sojusze, można wchodzić w koalicje itd. Bez tego byłoby to niemożliwe. Potwierdzam całkowicie, że największy kłopot z budowaniem jednej, stabilnej opozycyjnej formacji przeciwstawianej PiS-owi chyba będzie właśnie właśnie ze strony Polski 2050.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS