A A+ A++

Uważny widz potrafi wyłapać z seansu nie tylko błędy filmowców,
ale i to, gdzie dana scena była kręcona. Okazuje się bowiem, że
wiele ekranowych lokacji było „recyclingowanych” na potrzeby
innych produkcji. Przykładów takich zabiegów można wymieniać w
nieskończoność, my jednak omówimy kilka takich, które mają dość
intrygujące drugie dno.

Młody Frankenstein pożyczył „plan” od starego Frankensteina

Mający premierę w
1974 roku „Młody Frankenstein” to jeden z największych dowodów
na komediowy geniusz Mela Brooksa. Film ten nie tylko bawił do łez,
ale i wizualnie zrealizowany był w taki sposób, że widz odnosił
wrażenie obcowania z produkcją nakręconą w latach 30., kiedy to
na ekranach rządziły czarno-białe horrory, a grę aktorską
cechowała przesadna, karykaturalna wręcz ekspresja.

Na szczególne
uznanie zasługują dekoracje, które również wyglądają, jakby
zostały wyciągnięte z najbardziej znanej, zrealizowanej w 1931
roku produkcji o przywróconych do życia przez szalonego naukowca
zwłokach. Brooks, zamiast odtworzyć laboratorium filmowego
uczonego, postanowił zadać sobie trud znalezienia oryginalnych
dekoracji sprzed 43 lat.
Aby tego dokonać, skontaktował się z
sędziwym już Kennethem Strickfadenem – twórcą scenografii
„Frankensteina”.

Okazało się, że mężczyzna ten doskonale
wiedział, gdzie znajdowały się elementy zbudowanego przez niego
planu. Wszystkie manele od paru dekad leżały w jego…
garażu! Reżyser nie tylko wypożyczył te skarby, ale i zatrudnił
Strickfadena przy produkcji swojego filmu, a także umieścił jego
nazwisko na liście płac – o tym wyrazie szacunku wobec
legendarnego dziś autora scenografii ponad 100 legendarnych filmów
zapomnieli twórcy oryginalnego dzieła z Borisem Karloffem w roli
słoikogłowego monstrum.

Twórcy „Przeminęło
z wiatrem” puścili z dymem plan filmowy „King Konga”

W dniu swojej
premiery film „Przeminęło z wiatrem” był najdroższą
produkcją w historii kinematografii. Jego stworzenie kosztowało ok.
4 milionów dolarów (wówczas była to równowartość współczesnych
66 milionów dolarów), z czego sporą część tej kwoty wydano na
„wypożyczenie” Clarkle’a Gable’a od wytwórni MGM. Mimo
sporej kwoty, jaką na realizację tego filmu przeznaczono, twórcy
tego przedsięwzięcia zdawali sobie sprawę, że budżet będzie
zbyt mały, aby pokryć koszty realizacji niektórych zdjęć.

Jednym z
największych wyzwań były sceny, w których widzowie mieli zobaczyć
płonącą Atlantę. Trzeba też było nakręcić kilka ujęć
plantacji, którą planowano „zbudować” na tyłach studia.
Problem w tym, że znajdowały się już tam, nadal niezdemontowane,
plany filmowe kilku wcześniejszych produkcji – w tym pozostałości
po zdjęciach do „King Konga”!

Zamiast konstruować
makiety wielkiego miasta, aby następnie puścić je z dymem,
filmowcy wpadli na szalony pomysł. Istniejące już obiekty zostały
delikatnie tylko przerobione, aby przypominały budynki
amerykańskiego miasta, a następnie podpalone za pomocą koktajlu Mołotowa. Efekt, jak pamiętamy, robił naprawdę dobre wrażenie. Z
dymem poszły nie tylko pamiątki po produkcji o wielkiej małpie,
ale także i scenografie pozostawione po „Ostatnim Mohikaninie”,
„Ogrodzie Allaha”, a także po „Małym Lordzie”.

Po tym, jak
ogień wszystko już strawił, ekipa mogła posprzątać zgliszcza i
przygotować sobie miejsce na zbudowanie nowego planu filmowego i
nakręcenie scen mających miejsce na plantacji.

„Straszny film 4”
– plan zdjęciowy tej parodii był tak dobry, że skorzystali z
niego twórcy horroru, który był parodiowany

Wspomnieliśmy o
„Młodym Frankensteinie” – jednym z przykładów najlepszej
parodii w historii kina. Czas zatem wspomnieć o niesławnej serii
kloacznych dziełek, których poziom dowcipu porównać by można ze
znajomością algebry przez karaczana polskiego. Mowa oczywiście o
„Strasznych filmach”. Nie będziemy jednak analizować jakości
tych produkcji, a skupimy się bardziej na planie zdjęciowym
powstałym na potrzeby czwartej części tego filmu. Jego twórcy
postanowili sparodiować słynną „Piłę”.

W tym celu stworzyli
scenografię, która była kopią łazienki – miejsca, w którym
odbywała się większość scen krwawego thrillera z 2004 roku. I
trzeba przyznać, że ekipa przyłożyła się do idealnego
odtworzenia tamtej lokacji znacznie bardziej niż do napisania zabawnego
scenariusza. Pod wrażeniem byli nie tylko widzowie, ale i sami
twórcy „Piły”, którzy krótko po opuszczeniu planu przez ekipę
„Strasznego filmu 4” zaanektowali to miejsce, aby nakręcić tam
sceny na potrzeby trzeciej odsłony swojej serii.

Steven Spielberg
pożyczył od ekipy „Das Boot” łódź podwodną. I chyba ją
zniszczył…

Dobrze, że Steven
Spielberg, realizując „Poszukiwaczy zaginionej Arki”, niezbyt przychylnie potraktował fragment scenariusza, w którym Indiana Jones łapie się na darmową
podróż okrętem podwodnym, przywiązując się swoim biczem do
peryskopu. Sceny te zostały wprawdzie nakręcone, ale nie
wykorzystano ich w ostatecznej wersji filmu.

Ciekawym faktem jest też
to, że reżyser nie miał dostępu do niemieckiego u-bota, albo chociaż jego zminiaturyzowanej wersji. Mógł za to liczyć na kupę szczęścia.

Spielberg kręcił
akurat zdjęcia w okolicach La Rochelle we Francji, gdzie dokładnie
w tym samym czasie stacjonowała niemieckojęzyczna ekipa filmowa.
Tak się akurat złożyło, że produkcją, nad którą Niemcy
pracowali, był „Das Boot” – kultowe dziś dzieło Wolfganga
Petersena opowiadające o losach załogi nazistowskiego okrętu
podwodnego.

Pewnego dnia ekipa
filmowa weszła na plan i ze zgrozą zauważyła, że replika u-bota,
która przycumowana była do brzegu, zniknęła. Ktoś zapomniał
poinformować pracowników, że mały okręt zostanie pożyczony przez
pewnego amerykańskiego reżysera, który kręci w okolicy film o
jakimś awanturniczym archeologu. Spielberg oczywiście oddał zgubę
krótko po zarejestrowaniu swoich scen. Problem w tym, że niedługo
potem replika całkowicie się rozpadła.

Niemiecka ekipa musiała
nieźle się napocić, aby wyłowić wrak, posklejać go do kupy i
sprawić, by ten wytrzymał jeszcze parę dni potrzebnych do
zakończenia realizacji filmu.

W tym budynku
nakręcono głównie parę scen z „Imperium kontratakuje”, ale i
tak doskonale znasz to miejsce. A jak nie ty, to twój kolega…

W 1906 roku w San
Francisco miało miejsce trzęsienie ziemi, które zrównało z
ziemią stary arsenał. Sześć lat później w tym samym miejscu
zbudowano okazały budynek, który swoim wyglądem nawiązywał do
konstrukcji średniowiecznych zamków. Przez lata służył on jako
magazyn broni i amunicji dla Narodowej Gwardii USA.

W 1976 roku
Gwardia przeniosła się do fortu Funston i przez kolejne dekady
nieruchomość z San Francisco była całkiem opustoszała. W tym też czasie
wpisano ją na listę zabytków. Jej wnętrze wynajmowano m.in. jako
magazyn dla prywatnych firm, a także miejsce prób spektaklów
teatralnych. Przez jakiś czas w budynku mieściła się też klinika
rehabilitacyjna i siłownia. Na przełomie 1979 i 1980 roku miasto
dało zgodę twórcom drugiej filmowej odsłony „Gwiezdnych Wojen”
na stworzenie wewnątrz dawnego magazynu broni planu zdjęciowego.
Postawiono tam makiety statków kosmicznych i sporo z ujęć, które
widzieliśmy w „Imperium kontratakuje”, nakręcono właśnie w tym
przysadzistym budynku.

W 2008 roku cała ta
nieruchomość została zakupiona za obłędną sumę 14,5 miliona
dolarów przez firmę KINK zajmującą się realizacją pornograficznych
filmów w klimacie sado-maso i bondage. Peter Acworth – właściciel
wspomnianej marki – przez dziesięć lat zarządzał tym miejscem, dbając o
jego renowację i tworząc wewnątrz plany filmowe na potrzeby swoich
produkcji. Wewnątrz odbywały się nawet warsztaty dla osób
pasjonujących się tym rodzajem aktywności seksualnych.
Wszystko to
oczywiście w otoczce kontrowersji i protestów ze strony cnotliwych
sąsiadów.

Trzy lata temu
„zbrojownia” została sprzedana, a jedyną pamiątką po jej
niedawnej funkcji jest to charakterystyczne ujęcie, znane z wielu,
wielu filmów…

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKolejna kradzież katalizatora
Następny artykułUM Lublin: The Metropolitan Opera Live in HD