– To będą moje najsmutniejsze święta w życiu – mówi Stanisława Szczepanik, szefowa żagańskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Męża Zdzisława pochowała dzień przed wigilią. Pan Zdzisław doznał udaru, wcześniej dopadł go Covid.
Pani Stanisława ma pewność, że zakaziła się koronawirusem podczas zabawy andrzejkowej dla słuchaczy Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Żaganiu, pod koniec listopada. Wirus mocno dał się jej we znaki. Jak podkreśla, najprawdopodobniej zakaził się od niej mąż Zdzisław, który troskliwie się nią opiekował, gdy leżała w łóżku.
– Ktoś zakażony przyszedł na andrzejki, pewnie nawet nie wiedząc, że ma covid. Zaraził nie tylko mnie. W sumie, jak ustalił Sanepid, zakaziło się co najmniej 10 osób – mówi „Regionalnej” Stanisława Szczepanik. – Gdy u mnie pojawiły się objawy grypopodobne, wykonałam sobie test. Okazało się, że to nie grypa, ale koronawirus. Wkrótce tak mnie sponiewierał, że wylądowałam w łóżku.
Ból nie do opisania
Panią Stanisławę dopadły bóle głowy, łamanie w kościach, wymioty, biegunka, utrata węchu, kaszel, brak apetytu.
– W tym czasie mąż się mną troskliwie opiekował – podkreśla szefowa żagańskiego UTW. – Półtora tygodnia później ja się poczułam lepiej, za to Zdzisław stracił apetyt, nie chciał nic jeść. Dziwnie się czuł. Nic go nie bolało, nie miał kaszlu ani gorączki. W środę, 15 grudnia, zjadł na śniadanie swoją ulubioną zupę na mleku, potem obiad i położył się. Potem siadł sobie na krzesło. Gdy wstałam z łóżka, zobaczyłam, że ma twarz zmienioną, głowa mu idzie do tyłu. Zapytałam: „Co ci, Zdzisiu jest? Otwórz oczy”. Myślałam, że może mu cukier podskoczył. Zadzwoniłam po pogotowie, zabrali go do szpitala. Tam zmarł po czterech dniach, w nocy z soboty na niedzielę.
Pani Stanisława podkreśla, że mąż nie chciał się szczepić przeciwko covidowi, chorował na cukrzycę, brał insulinę i bał się trochę komplikacji poszczepionkowych.
– Ja chorowałam, a mąż umarł – kwituje. – Dla mnie to ogromny cios. Ból nie do opisania. Przez prawie 50 lat cały czas razem i nagle tej drugiej połówki nie ma. Cały czas Zdzisław był ze mną, do kościoła razem, do sklepu razem, do znajomych razem. Jako zawodowy kierowca woził busem nasz uczelniany chór „Pod Różą” na koncerty.
Piękne pół wieku
Byli małżeństwem przez 49 lat. Wychowali trzy córki, doczekali się 5 wnucząt. W przyszłym roku świętowaliby Złote Gody. Kochali podróżować. Zwiedzili całą Polskę, jeżdżąc z przyczepą campingową. W ostatnim czasie na Mazury, na których poznali się pół wieku temu.
– To był kochany mąż, dobry człowiek. Zawsze mnie wspierał, zawsze był przy mnie. Zawsze krok za mną. Teraz czuję ogromną pustkę – mówi pani Stanisława.
S. Szczepanik przyznaje, że będą to jej najsmutniejsze święta w życiu. Święta w samotności. Zupełnej.
– Nie dość, że bez ukochanego męża, to jeszcze bez moich wspaniałych córek, zięciów i wnuków. A to dlatego, że jestem w domowej izolacji – podkreśla. – Nie wiem, co ze sobą zrobię. Córka przekazała mi choinkę przez drzwi, abym ją ubrała, abym miała co robić. Abym nie myślała o Zdzisiu. Mało tego, przez izolację nie będę mogła uczestniczyć w pogrzebie męża (w czwartek, 23.12. – przyt. red.). Pogrzeb organizuje córka Żaneta. Dziękuję wszystkim za udział w ostatniej drodze mojego męża.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS