Zaiste żyjemy w interesujących czasach. Powstaje pytanie, czy totalitarni światowi banksterzy, posługujący się komunistami i rasistami zdołają zniszczyć Amerykę jaką znamy? Jesteśmy już po konwencjach wyborczych obydwu partii, z których Partia “Demonkratyczna” wybrała 77 letniego Joe Bidena, na swojego przedstawiciela (nawet Reagan był młodszy, kiedy kończył), który (wspólnie z senatorem z Kalifornii Kamalą Harris) zmierzy się z urzędującym prezydentem Donaldem J. Trumpem (wice: Mike Pence) w pojedynku o prezydenturę 3 listopada tego roku. Biedny Biden startuje ze swoim już 47 letnim garbem politycznego doświadczenia. Podobno cierpi na demencję, zresztą już wcześniej znany był z głośnych gaf, plagiatowania przemówień innych polityków i zaradności w załatwianiu cudownych kontraktów na całym świecie dla członków swojej rodziny (od Iraku, po Chiny i Ukrainę). Uchodzi za starszego fajnego wujka Joe z którym można wypić piwo. Co interesujące, Bidena oficjalnie popierają Chiny (w/g Nancy Pelosi), którym depcze po piętach dbający o amerykańskie interesy Trump, który nie chce aby Amerykanie skończyli w maoistowskich mundurkach.
Biden jest pustym garniturem wypełnionym partyjnym kompromisem między obozem totalnie skorumpowanego skrzydła Partii (Clintonowie +), oraz dziś dominujących rewolucyjnych nihilistycznych marksistów spod znaku wnuczka Ziemi Beskidzkiej, komucha senatora Bernie Sandersa. Biedny tatuś Sandersa w 1920 r. próbował przedrzeć się z nowopowstającej burżuazyjnej Polski do nacierającej niebiańskiej, niosącej powszechną równość i szczęście zwycięskiej Armii Czerwonej, której spuścili lanie ci wredni Polacy! Nic tylko opuścić taki kraj, co też się stało!
Jest naprawdę gorąco! Pomijając już to, że mieszkam w Zatoce Św. Franciszka, w środkowej Kalifornii (kształt kiszki, ok. 40 mln mieszkańców), która jeszcze ciągle płonie od północy: Napa Valley (dolina słynnych win), do południowej Doliny Krzemowej (Silicon Valley, komputery). Oczywiście płonie też na południu przy Mieście Aniołów (L.A.), gdzie w Santa Monica mieszka mój kolega z dwóch więzień (ZK Łowicz, ZK Kwidzyn), szef polsko-amerykańskiej organizacji PASI, Wojtek Jeśman. Piesek, 13 letnia Ninja (Border Collie) chce ciągle wychodzić na spacer (rano i wieczorem), nie wiem jak mogę jej wytłumaczyć, że szczelnie zamykamy okna i drzwi, bo na zewnątrz dym, naprawdę cuchnie i istnieje realne zagrożenie dla zdrowia, ale piesek jakoś tego nie łapie i myśli tylko o spacerku.
Ameryka przeżywa swój najcięższy kryzys od czasów wojny domowej w połowie XIX wieku (za prezydenta Lincolna). Płoną miasta, umierają ludzie, niszczona jest dotąd “święta” własność prywatna, ale w/g demokratów i miejscowej telewizorni (opanowanych przez oddziały szturmowe “siły rewolucyjne”, jak Antifa i BLM), mamy do czynienia jedynie z pokojowymi protestami! Zatroskani komentatorzy polityczni zastanawiają się gdzie to nas zaprowadzi i kto za tym stoi. Mainstreamowe media usilnie starają się nie dostrzegać rzeczywistości. Tak że biedny Joe Biden może nawet nie wie (siedząc izolowany w swojej piwnicy), że mamy do czynienia z krwawymi rozruchami, zadymami i paleniem centrum miast.
Padają pytania, dlaczego Trump nie zgniecie narastającej rebelii? Po pierwsze Trump w amerykańskim republikańskim ustroju operuje na szczeblu federalnym. Może zaproponować pomoc dla sprawującego władzę w konkretnym stanie wybranemu w wyborach gubernatorowi, o ile ten gubernator taką pomoc przyjmie. Problem w tym, że wszystkie głośne zamieszki, podpalenia, rabunki i przemoc wobec niewinnych ludzi ma miejsce w stanach i miastach od lat rządzonych przez Demonkratów. To co dziś oglądamy podpalanie centrum miast, bicie ludzi podejrzanych o nieżyczliwość wobec białych komuchów z Antify, czy pogrobowców zassanych w historycznym już przecież niewolnictwie marksistowskiej BLM, to zjawiska w które nikt rozsądny nie mógłby uwierzyć jeszcze rok temu! Jednak burmistrzowie tychże miast odrzucają oferowaną pomoc prezydenta Trumpa.
Oczywiście powstaje pytanie, a może taka sytuacja, totalne zadymy, niszczenie pokoleniowego dorobku klasy średniej w pocie czoła dorabiającej się (często czarnej) tak naprawdę nie służy prezydentowi Trumpowi. W tym przypadku mamy do czynienia z akumulacją niezadowolenia i strachu przez milczącą większość, która może już mieć dość idiotycznej rasistowskiej i ideologicznej przemocy. W podobnych historycznych sytuacjach (starożytna Grecja, Ateny, czy Rzym) zagrożona populacja zagłosuje za stroną zapewniającą bezpieczeństwo i stabilność. W pewnej sytuacji ludzie po prostu mają dosyć i chcą powrotu do normalności.
Jednak nie bądźmy naiwni, właśnie dziś płomiennie w całej krasie odezwały się fundamenty ciężkiej 8 letniej pracy włożonej przez administrację Baracka Husseina Obamy i jego sponsorów spod gwiazdozbioru banksterów, kolesiów Sorosa. W sumie liczy się wszystko, co mogłoby zablokować szanse znienawidzonego przez komuchów Trumpa na drugą kadencję. Dziś były prezydent Barack H. Obama za dobrą robotę wykonaną dla swoich sponsorów wart jest na ok. $120 mln (kontrakty książkowe ok. $65 mln i Netflix), posiada wspaniałe domy na Hawajach, w Waszyngtonie i Massachusetts.
Sytuacja w Ameryce jest istotnie mało zabawna i rozpisana na wiele głosów, biedny wirus C-19, już nie jest na pierwszych stronach publikatorów został uwędzony przez wirusa rewolucyjnej marksistowskiej zadymy i inne kataklizmy jak pożary i huragany. Naturalnie w oczach polityków Partii Demonkratycznej obydwa te wirusy mają stworzyć warunki w których wyborcy zaczną kojarzyć prezydenturę Trumpa z ciągłymi kłopotami i będą bardziej skłonni głosować na Bidena. Republikanie sądzą, że Joe Biden jest (i po ewentualnym zwycięstwie byłby) atrapą i formalnie nie dotrwałby nawet do końca kadencji (stan zdrowia), a rządziłby komitet ludzi Sandersa, Clintonów i Sorosa.
Trzeba zauważyć, że czołowi politycy Demokratów jakoś nie zauważają zadym, plądrowania sklepów i bicia inaczej myślących ludzi na ulicach rządzonych przez Demokratów miast. Było o tym cicho na konwencji partyjnej, a w wielu wystąpieniach jedynym wrogim wirusem był ten obrzydliwy narcyz Donald J. Trump. Jednak powoli sytuacja zaczyna im wymykać się z rąk. W mediach społecznościowych aż trzeszczy od generującego się potępienia wobec bezkarnych dotąd bojówek Antify i BLM. Nawet w CNN Don Lemon rzucił refleksję, że trzeba zaprzestać akcji zakłócania porządku publicznego i bandyckich podpaleń i rabunków, gdyż zaczyna to szkodzić Partii. W licznych sondażach ludzie dotąd związani z demokratami odchodzą do obozu Trumpa oczekując, że w jakiś sposób zaprowadzi on wreszcie porządek.
W sumie od samego zarania powstania Ameryki do dnia dzisiejszego trwa spór między Demokratami, którym bliższy jest model demokracji ateńskiej, a Republikanami, którzy bardziej wyrażają sympatię do republikańskiego Rzymu. Już Ojcowie Założyciele rozważając rodzaje wzorców ustrojowych w historii odrzucili demokrację, obawiając się niestabilności “rządów motłochu”.
Amerykanie wybrali prezydentem biznesmena Trumpa, kiedy zobaczyli jak lewica rezygnuje z dotychczasowej formuły państwa niszcząc jego fundamenty, rodzinę, własność prywatną, religię, wolność słowa, ograniczając konstytucyjne prawo do posiadania broni. Związek lewicy z globalnymi bankierami i wielkimi korporacjami, eksportującymi dla większego zysku kapitał, technologie i miejsca pracy. Z drugiej strony głosił otwarte granice i zorganizowane napływ (karawany) biednej, niewykształconej młodzieży głównie z Ameryki Łacińskiej. Odpowiada to w przybliżeniu podobnej inwazji muzułmańskiej na Europę.
Z jednej strony puchły portfele “tłustych kotów” z wielkich korporacji, z drugiej strony ubożała klasa średnia znajdująca się w strefie zgniotu. Szybko wzrastała populacja ludzi zależnych od państwa, które stawało się bardziej silne i wszędobylskie, tak aby pomóc i kontrolować jak największą populację bezradnych ludzi. Do tego wszystkiego, do tak penetrującego aktywność obywateli państwa potrzebne są duże pieniądze, stąd rośnie rola banksterów, którzy ochoczo pomagają zadłużyć państwo, tak aby zbankrutowało. Kiedy już do tego dojdzie, aby dokończyć swoje dzieło na scenę jeszcze głośniej i dobitniej wkroczą architekci Nowego Porządku Światowego.
Wiemy (albo wiedzieć powinniśmy) z historii, że najbardziej siejącym śmierć i zniszczenie wirusem jest komunizm, maoistowski, bolszewicki i inne świństwa, wykluwające się z uroczego jaja socjalizmu (jak faszyzm i nazizm). Celem socjalizmu jest komunizm (totalny kibbutz, nazizm w tej socjalistycznej rodzinie był wstecznym zboczeńcem), który dąży do totalitarnej kontroli ludzi i zasobów. Komunizm to religia niewierzących.
Ostatnio widać, że czarownicy nie śpią i komunie byk się ocielił, urodził się nowy proletariat (stary zdradził ideały i skarlał, zapragnął awansu do klasy średniej!). Rozwój przemysłu (wiek industrialny) zrodził klasę robotniczą, która w/g Marksa miała urodzić powszechną równość i szczęśliwość. Rozwój technologii środków masowego przekazu w sferze społecznej stworzył warunki do narodzin nowych motorów przemian, nowej awangardy spod sztandarów gender, LGBT, całego tęczowego szaleństwa, a nawet odwróconego rasizmu. Globaliści wykorzystują ludzkie sumienie i chrześcijańskie poczucie winy (sprawa niewolnictwa). Używają rozmaitych mniejszości jako operatywnego taranu (kopiują bolszewików), aby osiągnąć upragniony chaos dzięki, któremu mogliby rozwalić wyrosłą z chrześcijaństwa znienawidzoną zachodnią cywilizację.
Oglądam filmiki, raporty TV ukazujące płonące wnętrza pomieszczeń urzędów federalnych w Portland, w zachodnio-północnym stanie Oregon. Na przerażających filmach (sceny z wojen) wyraźnie widać, że największa dewastacja w dzisiejszym świecie tak naprawdę dokonała się w umysłach tych młodych ludzi podpalających i rozbijających szyby budynków, traktujących swoich bliźnich jak nawóz HISTORII. Widać, że to oni są ładunkami wybuchowymi rozłożonymi w wyznaczonym miejscu i czasie przez terrorystów, architektów i menedżerów Nowego porządku Światowego.
Socjalizm i komunizm może tylko powstrzymać silna klasa średnia niezależnych obywateli. Jej wrogiem jest silne państwo, ograniczające wolność jednostki i duszące swoimi regulacjami biznes. Aby szybciej osiągnąć swoje cele globalni totalsi zdecydowani są doprowadzić do chaosu, a nawet kryzysu gospodarczego, aby niszcząc klasę średnią przyspieszyć uzyskanie pełnej kontroli nad zubożałym, ogłupiałym, medialnie manipulowanym społeczeństwem. Zagrożone chaosem społeczeństwo oczekuje powrotu do normalności i bezpieczeństwa nawet za cenę swoich praw i wolności. W walce między klasą średnią a ideą silnego państwa, to ostatnie za sojusznika ma wielkie korporacje (korzystające z opieki państwa), których lobbyści deprawują i przekupują biurokrację i polityków państwa, narzucając pożądane zmiany w lokalnym krajowym ustawodawstwie.
Oczywiście walka rozgrywa się na wielu poziomach. Na poziomie najwyższym swoje operacje kumulacji władzy i umacniania wpływów, stopniowego pozbawienia suwerenności poszczególnych państw narodowych przeprowadzają światowi banksterzy. Każdy naturalny, czy też wygenerowany kryzys pozwala im krok za krokiem zbliżać się do realizacji ich utopii totalnej kontroli. Dotąd najbardziej znanymi formami organizowania kryzysu była krwawa, kosztowna wojna, bądź kryzysy bankowe, jednak tak ofiary, jak i ich oprawcy byli tradycyjnie tacy sami.
Na poszczególnych etapach historii władzę sprawowali właściciele otoczeni operatorami, od arystokracji, po potentatów biznesu i “fat cats” w okresie industrialnym. W ostatnim stuleciu (a nawet wcześniej) wśród decydentów tego świata przewagę wyraźnie zaczęła zdobywać dotąd obsługująca właścicieli, klasa bankierów, która tak zapragnęła przebudować istniejący system, aby osiągnąć nad nim pełną kontrolę. Klasa ta powoli przekształciła się w grupę właścicieli uzależniając od siebie warstwy, którym dotąd służyła. Rewolucja informatyczna zrodziła nowych biznesowych liderów, którzy w epoce wzmożonej globalizacji z jednej strony stali się multi miliarderami, z drugiej ściśle związani są z lewicą, hojnie ją dotując.
Nowi globalni właściciele zakładają, że są już bardzo blisko osiągnięcia kolejnego etapu przejęcia kontroli nad światem. Dysponując sektorem finansowym (z małymi wyjątkami), mainstream mediami ukierunkowanymi przez nie i opanowaną edukacją młodzieży jak również swoimi ludźmi w sądownictwie, ciągle szukają sposobów na przyspieszenie konsolidacji swoich aktywów. Trump stwarza niebezpieczną sytuację dla potężnego Deep State powiązanego również z przemysłem zbrojeniowym. Trump chce zakończyć wojny w które te siły interesu wplątały Amerykę, jak widzimy nie jest to takie proste, ma przeciw sobie i część Republikanów z Deep State…
Dziś obserwujemy swoistą wojnę wydaną wolności jednostki, religii, rodzinie i państwom narodowym. 75 lat temu Amerykanie sparaliżowali wolę dalszego oporu japońskiego imperium przy pomocy nowego rodzaju broni, broni atomowej. Dziś taką bronią mającą przy pomocy strachu złamać opór społeczeństw zorganizowanych przez cywilizację zachodnią świata, ma być zaraza zwana wirusem COVID 19.
W związku z tym zmieniono definicję pandemii, już nie mierzy się ilość ofiar śmiertelnych, ale zachorowań (nawet bezobjawowych) posługując się nie precyzyjnymi testami, których stosowanie nie polecał nawet ich autor. Rzecz jednak w tym, że COVID 19 stał się doskonałą bronią polityczną, która zapewnić ma globalnym banksterom dramatyczny wpływ na politykę poszczególnych państw w imię dbałości o zdrowie jednostki i społeczeństw poszczególnych krajów.
Na dziś walka między obozem Trumpa, a obozem, który wyłonił Bidena, dotyczy pełnego przywrócenia ekonomii, otwarcia szkół i tym samym zapewnienia zwycięstwa Trumpowi. Demokraci robią wszystko, aby zablokować swojego przeciwnika, speaker Nancy Pelosi zasugerowała nawet aby nie dopuścić do prezydenckich debat między Trumpem, a Bidenem. Hillary Clinton ostrzegła, aby Biden, nawet jak przegra, aby się nie poddawał i kwestionował wynik wyborów. Zanosi się na wielką awanturę. Demokraci obawiają się, że Trump w takim starciu będzie bezkonkurencyjny, a biedny Joe może się pogubić, a nawet rozsypać. Dysponując mediami, utrzymując stan zagrożenia wirusem, szczególnie w stanach w których rządzą (Nowy Jork, Kalifornia, Michigan, New Jersey etc.), mając pełne poparcie skomunizowanych związków zawodowych nauczycieli (zamknąć szkoły) i polegając na Antifie i BLM, mogą zatrzymać Trumpa.
Powyższe działania lewicy liczą się też z ostatnimi sondażami wśród czarnych Amerykanów wśród których jednak wzrasta poparcie dla Trumpa (sprawa wzrostu zatrudnienia wśród czarnych przed pandemią). Obecnie Trumpa popiera ok. 20% czarnych wyborców, a przypomnijmy, że w poprzednich wyborach w 2016 r. poparło go 8% czarnych. Podwojenie poparcia oznaczałoby pewne zwycięstwo Trumpa. Gallup donosi, że aż 80% czarnych obywateli nie popiera redukcji, czy rozwiązania policji (stanowisko protestujących), a wprost przeciwnie chcą oni większej roli policji.
Globalna komuna z USA obawia się, że czarni w większej liczbie uciekną z zorganizowanej dla nich plantacji, dlatego do walki (przypominając krzywdy niewolnictwa) rzuciła bojówki Antify i BLM. Mają oni też występować w roli plantacyjnych kapo, zabezpieczających plantacje. Wśród protestujących sporo jest młodych białych kobiet i białych młodzieńców z mózgami wypranymi w szkołach. Z historii wiemy, że rewolucje kulturalne są bezlitosne, okrutne i krwawe, a siepaczami są zwykle młodzi ludzie. Zadymiarze biją przypadkowych białych ludzi podejrzewanych o sympatyzowanie z Trumpem. Domagają się kompletnego podporządkowania i hołdu, np. jednym z haseł jest: “Milczenie jest agresją!”. Wyraźnie ich celem i marzeniem jest zniszczenie amerykańskiego państwa i jego instytucji.
Z polskiej perspektywy historycznej może to przypominać ówczesne zachowanie części mniejszości narodowych II Rzeczypospolitej we wrześniu 1939 r., a głównie ukraińskiej i żydowskiej witających wkraczające oddziały niemieckie i sowieckie i atakujące wycofujących się polskich żołnierzy. Radujących się, że “waszej Polski już nie ma!”. Nie dbają o państwo, którego są obywatelami, ale wprost czekają na jego upadek.
Co czeka Amerykę? Miała już wojnę domową, czy nadchodzi następna? W USA ukształtowały się dwie osobne kultury. Na obrzeżach kosmopolityczna, wielko światowa , a wewnątrz konserwatywna będąca kontynuacją tradycyjnej amerykańskiej. Ta pierwsza wypasała się na zwycięskiej globalizacji. Ci miliarderzy lepiej znają Londyn, Pekin, Tokio niż środkową Amerykę. Jak mówi prof. Victor Davis Hanson: Amerykę zbudowali niezależni farmerzy i rzemieślnicy, dziś tracimy kontakt z ich zdrowym rozsądkiem. Ojcowie Założyciele byli chrześcijanami, dziś słyszymy jak na ulicach amerykańskich miast trzeszczą i płoną zbudowane przez nich fundamenty. Trump odwołuje się do Ameryki środka, chce zawrócić dryfujący w niebezpiecznym kierunku okręt. Czy wystarczy rąk na pokładzie, aby wyrzucić za burtę czerwonych korsarzy i zawrócić statek na bezpieczne wody?
Kalifornia, 2020/08/29
Przeczytaj także:
J. Matysiak z USA: AMERYKA W CHAOSIE
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS