A A+ A++

Służba prasowa Cahalu oficjalnie poinformowała o rozpoczęciu ofensywy lądowej w południowym Libanie. W komunikatach podkreślono, że operacja jest ograniczona, skupiona na ściśle określonym obszarze i prowadzona w formie rajdów przeciw ściśle określonym celom. Niemniej faktem pozostaje, iż jest to inwazja w pełnym tego słowa znaczeniu. Idealnym rozwiązaniem z punktu widzenia Jerozolimy byłoby utworzenie strefy buforowej w południowym Libanie. Oznaczałoby to powrót do sytuacji z lat 1985–2000.

Na razie nie ma informacji o konkretnych ruchach pododdziałów Cahalu. Jedno wszakże wiemy na pewno: jednostki regularnych libańskich sił zbrojnych dziś po południu wycofały się na pięć kilometrów od granicy. Pojawiają się doniesienia, iż decyzję tę podjęto w następstwie zakulisowych konsultacji z Izraelem. Libańskie wojsko nie jest w stanie przeciwstawić się Cahalowi, temu zaś nie zależy na obalaniu legalnych władz Libanu, ale jedynie na rozmon­to­waniu potęgi Hezbollahu, i to nawet nie całkowitym, ale jedynie przy granicy.

Przypomnijmy: oficjalnie zadeklarowanym celem ataków Izraela na Hezbollah, trwających już od dwóch tygodni, jest umożliwienie powrotu do domów 60 tysiącom osób ewakuowanych z przygranicznych miejscowości, kiedy Hezbollah rozpoczął ich regularny ostrzał 8 października ubiegłego roku.

Barak Rawid z serwisu Axios twierdzi, powołując się na anonimowe źródła, że Waszyngton zawarł porozumienie z Jerozolimą – nie będzie się przeciwstawiał operacji w Libanie, dopóki jej zakres pozostanie ściśle ograniczony. Aby przypieczętować ten deal, amerykański sekretarz obrony Lloyd Austin w rozmowie telefonicznej z izraelskim ministrem obrony Joawem Galantem zapewnił, że USA uznają konieczność likwidacji przygranicznej infrastruktury Hezbollahu.

Sprawa inwazji wydawała się przesądzona już przedwczoraj, kiedy w mediach zaczęły krążyć pierwsze wiarygodne doniesienia o rajdach niewielkich pododdziałów po libańskiej stronie granicy. Ich celem było zajęcie lub zlikwidowanie stanowisk Hezbollahu bezpośrednio w pasie przygranicznym, w odległości liczonej w dziesiątkach, maksymalnie setkach metrów. Izraelscy „specjalsi” prawdopodobnie zapuszczali się do tuneli Hezbollahu, których sieć wprawdzie ustępuje gęstością tunelom Hamasu, ale również stwarza poważne zagrożenie jako źródło zasadzek.

Pojawiały się również nagrania takie jak poniższe, ukazujące koncentrację sprzętu – w tym czołgów Merkawa – przy granicy Libanu.

Jeśli ktoś jeszcze miał wtedy wątpliwości co do tego, czy nastąpi eskalacja, powinien był się ich wyzbyć wczoraj około 20.00 czasu polskiego. Zakomunikowano wówczas ustanowienie wojskowej strefy zamkniętej w pobliżu miejscowości Metula, Kefar Giladi i Misgaw Am (link do map Google). Wkrótce potem usłyszeliśmy doniesienia o tym, iż izraelska artyleria ostrzeliwuje cele w pobliżu libańskiej wsi Wazzani, leżącej kilka kilometrów od Metuli. Kilka godzin wcześniej w tym samym miejscu izraelski dron zabił libańskiego żołnierza jadącego na motocyklu.

Amerykańskie media, zarówno The Washington Post, jak i CBS News, powołujące się na anonimowe źródła w amerykańskiej administracji, informowały o tej porze, iż inwazja jest kwestią godzin.

Wicesekretarz generalny Partii Boga Naim Kassem oświadczył, że jego ludzie są gotowi na starcie z izraelskim wojskiem. Zapewnił również, iż następca Hasana Nasr Allaha zostanie ogłoszony wkrótce. Za najbardziej prawdopodobnego kandydata uchodzi szef Komitetu Wykonawczego jest Haszim Safi ad-Din, spokrewniony z Nasr Allahem.

Chejl ha-Awir oczywiście nie zaprzestał bombardowania celów w Libanie. Bomby ponownie spadły na południowy Bejrut, w dzielnicy Ad-Dahija, uchodzącej za jeden z ośrodków władzy Hezbollahu. Nalot poprzedzono wezwaniem do mieszkańców Bejrutu, aby oddalili się od trzech wskazanych budynków na osiedlach Al-Lajlaki, Harat Hurajk (tu zginął w lipcu Fuad Szukr) i Burż al-Barażna na co najmniej 500 metrów. Izraelczycy zbombardowali także palestyński obóz Ajn al-Hilwe koło miasta portowego Sydon, leżącego między Bejrutem a Tyrem. Tam celem miał być Munir Makda, dowódca libańskiego oddziału Brygad Męczenników Al-Aksa, czyli wojskowej formacji palestyńskiego Fatahu. Według informacji uzyskanych przez Reutersa zginęło jedenaście osób. Los samego Makdy pozostaje nieznany.

Jednocześnie izraelskie lotnictwo przeprowadziło dzisiejszej nocy uderzenia na cele w Damaszku. Według najnowszych informacji syryjskich mediów państwowych zginęły trzy osoby, w tym dziennikarka Safa Ahmad, a dziewięć zostało rannych. Oficjalne komunikaty podkreślają także, iż obrona przeciwlotnicza zestrzeliła większość nadlatujących dronów i pocisków manewrujących.

Według oficjalnych danych libańskiego ministerstwa zdrowia wczorajsze izraelskie naloty pochłonęły życie 95 osób. Kolejne 172 zostały ranne. Komunikaty te ie rozróżniają jednak ofiar wśród cywilów i bojowników Hezbollahu.

Niemiecka Luftwaffe już wczoraj wieczorem przeprowadziła ewakuację rodaków z Libanu za pomocą samolotu pasażerskiego A321LR, pozyskanego między innymi z myślą o takich właśnie sytuacjach. Brytyjski resort obrony zapowiedział wyczarterowanie samolotu dla obywateli Wielkiej Brytanii chcących opuścić Liban.

Z kolei Waszyngton zapowiedział przemieszczenie na Bliski Wschód kolejnych kilku tysięcy żołnierzy. W tym momencie celem jest przede wszystkim zapobieżenie pełnoskalowej konfrontacji między Izraelem a Iranem. Z tego względu kontyngent będzie obejmował systemy przeciwlotnicze, mające ponownie zabezpieczyć Izrael przed irańskimi dronami i pociskami. Nieoficjalnie wiadomo również o przebazowaniu eskadr myśliwskich.

Tekst będzie aktualizowany.

x.com/idfonline

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułСегодня Покрова Пресвятой Богородицы 2024: история праздника и что нельзя делать
Następny artykułDwie gorące premiery na jesienne, chłodniejsze wieczory