Balansuję krytykę i pochwały wobec syna. Nie należę do rodziców wyłącznie głaszczących. Łatwo gratulować dziecku piątek czy szóstek w szkole. Ale pamiętajmy, że kiedyś przyjdzie dzień, gdy przyniesie tróję albo dwóję. W sporcie takie dni zdarzają się częściej. I warto się na nie przygotować – mówi najbardziej znany polski hokeista i były zawodnik NHL Mariusz Czerkawski
“Newsweek”: Sport wpłynął na pana ojcostwo?
Mariusz Czerkawski: Wiele zależało od tego, na jakim etapie kariery sportowej znajdowałem się w danym momencie. Gdy byłem aktywnym sportowcem, moje rodzicielstwo wyglądało nieco inaczej niż u większości. Na przykład we wtorek trenowałem od dziesiątej do trzynastej, a potem mogłem spędzić czas z dzieckiem. I było go więcej niż u przeciętnego rodzica. Ale już w sobotę i niedzielę wyjeżdżałem na mecze, bo w NHL, najlepszej hokejowej lidze świata, rozgrywałem aż 82 spotkania w ciągu 200 dni. Na pewno wtedy nie byłem już tak dostępny. Oczywiście do tego dochodziły jeszcze wyjazdy na obozy sportowe przed sezonem i zgrupowania reprezentacji. Natomiast gdy urodziło się moje drugie dziecko, Iwo, byłem już na sportowej emeryturze. Tym samym byłem dojrzalszy i miałem więcej czasu.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS