Przegrany mecz z Węgrami w eliminacjach mundialu może kosztować dużo więcej niż tylko brak rozstawienia w barażach. W związku z tym, że mecz nie odbędzie się na PGE Narodowym, a sprawa awansu do Kataru staje się tym samym mocno wątpliwa, Dowiedzieliśmy się, że PZPN chce okroić budżet aż o 30 proc.! Poszczególne departamenty federacji dostały właśnie polecenia redukcji wydatków. W tym departament szkolenia, który miał być oczkiem w głowie nowego prezesa Cezarego Kuleszy.
Decyzja trenera Paulo Sousy o rezerwowym składzie na ostatni mecz grupowych eliminacji z Węgrami (1:2), a także ustalenie w sprawie Roberta Lewandowskiego, że kapitan kadry nie zagra w tym spotkaniu, implikuje nie tylko na wyboistą drogę w barażach. Niesie to za sobą olbrzymie konsekwencje finansowe, na co PZPN szykuje się już teraz.
Zacznijmy od początku. Na poniedziałkowym posiedzeniu zarządu przed meczem z Węgrami jego członkowie zostali poinformowani, że w związku z COVID-em, spadkiem dochodów i stratą, jaka się z tym wiąże, trzeba będzie znaleźć około 20 mln zł oszczędności na rok 2022 w porównaniu z preliminarzem wydatków proponowanym przez poszczególne departamenty. Już to wydawało się dużym ciosem finansowym, ale kiedy we wtorek okazało się, że Polacy nie zagrają u siebie w barażach, w związku z czym nie będzie przychodów z organizacji tego meczu, dziura urosła o kolejne 10 mln zł. Tyle bowiem wynosi dochód z jednego meczu przy przychodach rzędu 15 mln zł. Brak rozstawienia to także trudniejsza ścieżka sportowa, która znacząco zmniejsza szanse na awans na mistrzostwa świata do Kataru. Występ na mundialu wiąże się nie tylko ze splendorem, ale przede wszystkim z zyskami szacowanymi na około 12 mln dolarów. Biorąc pod uwagę nowe kontrakty sponsorskie, które są efektem wyjazdu na tak prestiżową imprezę, jeśli Polacy nie uzyskają awansu, federacja straci następne 40 mln zł.
ZOBACZ TAKŻE: “Kibice mają prawo się czuć zdradzeni. Nie tylko przez Sousę”
Realnie patrząc na szanse biało-czerwonych, a wiele wyjaśni w tej kwestii piątkowe losowanie baraży, są one stosunkowo niewielkie. Zdają sobie z tego sprawę w PZPN, dlatego pod koniec ubiegłego tygodnia poszczególne departamenty dostały dyspozycję okrojenia budżetu aż o 30 proc. Wydał ją wiceprezes ds. finansowo-organizacyjnych Henryk Kula oraz Eugeniusz Nowak, prawa ręka poprzedniego prezesa Zbigniewa Bońka, który przez dziewięć lat zajmował się sprawami budżetowymi, a teraz pomaga Kuli. Obaj liczą się z tym, że przy braku awansu w kasie zabraknie aż 70 mln zł, toteż bez możliwości negocjacji twardo zarządzili aż tak wielkie cięcia. Przypomnijmy, że budżet federacji kształtował się ostatnio na poziomie 250 mln zł, dlatego zmiana jest radykalna.
Niektóre departamenty natychmiast opracowały plan oszczędności, mimo że było to dla nich niezwykle dotkliwe, niektóre nie wiedzą, jak się do tego zabrać, bo to oznacza wywrócenie całego planu działania do góry nogami.
Najbardziej może ucierpieć departament szkolenia, który nie dość, że może nie zrealizować nowych pomysłów, to jeszcze będzie musiał okroić dotychczasowe aktywności. A przecież szkolenie miało być oczkiem w głowie prezesa Kuleszy, kwestia ta była najgłośniej podnoszona podczas kampanii wyborczej, z tym obszarem wszyscy ze środowiska futbolowego wiązali wielkie nadzieje. Dodajmy, że odpowiedzialność za jego funkcjonowanie powierzono wiceprezesowi ds. szkolenia Maciejowi Mateńce.
O funkcjonowaniu tego obszaru i jego planach będziemy szerzej pisać w piątek. Podsumowując można mieć jednak dużą obawę, że mecz z Węgrami może sprowadzić na polską piłkę nie tylko katastrofę sportową, ale także finansową i szkoleniową.
Przemysław Iwańczyk, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS