A A+ A++

Agencja „Izwiestia” poinformowała, że od 2021 roku jednostki rakietowe rosyjskich wojsk lądowych będą ściśle współpracowały z rosyjską marynarką wojenną. Ma to polegać przede wszystkim na wykorzystaniu rakietowych kompleksów operacyjno-taktycznych „Iskander-M” do wsparcia operacji morskich na dystansie do 500 km i niszczeniu w tej strefie wskazanych celów z dużą dokładnością. Takie wspólne szkolenie według Rosjan stało się w ostatnich latach trendem w treningu bojowym.

W rzeczywistości o planach wykorzystania systemu „Iskander-M” dla potrzeb marynarki wojennej było już wiadomo od sierpnia 2020 roku. Jednak zgodnie z informacją opublikowaną wtedy przez agencję TASS, szkolenie brygad rakietowych wojsk lądowych w zwalczaniu dużych okrętów desantowych miało się rozpocząć jeszcze w 2020 roku. Miało to zwiększyć potencjał uderzeniowy rosyjskiej marynarki wojennej — jeszcze bardziej dywersyfikując zestaw pocisków rakietowych możliwych do wykorzystania w ataku na jednostki pływające.

Już w 2020 roku wskazywano jednak na ograniczenia systemu „Iskander-M” w zwalczaniu celów nawodnych, które są mobilne, a więc wymagają głowicy samonaprowadzającej się: radiolokacyjnie lub na podczerwień. Komunikat agencji „Izwiestia” z 19 stycznia 2021 roku potwierdził te wątpliwości. Jako główny cel rakiet systemu „Iskander-M” wskazuje się w nim bowiem: nie jednostki pływające, ale priorytetowe obiekty i wyposażenie przybrzeżne: bazy lotnicze, radary i centra dowodzenia.

Fot. mil.ru

Co więcej, koncepcja takiego współdziałania ma być wypracowana dopiero w podczas zbliżających się ćwiczeń strategicznych „Zapad-2021” a więc w pierwszej połowie września 2021 roku. „Zapad-2021” ma być w ogóle przedsięwzięciem, w którym Rosjanie chcą sprawdzać nowy formy działania swoich sił zbrojnych. To właśnie wtedy ma być trenowana również możliwość zwalczania przez wojska lądowe rakiet manewrujących (prawdopodobnie również z wykorzystaniem zestawów MANPADS), jak również obrona przed atakiem bezzałogowych aparatów latających.

W przypadku kompleksów „Iskander-M” próby mają polegać przede wszystkim na atakowaniu celów bezpośrednio wskazywanych z dużych dronów zwiadowczych lotnictwa morskiego, takich jak „Forpost” (rosyjskiej wersji izraelskich dronów IAI Searcher Mk II). Drony te wcześniej były wykorzystywane jako źródło informacji dla rakiet przeciwokrętowych systemów nadbrzeżnych „Bał” i „Bastion” na maksymalnych zasięgach – do 500 km.

Teraz bezzałogowce mają wskazywać cele dla brygad rakietowych rosyjskich wojsk lądowych, które najprawdopodobniej są przyzwyczajone przede wszystkim do działania w ramach swoich własnych struktur dowodzenia. Teraz trzeba jednak zapewnić przejście informacji pomiędzy systemem wskazywania celów marynarki wojennej, a kompleksów „Iskander-M”, co najprawdopodobniej stanowi duży problem i wymaga przełamania: nie tylko barier technicznych, ale również mentalnych – szczególnie wśród opornej na zmiany generalicji. Generalicja ta jeszcze dzisiaj twierdzi, że zawsze podczas działania w strefie przybrzeżnej, jednostki wojsk lądowych wchodziły w interakcję z marynarką wojenną. Nie przejmuje się przy tym, że ta interrakcja polegała tak naprawdę jedynie na podziale zadań, a nie na ich wspólnym wykonywaniu.

Jak na razie Rosjanie poinformowali o dwóch próbach rzeczywistego współdziałania z systemami „Iskander-M”, które były przeprowadzone w 2020 roku. Za pierwszym razem, w lipcu 2020 roku zorganizowano eksperyment wojskowo-techniczny, w którym jedna z brygad rakietowych wojsk lądowych uderzyła „elektronicznie” (za pomocą symulatorów) na wskazane cele na centralnym poligonie morskim w obwodzie Archangielskim. W tym samym miesiącu, zestawy „Iskander-M” wykonywały również podobne zadanie podczas ćwiczeń na Morzu Czarnym, symulując wsparcie sił broniących wybrzeże przed desantem przeciwnika.

image Fot. mil.ru

Co ciekawe nie zaangażowano w tych pracach (przynajmniej oficjalnie) brygady rakietowej, która stacjonuje w Obwodzie Kaliningradzkim. A jest to jedyna brygada, która wchodzi: nie w skład wojsk lądowych, ale wojsk przybrzeżnych (11. Korpusu armijnego Floty Bałtyckiej) podlegających rosyjskiej marynarce wojennej. Być może sytuacja ta ulegnie zmianie podczas ćwiczenia „Zapad-2021”, ponieważ ma się ono odbywać na terytorium Rosji i Białorusi, czyli bardzo blisko właśnie Obwodu Kaliningradzkiego.

Będzie to zgodne z ogólnymi wytycznymi rosyjskiego ministra obrony Siergiej Szojgu, który w grudniu 2020 roku wskazywał ćwiczenia połączone jako jeden z priorytetów szkolenia bojowego. Ma to być związane ze wspólnym działaniem wojsk lądowych, sił powietrzno-kosmicznych oraz marynarki wojennej pod jednym dowództwem. Oficjalnie liczba takich manewrów miała się zwiększyć trzykrotnie w ciągu ostatnich ośmiu lat. O ile jednak siły powietrzno-kosmiczne rzeczywiście zabezpieczały działania wojsk lądowych i marynarki wojennej, to działania wszystkich, w ramach jednego, wspólnego systemu dowodzenia jest nadal dla Rosjan dużym wyzwaniem.

Trwają jednak przygotowania. W przypadku rosyjskiej marynarki wojennej polegały one na utworzeniu we flocie już dwudziestu okrętowych grup taktycznych, przygotowanych do działań w ramach zgrupowań połączonych. Sprawa jest o tyle dziwna, że zadaniowe grupy okrętowe są tworzone ad hoc, pod konkretną operację. Przygotowanie zawczasu jakiegoś, konkretnego zgrupowania jednostek pływających do współdziałania z nieznanymi mu siłami lądowymi i lotnictwem wydaje się więc pozbawione sensu — chyba, że chodzi w tym przypadku o wypracowaniu pewnych procedur oraz przygotowanie odpowiednich rozwiązań technicznych (dotyczących przede wszystkim systemu dowodzenia i łączności).

Pierwszym sprawdzianem efektów takich przygotowań, szczególnie jeżeli chodzi o okręty Floty Bałtyckiej, będzie ćwiczenie „Zapad-2021”, w którym jednostki podlegające na co dzień pod marynarkę wojenną zostaną poporządkowane 6. Armii ogólnowojskowej. Ma to być związane m.in. ze wsparciem ogniowym udzielanym przez baterie rakietowe „Iskander-M”. Rosjanie zwracają uwagę, że w przypadku Bałtyku pozwolą one na atakowanie praktycznie wszystkich celów przybrzeżnych, bez potrzeby wykorzystywania do tego samolotów, śmigłowców lub rakiet przeciwokrętowych systemu „Bał” i „Bastion”.

Oficerowie marynarki wojennej przypominają również, że podczas desantowania piechota morska stanowi jedynie pierwszy rzut podczas lądowania. Później na zdobytym już brzegu mają być wyładowywane jednostki wojsk lądowych. I do ich wsparcia można również wykorzystać zestawy rakietowe „Iskander-M”. Oczywiście Rosjanie mogą także użyć startujących z okrętów rakiety manewrujące systemu „Kalibr”. Jednostki pływające Wojennomorskowa Fłota mają jednak jedynie od 8 do 16 takich wyrzutni, podczas, gdy baterie wojsk lądowych mogą być z łatwością uzupełnione w nowe pociski. Dodatkowo przeżywalność wyrzutni lądowych w porównaniu do okrętów jest wyższa w czasie kontruderzenia.

image Fot. mil.ru

Przypomnijmy, że jak na razie, w rosyjskich siłach zbrojnych działa prawdopodobnie trzynaście brygad rakietowych, wyposażonych w system „Iskander-M”. Każda z tych jednostek ma na swoim stanie dwanaście samobieżnych wyrzutni, co pozwala na wystrzelenie w salwie maksymalnie 24 rakiet. Później salwę taką można powtórzyć, ponieważ w składzie baterii jest dodatkowo dwanaście pojazdów transportowo-załadowczych, które mogą uzupełnić wystrzelone pociski.

Rakiety „Iskander-M” są uznawane za uzbrojenie precyzyjne, ponieważ są w stanie trafić we wskazany cel z dokładnością kilku metrów. Celność ta miała zostać potwierdzona podczas faktycznych działań bojowych w Syrii podczas walki z bojownikami islamskimi.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSzymon Szymaniewicz rysuje inaugurację prezydentury Joego Bidena
Następny artykułBędziesz w kamerze (gdy złamiesz przepisy)