Po tym jak sąd odwoławczy oraz Sąd Najwyższy uznał, że nie była ona świadomym i tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa pozwała Gmyza za tekst opublikowany na łamach „Rzeczpospolitej” w czasie gdy redaktorem naczelnym był Lisicki.
Sąd uznał jednak, że dziennikarze nie naruszyli dóbr osobistych Dziedzic i nakazał dziennikarce pokrycie kosztów zastępstwa procesowego. Sąd zdecydował także, że koszty sądowe (opłata sądowa) zostaną pokryte przez Skarb Państwa ze względu na sytuację materialną i zdrowotną powódki.
Lisickiego i Gmyza reprezentowali mecenasi Maciej Drogoń, Marcin Pilch oraz Maciej Zaborowski.
Irena Dziedzic wystąpiła o lustrację po tym kiedy Newsweek w 2006 poinformował, że była ona zarejestrowana jak TW o pseudonimie „Marlena”. Z ewidencji operacyjnej SB wynika, że było to w latach 1958-66.
red
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS