A A+ A++

W sobotni wieczór koszykarze z Sudanu Południowego napędzili stracha faworyzowanym Amerykanom w meczu towarzyskim. Po pierwszej połowie spotkania podopieczni Royala Iveya zdecydowanie prowadzili i, choć sławniejsi rywale zdołali odrobić straty, mecz do samego końca był zacięty, o czym świadczy wygrana Team USA różnicą zaledwie jednego punktu. W drużynie z Czarnego Lądu szczególnie dobrze zaprezentował się Carlik Jones, który zdobył triple-double.


Choć 26-letni rozgrywający urodził i wychował się w Stanach Zjednoczonych, jego rodzice pochodzą z Sudanu Południowego, przez co powołanie dla Carlika Jonesa do kadry narodowej było tylko kwestią czasu. Znalazł się w składzie reprezentacji na mistrzostwa świata 2023, gdzie w raz z rodakami zaliczyli debiut na turnieju międzykontynentalnym. Choć Bright Stars na parkietach Azji zajęli dopiero 17. miejsce, byli najwyżej sklasyfikowaną z afrykańskich drużyn, co dało im możliwość gry na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Sam Jones na wspomnianym mundialu był najlepszy pod względem średniej asyst na mecz (10,4).

Choć w tym samym roku został najlepszym strzelcem oraz MVP G League, nie przełożyło się to na ilość szans, jakie otrzymywał w samej NBA. W latach 2021-23 reprezentował barwy Dallas Mavericks, Denver Nuggets i Chicago Bulls, co nie zmienia faktu, że łącznie zapisał na swoje konto… 12 ligowych występów. Grywał średnio po zaledwie 6,6 minuty, osiągając 2 punkty, 0,7 zbiórki oraz 0,9 asysty na mecz. Właściwie przyzwoicie wyglądała wówczas jedynie jego celność rzutów z dystansu – 42,9%. Być może te statystyki wyglądałyby lepiej, gdyby Jones dostawał choć trochę więcej szans na pokazanie się na parkiecie.

Tych jednak brakowało, więc najpierw wylądował w Chinach, by 15 lipca bieżącego roku podpisać umowę z grającym w EuroLidze oraz Lidze Adriatyckiej Partizanem Belgrad, gdzie do niedawna występował nasz Mateusz Ponitka. Inna sprawa, że… Carlik wcale nie musi zacząć nowego sezonu w Serbii.

Grając w barwach Sudanu Południowego przeciwko Stanom Zjednoczonym pokazał się z fenomenalnej strony. Choć jego reprezentacja przegrała 100-101, 26-latek zapisał na swoje konto 15 punktów, 11 zbiórek i tyle samo asyst. Tym samym przeszedł do historii, ponieważ nigdy wcześniej żaden zawodnik nie zaliczył triple-double w meczu przeciwko Amerykanom. Ten wyczyn z pewnością przykuł uwagę niejednego generalnego menedżera z NBA.

Problem w tym, że jeśli któraś z drużyn chce dać Carlikowi szansę, musi się spieszyć. Według doniesień Marca Steina, ekipy z najlepszej ligi świata mają czas na przechwycenie rozgrywającego do czwartku, gdy jego dwuletnia umowa z Partizanem w pełni wchodzi w życie. Po tej dacie ewentualny transfer trzeba będzie już negocjować z serbską stroną, co nie musi należeć do najprostszych zadań.

Niezależnie od tego, gdzie ostatecznie Carlik Jones zagra w sezonie 2024-25, z pewnością fenomenalnego występu przeciwko faworyzowanym rywalom nikt mu już nie odbierze. Zresztą nie on jeden zaprezentował się powyżej oczekiwań, napędzając podopiecznym Steve’a Kerra niezłego strachu. Amerykanie na pewno pomyślą dwa razy zanim znów zlekceważą tego akurat rywala, z którym mierzą się również w fazie grupowej turnieju olimpijskiego. Z kolei Sudańczycy? Oni są kopciuszkiem, nic nie muszą, ale mogą wszystko.

– Jestem po prostu szczęśliwy, że możemy reprezentować nasz kraj. Wiele osób na świecie wciąż nie wie co to jest Sudan Południowy. Dziś mogliśmy z dumą nosić narodowe barwy. Daliśmy z siebie wszystko i pokazaliśmy, jaki potencjał w nas drzemie. Myślę, że w tym momencie wszyscy czuliśmy dumę. Oczywiście, że chcieliśmy wygrać, ale nawet i bez tego zaprezentowaliśmy się bardzo dobrze. Jestem bardzo dumny z moich kolegów z drużyny. Pokazaliśmy grę z sercem i zaangażowaniem – stwierdził po meczu z Team USA jeden z kluczowych zawodników Bright Stars, Wenyen Gabriel.

– Zrobiliśmy co w naszej mocy, by zyskać szacunek. Musicie wiedzieć, że w naszym kraju nie mamy żadnych zadaszonych hal, gdzie moglibyśmy trenować koszykówkę. Jesteśmy tylko grupą uchodźców, która spotyka się na kilka tygodni w roku i stara się dać z siebie wszystko, grając przeciwko czołowym zawodnikom świata. Dla nas to coś więcej niż tylko koszykówka. Chcemy pokazać ludziom, że potrafimy rywalizować z najlepszymi, a afrykański basket ma przed sobą przyszłość. To tylko kwestia czasu zanim następne pokolenie się rozwinie – kontynuował były podkoszowy między innymi Los Angeles Lakers.

– W naszym kraju można znaleźć milion ludzi, którzy nie różnią się od nas. Nam jednak udało się osiągnąć coś więcej dzięki możliwościom, jakie dostaliśmy. Ja dorastałem w Stanach Zjednoczonych, niektórzy z nas wychowali się w Australii, a inni w Kanadzie. Dzięki temu mieliśmy lepszy start i dotarliśmy tam, gdzie jesteśmy. Gdy sam udałem się do jednej z wiosek, widziałem tam chłopaka, który miał jakieś siedem stóp wzrostu, a z braku alternatyw zajmował się pasaniem kóz. Nawet nie miał gdzie porzucać do kosza. Inni, by przeżyć, muszą na przykład łowić ryby. Jesteśmy krajem zniszczonym przez wojnę. Moi rodacy przeszli przez wiele, niemal dzień w dzień widząc przelewaną krew, ale myślę, że dzisiejszy dzień to początek czegoś lepszego dla całego narodu. Nasze małe państwo liczy zaledwie 11 milionów ludzi, ale dziś wszyscy byliśmy zjednoczeni jako jedność i tę właśnie postawę zamierzamy pielęgnować również w przyszłości. Chcemy odbudować nasz kraj, by kiedyś móc być naprawdę dumnymi z tego, że pochodzimy z Sudanu Południowego – zakończył koszykarz Maccabi Tel Awiw.

W wypowiedzi 27-letniego środkowego bez problemu można wyczuć ewidentną dumę. Mimo porażki, Gabriel podkreślił znaczenie tego występu dla przyszłości całego narodu, choć reprezentacja grała osłabiona brakiem między innymi Bol Bola (nie pojedzie do Paryża z powodu bliżej nieokreślonych „spraw osobistych”, o czym pisaliśmy tutaj) oraz Thona Makera (jako były reprezentant Australii dalej czeka na zielona światło od FIBA na grę dla Sudanu Południowego, decyzja ma zapaść w poniedziałek).

Wenyen zwrócił uwagę, że jego naród póki co w aspektach choćby infrastrukturalnych nie wytrzymuje porównania z innymi uczestnikami mistrzostw świata czy igrzysk olimpijskich, lecz to nie powstrzymuje walecznych graczy z Czarnego Lądu, by dzielnie niczym lwy walczyć o swoje, co nie jest dla nich pierwszyzną, nawet przeciwko najlepszym na świecie. Występ przeciwko USA był ewidentnym świadectwem potencjału jaki drzemie nie tylko w tym zniszczonym wojną kraju, ale i w całej koszykówce afrykańskiej.


PROBASKET na WhatsAppie

Czy wiesz, że PROBASKET ma kanał na WhatsAppie? Chcielibyśmy go rozwijać, ale nie uda nam się to bez Waszej pomocy!

Kanały na WhatsAppie to nowa forma komunikacji. Można powiedzieć, że jednokierunkowa, dlatego, że nie ma możliwości ich komentowania. Jedni powiedzą, że to bez sensu, a dla drugich może to się okazać bardzo ciekawe rozwiązanie, gdzie nie będą rozpraszać ich opinie innych osób.

Dla nas ważne jest też to, że chcielibyśmy przekroczyć granicę 1000 obserwujących. Wtedy WhatsApp sam zacznie nas promować w wyszukiwaniach. Więc jeśli tylko korzystasz z WhatsAppa i lubisz czytać PROBASKET, to prosimy o zaobserwowanie naszego kanału. Dziękujemy

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKĘTRZYN: „TAJNIKI” – spektakl pełen refleksji
Następny artykułWszystko, co trzeba wiedzieć o Kamali Harris