Pani Katarzyna i pan Marcin są rodzicami czworga dzieci. W listopadzie ubiegłego roku okazało się, że urodzi się kolejne.
– Od razu już wiedziałam, że będzie chłopczyk, Adaś – wspomina Katarzyna Król.
Dotychczasowe ciąże pani Katarzyny nie przebiegały bez problemów. W trzech z czterech doszło do przedwczesnego ich zakończenia z powodu odklejenia łożyska. Chcąc uniknąć podobnej sytuacji, lekarz prowadząca piątą ciążę wypisała pani Katarzynie skierowanie na cesarskie cięcie miesiąc przed terminem. Kobieta chciała poddać się operacji u lekarza, który trzykrotnie wcześniej jej ją przeprowadzał.
ZOBACZ: Siarkowska o weryfikacji szczepień: Ten projekt to fabryka niezadowolenia, ludzie wyjdą na ulice
– Wszystko było bardzo dobrze, dziecko się prawidłowo rozwijało. Termin porodu wyznaczony był na 19.09. Do lekarza poszłam 6.08. Zrobił mi USG, później badania wewnętrzne i powiedział, że jednak jest jeden centymetr rozwarcia, ale to można nawet donosić ciążę po terminie. Prosiłam: panie doktorze, może zrobimy w końcu tę cesarkę, ale powiedział, że wszystko jest bardzo dobrze i nie trzeba – opowiada pani Katarzyna.
“Kupiliśmy wszystko, byliśmy przyszykowani”
– Prosiła lekarza, a lekarz powiedział, że jeszcze czas jest. Jak czas to czas, to trzeba poczekać, trzeba wierzyć lekarzowi. Już kupiliśmy wszystko: łóżeczko, wózek, wszystko, ciuchy. Byliśmy przyszykowani – dodaje Marcin Król, mąż pani Katarzyny.
Wideo: Materiał “Interwencji”
Kolejna wizyta odbyła się tydzień później. Pani Katarzyna mając złe przeczucia po raz kolejny poprosiła lekarza, żeby zakończyć ciążę przed czasem. Niestety i tym razem lekarz się na to nie zgodził.
– Lekarz mówił, że „jeszcze czas jest, jeden centymetr to jeszcze czas jest”. Sądziliśmy, że jak tyle już zrobił cesarskich cięć, to chyba dobrze mówił – zaznacza pan Marek.
“Prawie godzinę czekaliśmy na karetkę”
– Wróciłam do domu i na drugi dzień już zakręciło mi się głowie, biało mi się zrobiło przed oczami. Prawie godzinę czekaliśmy na karetkę z Białogardu. W kuchni zaczęli mnie badać, nie mogli mi zmierzyć ciśnienia, bo wszystkie aparaty mieli zepsute. Później zaprowadzili mnie do karetki, by zrobić badanie na covid. Położyłam się na prawy bok i już zaczął mi brzuch pęcznieć. A jeszcze w kuchni ruchy dziecka czułam, jak mi mierzyli ciśnienie – mówi Katarzyna Król.
Adaś udusił się na skutek przedwczesnego odklejenia łożyska. Z nieoficjalnych wypowiedzi ginekologów wynika jasno, że lekarz powinien był zostawić kobietę w szpitalu. Wyjaśnieniem sprawy zajmuje się prokuratura. Lekarz odmówił interwencji wyjaśnień.
ZOBACZ: USA. Spędził niesłusznie w więzieniu 43 lata. Nie dostanie odszkodowania
– Nie chcemy odszkodowania. Nam pieniądze są niepotrzebne. Jak odszkodowanie, to niech dadzą dla domu dziecka jakiegoś – mówi Marcin Król.
sgo/Polsat News
Czytaj więcej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS