Czasem pachniało ściemą na kilometr, czasem trzeba się było zastanowić. Były żarty naprawdę śmieszne, bywały również tak złe, że również śmieszne. Zobaczmy, co poszczególne redakcje motocyklowe, producenci, firmy i sami motocykliści przygotowali na tegoroczne prima aprilis.
Nieskromnie zaczniemy od siebie. Na Ścigaczu mogliście wczoraj znaleźć dwa podejrzane artykuły, które mimo w miarę składnej narracji od początku były jednym wielkim żartem. Mowa oczywiście o motocyklach opracowywanych wspólnie przez Hondę, Suzuki, Yamahę i Kawasaki. Pojawiła się również informacja o limitowanej wersji najnowszej Hondy Fireblade. Owszem, taka będzie i będzie ściśle limitowana, pod warunkiem, że ktoś z was kupi standardową i sam sobie pomaluje 🙂
A co u innych redakcji? “MotoRmania” sypnęła fejkami jak z rękawa. Podniosła ciśnienie fanom wyścigów wysyłając na emeryturę Rossiego i naszego Pawła Szkopka, spełniła marzenie Wójcik Racing Team o startach w Moto2, w tej samej klasie lokując także znudzonego Formułą 1 Lewisa Hamiltona. Na deser ukoiła serca oczekujących na reaktywację marki WSK, pisząc o tajemniczym inwestorze na białym koniu.
“Świat Motocykli” również zagrał na czułej strunie, informując o powrocie silników dwusuwowych do wyścigów MotoGP. Pojawiły się tam ponadto przydatne w dobie pandemii informacje o możliwości wyrobienia prawa jazdy online.
Koledzy z “Motogenu” poinformowali z kolei, że w związku ze światowym kryzysem zdrowotnym już wszystkie rundy MotoGP będą rozgrywane wirtualnie na konsolach PSX4.
Kawasaki Polska przekazało informację, w którą bardzo, ale to bardzo chcielibyśmy uwierzyć – powrót “Zielonych” do MotoGP z maszyną na bazie H2R. Drugim newsem z kapelusza był projekt czterokołowca stworzony z myślą o wyprawach na Księżyc.
Suzuki Motor Warszawa również nie próżnowało w dziedzinie słodkich fejków. Kto nie chciałby mieć nowego Sztormiaka z oświetleniem od Malucha?
Naszym zdecydowanym faworytem wśród wczorajszych żartów jest jednak projekt przebudowy trasy na przełęczy Stelvio. Dodatkowy fragment drogi nad długim budynkiem podniósłby ją na wysokość 2772 m n.p.m., dzięki czemu Stelvio odebrałaby francuskiej Col de l’Iseran (2770 m) tytuł najwyżej położonej przełęczy w Alpach. Jednocześnie liczba “agrafek” od strony Południowego Tyrolu wzrosłaby do 50. Nie mówimy “nie” 🙂
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS