Zaklejanie przycisków w przestrzeni miejskiej i dezynfekcja klamek na osiedlach mieszkaniowych to dopiero początek walki z „dotykiem”. Świat biznesu od dłuższego czasu kontempluje, jak zredukować kontakt międzyludzki w fabrykach, transporcie i handlu. Patrząc od strony konsumenckiej: od kiedy dotyk, jako potencjalne źródło zakażenia, nabrał pejoratywnego znaczenia, posługiwanie się ekranami dotykowymi, np. w McDonalds jest przejawem nieostrożności (choć problem higieny przy ekranach dotykowych pojawiał się jeszcze przed COVID).
Jednym z krajów, które najmocniej zareagowały na wyzwanie „bezkontaktowego” funkcjonowania jest Japonia. Głównym powodem było starzejące się społeczeństwo oraz niedobór siły roboczej. W czasach, kiedy regularne czyszczenie ekranu środkami dezynfekującymi jest półśrodkiem, wielcy gracze tacy jak Rakuten czy marka modowa Uniqlo wprowadzili rozwiązania, które mogą okazać się pionierskie w kontekście aktualnych realiów. Opierają się one na technologii sterowania głosem, rozpoznaniem mimiki twarzy, aplikacji oraz kodach QR. Wszystko po to, aby zredukować obawy konsumenckie dotyczące zarażenia.
Jednym z najciekawszych wynalazków jest idea ekranu opartego na ultradźwiękach, dzięki któremu nie dotykamy, ale czujemy to, co znajduje się na ekranie (w miejscach dużego natężenia ultradźwięków). Choć te rozwiązania na dzień dzisiejszy wydają się niszowe, będąc marką retailową, która ma ambicje bycia zaangażowaną społecznie, warto śledzić ten trend. Szczególnie w kategorii food, gdzie ekrany dotykowe stały się bardzo popularne… i zarazem kłopotliwe.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS