A A+ A++

Z Rafałem Maślakiem spotkaliśmy się na dwudziestej, jubileuszowej odsłonie Biegu po Nowe Życie w Wiśle. Red. Marioli Morcinkovej udało się porozmawiać z misterem Polski z 2014 roku.

– Nie pamiętam dokładnie, która to była edycja, ale po raz pierwszy przyjechałem do Wisły w 2015 roku, więc już sporo lat temu. Później też jeszcze kilka razy miałem okazję tutaj przyjechać. Czasami nie mogłem, a później pochłonęły mnie dzieci. O wiele częściej startowałem w Warszawie. Sercem jestem cały czas z Biegiem po Nowe Życie. Panuje tu magiczna atmosfera, uwielbiam tu być. Arek Pilarz i Przemek Saleta świetnie to wszystko organizuję. Jestem przekonany, że nie jest to moja ostatnia edycja.

– Spotykają się tutaj osoby publiczne oraz osoby po przeszczepieniach. To okazja do wysłuchania wielu historii. Czyja historia, którą na przestrzeni tylu edycji biegu pan poznał, najbardziej pana poruszyła?

– Dla mnie za każdym razem jest to kosmos. Będąc na gali, po prostu łapię się za głowę i robię wielki ukłon w stronę tych lekarzy, którzy robią magiczne rzeczy. Naprawdę – dla mnie to magia. To, że można w jedno ciało wstawić ciało obce i dzięki temu dać życie drugiemu człowiekowi, jest niesamowite. W sztafecie waszego portalu Beskidzka24.pl byłem z Marcinem, który jest osiem lat po przeszczepie nerki. Jest uśmiechnięty, biegł razem z nami. Niczym nie różni się od nas. Bieg po Nowe Życie to genialna inicjatywa.

fot. Małgorzata Krawczyk

– Celem Biegu po Nowe Życie jest nagłaśnianie tematu transplantacji i transplantologii. Myślę, że to właśnie to uświadamianie społeczeństwa jest tym, co składa się na sukces wszystkich edycji tego przedsięwzięcia. Co jeszcze?

– Podczas gali Arek Pilarz przedstawiał statystyki. Zasięg wszystkich publikacji w mediach jest przeogromny. To niestety temat, o którym wciąż bardzo mało się mówi w Polsce. Ludzie zapominają. Jeśli kogoś to nie dotyczy, temat cichnie. Fajnie, że ta impreza organizowana jest dwa razy w roku, raz w Wiśle, a po raz drugi w Warszawie, bo to daje ogromne zasięgi. Osoby, które tak jak ja aktywne są w mediach społecznościowych mogą to wykorzystać i jak najbardziej powinny to robić. Po to też tu jesteśmy.

Cieszę się, że ludzi, którzy mnie obserwują ten temat też interesuje, wchodzą ze mną w interakcję i pojawiają się na profilu Biegu po Nowe Życie lub nawet tu w Wiśle, by nam kibicować. Jeśli nawet kilka osób coś wyniesie z tego, co zamieszczam w sieci, to już jest sukces.

– Jak przygotowywał się pan do startu?

– Po gali siedzieliśmy do późnej nocy z całą ekipą. Fajnie, że każda edycja jest okazją do spotkań ze wspaniałymi ludźmi. Jestem fanem sportu i wszystkich aktywności. Codziennie trenuję, więc taki start jest dla mnie bardzo prostą sprawą. Żyję ze sportem za pan brat, więc to dla mnie bułka z masłem (śmiech).

– Co powiedziałby pan tym wszystkim, którzy zastanawiają się nad podpisaniem oświadczenia woli?

– Uważam, że to jest wręcz konieczność. Nie bierzmy do piachu czegoś, co nam się w ogóle nie przyda. Dajmy życie innym osobom, które mogą żyć, cieszyć się, kochać przez następne lata… Nie zabierajmy tego ze sobą.

fot. Małgorzata Krawczyk

– Bardzo chętnie angażuje się pan nie tylko w Bieg po Nowe Życie, ale również w inne akcje charytatywne.

– Każdy, kto jest osobą medialną, ma zasięgi, powinien chociażby po części wykorzystywać je w dobry sposób i nieść pomoc. Ostatnio też w Wiśle brałem udział w akcji charytatywnej. Wspinaliśmy się w pełnym ekwipunku na Skocznię narciarską im. Adama Małysza. Zbieraliśmy pieniążki dla dziewczynki, która walczy z rakiem.

Jestem byłym strażakiem, więc z przyjemnością wziąłem udział w tej akcji. Nie była to łatwa sprawa, bo mieliśmy całe oprzyrządowanie, które wraz z butlą z tlenem ważyło 20 kg, ale był to fajny moment. Cieszyliśmy się, że możemy pomóc. ale okazało się, że się udało. Wszystko ruszyło jak lawina. Taki american dream (śmiech). Z małej miejscowości ruszyłem do stolicy. Na bankiety, ścianki, do różnych programów rozrywkowych.

– Hejt internetowy – czy jest jakaś skuteczna metoda, by jemu zapobiec?

– Oczywiście. Tak, można temu zapobiec. Pół roku temu moja żona dostawała groźby, które skierowane były w nasze dzieci. Poszliśmy z tym na policję, zostało to zgłoszone, sprawa jest w toku. Niestety, kiedy zwracamy się do szerszej grupy odbiorców, zdarzają się też tacy, którzy są złymi osobami. Jak w życiu – wszystko ma swoje ciemne i jasne strony.

– Najbliższe plany?

– Z żoną wzieliśmy się za dietę, dbamy o siebie i chcemy zrobić taką metamorfozę. Już stopniowo teraz pokazujemy ją na Tik Toku.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSceny jak z sensacyjnego filmu. Nalot antyterrorystów na kluby go-go [WIDEO]
Następny artykułAlerty IMGW – sprawdź, gdzie obowiązują