Trzecim gościem cyklu InstaTrójmiasto jest Klaudia Kiełczewska, na Instagramie znana jako kayleen_beauty. W rozmowie z nami opowiedziała o swoich pierwszych krokach w mediach społecznościowych, szansach, jakie dał jej Instagram, i sposobach na prowadzenie konta, które ma prawie 60 tys. obserwujących.
Cykl InstaTrójmiasto
Aleksandra Wrona: Pamiętasz swoje początki w świecie social mediów?
Klaudia Kiełczewska: Wszystko zaczęło się od bloga modowego, którego założyłam, będąc nastolatką. Niestety okazał się kompletną klapą, ponieważ nie miałam na ten temat żadnej wiedzy (śmiech). Zamknęłam go i zaczęłam udzielać się na platformie Tumblr, gdzie można było tworzyć tablice swoich inspiracji – zdjęć, cytatów, grafik. Tam po raz pierwszy zostałam zauważona w świecie internetu, moje zestawienia podobały się ludziom, a ja poczułam, że to coś, co lubię. Lubię mieć w internecie miejsce, w którym mogę coś tworzyć, być kreatywna. To stało się impulsem do założenia konta na Instagramie.
Czy od początku było to konto makijażowe?
Na początku fotografowałam nie tylko kosmetyki, ale też ubrania, buty, torebki, biżuterię. Warto dodać, że moje konto było niewidoczne dla innych. Obserwowałam kilka osób, ale nikt nie mógł obserwować mnie. Dopiero kiedy odważyłam się otworzyć je dla innych ludzi, byłam w szoku, że komuś może podobać się to, co robię. Postanowiłam skupić się na kosmetykach – wrzucałam zdjęcia, opisywałam swoje wrażenia, choć zupełnie nie znałam się wtedy na makijażu. Jak każda nastolatka używałam tego samego podkładu i pudru co koleżanki – i na tym kończyła się moja wiedza. Starałam się jednak podszkolić w temacie, próbowałam nowych produktów, podejmowałam wyzwania, które pojawiały się na innych kontach. W międzyczasie zaczęłam prowadzić bloga i udzielać się na Snapchacie, gdzie czułam się pewniej i pokazywałam swoją twarz.
Długo nie pokazywałaś na Instagramie swojej twarzy. Dlaczego?
To prawda, twarz pokazałam dopiero po dwóch latach od założenia konta, wcześniej pokazywałam jedynie jedno oko. Myślę, że po prostu się wstydziłam. Pochodzę z małego miasta, gdzie moja działalność na Instagramie prowokowała złośliwe docinki. Wstydziłam się pokazać twarz, bałam się mówić do obserwatorów, a jednocześnie prowadziłam konto makijażowe, więc musiałam znaleźć inne sposoby, żeby pokazywać swoje umiejętności.
Stąd malowanie na przedramieniu?
Tak, podpatrzyłam tę technikę u jednej z dziewczyn z Londynu, która malowała na różnych częściach ciała. W Polsce nie było to jeszcze znane, więc przysporzyło mi sporo obserwatorów. Ucieszyłam się, że rysując oczy na ręce i pokazując na nich makijaże, nie muszę pokazywać twarzy. Musiałam się sporo nauczyć, bo taka twarz ma inne proporcje niż rzeczywista.
Makijażyści i wizażyści w Trójmieście
Co sprawiło, że odważyłaś się pokazać twarz?
Myślę, że momentem przełomowym był wyjazd do Gdańska. Przyjechałam tu po studiach i złapałam wiatr w żagle. Na początku było mi trudno, miałam wrażenie, że wszyscy będą się ze mnie śmiać, ukrywałam przed nowymi znajomymi to, że prowadzę konto, ale zawsze znalazł się ktoś, kto w końcu to odkrył. Później oswoiłam się z tą myślą, słyszałam dużo pozytywnych reakcji i zrozumiałam, że to nie powód do wstydu, a dumy.
W tej chwili masz prawie 60 tys. obserwatorów. W jaki sposób tak rozwinęłaś swoje konto?
Pamiętam, że momentem przełomowym było pierwsze 10 tys. obserwatorów. Nie było łatwo do tego dojść, ale później konto zaczęło rozwijać się znacznie szybciej. Warto pamiętać, że na Instagramie zawsze są wzloty i upadki, po trzech latach prowadzenia konta miałam spory spadek obserwatorów. To był dla mnie impuls, żeby spróbować czegoś nowego. Zaczęłam wtedy tworzyć bardziej fantazyjne makijaże, co okazało się być dobrym kierunkiem. Wydaje mi się, że teraz znacznie trudniej jest rozwijać swoje konto, algorytmy Instagrama bywają nieprzewidywalne i czasem jest mi przykro, że pracuję nad jakimś makijażem kilka godzin, a on nie wyświetla się moim obserwatorom…
Jakie są twoje sposoby, żeby konto o makijażu było ciekawe?
Staram się wciąż rozwijać i próbować nowych rzeczy, np. niestandardowych produktów do makijażu czy pielęgnacji. Przede wszystkim jednak stawiam na szczerość. Nie udaję, że jestem nie wiadomo kim, nie używam bardzo drogich i niedostępnych kosmetyków. Wiem, że moi obserwatorzy wolą łatwe rozwiązania i kosmetyki dostępne w drogeriach. Sama tak zaczynałam i gdyby nie to, że często dostaję kosmetyki od firm, nie byłoby mnie stać na kupowanie paletek za 400 zł.
Masz jakiś klucz dodawania zdjęć?
Trudny temat… Bywam perfekcjonistką, dlatego w pewnym momencie wpadłam w pułapkę prowadzenia idealnego Instagrama. Wymyśliłam sobie taki klucz: oko, produkt, twarz i ściśle się go trzymałam. Tym sposobem wiele ładnych zdjęć lądowało w koszu, bo nie pasowały mi do poprzednich. Doszło do tego, że robiłam trzy godziny makijaż, a potem go nie pokazywałam… Uznałam, że to bez sensu. Teraz staram się, żeby moje nowe zdjęcie nawiązywało do trzech poprzednich, a raz na pięć zdjęć pojawił się jakiś różowy akcent. Jest mi z tym o wiele lepiej.
Czy prowadzenie konta na Instagramie może być pełnoetatową pracą?
Oczywiście, chociaż ja oprócz konta mam jeszcze pracę zawodową. Myślę, że gdybym chciała z tego żyć, musiałabym się o wiele bardziej przyłożyć. Na razie to moja pasja, choć nie ukrywam, że bywa z tego zarobek albo darmowe kosmetyki.
Co poradziłabyś dziewczynom, które chciałyby prowadzić konto o tematyce makijażowej?
Przede wszystkim nie wolno się poddawać, bo na początku na pewno będzie ciężko. Warto znaleźć dla siebie jakiś charakterystyczny motyw przewodni, tak jak u mnie jest to kolor różowy. Trzeba być też twardą w kwestiach związanych ze współpracą z firmami. Niestety niektóre firmy lubią wykorzystywać niedoświadczone blogerki. Pierwsza oferta współpracy to spore wyróżnienie, ale każdą taką propozycję trzeba przeanalizować pod kątem tego, czy pasuje do tematu naszego konta i czy jest dla nas korzystna.
Wędrujące dżinsy rozpoczęły podróż w Gdańsku
Co dało ci prowadzenie Instagrama?
Przede wszystkim nabrałam sporo odwagi, obudziłam swoją kreatywność i otworzyłam się na świat. Wcześniej byłam typem szarej myszki, nie byłam nigdy w Warszawie, a teraz jeżdżę tam nawet kilka razy w miesiącu. Sporo się nauczyłam o kosmetykach, biznesie, reklamie, promocji. Niedawno wygrałam konkurs jednej z marek kosmetycznych i w tym roku razem z innymi blogerami polecimy do Nowego Jorku, a także stworzymy wspólnie własną kolekcję kosmetyków. Co ważne, kosmetyki te będą dostępne w drogeriach. Nigdy nie spodziewałam się, że coś takiego może mi się przydarzyć.
InstaTrójmiasto to cykl, w którym zapraszamy do redakcji osoby, które prowadzą popularne konta na Instagramie. Chcemy się lepiej poznać, wymienić doświadczeniami, a przede wszystkim przedstawić naszym czytelnikom konta warte uwagi. Uważasz, że twój profil jest ciekawy? A może masz swojego ulubionego instagramera z Trójmiasta? Napisz do nas na: [email protected]
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS