A A+ A++

Oświadczenie innogy

innogy przesłało sprostowanie do mojego artykułu. Niestety niczego ono nie prostuje i nie spełnia wymogów takiej publikacji. Ale i tak je publikuję – ku przestrodze dla innych firm, jak lepiej nie załatwiać drażliwych dla nich tematów.

„Uderz w stół a nożyce się odezwą” – mówi polskie przysłowie. Tydzień temu rzeczywiście uderzyłem wprowadzając . Ciekawy byłem, czy innogy jakkolwiek zareaguje, np. czy skontaktuje się ze mną, aby zadeklarować, że jednak skłonni są wprowadzić bardziej uczciwe stawki za energię dla warszawiaków. Po kilku dniach straciłem nadzieję i uznałem, że w zasadzie dobrze robią nijak nie reagując. Po co mieliby nadawać mojej inicjatywie dodatkowy rozgłos? Wszak napisały o tym tylko niektóre media internetowe. Te tradycyjne – nie chcą bezpłatnie informować o takiej promocji. Znajomy dziennikarz zagadany na ten temat odpisał mi „Mam zgryz, że byłaby to reklama jednej firmy i chociaż mega inicjatywa, to jednak reklama. Dostałbym za to po głowie… ale ja przechodzę do Lumi”. No i w sumie go rozumiem. Miałem wrażenie, że innogy też to rozumie i dlatego milczy.

Sytuacja diametralnie zmieniła się dwa dni temu. Późnym wieczorem do mojej skrzynki wpadł mail zatytułowany „Sprostowanie z innogy”. Pierwsza myśl: „chyba coś musiałem pokręcić w artykule skoro otrzymuję sprostowanie – ciekawe gdzie?”. Otworzyłem, przeczytałem, znalazłem błędy innogy i od razu zrozumiałem, że pismo to nie spełnia wymogów formalnych do nazywania go „sprostowaniem” (tłumaczę dalej dlaczego). To raczej oświadczenie, w którym firma próbuje podważyć rzetelność opublikowanego przeze mnie artykułu i kalkulatora liczącego oszczędności dla klientów przechodzących do Lumi. Niestety, w mojej opinii – bezzasadnie, o czym poinformowałem innogy w mojej odpowiedzi wykazując błędy logiczne i formalne w ich oświadczeniu.

Napisałem także wprost, że odbieram to pismo jako kolejną próbę ”malowania trawy na zielono” i proponuję, aby innogy dobrze się zastanowiło, czy domagać się publikacji tego rzekomego „sprostowania” na blogu, bo wtedy będę zmuszony wypunktować jego błędy tak samo, jak w mailu – a to mogłoby spowodować efekt odwrotny do zamierzonego przez innogy.

Niestety okazało się, że firma wysłała to oświadczenie nie tylko do mnie – trafiło ono także do dziennikarzy, którzy wspominali o „Prądzie dla Finansowych Ninja”. Niektórzy sami poprosili mnie o komentarz wątpiąc w rzetelność obliczeń innogy. Mleko i tak się rozlało… więc zapraszam do lektury. Mam nadzieję, że będzie to dla Was ciekawe case study dotyczące postępowania w podobnych sytuacjach. 😉

I nie ukrywam, że mam olbrzymią satysfakcję, że innogy w ogóle zauważyło i zareagowało – na tyle na ile potrafiło – na moje działania. Schlebia mi to i myślę, że – paradoksalnie – dodatkowo uwiarygadnia . W końcu nawet samo innogy w swoich kalkulacjach potwierdza, że razem z Lumi udało nam się wprowadzić ofertę dobrą, konkurencyjną i realnie oszczędzającą pieniądze dla warszawiaków. 🙂

Co to jest sprostowanie?

Zanim pójdziemy dalej, kluczowe jest zrozumienie co to jest sprostowanie, jaką informację można sprostować, komu przysługuje takie prawo i na jakiej podstawie.

Przywilej sprostowania wynika wprost z art. 31a ust. 1 . Czytamy w nim, że:

„Art. 31a. 1. Na wniosek zainteresowanej osoby fizycznej, osoby prawnej lub jednostki organizacyjnej niebędącej osobą prawną, redaktor naczelny właściwego dziennika lub czasopisma jest obowiązany opublikować bezpłatnie rzeczowe i odnoszące się do faktów sprostowanie nieścisłej lub nieprawdziwej wiadomości zawartej w materiale prasowym.”

Prawdą jest, że media nie lubią sprostowań. Jeśli zostaną przyłapane na publikowaniu nieprawdziwych informacji, nieścisłości lub błędach, to uderza to w ich wiarygodność. Nie jest więc dziwne, że sprostowania w prasie najczęściej publikuje się w taki sposób, aby mało kto je zauważył: małą czcionką w jakimś „zakamarku” danego działu czasopisma. To zła praktyka, ale tak wygląda często rzeczywistość.

Z drugiej strony osoby i firmy bezpośrednio zainteresowane tym, aby media opublikowały sprostowanie, często nadużywają tego prawa nadając rangę „sprostowania” przeróżnym oświadczeniom, wnioskom o uzupełnienie informacji itp. pomimo, że opublikowany w mediach materiał tak naprawdę nie zawierał błędów lub nieprawdziwych informacji. W takim przypadku media mogą po prostu odmawiać publikacji takiego „sprostowania”. W końcu nie istnieją po to, aby publikować tylko to, co się wszystkim będzie podobało. Listę powodów, dla których można odmówić publikacji, zawiera Art. 33. ust. 1 i 2 ustawy Prawo prasowe:

Art. 33. 1. Redaktor naczelny odmawia opublikowania sprostowania, jeżeli sprostowanie:
1) jest nierzeczowe lub nie odnosi się do faktów;
2) zostało nadane lub złożone po upływie terminu, o którym mowa w art. 31a ust. 3, lub nie zostało podpisane;
3) nie odpowiada wymaganiom określonym w art. 31a ust. 4–7;
4) zawiera treść karalną;
5) podważa fakty stwierdzone prawomocnym orzeczeniem dotyczącym osoby dochodzącej publikacji sprostowania.

2. Redaktor naczelny może odmówić opublikowania sprostowania, jeżeli sprostowanie:
1) odnosi się do wiadomości poprzednio sprostowanej;
2) jest wystosowane przez osobę, której nie dotyczą fakty przytoczone w prostowanym materiale, za wyjątkiem sytuacji określonych w art. 31a ust. 2;
3) zawiera sformułowania powszechnie uznawane za wulgarne lub obelżywe.

Prawo prasowe formułuje także wymogi dotyczące formy publikacji sprostowania, a są one dosyć precyzyjne, np. w przypadku decyzji o publikacji sprostowania jego tekst ”nie może być komentowany w tym samym numerze, przekazie lub w elektronicznej formie dziennika lub czasopisma, tego samego dnia. Nie wyklucza to jednak prostej zapowiedzi polemiki lub wyjaśnień”. I właśnie dlatego uprzejmie informuję, że oficjalnie odmówiłem publikacji sprostowania innogy, chociaż jednocześnie wykorzystałem tekst ich oświadczenia do publikacji tego pouczającego, mam nadzieję, wpisu. 🙂

Jako ciekawostkę powiem, że istnieje spór czy blogerzy i blogi podlegają pod prawo prasowe, więc w zasadzie nie wiadomo, czy jako bloger jestem dziennikarzem i czy mój blog spełnia wymogi uznawania go za czasopismo. Co za tym idzie, nie jest jasne czy blog podlega pod prawo prasowe, a więc tym bardziej nie wiadomo, czy w ogóle z formalnego punktu widzenia innogy może domagać się ode mnie publikacji sprostowania. 😉

Oczywiście jako bloger staram się działać rzetelnie i nie zamierzam w uzasadnionych przypadkach odmawiać takiego prawa. Nie mam także problemów z przyznawaniem się do błędów. W końcu tylko ten się nie myli, kto nic nie robi.

Wymagam jednak, aby Ci, którzy domagają się ode mnie sprostowania, sami rozumieli, o co proszą i jakie są ew. podstawy do spełnienia ich prośby. innogy – pomimo, że – wyraźnie próbowało nadużywać instytucji sprostowania, co szczegółowo wykazuję niżej. No to do rzeczy…

Pisze innogy list do blogera

Dział prasowy innogy przysłał mi bardzo uprzejmy i rzeczowy email:

innogy list

innogy list

Ach uwielbiam te uprzejmości słowne. 🙂 No niby złej woli mi nie zarzucano, ale z drugiej strony – sugerowano, że mój artykuł był na tyle nierzetelny, że należało to i owo rzetelnie napisać. 😉 W tytule maila widniało „sprostowanie” i załącznik do maila także zatytułowany był „Sprostowanie dla Michała Szafrańskiego”. Na pierwszy rzut oka wyglądało poważnie!

Zajrzałem więc do załącznika, który w całości publikuję poniżej (wystarczy kliknąć na obrazek pierwszej strony, aby )…

Mały, ale istotny niuans – samo pismo w nagłówku nie ma już słowa „sprostowanie” ale „oświadczenie”. No to zmienia nieco postać rzeczy. 🙂 Jako ex-dziennikarz jestem na takie subtelności wyczulony. Niby sprostowanie, a tak naprawdę opinia firmy, której zapewne nastąpiłem na odcisk.

Bardzo nie spodobał mi się tytuł „Oświadczenie innogy Polska S.A. w związku z błędnymi wyliczeniami…” – jednoznacznie negatywnie wartościujący moje kalkulacje. Tu nie ma mowy o dyplomacji i znika czar uprzejmych słówek z maila działu PR. Firma po prostu otwarcie uderza w moją rzetelność wydając oświadczenie w sprawie moich wyliczeń i wysyłając to pismo do mediów.

No cóż… Challenge accepted! – jak to mówią Amerykanie. Sprawdźmy więc krok po kroku, gdzie innogy dopatrzyło się błędu i przeanalizujmy, na ile rzetelnie podeszli do lektury mojego wpisu, przygotowania swoich obliczeń oraz zabawy w łowcę pomyłek. 🙂 Będę cytował fragmenty i umieszczał pod nimi moje komentarze.

1) innogy ma własne, korzystne metody liczenia

innogy wytacza grube działa pisząc (zaznaczenia moje):

„Z wyliczeń innogy Polska wynika jednak, że opublikowane przez Pana kwoty oszczędności dla Klienta, który skorzysta z oferty Lumi są błędne. Mając na uwadze rzetelność publikowanych informacji, poniżej zamieszczamy poprawne kalkulacje dla obydwu porównywanych ofert.

Wyliczenia dla kosztów zużycia energii elektrycznej, opublikowane na stronach www.jakoszczedzacpieniadze.pl oraz www.lumipge.pl/oferta/finninja, zawierają błędne wartości oszczędności. Porównując ofertę Prąd dla Finansowych Ninja ze standardową ofertą firmy innogy Polska różnice brutto w skali dwóch lat trwania umowy są dużo niższe niż te zaprezentowane na ww. stronach.”

Zapamiętajcie, to co zostało wytłuszczone. Zaraz zobaczycie, w jak sprytny sposób innogy żongluje informacjami. Powyższym zapewnieniom towarzyszy tabelka, z której wynika, że według wyliczeń innogy oszczędności w Lumi są znacznie niższe niż wynika to z moich kalkulacji:

tabela innogy

tabela innogy

Skąd więc ta rozbieżność? Wszystko staje się jasne po przeczytaniu „szczegółów kalkulacji” zamieszczonych pod tabelą. Cytuję:

“Szczegóły kalkulacji:

Opłaty za energię w innogy Polska (część dot. sprzedaży energii elektrycznej):

  • opłata brutto za energię czynną to: 0,3397 PLN/kWh * 100 kWh * 24 = 815,28 zł
  • opłata brutto za opłatę handlową w ciągu 24 miesięcy: 24 * 5,28 zł/miesiąc = 126,72 zł”

Wnikliwi już powinni widzieć źródło rozbieżności. innogy zdecydowało się policzyć koszt sprzedaży energii tak, jakby samo dawało gwarancję stałej ceny prądu na 2 lata. Niestety nie daje.

Co więcej, firma wprowadziła już na początku 2019 r. podwyżkę cen energii (o kilkanaście procent) i przypominam, że to tylko działania rządzących wymuszające obniżenie stawek do poziomu z 2018 r. zmusiły firmę do przywrócenia cennika z czerwca 2018 r. (ale tylko do końca 2019 r.). Jest więc niemalże pewne, że od 2020 r. firma wprowadzi nowe, wyższe ceny i prawdopodobnie spróbuje odbić sobie „straty” z tytułu wymuszonych obniżek.

Ja w moich kalkulacjach nie spekulowałem co do tego, jakie mogą być przyszłe stawki innogy. Po prostu założyłem, że od 1 stycznia 2020 r. firma wprowadzi dokładnie takie stawki, jakie wprowadziła 1 stycznia 2019 r. Gdybym chciał spekulować, to uznałbym, że będą one wyższe, ale na szczęście nie muszę – każdy warszawski klient innogy dostał oficjalną informację o podwyżce od stycznia i właśnie takimi stawkami się posłużyłem.

Co więcej, w artykule napisałem wprost, że przyjmuję takie założenie i uzasadniłem dlaczego to robię. Nie ma więc mowy o jakimkolwiek błędzie czy nieścisłej, niepełnej bądź nieprawidłowej informacji. Rzetelnie przedstawiłem kryteria obliczeń i nadal uważam je za prawidłowe. Oto fragment artykułu (pogrubiłem kluczowy fragment):

„Przy konstruowaniu kalkulatora przyjąłem następujące założenia:

  • Stawki dotyczą taryfy całodobowej (G11) w instalacji 3-fazowej i są prawidłowe dla rozliczenia co 6 miesięcy (z płatnościami co 2 miesiące) oraz dla zużycia wyższego niż 1200 kWh rocznie (powyżej 100 kWh miesięcznie). Jeżeli masz inną taryfę, to po prostu wstaw własne ceny netto z ostatniego rozliczenia energii z innogy. Ceny brutto wyliczają się na podstawie cen netto.
  • Opłata handlowa w innogy podana jest dla rozliczeń w cyklu półrocznym (i płatności co 2 miesiące). Dla porównania: w Lumi rozliczenia są comiesięczne.
  • Prognozy dotyczące kosztów prądu w innogy od 2020 r. dokonywane są na podstawie planowanych stawek innogy na 2019 r. (już ustawowo cofniętych). Zakładam, że innogy od kolejnego roku będzie chciało wprowadzić co najmniej takie stawki, jakie wprowadziło (nieskutecznie) na rok 2019. Niewykluczone jest jednak, że innogy będzie chciało sobie odbić straty i podwyżka stawek będzie jeszcze większa. W takim przypadku osoby podpisujące umowę z Lumi zaoszczędzą jeszcze więcej, niż wynika z kalkulatora (dzięki gwarancji ceny na 2 lata).
  • Arkusz uwzględnia rabat 50% na cenę energii w pierwszych dwóch miesiącach umowy z Lumi. Wymagane jest jedynie wpisanie miesiąca, od którego obowiązywać będzie Twoja umowa z Lumi.”

innogy przyjęło inną metodologię obliczeń optymistycznie zakładając, że ich stawki się nie zmienią przez 24 miesiące. Uważam, że – w świetle już znanych faktów i realnego wprowadzenia wyższych opłat na rok 2019 (z których innogy musiało się wycofać) – to manipulacja i to ich kalkulacja jest błędna. innogy wydaje się zakładać „klapki na oczy” i zapominać o swoich już ogłoszonych i wprowadzonych podwyżkach. Wytykanie mi rzekomego błędu w tej części kalkulacji uznaję za świadomą i celową manipulację danymi. I tak – jest to irytujące, bo oczami wyobraźni widzę, jak innogy pokazuje to oświadczenie swoim zagubionym klientom i na podstawie tak spreparowanych danych przekonuje ich, że „ten bloger się pomylił i to znacząco… skoro tak się pomylił w kalkulacjach, to pewnie myli się też w innych miejscach… lepiej zostać u nas… no sam pan widzi, że skala oszczędności nie jest taka duża…”. Windows prawda! – jak to mówił jeden z moich znajomych. 😉

Przypominam, że w przypadku oferty od Lumi mówimy o gwarancji ceny na 24 miesiące od momentu zawarcia umowy. Jest to gwarantowane. W przypadku innogy – takiej gwarancji nie ma. Ceny mogą zostać zmienione w dowolnym momencie i w zasadzie pewne jest, że zostaną podwyższone od 1 stycznia 2020 r.

Staram się jednak szukać szans w takich sytuacjach. Skoro więc innogy przyjęło do swojej kalkulacji stałe ceny energii na 24 miesiące, to pomyślałem, że idealnie byłoby, gdyby rzeczywiście zechcieli udzielić takiej gwarancji. W mojej odpowiedzi na ich oświadczenie napisałem tak:

moja odpowiedź do innogy

moja odpowiedź do innogy

TAK – zaproponowałem innogy wprowadzenie gwarancji cen dla wszystkich ich Klientów na 2 lata. Firma wczoraj wieczorem odpisała na mój email, ale całkowicie pominęła ustosunkowanie się do mojej propozycji. Po prostu przyjmuję, że wygodniej było im przemilczeć ten niewygodny dla nich punkt. Szkoda.

Reasumując: moje kalkulacje opierają się na znanych już liczbach, faktach i cennikach które otrzymali już klienci innogy (firma sama je rozsyłała). Z kolei optymistyczna kalkulacja innogy zakłada – niestety w oderwaniu od rzeczywistości – stałość cen tej firmy przez 2 lata, pomimo, że firma nie udziela i nie chce udzielić gwarancji stałości ceny. Tyle na temat rzekomej poprawności wyliczeń innogy.

2) innogy zauważa, że klient Lumi po dwóch latach zapłaci więcej

W dalszej części swojego oświadczenia innogy dokonuje „odkrycia”, że standardowy cennik Lumi, który zacznie obowiązywać po dwóch latach od zawarcia umowy, ma wyższe stawki niż te obowiązujące w chwili obecnej w innogy. Na tej podstawie firma dochodzi do następujących wniosków:

oświadczenie innogy

oświadczenie innogy

Cóż – gdyby innogy dokładnie przeczytało mój artykuł, to znalazłoby w nim całą sekcję zatytułowaną , w której skrupulatnie wypunktowałem minusy promocji „Prąd dla Finansowych Ninja”. Znajdowały się tam wszystkie punkty wymienione w oświadczeniu innogy (a nawet więcej!), więc tym bardziej nie rozumiem, co miałbym sprostować.

Ale chcę Wam zwrócić uwagę na manipulację, jakiej dopuszcza się innogy w tym fragmencie. Firma pisze, że po okresie promocyjnym „Klient Lumi zapłaci o prawie 117 zł brutto więcej niż zapłaciłby będąc Klientem innogy”. No to już jest zdecydowanie nieuprawniona spekulacja. innogy dokonuje kategorycznych stwierdzeń na temat sytuacji, która będzie miała miejsce dopiero w 2021 roku i do tego swoje wyliczenia opiera na wysokości swoich taryf z 2019 r. No przecież już wiemy, że innogy nie chce zagwarantować poziomu cen i w zasadzie pewne jest, że je podniesie. Nie ma więc żadnej wiarygodnej podstawy do dokonywania takich ”analiz”. Mówiąc inaczej – jest to kompletna ściema.

Ja w moich kalkulacjach odnosiłem się tylko do znanych już liczb i tylko do okresu objętego gwarancją cen w Lumi. Nie podejmuję się zgadywać, jakie mogą być stawki w roku 2021 po zakończeniu umowy terminowej. To dlatego napisałem wprost:

”Co z tym zrobić? Cóż – nie martwię się na wyrost. Nie wiadomo jeszcze jakie stawki będą mieć innogy i Lumi za dwa lata. Pożyjemy – zobaczymy. Najwyżej zmigrujemy gdzieś indziej, o ile Lumi nie zaproponuje znowu atrakcyjnych warunków dla Czytelników bloga.”

3) innogy straszy zmianą stawki VAT i akcyzy

Na koniec innogy zauważa, że w regulaminie promocji „Prąd dla Finansowych Ninja” znajduje się furtka umożliwiająca Lumi zmianę cen w przypadku zmiany stawki podatku VAT lub akcyzy. Cytuję:

uwagi innogy

uwagi innogy

Jako klient doskonale rozumiem, że jeśli zmieni się stawka VAT, czy wysokość akcyzy, to dostawca nie ma wyboru – musi naliczać mi nową stawkę VAT. To dlatego podaje się ceny netto i brutto według bieżącej stawki. Odczytywanie tego zapis w regulaminie promocji Lumi jako „furtka” na wprowadzenie podwyżek innych niż wynikających ze zmiany VAT i akcyzy, to moim zdaniem nadinterpretacja. Ale oczywiście mogę się mylić – gdyby coś takiego się stało, to zdecydowanie będę pierwszym do piętnowania takich praktyk.

Jednocześnie innogy pięknie się „podkłada”. Czytając wyjaśnienie firmy trudno nie odnieść wrażenia, że prawnicy innogy zauważają „szansę biznesową” na wprowadzanie niekorzystnych podwyżek dla klientów niejako przy okazji ewentualnych zmian stawek VAT i akcyzy. Nie analizowałem regulaminów i umów innogy pod tym kątem, ale miło, że ostrzegają. 😉

Prawidłowy arkusz i prawidłowe obliczenia 🙂

Swoją drogą moje kalkulacje obarczone były pewnym błędem – na szczęście o małym znaczeniu dla oceny zasadności skorzystania z oferty Lumi. W kalkulatorze, w części dystrybucyjnej, uwzględniłem bowiem stare stawki opłaty przejściowej, co . Znajdowała się tam obowiązującą w 2018 r. opłata w wysokości 6,50 zł netto miesięcznie, a od 29 stycznia 2019 r. została ona obniżona ustawowo do kwoty 0,33 zł netto miesięcznie. Jest ona o tyle neutralna dla liczenia różnicy pomiędzy innogy a Lumi, że dla obu tych sprzedawców jest taka sama (bo to opłata w części dystrybucyjnej).

Ponadto – opłata abonamentowa w części dystrybucyjnej powinna być zaokrąglona do dwóch miejsc po przecinku a nie do czterech, co słusznie wytknęło mi innogy w naszej dalszej komunikacji. Przy okazji ujednoliciłem też w kalkulatorze stawki dystrybucyjne w kolumnie cofniętych stawek innogy na 2019 r.

Efekt? Różnica wyliczonych oszczędności, w całym 2-letnim okresie przy średnim zużyciu 200 kWh miesięcznie, wynosi około 5 zł w stosunku do pierwotnej kalkulacji (525 zł oszczędności zamiast 530 zł oszczędności).

Reasumując: innogy grubo się myli w swoim oświadczeniu, co do skali rzekomych rozbieżności.

Oświadczenie Michała Szafrańskiego 😉

Podsumujmy fakty:

  • innogy próbowało sprostować prawdziwe i rzetelnie podane przeze mnie informacje.
  • innogy przyjęło do obliczeń zaniżone stawki swoich przyszłych opłat – może to błąd, a może świadome działanie w celu uatrakcyjnienia ich oferty.
  • innogy unika tematu gwarancji niezmienności cen dla Klientów, ale pomimo tego chętnie przyjmuje założenie stałości cen w swoich wyliczeniach (nawet na 2 lata do przodu!).
  • Powyższe działania innogy nie mają nic wspólnego z rzetelnością i raczej sklasyfikować je należy jako „naginanie rzeczywistości”.

Ze względu na fakt rozesłania do dziennikarzy (i nie wiem gdzie jeszcze) oświadczenia innogy z dnia 12 marca 2019 r. pozostaje mi wezwać innogy do zaprzestania rozpowszechniania nieprawdziwych i nierzetelnych kalkulacji dotyczących skali oszczędności wynikających z promocji „Prąd dla Finansowych Ninja” od Lumi.

W całej tej sytuacji cieszą mnie trzy rzeczy:

  1. innogy zauważyło „Prąd dla Finansowych Ninja”. To daje nadzieję na to, że kolejne tego typu inicjatywy także będą odczuwalne dla dużych podmiotów.
  2. innogy uwiarygodniło oszczędności w ofercie Lumi. Przejście do Lumi po prostu się opłaca, na co wskazują nawet celowo zaniżane kalkulacje innogy. To w sumie największy prezent dla mnie i nie spodziewałem się, że innogy może w tak jawny sposób potwierdzać atrakcyjność propozycji konkurencji. 🙂
  3. Brak sensownych argumentów innogy. Wypuszczenie takiego oświadczenia przez innogy odbieram jako nietrafioną próbę storpedowania „Prądu dla Finansowych Ninja”. Naprawdę musiało brakować im kontrargumentów, skoro firma ucieka się do takich zagrywek.

Co robić, gdy firmę dopada kryzys?

W całej tej historii charakterystyczna jest jedna rzecz: innogy, zamiast po prostu do mnie napisać ze swoimi wątpliwościami i zaproponować wspólne zweryfikowanie kalkulacji, założyło, że bardziej skuteczne będzie uderzenie z grubej rury. Firma nie tylko próbowała wymóc na mnie publikację sprostowania (które tak naprawdę nie spełnia wymogów sprostowania), ale dodatkowo wysłała oświadczenie do innych mediów.

Moja wysłana dzień później odpowiedź zawierała bardzo konkretną propozycję, która mogła pomóc uniknąć mojej publicznej riposty na ich oświadczenie.

mail do innogy

mail do innogy

Niestety okazało się, że jest na to za późno, bo jakiś decydent w innogy wcześniej podjął decyzję, że trzeba od razu uderzyć szeroko. Oczywiście w tej chwili spekuluję, bo nie wiem czy było to szeroko, wewnętrznie planowana akcja, czy może prywatna inicjatywa kogoś z działu PR innogy. Niemniej jednak, w mojej opinii, firma zupełnie niepotrzebnie się podłożyła. Można to było załatwić inaczej. 🙂

No i to chyba tyle. To jak? Migrujecie do Lumi czy zostajecie w tak kombinującym innogy? Szczegóły dotyczące skali oszczędności dla mieszkańców stolicy znajdziecie we wpisie . Ja już przeszedłem. 🙂

Miłego weekendu Wam życzę!

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł#findMyiD spring skincare with Clinique
Następny artykułPrzewodnik po Grenlandii – Baza wojskowa Bluie East Two