Ekonomiści spodziewali się w minionym miesiącu inflacji na poziomie 3,1 proc., czyli trochę wyższej od ostatecznego wyniku podanego przez Główny Urząd Statystyczny.
Droższa żywność, tańsza odzież i paliwa
Spory wpływ na procesy inflacyjne w Polsce nadal mają ceny żywności, które w lipcu poszły w górę o 3,9 proc., choć czerwcowa zwyżka była większa i wyniosła 5,7 proc. Tendencja spadkowa jest w tym przypadku widoczna już czwarty miesiąc z rzędu (w okresie styczeń-kwiecień żywność drożała o 7,5-8 proc.).
ZOBACZ: Ceny szaleją. “Rozbój w biały dzień”. Drogie wakacje nad polskim morzem
Mimo to, w lipcu wędliny i pieczywo podrożały mniej więcej o 9 proc., a mleko o 8 proc. Owoce były droższe aż o 24,1 proc., a o 6 proc. poszły w górę ceny cukru. Palacze musieli do swojego nałogu dopłacić 7,1 proc.
Wyraźnie wyższe – bo aż o 7,2 proc. – były koszty użytkowania mieszkań. Dokuczliwy dla społeczeństwa jest też wynoszący 11,7 proc. wzrost cen energii elektrycznej.
Tradycyjnie taniały odzież i obuwie – tym razem o 1,9 proc. W związku z niższymi notowaniami ropy naftowej o 8,5 proc. spadły ceny związane z transportem. Za olej napędowy i benzynę trzeba było płacić około 17 proc. mniej niż przed rokiem.
Wyższe ceny usług, zwłaszcza bankowych
Minimalnie mniejsza niż w poprzednim miesiącu była dynamika cen wyrobów i usług związanych ze zdrowiem – spadła z 5,6 do 5,3 proc. Jednak o ponad 14 proc. więcej niż przed rokiem trzeba było zapłacić w gabinetach stomatologicznych.
Wydatki na edukację były w lipcu wyższe o 5,7 proc., a u fryzjera i kosmetyczki ceny poszły w górę o ponad 13 proc. Usługi związane z opieką społeczną podrożały o 12,2 proc. Jednak w podwyżkach cen przodują banki, które każą sobie płacić aż o 39,3 proc. więcej niż przed rokiem.
Choć z restauracji i hoteli Polacy z pewnością korzystali znacznie rzadziej niż przed pandemią, to jednak ci, którzy dali się skusić, musieli płacić średnio 6 proc. więcej niż w 2019 roku.
O 4,1 proc. w górę poszły ceny związane z łącznością. W tym przypadku od początku roku widoczna jest wyraźna tendencja wzrostowa, a dynamika cen w lipcu była najwyższa od 2002 roku. Firmy telekomunikacyjne korygują w górę cenniki swoich usług. Zdrożały one o 4,6 proc., choć z kolei sprzęt potaniał o 9,6 proc.
Niepokojące prognozy
Wciąż niejasne są perspektywy inflacji w bliższej i dalszej przyszłości. Wśród ekonomistów przeważa pogląd, że pod koniec roku inflacja wróci w okolice celu inflacyjnego NBP, czyli do około 2,5 proc., ale w skali całego roku wyniesie nieco powyżej 3 proc. W przyszłym roku ma spaść do 2,3 proc.
ZOBACZ: Inflacja w lipcu. Ciągle mamy ponad 3-procentowy wzrost cen
Według projekcji NBP, w tym roku średnioroczna inflacja wyniesie 3,3 proc. Przybywa jednak opinii, że wzrost cen będzie wyższy. Do niedawnej prognozy Komisji Europejskiej, według której inflacja w przyszłym roku miałaby sięgnąć 4,5 proc., ostatnio dołączył Jerzy Kropiwnicki, członek Rady Polityki Pieniężnej. Według niego w tym roku ceny mogą rosnąć nawet o 4-5 proc.
Na wyższą ścieżkę inflacyjną wskazuje także Biuro Inwestycji i Cykli Ekonomicznych, którego analitycy zwracają uwagę na prokonsumpcyjną politykę państwa, transfery socjalne oraz presję kosztową ze strony firm, związaną z podwyższonym reżimem epidemicznym. Ekonomiści podkreślają, że inflację mogą podsycać działania administracyjne, takie jak podatek „cukrowy”, czy wprowadzenie opłat za utrzymanie mocy w energetyce.
Tekst powstał we współpracy z portalem comparic.pl
Twoja przeglądarka nie wspiera odtwarzacza wideo…
Roman Przasnyski
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS