Kaszlące, zakatarzone czy gorączkujące dziecko w przedszkolu czy szkole to temat, który wśród rodziców budzi wielkie emocje. Jedni muszą zmierzyć się z decyzją – czy ryzykować krzywe spojrzenia w pracy i zostać z nim w domu, czy mimo choroby posłać je do przedszkola czy szkoły. Drugich irytuje, że przeziębione dziecko zaraża ich dzieci i po kilku dniach wszyscy mają ten sam problem. Na forach internetowych jedni próbują przekonać drugich, że przeziębione dziecko w przedszkolu czy szkole to nic wielkiego, że w innych krajach, np. w Wielkiej Brytanii czy w Skandynawii, takie dzieci nie zostają w domu, a ich rodzice nie dostają zwolnienia na czas opieki. W tych emocjach i wzajemnym oskarżaniu się o egoizm lub nadopiekuńczość ignorowany bywa prawdziwy bohater dramatu – chore dziecko.
Przywrócić nadzieję
Potrzebą chorego dziecka, nawet jeśli jest to „tylko” złe samopoczucie, jest reakcja rodzica i opieka. – Gdy rodzic notorycznie stawia swoje zawodowe zobowiązania ponad potrzebami dziecka, uczy je, że te potrzeby są nieważne, a ignorowanie ich jest czymś normalnym – mówi psycholog dr Krzysztofa Krowiranda. – Tymczasem dzieci rodzą się z naturalną umiejętnością dążenia do zaspokojenia swoich potrzeb. Dziecko krzyczy, płacze, wyciąga ręce, mówi, co mu dolega. Dopiero w procesie socjalizacji uczy się, że nie zawsze może dostać to, czego chce i potrzebuje. Bardzo ważne jest, by rodzic reagował na potrzeby dziecka. Jeśli tak się nie dzieje, z czasem samo zaczyna je ignorować. Gdy często wysyłane jest chore do przedszkola czy szkoły, przekonuje się, że nie ma sensu zgłaszać swoich potrzeb. – W sposób nieświadomy zaczyna zaprzeczać swoim potrzebom, bo i tak nie wierzy, że one zostaną zaspokojone. I tak rosną dzieciaki, które nie potrafią odróżnić potrzeb od zachcianek. Ignorują sygnały swojego organizmu, bo nauczyły się, że najważniejszy jest obowiązek i zadanie. Może to mieć dla nich poważne konsekwencje zarówno zdrowotne, jak i emocjonalne – podkreśla psycholog.
Dzieci, które przestają sygnalizować, że źle się czują, potrafią zignorować objawy nawet ciężkiej choroby. Po prostu ich nie zauważają. Uczą się od rodziców, że obowiązek jest najważniejszy, a z czasem biorą na siebie zbyt dużo zadań i obowiązków. Jako nastolatki czy już dorośli odwiedzają gabinety terapeutyczne z powodu ciężkiej depresji czy zaburzeń psychosomatycznych. – Wtedy, by odwrócić ten proces i przywrócić umiejętność reagowania na swoje potrzeby, wymagają długotrwałej terapii – mówi dr Krowiranda. Ludzie, których potrzeby w dzieciństwie były nagminnie ignorowane, nie zauważają sygnałów przemęczenia, nie zauważają, że są chore, że należy przystopować, pójść na zwolnienie. Mają poważne problemy z identyfikacją swoich odczuć – nie wiedzą, czy są głodne, rozdrażnione, wystraszone, zestresowane, chore.
Czytaj więcej: Chrząszcze źródłem koronawirusa? Dzieci przynoszą ze szkoły bzdury o chorobie
Liczy się zdrowe podejście
Jeśli proces ignorowania potrzeb dziecka zaczyna się wcześnie, skutki są długofalowe – zarówno dla niego samego, jak i dla relacji, jakie buduje.
Gdy chore dziecko przebywa w przedszkolu, nie jest świadome tego, że zaraża kolegów. Ponosi jednak konsekwencje społeczne. – Rodzice mogą instruować swoje dzieci, by od Zosi czy Krzysia trzymały się z daleka, by się z nimi nie bawiły. Gdy zdarza się to często, chorujące dziecko może ponosić konsekwencje działania swoich rodziców i spotkać się z jakimś rodzajem wykluczenia, pominięcia, zignorowania czy izolacji ze strony grupy. Z czasem może wylądować na jej marginesie – tłumaczy psycholog. Zauważa, że podejście zarówno jednych, jak i drugich rodziców naznaczone jest egoizmem – liczę się tylko ja i moja rodzina. W ten sposób kolejne pokolenie uczy się nieufnego i egoistycznego podejścia do innych.
Ci, którzy zorientowani są przede wszystkim na zadanie i obowiązek, ignorują nie tylko swoje potrzeby. Podobnie traktują innych ludzi. Wymagają od nich tego, żeby przede wszystkim zrealizowali zadanie, i wokół zadań budują relacje. – Będąc w pozycji szefa czy współpracownika, mogą nie zwracać uwagi na to, że ktoś się rzeczywiście źle czuje, np. gdy jest chory, w żałobie, ma trudną sytuację w domu. Taki szef wywiera presję, że zadanie ma być wykonane bez względu na to, co się dookoła dzieje – zauważa dr Krowiranda.
Stymulowanie przez chorowanie
– To zupełnie normalne, że dziecko w wieku przedszkolnym czy wczesnoszkolnym przechodzi infekcję przeziębieniową od 6 do 10 razy w roku. W ten sposób m.in. kształtują się kompetencje immunologiczne organizmu, czyli dziecko nabywa odporności – mówi Małgorzata Drabek, pediatra. – Blisko 90 proc. z nich to infekcje wirusowe, które bardzo łatwo przenoszą się drogą kropelkową, więc dziecko powinno zostać w domu, by nie być źródłem zakażenia dla innych dzieci – podkreśla. Dzieci w żłobku, przedszkolu czy szkole zamknięte są we wspólnym pomieszczeniu, dodatkowo ogrzewanym i niewietrzonym, wystarczy więc jedno dziecko z infekcją wirusową, by zarazić resztę.
Infekcje wirusowe leczy się przede wszystkim objawowo. Walka z chorobą stymuluje układ immunologiczny – kontakt z wirusem powoduje produkcję przeciwciał, które obronią organizm przy kolejnym spotkaniu z nim.
– Organizm poprzez mobilizację zasobów immunologicznych powinien własnymi siłami zwalczyć infekcję wirusową w czasie do dwóch tygodni. W tym okresie powinna się ona samoograniczyć – mówi pediatra. – To dosyć długo, nic więc dziwnego, że pracujący rodzice są w kłopocie, gdy dziecko w ciągu roku choruje 6-10 razy po dwa tygodnie. To rodzi problem opieki nad tymi dziećmi, nie każdy ma przecież pomocną babcię, która mogłaby wspomóc rodzinę w tej opiece.
Pediatrzy są zdania, że rodzice powinni zrobić wszystko, by nie wysyłać chorych dzieci do żłobków, przedszkoli i szkół. I to nie tylko dlatego, że są one źródłem infekcji dla innych dzieci, ale też dlatego, że zaprzepaszczają wówczas szansę na szybkie opanowanie infekcji bez ryzyka powikłań.
Jakie objawy powinny skłonić nas do pozostawienia dziecka w domu? Gorączka – wysokość temperatury nie jest tu kluczowa. Należy uwzględnić to, jak dane dziecko na podwyższoną temperaturę reaguje. Jedne już w stanie podgorączkowym mają bardzo złe samopoczucie, inne przy 39 stopniach wydają się w pełni sił. Ale bez względu na samopoczucie przy gorączce 38,5 stopni należy dziecku podać leki przeciwgorączkowe, by obniżyć temperaturę.
Brak apetytu, senność, zmęczenie lub nadmierne pobudzenie, katar, kaszel, łzawienie, bóle głowy, bóle brzucha, wymioty. – To wszystko mogą być objawy rozwijającej się infekcji lub innej choroby – mówi specjalista. Bezwzględnym wskazaniem do pozostania w domu jest przyjmowanie przez dziecko antybiotyku – sam ten fakt oznacza, że infekcja od początku była bakteryjna lub doszło do nadkażenia infekcji wirusowej. Jak podkreśla Małgorzata Drabek, nie wolno samodzielnie przerywać podawania antybiotyku czy zmniejszać dawki, gdy dziecko lepiej się poczuje – to droga do antybiotykooporności. Po zakończeniu kuracji antybiotykowej należy zapewnić organizmowi warunki do regeneracji, a przez cały czas przyjmowania antybiotyku oraz po tym okresie należy podawać probiotyk. Długość trwania choroby oraz częstość zarażania się zależą od sił obronnych organizmu dziecka, dlatego po antybiotykoterapii i w celu ograniczania częstotliwości i skutków infekcji najważniejsze jest wsparcie systemu odpornościowego dziecka.
Zobacz: Nakarm dziecko mądrze
Budujemy odporność
Lekarze zauważają, że w ostatnich dziesięcioleciach odporność dzieci spadła. Kiedyś górną granicą normy było 6 infekcji w roku, dziś jest nią 10. Wcześniej oceniano, że ta częstotliwość powinna spadać po 7. roku życia, dziś uważa się, że okres budowania odporności dziecka może trwać nawet do 10-12 lat.
Sygnałem alarmowym, że coś złego dzieje się z układem odpornościowym, jest zwiększenie się częstotliwości infekcji. Zbyt częste chorowanie, zwłaszcza gdy nadużywa się antybiotyków, powoduje, że dziecko jest coraz słabsze immunologicznie. – Dlatego organizm potrzebuje nie tylko leków, ale i odpowiedniej opieki. Dziecko powinno zostać w domu aż do pełnego wyzdrowienia – mówi Małgorzata Drabek. Sama w swojej wieloletniej praktyce pediatrycznej stosuje terapie komplementarne, m.in. homeopatyczną, która pomaga wspierać kompetencje immunologiczne organizmu. – W tym czasie dziecko powinno odpoczywać, wysypiać się, nie wychładzać. By ułatwić oddychanie, można stosować inhalacje z soli, maści lub plastry z olejkami eterycznymi przeznaczone dla dzieci. Bardzo ważna jest wspierająca odporność lekkostrawna dieta, bogata w warzywa i owoce, a także przyjmowanie dużych ilości płynów. Należy za to ograniczyć ilość cukrów prostych, które osłabiają odporność, bo pogarszają stan flory bakteryjnej w jelitach. Z kolei nadmiar mleka i jego przetworów wzmaga produkcję śluzu, co przy katarze jest niewskazane. Po konsultacji z lekarzem i pogłębionym wywiadzie można stosować np. leki homeopatyczne, które nie obciążają organizmu i nie mają skutków ubocznych, a pomagają wspierać siły obronne organizmu – dodaje specjalista.
Co jeszcze możemy zrobić, by wspierać odporność dziecka i zapobiegać zbyt częstym infekcjom? Małgorzata Drabek zaleca suplementowanie dzieciom witaminy D3 w okresie od jesieni do wiosny, gdyż jest ona odpowiedzialna m.in. za funkcjonowanie układu immunologicznego. Sugeruje zwracać uwagę na jakość powietrza w domu – dym papierosowy oraz używanie kominka przy dziecku są zdecydowanie niewskazane dla jego zdrowia i odporności.
Ciężki przebieg infekcji, nadkażenia bakteryjne oraz większa niż 10 razy w roku częstotliwość infekcji powinny zaniepokoić rodziców i lekarza dziecka. – Są dzieci, które po dwóch tygodniach infekcji wracają na 2-3 dni do przedszkola i znowu są chore. Wtedy należy koniecznie udać się do specjalisty, by wykluczyć zaburzenia odporności lub inne poważniejsze schorzenia, np. anemię, depresję, chorobę nowotworową – mówi pediatra. – Nawracające i przewlekające się choroby świadczą o naruszeniu równowagi w organizmie dziecka, z którym on sam nie potrafi sobie poradzić. Wymaga wtedy dłuższego czasu na regenerację, wsparcia witaminą D3 oraz tzw. medycyną zdrowego stylu życia, do której należy odpowiednia dieta, ruch, prawidłowy sen, unikanie stresu.
Pediatrzy i psycholodzy są zgodni, że dylemat, czy przeziębione dziecko można wysłać do przedszkola czy też pozwolić mu zostać w domu, ma tylko jedno właściwe rozwiązanie: dla jego kondycji fizycznej, psychicznej i emocjonalnej niezbędna jest wówczas czuła opieka w domu.
Czytaj także: Wielka migracja. Zarazki są wszędzie. Jak się przed nimi bronić?
Konsultacja ekspercka:
Lek. med. Małgorzata Drabek – lekarz medycyny ze specjalizacją z pediatrii i rehabilitacji medycznej, stosuje w praktyce również terapie homeopatyczne
Dr Krzysztofa Krowiranda – psycholog, psychoterapeuta systemowy. Pracuje w poradni Psychebalans w Warszawie
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS