A A+ A++

W Indiach doszło dziś do wypadku lekkiego samolotu bojowego HAL Tejas. Maszyna rozbiła się w mieście Dźajsalmer Radżastanie w zachodnich Indiach, opo­dal granicy z Pakistanem. Pilot zdołał się katapultować, fotel wyrzucany Martin-Baker IN16G zadziałał bez zarzutu. Mimo że samolot spadł na terenie akademika, również nikomu na ziemi nic się nie stało. Pechowa maszyna należała do 18. Eskad­ry i naj­praw­do­po­dob­niej re­pre­zen­to­wała wersję Mk.1 w tak zwanej osta­tecz­nej konfiguracji operacyjnej.

Choć w ogólnym rozrachunku indyjskie wojska lotnicze słyną z wysokiego pozio­mu awaryj­ności i pro­porcjo­nal­nie wyso­kiej często­tli­wości wypadków (nie­rzad­ko śmier­tel­nych), Tejas stanowił chwalebny wyjątek. Od pierwszego lotu – już dwa­dzieścia cztery lata temu – w powietrze wzniosło się ponad pięć­dzie­siąt egzem­plarzy. Tym­czasem aż do dziś nie było ani jednego wypadku zakoń­czo­nego znisz­czeniem płatowca.

Indyjskie media przypominają, że nie­po­szla­ko­waną historię Tejasa uratował w pewnym momencie jeden człowiek. W 2020 roku w Tejasie Mk.1A doszło naj­pierw do roz­szczel­nie­nia kabiny, a następnie – po raz pierwszy w historii typu – awarii komputerowego systemu kontroli lotu. Pilot, podpułkownik Varun Singh, miał pełne prawo się kata­pul­to­wać, ale uznał, że spróbuje ocalić maszynę, aby pozwolić inżynierom Hindustan Aeronautics Ltd zapoznać się z nią i ustalić źródło usterek.

Na bardzo małej wysokości Singh zdołał wreszcie odzyskać panowanie nad nie­po­słusz­nym samolotem i doprowadził go z powrotem na lotnisko. Odznaczono go za to medalem Shaurya Chakra, przy­zna­wa­nym za odwagę poza polem walki. Jak na ironię w grudniu 2021 roku Singh został ranny w wypadku śmigłowca Mi-17W-5, tym samym, w którym życie stracił między innymi generał Bipin Rawat, szef indyjskiego Sztabu Obrony, czyli na­czel­nego dowództwa sił zbrojnych. Sam Singh zmarł kilka dni później w szpitalu.

Niektórzy indyjscy komenta­torzy prze­ko­nują, że na dłuższą metę dzisiejszy wypadek Tejasa wyjdzie programowi na dobre, zwłaszcza że nikomu nie stała się krzywda. Bez­wypad­kowość Tejasa coraz częściej przed­sta­wiano jako koronny ar­gu­ment na rzecz jego wyższości nad po­tencjal­ną kon­ku­rencją, choćby po­łud­nio­wo­ko­re­ańskim T-50/FA-50 (łącznie sześć wypadków skut­kujących znisz­czeniem płatowca, w tym cztery w Indonezji). Tymczasem Tejas zaliczył niedawno 10 tysięcy samolo­tolotów bez wypadków.

Ale oczywiście w praktyce nie da się za­gwa­ran­to­wać stu­pro­cen­to­wej spraw­noś­ci urzą­dzenia tak skompli­ko­wa­nego jak nowo­czesny samolot bojowy. Stawianie na bez­wy­pad­ko­wość mogło więc pro­wa­dzić do jednego z dwóch zjawisk. Albo indyjscy piloci zaczęliby się bać normalnie wykonywać swoje obowiązki, byle tylko nie ściągnąć na siebie gniewu przeło­żonych jako sprawca (lub „sprawca”) pierwszego wypadku Tejasa, albo też uznaliby, że maszyna naprawdę jest nieza­wodna, co pociągnęłoby za sobą nie­dba­łość i samo­za­do­wo­lenie. Skutki której­kolwiek z tych tendencji mogłyby być opłakane.

A teraz? Wypadek został, nazwijmy to, odhaczony, Tejasa nie trzeba już trak­to­wać jak jajka, ale poza tym zapewne nie­wiele się zmieni. Kilka dni temu HAL ogłosił roz­po­częcie produkcji partii sześciu dwu­miejsco­wych Tejasów w konfiguracji szkolno-bojowej. Do tej pory z linii produk­cyjnej zjechały cztery takie maszyny, a doce­lowo ma ich powstać osiem­naście. Do końca przyszłego mie­siąca wojska lot­nicze mają też otrzymać pierwsze dwa zmo­der­ni­zowane Tejasy Mk.1A.

Venkat Mangudi, Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 Generic

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTadej Pogacar gotowy na San Remo | Roodhooft spokojny o formę Mathieu van der Poela
Następny artykułTRIGGO: Rezygnacja Członka Rady Nadzorczej