Treść dostępna również w wersji mobilnej
na m.interia.pl oraz w aplikacjach na iOS i Android
Piątek, 15 lutego (08:50)
Przed rozpoczęcie czwartkowej sesji nowojorskiej zostały opublikowane fatalne dane o sprzedaży detalicznej, która tąpnęła m/m aż o -1,8 proc., notując najgorszy odczyt od 2009 roku.
Główne, nowojorskie indeksy otworzyły się lukami bessy i w pierwszych minutach handlu pogłębiły dołki przeceniając się nawet o -0,8 proc. Na kiepski sentyment, towarzyszący otwarciu rynku, wpłynęły również wyniki Coca-Cola Company, która zaraportowała nieznacznie wyższe przychody od konsensusu, ale zapowiedziała spadek sprzedaży w 2019 roku (kurs akcji tąpnął o prawie -8,5 proc.).
Po pierwszej godzinie handlu, rynek otrząsnął się z tych negatywnych informacji, a byki zaczęły odrabiać straty. Otrzymały one wsparcie ze strony Donalda Trumpa, który zdecydował o przesunięciu 7 mld USD przeznaczonych na specjalne cele, na budowę muru na granicy z Meksykiem, co definitywnie zakończyło możliwość ponownego zamknięcia rządu. W ostatniej godzinie handlu, popyt zniwelował wcześniejsze straty i wywindował indeksy na lokalne maksima. Jednakże, w ostatnich minutach sesji nastąpił kontratak niedźwiedzi, który zepchnął indeksy w czerwone terytorium.
Ostatecznie S&P 500 zakończył dzień ze stratą -0,27 proc. (2745,73 pkt.), DJI przecenił się o -0,41 proc. (25439,39 pkt.), zaś Nasdaq zdołał utrzymać się nad kreską, zyskując symboliczne +0,09 proc. (7426,96 pkt.). Sektorowo najsłabiej wypadła branża finansowa i sektor dóbr pierwszej potrzeby, zaś na drugim krańcu skali znalazła się branża energetyczna i nieruchomości.
Marcin Działek
Źródło in … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS