A A+ A++

– Tu jest praca, ale nie ma mieszkań. W odróżnieniu od reszty Hiszpanii – wyjaśnia Isabel Maria Peres, która pracuje w sklepie spożywczym w 5-gwiazdkowym hotelu. Teraz mieszka razem z teściową, ponieważ razem z partnerem nie jest w stanie udźwignąć kosztów najmu. 

Imprezy wywindowały ceny mieszkań na Ibizie. "Jest praca, ale nie stać mnie na wynajem"
fot. Christian Bertrand / / Shutterstock

– Tęsknię za prostymi rzeczami, tj. możliwością wstania we własnych domu czy nawet wyprostowania się w nim, odpowiedniego gotowania i wyjęcia skarpetek z komody – wylicza Cesar Nebrera, pijąc kawę zaparzoną w otwartym bagażniku swojego auta. Tak wygląda każdy jego ranek na imprezowej Ibizie. 

Stara zielona Kia zaparkowana przy drodze zamiast choćby mikrokawalerki jest jego domem od trzech lat. Nawet zarobki szefa kuchni na imprezowej hiszpańskiej wyspie nie wystarczają na najem pokoju. – Zakwaterowanie jest coraz droższe – wyjaśnia Cesar Nebrera. – Życie w aucie jest oczywiście mniej wygodne, ale dzięki temu mogę mieszkać na tej wyspie – dodaje.

Nawet policjanci mieszkają w samochodach

Ibiza to jedna z czterech głównych wysp na Morzu Śródziemnym, tworzących hiszpańskie Baleary. Od lat jest urlopowym celem imprezowiczów. W zeszłym roku licząca 160 tys. mieszkańców wyspa przyjęła 4 mln turystów (padł kolejny rekord). Około 84 proc. lokalnej działalności gospodarczej jest związana z turystyką. Jak się jednak okazuje, pracujący w branży turystycznej nie mogą sobie pozwolić na “normalne mieszkania”. Zresztą nie tylko oni. W zeszłym roku straż cywilna (odpowiednik straży miejskiej) sprawdziła, że trzech lub czterech funkcjonariuszy mieszkało na wyspie w samochodach. Oprócz pojazdów miejscowi wybierają także namioty lub w komunach. 

– Takie sytuacje są powszechne – komentuje Daniel Granda, rzecznik Sindicato de Inquilinas de Ibiza, organizacji reprezentującej lokalnych najemców, którego cytuje BBC News. – To skutkuje tym, że pojawiają się slumsy, a mieszkańcy wyspy mają poczucie, że są wypychani na margines – dodaje.

Jest praca, ale lokali brak

Wysokie stopy procentowe i wzrost kosztów utrzymania spowodował kryzys na rynku mieszkaniowym, zniechęcając Hiszpanów do zakupu nieruchomości. To oczywiście przełożyło się na zwiększony popyt na wynajmowane mieszkania, których ceny poszybowały. W zeszłym roku ceny wynajmu na Balearach wzrosły średnio o 18 proc. w porównaniu do Hiszpanii kontynentalnej, gdzie ceny poszły w górę o 12 proc. Jednak Ibiza ze względu na swój status jako ośrodka turystycznego, na której nieruchomości, jak na każdej wyspie, mają ograniczony obszar na rozbudowę, zanotowała wzrost cen nawet o 50 proc. tylko w ciągu ostatniego roku. Pokój jednoosobowy kosztuje od 700 do 1000 euro miesięcznie, a koszt najmu kawalerki zaczyna się od 1500 euro. 

Hotele, restauracje i kluby zapewniają miejsca pracy. Bezrobocie na Ibizie wynosi nieco poniżej 5 proc. w Madrycie – 8 proc., a w Sewilli – 19 proc. Lecz duża część mieszkań jest dostępna jedynie za stawki najmu krótkoterminowego, nieprzekładające się na zarobki miejscowych.  

Winni właściciele mieszkań, którzy chcą zarobić?

Rząd Balearów zdecydował, że ustawa mieszkaniowa z kontynentu nie wejdzie na wyspach w życie. Gwarantowała ona ograniczenie czynszów w obszarach kraju, które zmagają się z gwałtownymi wzrostami. W zamian wskazali innego winnego – właścicieli mieszkań, którzy wystawiają je na portalach turystycznych na wynajem. Przepisy bowiem pozwalają zrobić to tylko raz na pół roku. Od 2019 roku nałożono około 4 mln euro kar za “nielegalną działalność w branży turystycznej”.

– Problem polega na tym, że wynajmując na dni lub tygodnie zarabia się więcej, niż wynajmując zgodnie z prawem – podkreśla Juan Miguel Costa, dyrektor ds. turystyki na Ibizie. Jego zdaniem władze miejskie i regionalne muszą współpracować, by skończyła się bezkarność, która do tej pory szalała na wyspie. Podobno bardzo łatwo jest np. oferować mieszkanie jako lokal wakacyjny bez odpowiedniego pozwolenia.

Do tego należy dodać obawy właścicieli przed zajęciem ich mieszkań przez dzikich lokatorów, których ciężko jest po tym “wyprowadzić”. Co więcej, do czasu zakończenia sądowej procedury eksmisyjnej muszą oni opłacać rachunki za gaz i elektryczność, nawet jeżeli proces miałby trwać latami. – Prawo chroni “okupas”. Są bezkarni, a zajmowanie mieszkań odbywa się bez konsekwencji, bez sankcji, z czego korzystają zorganizowane i dobrze poinformowane mafi – powiedział Tony Miranda, przewodniczący krajowej organizacji osób poszkodowanych przez dzikich lokatorów (ONAO). – Rząd wspiera dzikich lokatorów, a mafie przestępcze korzystają z tego, włamując się do mieszkań, zajmując je, a później nawet podnajmując za opłatą – dodaje.

Jak na ironię kryzys mieszkaniowy może odbić się czkawką branży turystycznej, tak powszechnie obwinianej za spowodowanie podwyżek czynszów.  

– Każdy, kto tu mieszka, powtarza: coś się musi zmienić – mówi George McBlain, dyrektor operacyjny w dyskotece i restauracji O Beach. Swoich pracowników sprowadza z Hiszpanii kontynentalnej. – Pensje nieznacznie rosną, ale to nie wystarczy. Czynsze moich przyjaciół w ciągu pół roku wzrosły dwukrotnie. Pracownicy pojadą gdzie indziej – dodaje. 

Popkultura i pieniądze w Bankier.pl, czyli seria o finansach “ostatnich stron gazet”. Fakty i plotki pod polewą z tajemnic Poliszynela. Zaglądamy do portfeli sławnych i bogatych, za kulisy głośnych tytułów, pod opakowania najgorętszych produktów. Jakie kwoty stoją za hitami HBO i Netfliksa? Jak Windsorowie monetyzują brytyjskość? Ile kosztuje nocleg w najbardziej nawiedzonym zamku? Czy warto inwestować w Lego? By odpowiedzieć na te i inne pytania, nie zawahamy się zajrzeć nawet na Reddita.

Źródło:
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułGigant e-commerce pierwszym najemcą w nowoczesnym magazynie
Następny artykułVPN by Google One – kolejna usługa zmierza na firmowy cmentarz. Jednak nie wszyscy utracą do niej dostęp